Izrael bez cenzury. O tradycji, feminizmie i seksie Esther Fuerster-Ashkenazi 4,9
ocenił(a) na 225 tyg. temu Rzadko kiedy zdarza mi się odłożyć książkę nieprzeczytawszy jej do końca, ale nie zmogłam, od połowy już tylko przekartkowałam, a przez większą część lektury męczyła mnie myśl: "co tu się odzajączkowało!?" (z ang. "wtf!?", z hebr. "מה לעזאזל")
Ponieważ autorka uraczyła nas na koniec przepisami na swoje popisowe dania, odtworzone z ukradkowego podglądania cudzych babć, które za nic nie chciały się swoimi sekretami podzielić, to ja również pokuszę się o stworzenie przepisu na to dzieło (bo autorce też przyjrzałam się przez chwilę).
Wziąć umiejętności literackie z wattpada, dodać głębię przemyśleń godną memów, dużą łyżkę (najlepiej wazową) narcyzmu instagramowej influencerki, zakręcić w słoiku, wstrząsać do utraty wszelkiego sensu. Podgrzać żarliwością religijną świeżo nawróconej na judaizm neofitki po weekendowych kursach, wylać na talerz, okrasić garścią żenujących dowcipów o Izraelczykach polskiego pochodzenia (poziom wąsatego wuja z przedmieść Tel-Avivu, ze złotą gwiazdą Dawida na owłosionej klacie). Podawać ze szczyptą ignorancji i wyrazem totalnego samozachwytu.
Stanowczo odradzam poczęstunek, wygląda jak coś, co już ktoś wcześniej zjadł i mu bardzo nie smakowało, więc jakby co, to sięgacie na własną odpowiedzialność.
Żeby potem nie było, że nie ostrzegałam.