Oficjalne recenzje książek
Najnowsze artykuły
- ArtykułyEdukacja jako klucz do wolności. „Dziewczyna o mocnym głosie” Abi DaréAnna Sierant1
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Drużyna A (A)” Tomasza Kwaśniewskiego i Jacka WasilewskiegoLubimyCzytać2
- ArtykułyTrzeci tom serii o Medei Steinbart już dostępny w Storytel. Wywiad z autorką, Magdaleną KnedlerLubimyCzytać1
- ArtykułyZ Memphis na Manhattan – „Wymiana” Johna GrishamaBartek Czartoryski1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Dennis Rodman
Znany jako: Dennis the Menace, The Worm
2
6,3/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik, sport
Urodzony: 13.05.1961
Dennis Keith Rodman - afroamerykański koszykarz.
Absolwent Texas A&M University w College Station.
Jeden z najlepszych, a już na pewno najbardziej rozpoznawalnych zawodników NBA w historii koszykówki.
Przez 14 lat występował w NBA, broniąc kolejno barw: Detroit Pistons (1986-1993, 2 mistrzostwa NBA, 2 tytuły Najlepszego Obrońcy Ligi),San Antonio Spurs (1993-1995),Chicago Bulls (1995-1998, 3 mistrzostwa NBA),LA Lakers (1999) i Dallas Mavericks (2000).
Po zakończeniu kariery koszykarskiej został zawodowym zawodnikiem amerykańskiego wrestlingu.
Napisał 4 książki: "Rebound: The Dennis Rodman Story" (1994),"Bad as I Wanna Be" (1996, polskie wydanie: "Zły do szpiku kości", Wyd. Kobieta, 1996),"Walk on the Wild Side" (1997) oraz "I Should Be Dead by Now" (z Jackiem Isenhourem, 2005, polskie wydanie: "Dennis Rodman. Powinienem być już martwy", Wydawnictwo Sine Qua Non, 2013).
Trzykrotnie żonaty: 1. Annie Bakes (do 1992, rozwód),córka Alexis (ur. 1988); 2. Carmen Electra (11.1998-04.1999, rozwód); 3. Michelle Moyer (13.05.2003-2012, rozwód),dwójka dzieci: syn DJ (ur. 2000) i córka Trinity (ur. 2001).http://www.dennisrodman.com/
Absolwent Texas A&M University w College Station.
Jeden z najlepszych, a już na pewno najbardziej rozpoznawalnych zawodników NBA w historii koszykówki.
Przez 14 lat występował w NBA, broniąc kolejno barw: Detroit Pistons (1986-1993, 2 mistrzostwa NBA, 2 tytuły Najlepszego Obrońcy Ligi),San Antonio Spurs (1993-1995),Chicago Bulls (1995-1998, 3 mistrzostwa NBA),LA Lakers (1999) i Dallas Mavericks (2000).
Po zakończeniu kariery koszykarskiej został zawodowym zawodnikiem amerykańskiego wrestlingu.
Napisał 4 książki: "Rebound: The Dennis Rodman Story" (1994),"Bad as I Wanna Be" (1996, polskie wydanie: "Zły do szpiku kości", Wyd. Kobieta, 1996),"Walk on the Wild Side" (1997) oraz "I Should Be Dead by Now" (z Jackiem Isenhourem, 2005, polskie wydanie: "Dennis Rodman. Powinienem być już martwy", Wydawnictwo Sine Qua Non, 2013).
Trzykrotnie żonaty: 1. Annie Bakes (do 1992, rozwód),córka Alexis (ur. 1988); 2. Carmen Electra (11.1998-04.1999, rozwód); 3. Michelle Moyer (13.05.2003-2012, rozwód),dwójka dzieci: syn DJ (ur. 2000) i córka Trinity (ur. 2001).http://www.dennisrodman.com/
6,3/10średnia ocena książek autora
430 przeczytało książki autora
221 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Dennis Rodman. Powinienem być już martwy
Dennis Rodman, Jack Isenhour
5,8 z 315 ocen
511 czytelników 46 opinii
2013
Zły do szpiku kości. Biografia Dennisa Rodmana
Dennis Rodman, Tim Keown
6,7 z 58 ocen
145 czytelników 8 opinii
1996
Powiązane treści
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
[...] "Robak jest jedynym bezkręgowcem, który ma więcej sprzętu niż Home Depot i więcej atramentu niż kałamarnica. Dzięki Bogu, Dennis Rodma...
