Najnowsze artykuły
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Akrobatki” Agi AntczakLubimyCzytać1
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i otrzymaj książkę „Wszyscy zakochani nocą” Mieko KawakamiLubimyCzytać1
- Artykuły„Miasteczko Salem” i „Pingwin” robią wrażenie. Adaptacja Stephena Kinga z szansami na OscaraKonrad Wrzesiński3
- ArtykułyZmiana biegu typowego życiaKsiążka_koc_kot0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Alan Riding
2
7,1/10
Pisze książki: publicystyka literacka, eseje, językoznawstwo, nauka o literaturze
Najpopularniejsza książka
A zabawa trwała w najlepsze. Życie kulturalne w okupowanym Paryżu
6,7 z 43 ocen
309 czytelników 7 opinii
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
88 przeczytało książki autora
286 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
A zabawa trwała w najlepsze. Życie kulturalne w okupowanym Paryżu
Alan Riding
6,7 z 43 ocen
309 czytelników 7 opinii
2012
Najnowsze opinie o książkach autora
A zabawa trwała w najlepsze. Życie kulturalne w okupowanym Paryżu Alan Riding
6,7
Paryż, lata 40. XX wieku, w całej Europie szaleje wojna, niemiecki faszyzm podbija kolejne kraje i niszczy kolejne narody. Jednak nie Paryż. A przynajmniej tak się wydaje…. Książka opowiada o tym, jak funkcjonowało miasto w obliczu bądź co bądź okupacji, ale takiej oswojonej. Autor opowiada, jak artystyczne elity nauczyły się żyć w sytuacji współdzielenia przestrzeni artystycznej z wrogiem. Riding opowiada historię, która wzbudza we mnie wewnętrznie poczucie strasznego buntu i niezgody na to, co się wydarzyło. W książce widzimy aktorów, reżyserów, muzyków, tancerzy, pisarzy, poetów, malarzy, etc. żyjących w największym artystycznym tyglu na świecie, w stolicy kultury, w mieście opanowanym przez sztukę jak żadne inne. To historia o ludziach, którzy mimo bycia trochę jednak ponad „zwykłą ludność” boją się tak samo jak oni o każdy kolejny dzień. Każdy z nich podjął jakąś decyzję co do stosunku do okupanta – jedni postanowili wejść w komitywę w nadziei na przetrwanie i ochronę, inni woleli uczestniczyć w działaniach ruchu oporu i sabotować kampanię fuhrera, a inni nie mieli komfortu podejmowania decyzji, bo z racji bycia jednostką niewygodną dla Niemców decyzje co do ich życia zostały podjęte za nich. Książka pokazuje jak bardzo światek artystyczny był podzielony w okresie wojny, jak bardzo niejednolite stanowisko mieli artyści w związku z sytuacją, która zdawała się oczywista. Większym problemem był chyba konflikt wewnątrz środowiska niż ten, który był powodowany samą wojną. Ta historia pokazuje, jak ideologia dzieli, a nie łączy. Jak konfrontuje się codzienne życie, walka o każdy dzień z ideą artystycznej bohemy, która może sobie pozwolić na więcej. We mnie po przeczytaniu tej książki narasta wielki sprzeciw co do konformizmu artystów, którzy znaleźli sobie wygodne zaplecze na najtrudniejszy okres w historii świata. Sprzeciw wobec tego, że ważniejsze stała się wygoda inteligenckiej elity niż przetrwanie narodu jako całości. Wszystko we mnie buntuje się przeciwko stawianiu swojego interesu nad interesem społeczeństwa. Autor opisuje świat, w którym ważniejsze było wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom okupanta, sprawianie mu przyjemności, dbanie o jego dobre samopoczucie właśnie w ramach życia kulturalnego miasta, niż łapanki, wywozy do obozów, masowe morderstwa. Opisuje świat obłudy i zakłamania, w którym artystyczny Paryż postanowił podporządkować się nie zatrudnianiu Żydów, wystawianiu sztuk akceptowanych przez władze hitlerowskie, ograbianiu największych muzeów świata z najznamienitszych dzieł sztuki. Światek, który nie sprzeciwiał się działaniom radykalnym, brutalnym, przemocowym o ile nie dotykały go bezpośrednio i bezpośrednio go nie angażowały. Nie ma we mnie też zgody na to, że nonkonformiści byli szykanowani, wydawani Niemcom, wreszcie mordowani. Na to, że honor i patriotyzm zostały wyparte wygodnictwem. Oczywiście nie mogę oceniać postaw bohaterów tej książki, za to autor w ostatnim rozdziale opisuje, jak te postawy oceniły sądy i trybunały.
To, co podoba mi się w tej książce to opowieść o ludziach, którzy w bardzo trudnym położeniu potrafili wyrażać swoją opinię, bronić swojego stanowiska, patrzeć szerzej na sytuację. Bardzo podoba mi się opowieść o mieście, w którym nigdy nie byłam, a jednak czułam, że jestem tam w trakcie czytania. W książce pada jedno sformułowanie ze strony Pablo Picasso, który mówi, że tak wielki dotychczas Paryż zawęził się do zaledwie kilku ulic, i ja czułam ten zaduch ciasnych dzielnic ograniczonych do ścisłego centrum.
