Bywamy jak ślepcy, szukamy po omacku gdzieś daleko. A to, co usiłujemy znaleźć, znajduje się często na wyciągnięcie ręki.
Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Edward Guziakiewicz
14
5,8/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, publicystyka literacka, eseje, poradniki, literatura dziecięca
Urodzony: 05.02.1952
Edward Guziakiewicz ur. w 1952 roku w Mielcu, absolwent Wydziału Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, jest autorem powieści, opowiadań, drobnych utworów poetyckich oraz kilkuset publikacji prasowych rozsianych na łamach około trzydziestu czasopism, w tym polonijnych. Ulubionym gatunkiem literackim Guziakiewicza jest fantastyka naukowa. Jako autor science fiction debiutował mikropowieścią Ekscytoza. Z tamtej strony Trójkąta Bermudzkiego. Za powieść Zdrada strażnika planety został uhonorowany Złotym Piórem - nagrodą rzeszowskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Kilka mikropowieści znalazło się w tomie Przyloty na Ziemię wydanym w Chicago (USA) w 2006 r.
5,8/10średnia ocena książek autora
75 przeczytało książki autora
62 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Deskrypcje. Almanach prozy autorów zrzeszonych w Oddziale ZLP w Rzeszowie
10,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
2017
Z oazą na ty. Vademecum animatora Ruchu Światło-Życie
Edward Guziakiewicz
7,0 z 1 ocen
2 czytelników 0 opinii
2008
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jaki byłem samotny - wyrzucił z siebie. - To takie okropne, mieć świadomość tego, że się jest kimś... z lekka ...
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jaki byłem samotny - wyrzucił z siebie. - To takie okropne, mieć świadomość tego, że się jest kimś... z lekka zwichniętym. Żyje się jakby obok, w innym świecie. Ulicą pędzą ludzie, a ciebie dzieli od nich niewidoczny mur. Jak w getcie - zwierzał się dziewczynie ze swych odczuć. - Straszliwie tęskniłem za bratnią duszą, za bliską sobie istotą, lecz nie mogłem jej znaleźć. Wydawało mi się, że nikt nie będzie w stanie wypełnić tej pustki.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Radosny świat Mireczki Edward Guziakiewicz
5,6
Stworzenie książki dla dzieci to z pozoru zadanie nie zbyt trudne. Wystarczy wymyślić sympatycznego bohatera, wplątać go w jakąś ciekawą – a najlepiej zabawną – historię, a potem wszystko opatrzyć kolorowymi ilustracjami. Prawda, że proste? Otóż, nie do końca, bo to jeszcze nie gwarantuje takiej książce pełni sukcesu. Mam wrażenie, że pan Edward Guziakiewicz postanowił jednak postąpić według tego właśnie schematu, pisząc „Radosny świat Mireczki„. I choć nie mogę powiedzieć, że to książeczka zła, to jednak mam delikatne wrażenie, że czegoś jej brakuje.
„Radosny świat Mireczki” to zlepek dwunastu krótkich epizodów z życia kilkuletniej dziewczynki – tytułowej Mireczki. Autor wiedzie czytelnika przez cały rok z życia dziewczynki, przedstawiając po jednym charakterystycznym wydarzeniu z każdego miesiąca. Mamy więc Mireczkę lepiącą bałwana, bawiącą się na plaży w promieniach letniego słońca, ale też i dumającą nad grobami w Święto Zmarłych. Każdy z tych epizodów jest krótki, żywo opisany, w większości w formie dialogu Mirki z rodzicami. Mama i tata Mireczki są bowiem dla niej skarbnicami wszelakiej wiedzy i najwyższymi autorytetami. Wygłaszają często mądre rady, które być może trafią do młodych czytelników i zagnieżdżą się w nich na przyszłość.
