Spacer po Wenecji Lucy Gordon 6,8
ocenił(a) na 57 lata temu „Szklane serce z Wenecji”
W życiu Heleny nastąpiły spore zmiany. Niedawno pochowała swojego męża, z którym łączyła go sympatyczna i bliska relacja mimo znacznej różnicy wiekowej tych dwojga. W każdym razie, Helenę czeka nowe życiowe wyzwanie. W spadku po zmarłym małżonku otrzymuje dobrze prosperującą fabrykę szkła na wyspie Murano. Tuż przed śmiercią, mężczyzna skrupulatnie, ze szczegółami opowiedział swojej młodej małżonce o ewentualnych, ale realnych przeszkodach, jakie może napotkać w związku z fabryką, a także jej właścicielem, który należy do wybitnych, ale oschłych biznesmanów. Kobieta została dobrze poinstruowana o tym, co ma robić. Pragnie spełnić ostatnią wolę swojego męża, tym bardziej, że mimo plotek odnośnie jej zamążpójścia i etykiety, jaką została odznaczona, darzyła Antoniego szczerym uczuciem. Małżonkowie byli przyjaciółmi, których nie opuszczał humor oraz serdeczna relacja.
Helena, jako urodziwa kobieta ze świata mody oraz pierwszych okładek magazynów, wie, w jaki sposób może wykorzystać swoje atuty. Wybiegowe aktorstwo nie jest jej obce. Co więcej, w przypadku rozeznania się, z kim ma do czynienia i jakim człowiekiem jest Salvatore, właściciel weneckich fabryk, może to się okazać doskonałym, wręcz taktycznym posunięciem z jej strony. Przypadkowo, podczas wyprawy do fabryki, jako turystka podsłuchuje rozmowę właściciela i wnioskuje na jej podstawie, że nieprzyjemne określenia są skierowane właśnie w jej osobie. Tym też sposobem Helena poznaje się na osobie Salvatore’a oraz planach względem jej oraz przyszłości fabryki.
Kobieta, choć początkowo miała negocjować cenę sprzedaży tego miejsca, postanawia zawalczyć o to, co otrzymała w darze od męża. Szybko przywiązuje się do miejsca, zachwycona jest miasteczkiem i wie, że nie potrafiłaby jednym machnięciem ręki pozbawić zarobku wielu pracowników fabryki. Nieświadomy niczego Salvatore sądzi, że przyszłą właścicielkę ma w garści. Wie, jak należy traktować kobiety, ale niestety, Helena ma swojego asa w rękawie i postanawia plany wcielić w życie, nie dając się tak łatwo zbyć mężczyźnie.
Początkowo Helena oraz Salvatore rywalizują ze sobą o przyszłość pracowników oraz działania fabryki. Biznes na pierwszym miejscu. Pozwalają sobie na równie chłodne przytyki, ale czas pokazuje im podobieństwa, co do ich osób oraz to, co jest dla nich ważne. Oboje po przejściach, z pewnym bagażem doświadczeń postanawiają razem przeciwdziałać temu, co niegdyś ich spotkało. Helena początkowo chciała dać nauczkę mężczyźnie i owszem, zrobiła, co w jej mocy, a przy okazji, obdarowała go czymś więcej – bezcenną wiedzą, spostrzeżeniem oraz uczuciem, które również obudziło się w oziębłej osobie Salvatore.
„Karnawał w Wenecji”
Jest to już druga opowiastka zaproponowała przez Lucy Gordon w tejże „trzy – opowiadaniowej książce”.
