cytaty z książek autora "Dmitry Glukhovsky"
Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła.
Znasz przypowieść o żabie w śmietanie? Jak dwie żaby wpadły do dzbanka ze śmietaną? Jedna, myśląc racjonalnie, szybko zrozumiała, że opór jest bezcelowy i że losu nie da się oszukać. A może jest jakieś życie pozagrobowe, więc po co się niepotrzebnie wysilać i na próżno pocieszać płonnymi nadziejami? Złożyła łapki i poszła na dno. A druga była na pewno durna, albo niewierząca. I zaczęła się szamotać. Wydawałoby się, po co się szarpać, jeśli wszystko przesądzone? Szamotała się i szamotała... Aż ubiła śmietanę na masło. I wylazła z dzbanka. Uczcijmy pamięć jej towarzyszki, przedwcześnie poległej w imię postępu filozofii i racjonalnego myślenia.
- A jakże! Referendum. Lud powie tak - znaczy tak. Powie nie - znaczy, że lud się pomylił. Niech się namyśli jeszcze raz - szydził Andriej.
Straszna jest nie sama śmierć. Straszne jest jej oczekiwanie.
O ile łatwiej jest umierać tym, którzy w coś wierzą! Tym, którzy są przekonani, że śmierć to nie koniec wszystkiego. W oczach których świat dzieli się wyraźnie na białe i czarne, którzy wiedzą dokładnie, co trzeba zrobić i dlaczego, którzy niosą pochodnie idei wiary, a w ich świecie wszystko wygląda prosto i zrozumiale. Tym, którzy nie mają żadnych wątpliwości, żadnych wyrzutów sumienia. Takim ludziom umiera się lekko. Umierają z uśmiechem.
Zaczynał rozumieć, że niektóre zagadki są piękne właśnie dlatego, że nie mają rozwiązania, i że są pytania, na które lepiej nie znać odpowiedzi.
Często bywa, że myśl, która we śnie wydawała się genialna, po przebudzeniu okazuje się bezmyślnym połączeniem słów...
Ludzie zawsze umieli zabijać lepiej niż każde inne żywe stworzenie.
Jeśli uważasz, że Twoje miejsce jest na dnie, to bierz jak najwięcej powietrza i skacz.
Dusza przecież nie jest czarna od urodzenia. Z początku jest przezroczysta, a potem stopniowo ciemnieje, plamka po plamce, za każdym razem, kiedy wybaczasz sobie zło, znajdujesz dla niego usprawiedliwienie, mówisz sobie, że to wszystko tylko gra. Ale w którymś momencie czerni jest coraz więcej. Mało kto potrafi wyczuć ten moment, od środka go nie widać.
- Tysiąc, co to? Jeden, dwa, trzy? Ile? Tysiąc?
- Masz dziesięć palców u rąk. I Szarap ma dziesięć palców... Nie, Szarap ma dwanaście... Nie pasuje.
Każda wiara służyła człowiekowi tylko jako laska, która podtrzymywała, by nie upaść, i pomagała wstać, kiedy ludzie jednak się potykali i przewracali.
Tylko jedno ratuje człowieka od szaleństwa: nieświadomość.
- Otóż to! Życie! Życie, rozumiesz? A nie wegetacja. Lepiej jest potrzeć zapałkę i spłonąć, ale za to coś poczuć!
Nadzieja to jak krew. Dopóki płynie w twoich żyłach, żyjesz. Chcę mieć nadzieję.
Wiesz, kiedy jeden dzień jest podobny do drugiego, to lecą tak szybko, iż zdaje się, że ostatni z nich jest już całkiem blisko. Boisz się, że nie ze wszystkim zdążysz. I każdy z tych dni wypełnia tysiąc drobnych spraw, załatwiłem jedną, odpocząłem - czas brać się za następną. Nie zostaje ani sił, ani czasu na to, co rzeczywiście ważne. Myślisz sobie: to nic, zacznę od jutra. A jutro nie nadchodzi, wciąż jest tylko jedno, niekończące się dzisiaj.
