cytaty z książek autora "Michał Heller"
(...) czy fizyka jest nauką humanistyczną? (...) tak- jeżeli fizykę uprawia artysta, nie - jeżeli rzemieślnik.
Egzystencjalnych problemów człowieka nie da się zredukować ani do praw biologii, ani do praw fizyki; nie można całości kawałkować na części: tu jest fizyka, odtąd sięga biologia, a to izolowane od reszty jądro stanowi siedlisko metafizycznych doświadczeń człowieka. Chcąc zrozumieć człowieka, musimy stawić czoła całości w jej skomplikowaniu i w jej powiązaniach wszystkiego ze wszystkim.
Jeżeli ignorancja jest ciemnością umysłu, to wiedza jest jego światłem, a studiowanie i uprawianie nauki, choć wymagają nakładu sił i przezwyciężania wielu słabości, są zanurzeniem się w świetle.
Przede wszystkim trzeba jasno uświadomić sobie pewną okoliczność: ani Nauczycielski Urząd Kościoła, ani żaden teolog nie jest powołany do tego, by orzekać, czy teoria ewolucji (lub jakakolwiek inna teoria naukowa) jest prawdziwa czy nie, nawet do tego, by wypowiadać się w tej sprawie. Leży to wyłącznie w kompetencji specjalistów od danej teorii. Oczywiście teolog, tak jak każdy człowiek, może mieć swój własny, prywatny pogląd na teorię ewolucji, ale nie ma prawa, jako teolog zabierać głosu w tej sprawie. Urząd Kościoła i teologowie mają natomiast pełne prawo wypowiadać się w tej kwestii, czy jakaś teoria naukowa jest sprzeczna, czy nie jest sprzeczna z jakąś prawdą wiary. Wobec najnowszych dokumentów Stolicy Apostolskiej jest rzeczą oczywistą, że naukowa teoria ewolucji nie jest sprzeczna z żadną prawdą wiary chrześcijańskiej i że, chrześcijaninowi wolno ją uznawać.
Matematyka nie jest jakimś odizolowanym podukładem w ludzkiej kulturze; stanowi ona składową tej kultury silnie oddziaływającą z całą resztą.
Jeśli ponadto wziąć pod uwagę fakt, że - jak - wspomniałem we wstępie - teoria ewolucji logicznie wpisuje się w obraz ewolucji kosmicznej kreślony niekwestionowanymi osiągnięciami współczesnej kosmologii, to jasno widać, że jest ona istotnym elementem dzisiejszej nauki. Ktokolwiek więc występuje przeciwko teorii ewolucji, chcąc nie chcąc, ustawia się w pozycji antynaukowej. Jeżeli tym oponentem jest teolog, winien on pamiętać, że tym samym kompromituje i teologię, i religię, jaką ona reprezentuje, w oczach tych wszystkich, dla których nauka jest doniosłą wartością. A jeżeli oponentem jest duszpasterz, winien on zdawać sobie z tego sprawę, że u wielu swoich wiernych może stworzyć źródło konfliktów sumienia i odejść od religijnej wiary.
Największym hazardem jest ludzkie życie, w którym stawką jest ono samo.
Przyswojenie sobie cudzego tekstu też jest pewną formą twórczości.
u wielu telewidzów nauka cieszy się dużym autorytetem po prostu dlatego, że telewizja wciąż mówi o jej postępach i sukcesach, ale temu podziwowi często nie towarzyszy prawidłowe zrozumienie zagadnień naukowych. W programach i audycjach nie dochodzi się do poziomu, który umożliwiałby jakąkolwiek ocenę krytyczną.
(...)Herman Weyl, na marginesie swojej pracy poświęconej w całości zastosowaniom geometrii, napisał następującą uwagę: "Tak jak ktoś, kto chce nabyć biegłości w wyrażaniu swoich myśli, musi najpierw spędzić wiele pracowitych godzin na uczeniu się języka i pisaniu, podobnie istnieje tylko jeden sposób, by się wyzwolić spod ciężaru formuł, a mianowicie tak opanować technikę (rachunkową), by móc się potem zwrócić do rzeczywistych problemów..."(...)" - (s. 70-71) - "Szczęście w przestrzeniach Banacha" - Michał Heller
Zło jest wynikiem wolnej, ale w ostatecznej instancji irracjonalnej, decyzji człowieka. Człowiek jest więc wolny nawet do irracjonalności. Na tym polega przepastna tajemnica ludzkiej wolności. Ten dramatyczny wyłom w racjonalności jest tolerowany, bo widocznie Wszechświat ze złem i wolnością jest lepszy niż Wszechświat bez zła i bez wolności.
Pozostawanie przez jakiś czas w tym samym miejscu jest w gruncie rzeczy cofaniem się.