Książeczka z pewnością ma sporą wartość wychowawczą. Jak wspomniałem, rady rodziców są częste i zawsze stosownie uargumentowane. Przekonują dziewczynkę, dlaczego powinna myć zęby, dlaczego na basen nie warto zabierać pluszowych zabawek i namawiają do czynienia ogólnego dobra. Obawiam się tylko, czy dziecko, które trafi na taką lekturę, nie znudzi się ciągłymi pouczeniami. W gruncie rzeczy jest to bowiem książeczka o niczym – nie ma tu konkretnej fabuły, a prawie każdy epizod powstał tylko po to, by nieść ze sobą jakąś wartość dydaktyczną lub wychowawczą.
„Radosny świat Mireczki„, ze względu na postać głównej bohaterki, ale także na pewną „cukierkowość” sposobu opowiadania, z pewnością lepiej trafi do dziewczynek, niż chłopców. Dość szeroki za to wydaje się przedział wiekowy, do jakiego książka może pasować. Spokojnie mogę polecić ją zarówno jako czytankę na dobranoc dla dwu-trzylatka, jak i książeczkę do nauki czytania dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Masa kolorowych ilustracji z pewnością ucieszy niejednego przedszkolaka, a niewielka objętość tekstu na stronach nie będzie zniechęcać do prób samodzielnego czytania. Książeczka została ładnie i starannie wydana, twarda oprawa kryje dobrej jakości papier, a ilustracje są przyjemne dla oka, choć daleko im do miana arcydzieła – to jednak może być plusem książki, bo styl rysowania pani Anny Tomaszek-Walczak wydaje się dosyć bliski dziecięcym rysunkom i może zyskać aprobatę młodych czytelników.
Mówiąc ogólnie, „Radosny świat Mireczki” może okazać się dobrą lekturą dla dziecka, które za wiele czasu spędza na czynnościach, które niczego go nie uczą, lub zaczytuje się w dziecięcej literaturze pełnej bezmyślnej akcji. To świetna okazja by oderwać się od codziennych dzikich zabaw i podumać trochę nad różnymi sprawami – oczywiście na poziomie odpowiednim do pojęcia przez kilkulatka. I choć nie jest to tytuł szałowy, to z pewnością niejedno dziecko spędzi z nim mile trochę czasu – warto więc rozważyć jego zakup w charakterze prezentu na drobną okazję – tym bardziej, że cena jest dość adekwatna do porządnego wykonania książeczki i nie powinna rodziców zrujnować.
Recenzja na potrzeby Małej Biblioteczki - http://mala-biblioteczka.pl
Hurysy z katalogu Edward Guziakiewicz
5,1
A tych, którzy uwierzyli i czynili dobro, wprowadzimy do Ogrodów; gdzie w dole płyną strumyki. Będą oni tam przebywać na wieki, nieśmiertelni. Będą tam mieli małżonki bez skazy. I wprowadzimy ich do cienia cienistego. (4:57)
Według wierzeń muzułmańskich hurysy to wiecznie młode i piękne dziewice, które stanowią w raju małżonki wiernych. Nie ukrywam, że byłam bardzo ciekawa jak absolwent Wydziału Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, autor powieści i opowiadań, Edward Guziakiewicz, wykorzysta motyw hurys w książce SF. Opowieść naprawdę mnie zaskoczyła choć... niekoniecznie tak, jak bym sobie tego życzyła...
„Hurysy z katalogu” są kontynuacją opublikowanej w 2002 roku mikropowieści „Afrodyta”. Jej głównym bohaterem jest Raoul, który po latach służby w Siłach Kosmicznych Układu, osiada na planecie Dianie. Mężczyzna wiódłby pewnie dość przeciętny żywot, gdyby nie fakt, że udało mi się odkryć cenne złoża retelitu, którego niezwykłych właściwiści jeszcze nie zna. To odkrycie sprawia, że na starość staje się naprawdę majętnym człowiekiem, który pozwolić może sobie na wiele. Willa z basenem, w którym pływa sobie delfin, to dopiero początek jego fanaberii. To, co naprawdę zwraca uwagę to Afrodyta – blond anioł-android, skonstuowany do zaspokajania każdej męskiej potrzeby... Zajęcia Afrodyty zdają się ograniczać do dbania o nienaganną sylwetkę, biegania topless wokół basenu i oczywiście zaspokajania erotycznych fantazji swojego pana.