[...] "Robak jest jedynym bezkręgowcem, który ma więcej sprzętu niż Home Depot i więcej atramentu niż kałamarnica. Dzięki Bogu, Dennis Rodman jest tylko jeden!" Richard Johnson, „New York Post”.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Dennis Rodman. Powinienem być już martwy Dennis Rodman
5,8
,,Za dużo to wciąż za mało”. Zgodnie z tą dewizą żył w świecie zawodowego sportu pewien jegomość, do którego przylgnęło charakterystyczne pseudo: ,,Robak” bądź mówiąc inaczej ,,Rodzilla”. I co istotne, to ostatnie przezwisko, wtrącając, wiązało się i wiąże do dziś, z tą jego o wiele bardziej kontrowersyjną, wśród i tak kontrowersyjnych zachowań, naturą. Rzecz jasna rozchodzi się o słynnego koszykarza, ,,słynnego” w nieco inny niż moglibyśmy przypuszczać standardowy sposób, łączącego w sobie cechy introwertyka i ekstrawertyka, będącego ikoną sportu, wnoszącego do sportu bardzo dużo dobrego – głównie to, jak jednostka ludzka potrafi być waleczna: wyjść poza ograniczenia zostawić zdrowie i ducha w imię idei, które się ze sportem wiążą. Tym kimś jest Dennis Rodman, którego specyfika działania w zawodowym sporcie wykracza daleko poza ,,poukładany chaos". Bo Dennis to, rzekłbym, sportowa osobistość stulecia, którą zna świat i będzie znać po wsze czasy.
Za ,,tym kimś" o nazwisku Dennis Rodman, kryje się naprawdę ktoś, kogo nie sposób zapomnieć nawet jeśli usłyszy się o nim choćby tylko raz. Bo Rodman oznacza wiele; to wyraz sportowych ambicji, ukrytych w kotle zachowania, pod którego pokrywką aż kipi od gniewu i ścierających się ze sobą emocji. Tak, to ten słynny, wytatuowany i wykolczykowany, skaczący w pierwsze rzędy miejsc dla publiczności, aby zebrać piłkę dla swej drużyny NBA (a to dopiero początek przykładów jego niezwykłych cech i zachowań),koszykarz; to ten gość, niezważający na nic, łamiący zasady i tworzący własne, mający upodobania do różnokolorowych fryzur i życia w ekscentrycznym stylu z butelką Jägermeistera przy boku. To on, jako jedyny wśród koszykarzy basketu zza oceanu, w latach 1995-98 w pewnych okresach popularności zawodowego sportu w USA, jak i na świecie, był bardziej sławny i rozpoznawalny niżeli ,,Jego Powietrzność”, Michael Jordan. A wszystko dzięki jego, co by nie było, obscenicznej, kontrowersyjnej, atypowej, ale jednak, naturalności zawodowo-prywatnej, której ,,wypadkowymi” takiego zachowania i takiej jego natury było m.in. wzięcie ślubu... z samym sobą w miejscu publicznym, w otoczeniu tysięcy ludzi, i to w sukni ślubnej. Jak skomentować, jak podsumować i ocenić takiego Dennisa Rodmana? Czy da się tego dokonać? Nie, raczej aż tak łatwo nie da się tego zrobić. Bo Rodman był tylko jeden, a paradoks geniuszu ,,Robaka” polegał na tym, że MJ, owszem, mógłby mieć swoich następców – od wielu, wielu lat pojawiają się koszykarze w NBA podążający za jego stylem gry, techniką, czy zachowaniem na parkiecie. Naśladujących Jordana sportowców, pasjonujących się tym, co i z jaką gracją wyczyniał on na parkiecie, jest całe mnóstwo, i całe mnóstwo będzie w przyszłości. Należą do nich na dzień dzisiejszy m.in. LeBron James, świętej pamięci Kobe Bryant, Carmelo Anthony, Kawhi Leonard, Stephen Curry i wielu innych. Jednak kogoś takiego jak Dennis Rodman, łączącego w sobie osobliwe cechy osobowości, niełatwy wizerunek sportowy i ten medialny z byciem jednym z najlepszych koszykarzy działających dynamicznie, agresywnie i ofensywnie w