Thomas Carlyle (ur. 4 grudnia 1795 w Ecclefechan, zm. 5 lutego 1881 w Londynie),szkocki pisarz społeczny, historyk i filozof historii, propagator i współtwórca specyficznej historiozofii zwanej heroizmem. Bardzo wpływowy w czasach wiktoriańskich, oddziałał też szeroko na myśl prawicową.
Autor traktatu o bohaterach, Thomas Carlyle był jednym z najważniejszych polityków epoki wiktoriańskiej, zagorzałym konserwatystą oraz nieprzeciętnym elitarystą. Przez całe swoje życie był zmuszony bronić swoich niepopularnych poglądów szeroko krytykowanych przez wielkie osobistości takie jak Fryderyk Nietzsche czy Charles Dickens ( między innymi był antysemitą oraz wyznawał przewagę ras anglosaskich nad resztą nacji ) . Szkot zaczął pisać owe dzieło w 1841 r. (choć sama książka jest spisem jego wykładów z lat 18370-1840 r.),propagując wartość bohaterów oraz ich kluczową rolę na tle dziejów. Carlyle powołał się na wiele znanych historycznych postaci (jak chociażby Muhammad),opisując ich życie oraz pobudki jakimi się kierowali w drodze na szczyt.
Przechodząc, teraz do osobistej opinii muszę powiedzieć, iż bardzo zawiodłem się na tym dziele. Mimo pociągającego tematu i przystępnego stylu, filozof zaledwie przedstawił personalną, wąską perspektywę. Zamiast poważnej rozprawy, Carlyle całkowicie daje upust swojemu tradycjonalizmowi, nie oferując niczego innego jak hipokryzji i dyletantyzmu. Nierzetelne przedstawianie historii bohaterów prowadzi do niesamowitego zniekształcenia poglądu na konkretnych,wielkich ludzi. Pisarz chociażby umiarkowanie chwali i gani Mahometa (co jest oczywiście poprawnym zabiegiem),ale w stosunku do Marcina Lutra nie jest w stanie zdobyć się na jakąkolwiek krytykę. Wymieniona sytuacja na dodatek wielokrotnie pojawia się na tle całej książki, a szczególnie w ostatnim odczycie, w którym większość działu poświęcone jest Cromwellowi, a zaledwie mała cząstka Napoleonowi. Faworyzacja własnych rodaków oraz niekompetencja w przedstawianiu obiektywnym postaci potężnie uszczupliła omawiany utwór w treść. Dlatego bardzo z tego powodu ubolewam, bo temat jest szalenie interesujący.
Nie jest to w żadnym razie dzieło wielkie. Ot wykłady o wybranych wybitnych postaciach historii, okraszone przesadną erudycją, słowami, które tchną "prawdą najwyższą" i innej nie ma (takim właśnie językiem jest to pisane). Fragmenty, dosłownie, niewielkie fragmenty wartościowe, reszta to papka. Czuć brytyjski "arystokratyczny" chłód.