„Nagle się ożywił. — Wiesz, o czym dumam? Nigdy byś nie zgadła.Na tak postawione pytanie Afrodyta miała zawsze gotową tylko jedną odpowiedź.— Chcesz się teraz kochać? — gdy się z tym do niego zwracała, jej lekko wibrujący aksamitny głos wydawał się zniewalać.“
Raoul między zabawami ze swoją drogą towarzyszką rozmyśla o wizycie na Ziemi, oczywiście w towarzystwie Afrodyty. To właśnie ta wyprawa zburzy jego sielankę, na jego życie czycha bowiem ktoś, kto nie może wybaczyć faktu, że sprzątnął mu cenne złoża sprzed nosa...
W międzyczasie w firmie Body Perfect, jeden z pracowników uważnie śledzi proces kształtowania innego cud-androida – Irydy (tym razem brunetka, w końcu wiadomo, że nie wszyscy lubią blondynki...). Czy można mu się dziwić, że widząc doskonałe kształty, nieco go ponosi?
„— Narowista jesteś, kochana, ale taki ogier jak ja poradzi sobie z tobą — szepnął podniecony. — Dostaniesz więcej niż się spodziewasz, madonno. Pewnie już przełykasz ślinkę. „
Gdy zostaje przyłapany na zachowaniu dalece przekraczającym jego kompetencje, firma postanawia przydzielić mu inne zadanie. Już niedługo będzie świadkiem niezwykłych wydarzeń.
A co z naszą boską Irydą? Oczywiście trafi do Raoula, by wspólnie z nim, jak i Afrodytą stworzyć piękny trójkącik. Jakby tego było mało, okazuje się że oba bóstwa dysponują jeszcze innymi, niezwykłymi umiejętnościami, którymi popisywać się będą, gdy akurat ich pan nie będzie potrzebował ich usług gdzie indziej...
Doprawdy długo łudziłam się, że z całości wypłynie jakaś refleksja na temat coraz bardziej zaawansowanych technologii, jakie nas otaczają. Że autor w pewnym momencie da nam wyraźnie do zrozumienia, że nawet najdoskonalsza sekslala nigdy nie zastąpi tego, co może zrodzić się między dwójką ludzi. Na próżno... Widać Raoul zasłużył na to, by pod koniec życia porządnie się wybawić. I jakby dwóch androidów w skąpych ciuszkach było mało, na jego drodze stanie również Beatrycze, nastoletnia tancerka, która uzna, że nasz staruszek idealnie nada się do dionizyjskiego rytuału, którego celem jest ... utrata dziewictwa.
Szkoda, naprawdę szkoda, bo pomijając sztuczne biusty, częściej na wierzchu niż zakryte, kobiety i androidki o idealnych wymiarach i chęciach do erotycznych igraszek – zawsze i wszędzie, opowieść czytało się naprawdę całkiem dobrze. Niestety te wszystkie erotyczne podteksty sprawiły, że zamiast skupić się na treści, zaczęłam się zastanawiać: jeżeli by dodać bardziej szczegółowe opisy erotycznych dokonań bohatera a potem to wszystko sfilmować... otrzymalibyśmy film erotyczny czy raczej pornola?
Być może mężczyźni znajdą w tej opowieści coś, czego ja nie mogłam dostrzec zaślepiona nienawiścią do seks-bogiń? Może przynajmniej będą się przy tej książce lepiej bawić. Mnie ten pomysł zupełnie nie przekonał. I do książki już na pewno nie powrócę.
(http://alison-2.blogspot.com/2013/04/hurysy-z-katalogu.html)