dziejach, cóż, nigdy nie będzie. A jeśli ,,Jego Powietrzność” porównamy do Zeusa, to Rodmana, sądzę, powinno się przybliżyć do sylwetki Hadesa, również bóstwa z mitologii greckiej, potężnego Pana Podziemia, głównego gracza w świecie zmarłych. Sęk w tym, że to właśnie ,,Rodzilla" gotował największe piekło przeciwnikom drużyn, u których grał przez 14 sezonów na parkietach najlepszej koszykarskiej ligi świata, NBA - zarówno jako dość dobrze broniący, ale jeszcze lepiej zbierający na tablicach zawodnik. I dokonywał tego począwszy od Detroit Pistons, poprzez San Antonio Spurs, aż na Chicago Bulls i Dallas Mavericks skończywszy. Tak, Rodman może i miał sporo wad, a o wielu się pewnie nie dowiemy (to bardzo skomplikowana persona). Należały do nich, przykładowo, nie odczuwanie respektu przed samym sobą, a tym bardziej przed nikim innym; nierówność emocjonalna, która dokuczała mu w momentach intymnych, ale i na parkiecie, co summa summarum powodowało, że nie tylko oszukiwał sam siebie, ale i krzywdził swych bliskich, trenerów i kolegów z drużyn. Rodman w sposób osobliwy na parkiecie, jak i w życiu, nie odczuwał strachu; potrafił chronić ,,terytorium własnego Ja", jak rasowy obrońca: walczył zawzięcie, gryzł, łapał przeciwników, chciał ich zdeptać i zniszczyć. Grając dla Pistons czy Bulls rywali z boiska chciał traktować tak, jak traktuje się najgorsze robactwo - rozdeptać, zmiażdżyć, zachowując przy tym dozę opanowania... jeśli rzecz jasna od Dennisa tego wymagano. A wszystko dla sukcesu sportowego, dla wiktorii drużyny, dla własnej indywidualności, dla sławy i ryzyka.
Dennis Rodman jest jednym z powodów, dla których amerykańska koszykówka z lat 90-tych budzi tak wielkie zainteresowanie w czasach, gdy - i sądzę, że jest to właściwe porównanie, choć delikatnie kontrowersyjne - wygląda ona zupełnie inaczej. Złota era popularności tej dyscypliny, która według mnie przypada na lata 90-te XX wieku, która to dzisiaj wywołuje nutkę nostalgii, ciepłego sentymentu kibica sportu, to nie tylko biegający od kosza do kosza, genialnie grający, ten największy z największych, Michael Jordan. Z mojej perspektywy – jako profesjonalnie podchodzącego do sportu wyczynowego amatora, również jako entuzjasty koszykówki i pasjonata wszystkim tym, co związane jest z basketem europejskim i amerykańskim – to ekscentryczny Dennis Rodman w niektórych aspektach koszykówki chicagowskich Byków z lat 1995-1998, był o wiele ważniejszy niż MJ. Prawda boli, ale tak było. ,,Robak" był drugim zaraz po Jordanie w Bulls motorem napędowym, dolewającym do silnika teamu dopalacza nitro, czegoś na miarę absolutnego ,,środka dopingującego”, wynoszącego Byki na inny ,,meta-boski" poziom gry. Tak można uznać, szczególnie jeśli spojrzymy na to, co Rodman wyprawiał wtedy na parkiecie, a nie na to, co działo się z nim poza grą: jak walczyły w nim dwie osobowości, gdzie jedną z nich był po prostu ,,Dennis” - ten bardziej naturalny Rodman, i „Dennis Rodman” - ta wersja jego osoby, która zbyt często traciła kontrolę w sporcie, jak i poza nim, jakby ścierały się w nim Ciemna i Jasna Strona Mocy. To bez dwóch zdań jeden z tych sportowców działających wprost: niepatyczkujących się ze swoim agresywnym stylem gry. Co by nie było, Rodman zasłynął tym, iż był jednym z niewielu graczy, którzy podczas swojej kariery koszykarskiej, własne naturalne zachowanie potrafili przełożyć na to, co miałoby mieć miejsce na parkiecie.
