Nie znałem wcześniej tej postaci. Jakiś Niebieski Żuk?... Do sięgnięcia po pierwszy tom skłoniła mnie ciekawa historia tego super bohatera zaprezentowana skrótowo w tegorocznym wydawnictwie Rebirth. Przyznam jednak, że było warto.
Jamie Reyes jest zwyczajnym nastolatkiem, który żyje w typowym dla siebie świecie: szkoła, imprezy, dziewczyny, kumple, sport i użeranie z rodzicami. Do czasu. Na skutek nieoczekiwanych wydarzeń z jego ciałem łączy się mechaniczny artefakt przekształcający się w symbiotyczną broń z kosmosu, przybierającą postać granatowego stroju, upodobniającego chłopaka do humanoidalnego owada. A to dopiero początek kłopotów. Myślicie że będzie tu tak jak w Iron Manie, gdzie Tony Stark samodzielnie kierował swoim strojem? Błąd. Khaji-Da (bo tak brzmi fachowa nazwa tego modelu zbroi) nie tylko nie daje sobą sterować, ale też za wszelką cenę chce realizować cel, do którego została pierwotnie stworzona: przygotowanie Ziemi do spowicia kokonem i skonsumowania jej przez istoty nazywane Władcami Roju. Nie pozwala więc chłopakowi na podejmowanie własnych decyzji, a co najgorsze stanowi poważne zagrożenie dla wszystkich wokół niego.
Sieć zdarzeń zacieśnia się, gdy wychodzi na jaw, że ciotka koleżanki Jamiego (będąca kolekcjonerką unikalnych artefaktów oraz czarodziejką) postanawia zdobyć owadopodobne urządzenie. Lecz nie tylko ona i jej meta-słudzy dybią na pradawną super-broń. Ktoś inny także wysyła swoich ludzi do akcji. Jamie ma więc nie lada kłopot i ręce pełne roboty. Nie tylko musi opanować swoją zbroję (którą od niepamiętnych czasów próbuje unicestwić korpus Zielonych Latarni),ale także dać sobie radę z zagrożeniem płynącym od wszelkich niegodziwców. A cena jaką przyjdzie mu zapłacić za to wszystko będzie naprawdę niemała. Spytacie pewnie, jaka? A co ja tu będę pisał, przeczytajcie sami. ;-)