Hiszpański duchowny katolicki, dominikanin, prawnik, kronikarz i obrońca Indian. Jest autorem dzieł z historii i etnografii Ameryki Południowej i Środkowej.
To jedna z tych książek, które niezwykle trudno ocenić. Treść wstrząsająca, ważna, poruszająca. Forma - toporna, ciężka, archaiczna. Czyta się ją niebywale trudno, bowiem napisana była w pierwszej połowie XVI wieku i z każdego zdania czuć przepaść dzielącą autora i współczesnego czytelnika.
Po ogromnym wstępie wyjaśniającym okoliczności ,,Krótkiej relacji o wyniszczeniu Indian", czytelnik zderza się z niekończącymi się opisami dantejskich scen sadyzmu ponad wszelką miarę. Opisy mąk, zbrodni, gwałtów, morderstw itd. zadawanych Indianom są bardzo obrazowe i ponad wszelką miarę liczne. Dominikanin często się powtarza i stosuje wyolbrzymienia (co zauważa nawet tłumacz). Jeżeli po ok. 20 pierwszych strona ,,relacji", czytelnik jest dogłębnie wstrząśnięty kaźnią zgotowaną przez Europejczyków, tak każda kolejna strona, ukazująca w zasadzie to samo ludobójstwo, tylko w różnych obszarach Ameryk, staje się również męczarnią, tylko literacką.
Książka niosąca bardzo istotne przesłanie, ale nada się tylko dla pasjonatów Mezoameryki lub bardzo zawziętych bibliofilów.
Wstrząsająca relacja z podboju Nowego Świata przez barbarzyńców pod firmą kościoła katolickiego. Dokument z epoki, o niepodważalnych walorach poznawczych, sporządzony nie przez jakiegoś ateusza, czy innego wroga kościoła, lecz przez jednego z jego biskupów. Książka posiada obszerny wstęp naukowy pióra wybitnego historyka - księdza prof. Żywczyńskiego, którego również ciężko posądzić o chęć atakowania własnego zaplecza. Jak na prawdziwego naukowca przystało, ksiądz Mieczysław Żywczyński poszukiwał prawdy, nawet jeśli miałby ją wydobywać z szamba (a jak pokazuje historia kościoła katolickiego, zazwyczaj prawda ta się tam znajduje). Intencją biskupa de Las Casasa nie było kłamliwe zohydzanie swym wiernym instytucji do której przynależeli, ale przeciwstawienie się wszechogarniającemu złu i hipokryzji swych "braci" w wierze, zarówno tych kościelnych, jak i świeckich. Oczywiście musiał się liczyć z, jak to byśmy dziś określili, falą hejtu. I tak też się stało. Mimo wszystko mężnie bronił swej sprawy i nadstawiał karku w imieniu mordowanych i poniewieranych Indian. Wszystko to było o tyle dziwne, iż w ówczesnym świecie kościół bardzo często nie przyznawał tym ludziom nawet przymiotu człowieczeństwa. Tym bardziej postawa biskupa Casasa raziła współczesny mu establishment. Była mu solą w oku, dlatego robiono bardzo wiele aby zamknąć mu usta.
Książka nie jest obszerna. Powinna być moim zdaniem omawiana w szkołach (wiem że to myślenie życzeniowe, szczególnie przy aktualnej władzy i ich ministrancie oświaty) celem przeciwwagi dla indoktrynacji katolickiej na lekcjach religii. Wiedza zawarta w "Krótkiej relacji o wyniszczeniu Indian" nie jest zbyt powszechna, warto by było zmienić ten stan rzeczy.