Czerwone horyzonty: Prawdziwa historia zbrodni, życia i upadku Nicolae Ceausescu Ion Michai Pacepa 7,6
ocenił(a) na 87 lata temu Czasami trafia się na książki przypadkowo, tak ja i tym razem. Nigdy wcześniej nie byłam zainteresowana reżimami totalitarnymi, ale wakacyjny pobyt w Rumunii sprawił iż sięgnęłam po tę relację, wkrótce po podróży. Całe szczęście czasem się trafia na rozumnych przewodników, którzy znają historię miejsca, w którym żyją i potrafią zarazić ciekawością.
Pierwszego dnia, podczas zwiedzania budynku parlamentu rumuńskiego (nota bene drugiego pod względem wielkości na świecie, zaraz po Pentagonie),przewodnik opowiadał o rozmachu budynku, którego zbudowanie, wielkim materialnym, kulturalnym i ludzkim kosztem Ceasescu kazał zbudować. Drugiego dnia, absolwentka historii, opowiadała o czasach komunistycznych, podczas naszej wędrówki przez miasto śladem reżimowych budowli. Trzeciego dnia, kolejny przewodnik polecił książkę, relację generała Pacepy, „prawej ręki” Ceasescu, „Czerwone horyzonty”.
Owego drugiego dnia, całkiem młoda przewodniczka, jakby z rozckliwieniem opowiadała o wielkiej Rumunii, która jako jedyna w bloku radzieckim była otwarta na zachód. Wyglądało to na geniusz Nicolai, na który nie zdobyli się inni przywódcy. Import wspaniałych i nowoczesnych technologii z zachodu, uznanie za granicami, wizyty Ceausescu w krajach kapitalistycznych, z USA łącznie. A potem wizyta w Korei i klapa. Podsumowała: „coś po tej podróży się w Ceasescu zmieniło, odbiło mu, zamienił Rumunię w kraj nędzy i rozpaczy”. Opowiadała tak, że tego dnia zaczęłam nawet odczuwać współczucie dla niego. Doszliśmy do balkonu, z którego po przemawiał do ludu, przemówienia po raz pierwszy transmitowanego w Rumunii na żywo, i kiedy rozpędzony tłum szturmował budynek na Placu Rewolucji , a on, łamiącym się głosem (właściwie zaczynał się wtedy jąkać, to już wiem z książki) próbował opanować sytuację, w końcu uciekł na pokładzie helikoptera i już nigdy nie wrócił żywy. Wtedy zrobiło mi się go żal (ale to była „wina” przewodniczki); zdradzony przez wojsko, doigrał się naprędce zorganizowanego procesu i prawie zaraz potem został rozstrzelany ze swoją małżonką Eleną. Ceasescu, jako jedyny komunistyczny przywódca tamtych czasów, nie miał sprawiedliwego procesu i zabili go jego właśni rodacy.
No cóż, rozpisałam się o podróży, a zapomniałam o książce. Ale to nie recenzja całe szczęście. Pacepa relacjonuje intrygi dygnitarza i jego żony, pokazując swoje oddanie, dalekowzroczne wizje, genialną pamięć (jeśli można wierzyć, iż wszystko jest obiektywną prawdą). Książka wzbudza czasem strach przed ewentualnym powrotem podobnych czasów, wzbudza niedowierzanie jak jednocześnie geniusz i głupota mogą tak zaślepić człowieka. Pozycja zapewne nie dla wszystkich, jednak ciekawa dla koneserów i badaczy komunizmu i systemów totalitarnych.
Stron w 2016: 24.940