Pietro jest księciem rodu Bagnellich, ale jedynym zamieszkującym potężną, choć pustą rezydencję. Jako potomek ostał się sam. Na dodatek, po śmierci swojej żony oraz dziecka pogrążył się w okrutnej rozpaczy. Porozsyłał służbę do swoich domów, sam zaś osiadł w najbardziej ciasnych miejscach wspaniałej rezydencji, w której to kiedyś bił blask oraz splendor. Mężczyzna obwinia się o śmierć swoich najbliższych. Nie miał nigdy odwagi wyznać swoich uczuć kobiecie. Domyślał się tego, że ta z wielką ekscytacją zgodziła się na małżeństwo aprobowane przez jego ojca, zresztą, taka jego była wola na łożu śmierci. Pietro czuje się przez to nieszczęśliwy, – że nie dał kobiecie miłości, która ta wręcz ją emanowała i pragnęła w podzięce dać mu ich dziecko, tak bardzo przez nich obojga oczekiwane, ale niestety.
Pewnej nocy, podczas której szalała niebezpieczna burza, Pietro wydaje się, że na terenie jego posesji widzi przemoczoną do ostatniej nitki wybiedzoną kobietę. Od razu rusza ku niej z pomocną dłonią. Mężczyzna zastanawia się, czy kobieta ma czyste zamiary oraz dlaczego właśnie na niego natrafiła. Kobieta przedstawia się, jako Ruth, wielką miłość jego kompana z dzieciństwa. Ruth opowiada swoją skomplikowaną historię z przyszłości, o planach, jakie miała zrealizować z Gino oraz o tym, jak ich rozstanie ją zdruzgotało i złamało serce. Co więcej, Ruth odbyła wielomiesięczną rekonwalescencję w szpitalu i w ośrodku z zaburzeniami pamięci. Bowiem Ruth tamtego feralnego dnia została dość mocno stłuczona w głowę, przez co wiele wspomnień ma swoje luki, których w żaden sposób nie potrafi zapełnić.
Początkowo kobieta pragnie możliwie jak najprędzej porozumieć się z Gino, chce wyjaśnić sytuację sprzed roku, jaka miała miejsce, niestety ten na wieść o tym, że jego dawna miłość znajduje się w rezydencji przyjaciela, unika kontaktu oraz spotkania się w cztery oczy. Czyżby Gino coś ukrywał przed najbliższymi? Czy to może Ruth podaje zniekształconą wersję wydarzeń? Jest to możliwe, kiedy pamięta szczątki wydarzeń, a wspomnienia są niepełne i niewyraźne. Za czyim głosem podąży Pietro? Komu uwierzy? Obie relacje są rozbieżne, ale równie prawdopodobne.
Pobyt Ruth w rezydencji Pietro przedłuża się znacząco. Kobieta pragnęła jedynie skonfrontować się z byłym kochankiem i mijają dnie, ale najwidoczniej niedane jest jej spotkanie się z nim. Postanawia, więc mimo poplątanej przeszłości rozpocząć nowy rozdział w życiu, dać sobie szansę, chociaż wcześniej myślała, że tylko Gino, którego dopuściła do swojego serca, potrafi jej duszę uzdrowić. Pietro zaś przyzwyczaja się do kobiety pomieszkującej pod jego dachem. Obserwuje z boku, jakie zmiany zachodzą w jej życiu osobistym, ale też zawodowym – zatrudnia ją w swoim biurze, jako tłumaczka. Mężczyzna zamknięty w sobie po stracie najbliższych i zupełnym odcięciu się od świata zewnętrznego nie potrafi powiedzieć kobiecie, że ta coraz bardziej mu się podoba. Ona również ma z tym problem, bowiem nie ma pojęcia, co ma ze sobą począć, czy czekać na kochanka – nie wie, czy jeszcze go kocha.
Oboje cierpią, czegoś nieprzyjemnego doświadczyli w przeszłości i nie potrafią tego skonfrontować. W tym przypadku, to Ruth stara się odkryć siebie na nowo, ruszyć z miejsca i działać. Pietro był osowiały i raczej niechętny na otwarcie się przed sobą, przed jego towarzyszką. Jednak nią zainspirowany i oczarowany postanawia odpuścić swojemu sumieniu, chociaż nie będzie to łatwo. Ruth i Pietro dość mocno się pogubili podczas swojej życiowej wędrówki, ale dzięki wzajemnej pomocy, towarzystwu zaczynają wierzyć w lepsze, kolorowe jutro..