To, przez co trudno było mi się przebić, to język francuski obecny w nazwach, nazwiskach, tytułach, etc. Niestety nie jestem w stanie ich identyfikować i rozróżniać, toteż bez tłumaczenia na język polski często gubiłam się w elementach, o których autor opowiada. Jednak to nie jest uwaga co do treści a jedynie moje ograniczenie i nie ma wpływu na mój odbiór całości jako historii.
A zabawa trwała w najlepsze. Życie kulturalne w okupowanym Paryżu Alan Riding
6,7
W latach międzywojennych, kiedy to Europie liczono straty i zabliźniały się rany po I wojnie światowej oraz rodziły się nowe ideologie, w których ograniczano wolność artystyczną intelektualną - Paryż wciąż lśnił jako ikona kultury. Był ulubionym miejscem elit: arystokracji i milionerów kupujących dzieła sztuki, chadzających na wyścigi konne w Lasku Bulońskim, na pokazy mody Coco Chanel czy do opery. Z całej Europy i obu Ameryk przybywali tu malarze, pisarze, muzycy i tancerze. Szukali najczęściej seksualnej wolności, uciekając przed dyktaturami, ale przede wszystkim z nadzieją na zdobycie inspiracji i sławy. Paryż dzięki Akademii Francuskiej oferował oświecenie i podniosłość, jak i rozrywki na Moulin Rouge.
Trudno się dziwić, że kiedy niemiecka armia wkroczyła 14 czerwca 1940 roku do Paryża, to nie napotkała oporu. Patrząc na wcześniejsze życie społeczne i kulturalne to szokiem może być zupełny brak zainteresowania wielkimi zbrojeniami i rosnącymi ambicjami terytorialnymi Niemiec. Jeszcze w lecie 1939 roku urządzano wystawne bale maskowe i kostiumowe, kluby noce oferowały obfity repertuar, teatry i kina były pełne, wydawano nowe książki. W jednej tylko sferze Francuzi byli przewidywalni. Rok wcześniej, czyli we wrześniu 1938, kiedy to Niemcy zajęły Sudety, „Monę Lisę” i inne dzieła tymczasowo wysłano do zamku Chambord w dolinie Loary. Gdy wypowiedziano wojnę, 3691 obrazów zdjęto ze ścian i ewakuowano.
Po klęsce w 1940 roku, rząd Vichy chciał udowodnić, że Francja – choć pokonana militarnie – nie została zwyciężona na polu kultury. A ta sfera była jedyną, z której Francuzi mogli być dumni. Niemcy też myśleli podobnie, priorytetem dla nich było wzbudzenie poczucia, że wszystko wraca do normy. Wkrótce więc otwarto teaty i opery, muzea i wystawy, kabarety i burdele, a restauracje oferowały menu po niemiecku. Po latach pewna ówczesna francuska aktorka wspomina ze wstydem: „Byłyśmy zupełnie beztroskie (…). Robiłyśmy sobie pedicure, cały czas chodziłyśmy do salonów piękności. Byłyśmy bardzo młodymi, bardzo pięknymi i popularnymi gwiazdami, nic nas nie obchodziło, co dzieje się na północy”. [str.73] Nie wszystkim było jednak tak wstyd, nawet po latach. Część elity francuskiej uznała, że najlepszajest kolaboracja. I nie miała specjalnych dylematów moralnych z tym związanych. Siedzieli sobie więc spokojnie akceptując okupacyjną rzeczywistość. Nie przeszkadzało im to, że Paryż został obwieszony swastykami, a na Polach Elizejskich defilowali codziennie niemieccy żołnierze. A tym, co nie chcieli się pogodzić z okupacją z pomocą przyszli Amerykanie. Przeprowadzili imponującą akcję przedostania elit francuskich za Ocean.
Tak naprawdę to tylko namiastka ciekawostek, ale też niesamowita przejażdżka po wszystkim, co ważne we francuskiej kulturze pierwszej połowy XX wieku. Pojawiają się wielkie nazwiska: Camus, Gide, Malraux, , Mauriac, Matisse i tak dalej). Alan Riding nikogo tu jednak nie ocenia, pozostawia to czytelnikowi i historii. Co zresztą historia i tak już zrobiła. Piękna to była intelektualna uczta. Czytałam to z wielką przyjemnością. W ogóle seria „Sfery” udała się Wydawnictwu „Świat książki”. To lektura dla trochę ambitniejszych czytelników. A wracając jeszcze do Francuzów i ich rozliczania się. Tak naprawdę bardzo trudno ich i ocenić, czy robili dobrze czy źle. Każdy naród patrzy na to przez własne priorytety i wartości. Tak jak historycy nazwali krótką opór Francuzów "dziwną wojną”, tak można powiedzieć o społeczeństwie francuskim z perspektywy naszej – polskiej - było to dziwne. Gdy my myśleliśmy, jak tu zdobyć broń, oni pytali „Zatańczymy?”.