Czas jest jak rtęć: rozdrobni się go, a on znowu się zrośnie, znowu stanie się niepodzielną całością. Ludzie go oswoili, uwiązali na łańcuszki swoich zegarków kieszonkowych i stoperów, i dla tych, którzy trzymają go na łańcuchu, biegnie jednakowo. Ale spróbuj go oswobodzić, a zobaczysz: dla różnych ludzi czas płynie inaczej, dla kogoś wolno i ociężale, odmierzany wypalonymi papierosami, wejściami i wyjściami, a dla innego pędzi i zmierzyć go można tylko przeżytymi żywotami.
Wszyscy i każdy z osobna rozumie, że śmierć jest nieunikniona. W metrze śmierć była codziennością. Ale zawsze wydaje się, że tobie nie przytrafi się żaden nieszczęśliwy wypadek, że kule cię ominą, choroba cię nie dotknie. A śmierć ze strości nie przyjdzie tak szybko, można o tym nawet nie myśleć. Nie da się żyć w ciągłej świadomości swojej śmiertelności. Trzeba o tym zapomnieć, a jeśli takie myśli mimo wszystko się pojawią, trzeba je przepędzać, trzeba je zagłuszać, inaczej mogą zapuścić korzenie w świadomości i rozrosnąć się, a ich jadowite zarodniki zatrują życie temu, kto im się podda.
Ludzie marzyli o tym od milionów lat - zwyciężyć śmierć, pozbyć się jej ciężaru, przestać żyć w wiecznym strachu, stać się wolnymi! Ledwo się wyprostowaliśmy, ledwo nasze ręce chwyciły kij, a już myśleliśmy, jak oszukać śmierć. I przez całą naszą historię, a nawet jeszcze wcześniej, kiedy historia była pogrążona w nieświadomości bezczasem, dążyliśmy tylko do tego. Ludzie pożerali serca i wątroby swoich wrogów, szukali legendarnych źródeł tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, zjadali sproszkowane rogi nosorożca i sproszkowane kamienie szlachetne, uprawiali seks z dziewicami, wydawali majątki na alchemików, żarli same węglowodany albo same proteiny zgodnie z zaleceniami gerontologów, uprawiali jogging, wydawali majątki na szarlatanów chirurgii plastycznej, żeby tu i ówdzie podciągnęli im skórę i wygładzili zmarszczki... Wszystko po to, aby pozostać wiecznie młodymi - albo chociaż na takich wyglądać. Nie jesteśmy Homo sapiens. Jesteśmy Homo ultimus.
- A powiedzcie, towarzyszu komisarzu, co marksizm-leninizm mówi o bezgłowych mutantach? Mnie to już od dawna niepokoi. Chciałbym być mocny ideologicznie, a w tej kwestii ciągle mam lukę (...)
Mówię to jemu i mówię tobie: śmierć jest nam potrzebna! Nie powinniśmy żyć wiecznie! Nie takimi nas stworzono! Jesteśmy zbyt głupi na wieczność. Zbyt egoistyczni. Zbyt zadufani w sobie. Nie jesteśmy gotowi na życie bez końca. Potrzebujemy śmierci, Jacob. Bez śmierci nie potrafimy żyć.
Człowiek w ogóle tak potrafi: zastąpić realne iluzją. I żyć w całkowicie wymyślonym świecie.
To w zasadzie przydatna cecha.
Jak w tej starej baśni, wymagano od niego, żeby poszedł tam, nie wiadomo gdzie, przyniósł to, nie wiadomo co, i za to obiecano mu cudowne wybawienie, nie mówiąc nawet jakie ono będzie.
Po co było najpierw karać wszystkich śmiercią, by potem poświęcić własnego syna, żeby wszystko było znów jak na początku? I to przy założeniu, że jest się wszechmocnym?
Lecz biorę całą odpowiedzialność na siebie.
Być może się pomyliłem.
Ale przecież mylić się jest rzeczą ludzką.
Umrzesz ty. Umrą wszyscy bliscy twoi. Potęgi upadną. Jedno tylko żyć będzie przez wieki - poległych wojenna chwała.
Kiedy prosisz o cud, musisz być gotowa w niego uwierzyć Bo możesz przegapić.
Jeden nabój – jedna śmierć. Czyjeś zabrane życie. Sto gramów herbaty – pięć ludzkich żywotów. Kawałek kiełbasy? Proszę, zupełnie niedrogo: całych piętnaście trupów. Skórzana kurtka dobrej jakości, dzisiaj w promocji, zamiast trzystu tylko dwieście pięćdziesiąt, oszczędzacie życie pięćdziesięciu ludzi.