I o tym wszystkim - o tym o czym napisałem powyżej, a także o wielu, wielu innych ,,rodmanowskich przygodach", i obfitej jego osobniczej wewnętrznej wojny, która trwała w nim najlepsze - i sądzę, mimo wszystko częściowo trwa do dziś - o całym nim: Dennisie Rodmanie, oraz o wielu, wielu innych aspektach jego koszykarskiej krwawicy, którą zalewał parkiet, opowiada książka, którą napisał on sam, we współpracy z Jackiem Isenhuor’em. W "Powinienem być już martwy" dowiecie się rzeczy, o których może i nie chcielibyście słyszeć, ale bez nich na ,,dżylion procent" nie byłoby epickiego Rodmana. Zostaniecie wręcz zalani treściami, które – pisane niepatyczkującym się trudnym w odbiorze, zakrapianym ,,słowami dla dorosłych” językiem i stylówą Rodmana - potwierdzają jedno: gdyby Dennis otoczył się odpowiednimi ludźmi, skupił się tylko na grze, byłby, sądzę, jednym z najlepszych koszykarzy w dziejach tego sportu, z jednym wyjątkiem: bez przypiętej mu łatki ,,przegrywa”, nieudacznika, człowieka idącego po równi pochyłej ,,od milionera do zera” – którymi to określeniami według mnie nagminnie i często bezcelowo Dennisa się opisuje, nie znając w pełni tego, z czym jako człowiek musiał się on zmagać. Ale jest to tylko moja sugestia; może i Rodman bez tego, jaką osobą na łamach tego tytułu, jak i wszędzie tam gdzie dało się go zobaczyć, ostatecznie dał się poznać, nie był tym kim po prostu jest. Kto wie...
"Powinienem być już martwy" jest jedną z najszczerzej napisanych biografii osobistości kultury i świata sportu - sądzę, nakreślonych w stylu będącym czymś dużo więcej niż ,,bez mydlenia oczu” gawiedzi fanów swą sportową i wizerunkową wielkością jakiejś persony - z jaką przyszło, jak dotąd, mi się zmierzyć. ,,Zmierzyć” zabrzmi tu zgoła inaczej, gdyż przed zabraniem się za ów tytuł targały mną sprzeczności, czy to na pewno będzie to, co oczekujemy po Rodmanie, aby nam o całej swej prywatnej sportowej i mentalnej krwawicy opisał i opowiedział. I było bardzo dobrze: realnie, bardzo wyjątkowo. ,,Robak” dał się poznać, jako ktoś o osobowości i naturze ,,otwartej książki”. Żył na krawędzi, na oczach wszystkich. Sława go ukształtowała – zarówno z dobrej i złej strony; zresztą po lekturze niniejszej autobiografii – rodmanowskiego credo i dekalogu - zadaniem trudniejszym niż syzyfową pracą będzie stwierdzenie, czy mimo tak wielu sukcesów – 7 lat z rzędu na pozycji lidera w zbiórkach, najlepszy w historii NBA koszykarz według statystyk ,,wskaźnika zbiórek” (23,4 % - co czwarta piłka, która odbijała się od tablicy; którą przeciwnik tracił pod koszem trafiała do rąk Rodmana!),a także wielu porażek – od 1999 roku do pewnego incydentu w Las Vegas w 2004: według samego Dennisa pił on non-stop, dzień w dzień, zamieniając krew w żyłach i tętnicach na alkohol, staczając się na dno w życiu prywatnym i wizerunku w mediach i popkulturze, Dennis jest człowiekiem, który nie przegrał życia, który pokochał siebie takim, jaki jest, który pokochał również innych. I wszyscy fani, znając to jak ,,Rodzilla" grał w Pistons, Bulls i Spurs; jak zachowywał się poza życiem sportowym, będą oczekiwać, że Rodman to ktoś niepoukładany, sprzecznie wewnętrzny, kapryśny, wiecznie skandaliczny, ekstrawagancki publicznie, a prywatnie introwertyczny. Że na zawsze pozostanie on wiecznym ,,wybrykiem natury”, bezdennym oceanem, z którego dziennikarze i reporterzy sportowi będą łowić w swe sieci soczyste kontrowersje, z których uczynią swe pisma i gazety jeszcze bardziej poczytnymi. I tak i nie. Bo Rodman to nieprzewidywalny indywidualista, która kocha siebie, ale kocha również i innych, jeśli mają oni szacunek do niego i rozumieją jego potrzeby.
