Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytelnicza rewolucja, czyli jak „Szkoła Szpiegów“ zastawiła pułapkę na dzieciakiLubimyCzytać1
- Artykuły„Zmierzch” powraca, a Mickiewicz się zakochujeAnna Sierant4
- ArtykułyW nazwaniu tkwi siłaArnika0
- ArtykułyLive z Zadie Smith już 30 września — tego nie możesz przegapić. Sprawdź szczegóły!LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Adolf Momot
6
5,6/10
Pisze książki: literatura piękna
Urodzony: 22.08.1931
Polski pisarz i poeta.
W czasie II wojny światowej działał w AK.
Absolwent Wyższej Szkoły Nauczycielskiej (polonistyka).
Po wojnie władze PRL represjonowały Momota, działo się to do 1950 roku.
Wydał 9 książek, a jedna z nich, "Tyle słońca", w 1967 roku otrzymała nagrodę im. Piętaka.
Wybrane publikacje: "Twarze" (Wydawnictwo Poznańskie, 1964),"Tyle słońca" (Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1966),"Mrowisko" (Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1971),"Zabieg" (Pojezierze, 1981),"Nie lubię białych skwarków" (Czytelnik, 1983).
W czasie II wojny światowej działał w AK.
Absolwent Wyższej Szkoły Nauczycielskiej (polonistyka).
Po wojnie władze PRL represjonowały Momota, działo się to do 1950 roku.
Wydał 9 książek, a jedna z nich, "Tyle słońca", w 1967 roku otrzymała nagrodę im. Piętaka.
Wybrane publikacje: "Twarze" (Wydawnictwo Poznańskie, 1964),"Tyle słońca" (Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1966),"Mrowisko" (Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1971),"Zabieg" (Pojezierze, 1981),"Nie lubię białych skwarków" (Czytelnik, 1983).
5,6/10średnia ocena książek autora
8 przeczytało książki autora
3 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Zabieg Adolf Momot
3,0
"Siedzimy se... nic się nie dzieje. Nuda". Tymi kabaretowymi słowami można określić książkę Adolfa Momota.
Pomysł był dobry. Zobrazowanie życia pacjentów oddziału chirurgicznego pewnego polskiego szpitala na początku lat 80-tych XX wieku, a więc w okresie PRL. Niestety wykonanie nie dorosło pomysłowi do pięt. Akcja serialu "Szpital na peryferiach" to przy PKP-owskim "Zabiegu" pociąg TGV, a wszyscy pamiętamy jakie w "Nemocnicy na krai mesta" były dłużyzny.
Doczytałem "Zabieg" do połowy, ciągle łudząc się, że coś się wreszcie wydarzy, akcja nabierze rozpędu. Nic z tych rzeczy. Nuda, nic się nie działo. W dodatku bardzo irytowały ksywki bohaterów. To, że akcja dzieje się na oddziale chirurgicznym nie usprawiedliwia całego asortymentu "szpitalnych" pseudonimów bohaterów ("Palec", "Wyrostek", "Skręt" - od skręcania z bólu).
Nie polecam.
Tyle słońca Adolf Momot
7,0
Baśń to jakby – ale nie baśń, bo ze wspomnień utkana. Baśń jednak, bo to powrót do krainy lat dziecięcych, dawno, dawno temu, tuż przed samą wojną 1939 roku, gdzieś w Hamerni pod Biłgorajem. Wiosna, lato, dziecięce marzenia o czapce z daszkiem, o zuchach, wszystko jak w baśni, choć nie w baśni przecież, ale jakby z baśni opisane. O matce, ojcu, wuju, sąsiadach, o weselu, kolegach, bójce o gwizdek, wyprawie na rynek, o maleńkich, dziecięcych sprawach. Pięknie opisane, barwnie opisane, oryginalnie ujęte – wspomnienia z baśniowej krainy a powieść jak nieznana, nie czyta nikt. Szkoda, bo to ładne.
„Idę więc i ja ze swoją babką dobrą z dołku do lasu głębokiego na jagody czarne. Kroczy przez piachy hamernickie młodość i starość, przedojrzałość i niedojrzałość człowiecza, idą i rozmawiają o przeszłości starej, wojennej, bandoskiej i o teraźniejszości lepszej jednak trochę. Babka opowiada mi o dawnych czasach, kiedy z wojny wrócił dziadek, więc dziadek wrócił z wojny i koniec. Umarł. Suchoty sobie przyniósł. Babka mówi, że dla niej nadeszła wtedy czarna godzina. Bo sześcioro dzieci drobnych czekało przecież z gębami. I on jeszcze, dziadek, też czekał z gębą, i nie na byle co, lecz na coś zawsze lepszego, bo to lepsze właśnie było dla dziadka lekarstwem, więc miał prawo czekać, miał prawo lekarstwa domagać się dla siebie, miał obowiązek. Babka robiła, co mogła, więcej nawet robiła niż mogła, tak mówi. Gdzie jakiego kota dopadła, gdzie psa jakiego schwytała podstępnie, wszystko szło do baniaka na lekarstwo dla dziadka. Ludzie nazywali babkę hyclową i chowali przed nią koty, a psy wiązali na łańcuchy albo zamykali do komórek, gdy babkę-hycla poczuli w obejściu. Nierzadko opadała już z sił, nie mogła. Wtedy modliła się do Boga Wszechmogącego, żeby zlitował się nad dziećmi drobnymi i żeby zabrał dziadka do siebie – tam będzie dla niego lepiej i dla dzieci drobnych, bo ja – mówi mi babka – nie prosiłam dla siebie przecież, tylko dla nich. No i zlitował się Pan Bóg dobry. Dziadek umarł” (s. 76-77).