Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jóhannes Helgi
Znany jako: Johannes Helgi
1
5,8/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://
5,8/10średnia ocena książek autora
21 przeczytało książki autora
32 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Czarna msza Jóhannes Helgi
5,8
Patrząc na tytuł skojarzenia same się wręcz narzucają: z jakimiś sektami, satanistami, dokonującymi w mrokach jakichś piwnic czy cmentarzy wszelkiego rodzaju profanacji przy migotliwym blasku świec; jakieś postacie w kapturach w trakcie plugawych, pogańskich rytuałów, poświęcanie w ofierze dziewic, kruki i czarne koty, konszachty z diabłem, czarownice, krew i odwrócone krzyże. Niestety, tytuł obiecał daleko więcej niż książka zdołała przekazać, okazało się bowiem, że wieńcząca dzieło msza to po prostu sen bohatera, gdzie stawia pod sąd osoby odpowiedzialne za upadek kulturalny i moralny Islandii - raczej daleko mniej spektakularny niżby się oczekiwało po takim wydarzeniu.
I to jest główny problem - generalnie krytyka społeczna i naświetlanie problemów młodego kraju o wielowiekowej spuściźnie jest przedstawiona raczej bez wdzięku i polotu. Najbliżej swego celu autor jest w momencie gdy porusza temat wykorzystywania seksualnego nieletnich dziewczyn na terenie amerykańskich baz wojskowych, wtedy zaczyna się to czytać z uwagą, a słowa oskarżenia padają mocno i głośno. W miarę interesujący jest również pobrzmiewający w tle strach przed wojną atomową. Poza tym jednak reszta poruszanych problemów wypada raczej słabo. Ciekawa jest chociażby krytyka postępu, fabryk i ekonomii, w rodzaju "(...) może wolisz ślęczeć przy pulpicie maszyny liczącej, grzęznąć po uszy w sprawozdaniach finansowych, prasowych bredniach i filmowych kłamstwach, kryjąc się przed prawdziwym życiem w murach miasta". Można tu dostrzec (klasyczne) gloryfikowanie wsi i pracy w znoju, owo prawdziwe życie według autora to raczej rybactwo i łamanie grzbietu na torfowiskach, jak to robili przodkowie - o tym, że, jak zgaduje, owi tak wychwalani prości ludzie pewnie przymierali często głodem już nie warto wspominać, przynajmniej wtedy mieliśmy do czynienia z prawdziwą kulturą Islandii, a nie narzuconych światowych wzorców. "Toczenie stołowych nóg, rozwiązywanie zadań, montaż samochodów - to wszystko jest niezbędne. Od czasu do czasu człowiek powinien jednak stykać się z przyrodą. Wejdź na pokład kutra rybackiego, praca i sól wyżrą z ciebie brud, przepędzą lenistwo, napełnią twe żyły zdrowiem na wiele lat. Bronuj pole wraz z chłopem, siej i koś - każdego ranka będziesz się czuł jak nowo narodzony. Wkładaj w pracę wszystkie siły, inaczej nigdy nie dane ci będzie poczuć, jak siły twoje krzepną. Sadź drzewa, postaraj się o malutki spłacheć ziemi, troszcz się o nią. Kładź się wraz ze słońcem i wraz z nim wstawaj, aby pracować na ziemi". Cóż, faktycznie nie sposób pogardzić zaletami pobytu na łonie natury, jednak jakoś nie jest mi tęskno za czasami srogiej harówki na nieurodzajnych glebach, czy walki z szalejącymi sztormami. Owo proste życie prostych ludzi bywało bowiem równie nędzne i jałowe, co nowego, zagubionego pokolenia.
Tym śmieszniej jest, że owe słowa o ciężkiej pracy i gloryfikację chłopskiego znoju zapisuje sobie bohater, Murt - generalnie lekkoduch i wałkoń, ale za to artysta, więc (rzecz jasna) trzeba go mierzyć inną miarą. Nie sposób go posądzać o praktykowanie tych wzniosłych idei, bo jak podano jest schorowany, co nie przeszkadza mu rzecz jasna podrywaniu ładnych panien. Trudno zatem traktować z pełną powagą krytykę podawaną z jego perspektywy, bo pisanie paszkwili przeciwko "Gazecie Wieczornej", czymkolwiek by ona nie była, to dla mnie jakoś mało aby faktycznie uznać go za faktycznego obrońcę uciśnionego ludu i ginącej kultury. Nie zdołał on wzbudzić mojej sympatii i im rzadziej się pojawiał na kartach, tym lepiej było dla książki.
Rezultat jest więc taki sobie - nierówny, a dobre momenty generalnie nikną pomiędzy bardziej niemrawą narracją. Ogółem więc nie czuję się do książki przekonany.