Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Ksiązka Romana Błaszczuka należy do kategorii tych, które trudno zrecenzować. Nie wynika to z nieumiejętności czytelnika, ale specyficznego jej układy i budowy. Nie mamy tutaj do czynienia z typową akcją (nie jest to powieść sensacyjna ani nawet przygodowa utrzymana w klimacie Drugiej Wojny),trudno o jakąś fabułę (brak dialogów),a całość przypomina bardziej sprawozdanie i wyciąg z wielu różnych dokumentów, rozkazów czy rozporządzeń. Owszem, trafiają się elementy beletrystyczne, ale nie książka na pewno nie jest powieścią w pełnym tego słowa znaczeniu. Dla miłośników tematu jest to jednak nie lada gratka. Rzecz zaczyna się wraz z powołaniem 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej i to na niej bazują później tworzone pododdziały, nawet jeśli tylko powołują się na jej spuściznę. Możemy więc poznać sylwetkę generała Sosabowskiego, proces formowania grupy, jej szkolenia i przygotowania do słynnej operacji Market-Garden, w której to brygada wzięła udział, okupując go dużymi stratami (jak zresztą spora ilość innych alianckich grup bojowych). Następnie książka przechodzi w bardziej sformalizowaną, czyniąc ją trudną do przebrnięcia dla osób bez choćby podstawowego oglądu i wiedzy o środowisku wojskowym (co właściwie jest jednym jak dla mnie minusem tej pozycji – nie jest dla wszystkich, żeby nie powiedzieć, że tylko dla wąskiego grona wybrańców). Dowiadujemy się jak doświadczenia zdobyte w czasie Wojny wpłynęły na podejście do przyszłego formowania polskich wojsk spadochronowych i jak duży wkład miała 1. SBS w tworzenie wizerunek wojsk powietrznodesantowych. Pozycja przewidziana dla miłośników grzebania w szczegółach i dokumentach wybranych operacji Drugiej Wojny oraz samych wojsk spadochronowych.