Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Zwykle mówi się, że zamiast o czymś czytać, lepiej tego doświadczyć – zobaczyć, odwiedzić, zwiedzić. Ja Las Vegas widziałam, a mimo wszystko uważam, że warto sobie o nim trochę doczytać, ponieważ stosunkowo krótka historia tego amerykańskiego miasta jest nadzwyczaj bogata i obfituje w liczne ciekawostki, które poznać można choćby dzięki tej pozycji. Bardzo podobał mi się sposób przedstawienia miasta, jaki wybrał sobie autor: poprzez historie ludzi, którzy przyczynili się do jego powstania i rozwoju, z przytoczeniem zabawnych anegdot i uwzględnieniem ciekawych statystyk – bo w końcu każde miasto tworzą przede wszystkim jego mieszkańcy i (w tym wypadku może nawet w większym stopniu) bywalcy. Zdecydowanie widać, że pan Stalmarsk dogłębnie zbadał temat, co umożliwiło mu zgrabne połączenie twardych faktów i ciekawostek – tak, by zaserwować czytelnikowi sporą dawkę nowej wiedzy, nie nudząc go przy tym. I choć przy tej książce rzeczywiście nie da się nudzić, to niestety miejscami snuta przez autora opowieść jest bardzo chaotyczna. Zdecydowanie przydałaby się tutaj porządna korekta i redakcja, przede wszystkim po to, żeby wyeliminować rażące powtórzenia. Wtedy całość czytałoby się jeszcze lepiej. „Nie ma nic bardziej amerykańskiego jak odegranie się, jak powrót na szczyt z pozycji przegranego”.