Myśl jest jak życie: dzień dzisiejszy nosi w sobie dziedzictwo wszystkich dni pośrednich od chwili poczęcia.
Wolność do głupoty. Oto wielkość ludzkiego fenomenu.
W istnieniu nikt nas nie może zastąpić.
Paradygmat przedsoborowy był tak ściśle arystotelesowsko- tomistyczny, że praktycznie nie tolerował innych orientacji. Jeżeli mam pretensję do teologii współczesnej, która w znacznej mierze (choć nie wyłącznie) jest wynikiem przemian zapoczątkowanych na soborze, to jedynie z tej racji, że zbyt łatwo zarzuca standardy ścisłego myślenia i ducha racjonalności na rzecz (zbyt)szeroko rozumianej refleksji i, co za tym idzie, po przełożeniu na praktykę duszpasterską, obniża skuteczność swojego oddziaływania na różne dziedziny życia.
W nas dokonuje się świadomy wysiłek poprzedzony decyzją działania. Mamy wewnętrzną świadomość, że tę decyzję mogę podjąć lub nie. Jeśli ją podejmę, czeka mnie trudna droga, którą często nazywam wspinaniem, a wynik tego wznoszenia zależy od mojej wytrwałości i ilości pracy, jaką włożę w siebie.
Do prawdy nie można dojść w pojedynkę. Jeśli moje myślenie stanie się układem szczelnie izolowanym, umrze, bo odetnie się od źródeł informacji niezbędnych do tego, by funkcjonować.
Mamy prawo nie godzić się z naszym rozmówcą, ale mamy obowiązek wysłuchać jego racji, zrozumieć jego stanowisko. Uświadomić sobie, że jego intencje nie muszą być złe. Bo rzadko jest tak, że ktoś kieruje się wyłącznie złymi intencjami. Najczęściej po prostu inaczej ocenia sytuację niż my. Powtarzam: mamy prawo się nie zgadzać, ale mamy obowiązek zrozumieć. I przy okazji krytycznie skontrolować własne poglądy.
Tworzeniem może być wszystko: i pisanie wiekopomnego dzieła, i zamiatanie ulicy. Bo wartości tworzenia nie mierzy się wynikami i uznamiem innych, lecz ilością siebie samego wyłożoną w to, co się robi.
Bezradność wobec tajemnic Wszechświata i głębi ludzkich egzystencjalnych problemów nie ma nic wspólnego z aprobatą bezsensu. Wiara w sens to podstawa życiowa, a nie gotowa odpowiedź na wszystkie pytania.
(...) wyobraźmy sobie małe dziecko, któremu ktoś chce wbić do głowy rachunek różniczkowy i całkowy... Dla dziecka te wszystkie wzory i przekształcenia nic nie znaczą. A czy my nie jesteśmy w podobnej sytuacji wobec zagadki Wszechświata?
Z nierealistycznych ambicji trzeba zrezygnować. Nie może to jednak oznaczać ucieczki do poznawczego relatywizmu lub sceptycyzmu.
Z dążeniem do pewności w oczywisty sposób wiąże się zagadnienie prawdy. Nikt nie chce być święcie przekonanym o czymś, co jest fałszywe.
I wreszcie odwieczny problem filozofów - dyskusja pomiędzy realizmem i antyrealizmem: Czy istnieje coś poza moją "czystą świadomością"? Jak rozwiązać "spór o istnienie świata"? W jaki sposób osiągnąć pewność, że nie jestem tylko punktem świadomości w nieskończonej przestrzeni nicości i złudzeń?
Niektóre "wolne miejsca" w siatce praw przyrody na działanie przypadków spełniają jeszcze inną funkcję-umożliwiają zachodzenie prawdziwie twórczych procesów we Wszechświecie.Mam na myśli współdziałanie fluktuacji otoczenia z nieliniowymi procesami dynamicznymi.Z punktu widzenia danego układu dynamicznego fluktuacje te są elementami przypadkowymi, ale to one własnie umożliwiają zachodzenie procesów twórczych .Dzięki tej strategii możliwa jest naturalna selekcja.
Najważniejsze sprawy naszego życia rozgrywają się tam, gdzie nie słuchamy siebie, lecz Boga.
Mamy stawać się lepsi. Mamy dziś być lepsi niż wczoraj, a jutro lepsi niż dziś. Tym, czego naprawdę szukamy, jest urzeczywistnienie Dobra w naszym życiu.
Próbujmy dostrzec Boga w człowieku. To trudniejsze niż dostrzeganie go w przyrodzie, bo człowiek nazbyt często nam w tym przeszkadza, zniekształcając własne człowieczeństwo złem lub przeciętnością swojego życia.
Na nowej ścieżce ewolucyjnej znajdują się stany, które na starej ścieżce byłyby nieosiągalne.W ewolucji układu nastąpił "skok jakościowy".