„Premiera w Wenecji”
Rzadko występują przypadki. Lorenzo, znany reżyser filmowy doskonale wiedział, w jakie strony udaje się, a przede wszystkim, z jakim zamiarem. Jedynym przypadkiem jest spotkanie Sarah w okolicznie pubie. Nie spodziewał się, że oto na swej spotyka sama córkę zmarłego autora powieści, którą z całego serca pragnie sfilmować. Dla mężczyzny to jest ogromna szansa, już dość ma nakręcania strasznych filmów grozy, marzy się mu coś ambitniejszego, a ta książka jest dla niego od lat młodzieńczych niespełnionym marzeniom oraz nadzieją dla niego samego. Lorenzo ma, więc jeden cel, za wszelką cenę przejść „otwartą furtką” w drodze ku spełnieniu marzeń. Niestety, nie wszystko idzie po myśli mężczyzny. Nie spodziewał się, że będzie miał przyjemność spotkać kobietę delikatną, wrażliwą a przede wszystkim niezwykle upartą, z charakterem. Z czasem okazuje się, że kobieta chowa w sobie niepotrzebne urazy oraz ma poczucie niższości, kiedy jej bliscy traktują jak służkę a nie jak kogoś na równi. Lorenzo aranżuje na różne sposoby spotkania. Wciąż ma główny cel przed sobą, ale dzięki spotkaniom z Sarah poznaje również swoje prawdziwe oblicze oraz spojrzenie na świat. Chociaż w głowie mężczyzny wciąż malują się obrazy powieści, coraz bardziej ono oddala się, kiedy na horyzoncie pojawia się ta buńczuczna, ale urokliwa Sarah. Co wówczas kobieta zrobi na wieść o wydaniu się prawdy? Czy będzie skora do dalszej znajomości z reżyserem? Czy go odtrąci, ponieważ poczucie się mocno dotknięta i oszukana? Jakie decyzje powezmą bohaterowie? Czy ich życiowe priorytety okażą się ważniejsze od nich samych, tych, w których obudziło się silne uczucie jak nigdy dotąd?
Kolejny raz, właściwie już drugi, zdecydowałam się na powieść składającą się z trzech powieści. Miła to dla mnie odmiana, przede wszystkim, dlatego, że potrzebowałam konkretniejszej przerwy od tomisk i naprawdę wielu wątków, które później chciałam jak najlepiej, z istotnymi szczegółami zawrzeć w formacie A4 jak nie więcej.
W każdym razie, sięgnęłam po lekturę z nutką nadziei i oczekiwaniem, że skoro „spacer po Wenecji”, czeka mnie miła wędrówka. Owszem, pisarki niejednokrotnie zawarły punkty wydarzeń, w których to występowali bohaterowie, ale zabrakło mi więcej opisów tego malowniczego miasta. Co więcej, mężczyźni zostali opisani dość stereotypowo, a schemat ich zachowania oraz postawy były niemalże identyczni. Oznacza to również, że postać kobiety została nieco zaniżona poprzez naszą kruchość, pogubienie oraz tęsknotę za miłością.
Powoli zaczynają mnie drażnić tego rodzaju opisy, stają się nudne, banalne i tak przewidywalne. Ten układ nie raz się pojawia w powieściach, coraz częściej, a co lepsze, zyskują odbiorców, zwłaszcza wśród kobiet.
Ogólnie, książka jest przyjemna w odbiorze, powiedziałabym nawet, że dobra na dosłownie ostatnie dni lata przy zachodzie słońca. Nie mogłabym jednak tej lektury spokojnie pozostawić w swojej ulubionej biblioteczce, ponieważ gryzłaby się z innymi powieściami, które gwałtownie poruszają moje serce, prowokując je do wzburzonych emocji i ważnych życiowych refleksji.
Recenzja dla wydawnictwa HarperCollins