Najnowsze artykuły
- ArtykułyBiała plama jest dla mnie również opowieścią – Małgorzata Czyńska o „Julii Keilowej“Lukasz Kaminski1
- ArtykułyEdukacja jako klucz do wolności. „Dziewczyna o mocnym głosie” Abi DaréAnna Sierant1
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Drużyna A (A)” Tomasza Kwaśniewskiego i Jacka WasilewskiegoLubimyCzytać2
- ArtykułyTrzeci tom serii o Medei Steinbart już dostępny w Storytel. Wywiad z autorką, Magdaleną KnedlerLubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Andrzej Voellnagel
3
6,4/10
polski popularyzator fotografiki i tłumacz.
Po wojnie był łącznikiem Polskiej Misji Wojskowej na Zachodzie i pracował w organach ONZ. Działacz międzynarodowych organizacji fotograficznych.
Przetłumaczył z niemieckiego książki "Mikrofotografia" i "Nauka o fotografii"
Po wojnie był łącznikiem Polskiej Misji Wojskowej na Zachodzie i pracował w organach ONZ. Działacz międzynarodowych organizacji fotograficznych.
Przetłumaczył z niemieckiego książki "Mikrofotografia" i "Nauka o fotografii"
6,4/10średnia ocena książek autora
19 przeczytało książki autora
24 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Jak nie tłumaczyć tekstów technicznych Andrzej Voellnagel
5,8
Pierwsza rzecz, jaką należy napisać (a piszę to z punktu widzenia zawodowego tłumacza, przede wszystkim tekstów naukowo-technicznych, oraz ścisłowca z doktoratem) to że Voellnagel powinien być lekturą obowiązkową, dla każdego, kto zajmuje się lub chce się zająć tłumaczeniami. Przede wszystkim dlatego, by zniechęcić osoby, które się do tłumaczenia tekstów naukowo-technicznych nie nadają. I nie chodzi tu bynajmniej wyłącznie o artykuły naukowe czy patenty, ale także o utwory popularyzatorskie i teksty filmów/seriali popularnonaukowych. Zbyt dużo jest w nich błędów popełnianych przez humanistów, którym liczba atomowa myli się z liczbą masową, dla których dysk akrecyjny staje się dyskiem kreacyjnym, a cząstka i cząsteczka (w kontekście fizykochemicznym) to synonimy. Niestety ta książka już się mocno zdezaktualizowana, warto by przerobić tekst i pousuwać przeróżne uwagi zakorzenione w realiach PRL-u, dotyczące maszynistek przepisujących teksty, tłumaczy pracujących na etatach itp. No i nie można się zgodzić z tezą autora, że tłumacz jest _zobowiązany_ poprawiać błędy w oryginale. Po pierwsze dlatego, że czasem nie jest w stanie odgadnąć intencji autora, a po drugie dlatego, że nie za to nam płacą. Takie hasła pochodzą z minionej epoki, autor chyba po prostu jeszcze nie znał potwornej chińskiej angielszczyzny ani tekstów robionych Google Translatorem.