Bardzo istotne w zrozumieniu tego, co w głowie ma Dennis Rodman; nader ważne w całym długim i mozolnym procesie poukładania sobie przez czytelnika i fana basketu wszystkiego tego, co o Rodmanie można dowiedzieć się z najbardziej wiarygodnego źródła: z jego autobiografii, pisanej jego ręką, jego stylem, z cząstką jego samego tu pozostawioną, okazały się nie tylko te zawodowe czy wynikające z bycia supergwiazdą popkultury relacje, ale i więzi i stosunek Rodmana do bliskich mu osób, a także kobiet. Bo on sam na łamach niniejszym recenzowanej pozycji pt. "Powinienem być już martwy", podkreśla to, że żeby dawać miłość, musisz ją otrzymać; że nie wstydzi się on, iż w uczuciach ,,jest trudny, gruboskórny i poharatany”, tak jak jego matka. Rodman nie ukrywa, że ciepło w rodzinie, która do etapu studiów dla niego prawie nie istniała, nie było widoczne, a relacje były martwe. To wsparło jego indywidualizm, dążenie do bycia naturalnym i zmierzania ku konkretnym celom, nastawiając się na bycie zwyczajnym Dennisem, kimś dzikim, nieokrzesanym, niżeli tylko tym, kto stara się okazywać emocje w stosunku do otoczenia, przyjaciół rodziny, ale nie dostaje nic w zamian.
To czy Rodman wyszedł ,,zwycięsko” w swoim życiu, to czy obecnie wstał z kolan i nie jest już bankrutem emocjonalnym i fizycznym, trudno jest ostatecznie ocenić, nawet przez pryzmat tego, co pokazała ta abstrakcyjne dobra, naturalna, groteskowa z wylewnością uczuć autora, trudna w odbiorze (tylko dla czytelników dorosłych albo młodzieży!),napisana prosto, niezbyt rozlaźle – po prostu rodmanowsko – biografia. Bo Dennis pozostanie zawsze Dennisem; nawet może mieć, mówiąc kolokwialnie, głęboko i szeroko w dupie to, co o nim sądzimy, czytając jego wypociony w autobiografii, którą po prostu chciał napisać, by pokazać kim jest, a nie po to żeby nabić sobie konto bankowe dolarami. ,,Robak" zachęca czytelnika również do tego, aby może i nie być stricte takim człowiekiem czy sportowcem, jak on sam, ale by być zgodnym z wewnętrznym flow, które w tobie płynie. I coś w tym jest, wystarczy spojrzeć na pewne ,,rodmanowskie" myśli, które w pewnych momentach książki umieszczał Dennis, pisząc dużymi grubymi literami: ,,trochę realizmu”.
Dennis Rodman. Powinienem być już martwy Dennis Rodman
5,8
Bardzo duży zawód.
Dennis Rodman to jedna wielka kontrowersja,ikona lat 90. i jeden z najważniejszych ludzi w zespole Byków z tych lat.
Tymczasem w książce dostajemy sporo użalania się nad sobą,sporo wspomnień z imprez oraz z relacji z żonami i sporo narzekania jak bardzo NBA i wszyscy dookoła go skrzywdzili.
Ale co gorsza,brak anegdot,historii albo opowiadań z szatni Byków.
Ludzie kochani - jesteś w najlepszej drużynie wszech czasów,grasz u boku samego Jordana i Pippena a na ławce trenerskiej zasiada sam Phil Jackson a nie poświęcasz temu nawet jednego rozdziału.
Książka ta jest męcząca i szczerze mówiąc bardziej wydaje mi się ,,skokiem na kasę czytelnika" niż spowiedzią ,,Robaka"
Daje 3/10 bo ta książka jest po prostu słaba.