W zbiorze (antologii?) kupionym w starych książkach we Włoszech. Dylan Dog nie jest może taki ładny jak Rupert Everett w "Dellamorte Dellamore", ale kto nie lubi filmów Romero, naciąganego romansu, seksownych koszmarów, surrealizmu? Tym zabawniejsze że przeczytane po włosku to jest: zrozumiałam jakieś 60% tekstu.
Wariacja na punkcie ,,Dziwolągów''. Detektyw mroku - tytułowy Dylan Dog odnajduje w komórce z narzędziami głuchoniemego bez nóg. Z talentem do malarstwa oraz grania na klarnecie. Stara się rozwikłać zagadkę i odkryć, jaką przeszłość skrywa tajemniczy freak, który staje się nośnikiem sensacji w prasie. Czytanka w sam raz na mroźne wieczory, kiedy szukamy prostej rozrywki. Seria doczekała się wielu odcinków, dlatego nie oczekiwałem, że fabuła będzie powalająca na kolana. Całkiem znośna opowieść o ludziach pokrzywdzonych przez los, gdzie niewinni cierpią, a bogacze chowają mroczne sekrety. Lekkie, w duchu ,,Hellboy'a'' bez przesadnej egzaltacji i literackiej bombonierki. Przeczytane, na krótko zapamiętane - czasem zajrzę do pozostałych albumów, bo Dylan to postać, która ma charakter i polubiliśmy się przy pierwszej wizycie.