Irène Némirovsky tworzyła we Francji, wydając z sukcesem kilka powieści. Dwie z nich zostały wkrótce po opublikowaniu sfilmowane. Po wybuchu II wojny światowej, z powodu swojego żydowskiego pochodzenia, trafiła do niemieckiego obozu obozu koncentracyjnego, przerywając tym samym prace nad zaplanowaną na pięć tomów Francuską suitą. Ocalony rękopis dwóch ukończonych części przez lata pozostawał w rękach jej córek. Powieść ukazała się dopiero w 2004 roku, stając się we Francji wydarzeniem literackim. Dzięki guwernantce dobrze nauczyła się języka francuskiego; oprócz niego znała także rosyjski, polski, angielski, baskijski i fiński, rozumiała jidysz. Po wybuchu rewolucji październikowej rodzina Némirovskych wyjechała z Rosji do Finlandii, gdzie spędzili rok. Następnie trzy miesiące przebywali w Szwecji, po czym przenieśli się do Francji. W Paryżu Irène Némirovsky ukończyła studia na Sorbonie i zaczęła publikować swoje pierwsze teksty. Początkowo były to krótkie opowiadania i bajki, ukazujące się na łamach różnych pism. Jej pierwsza powieść, Le Malentendu, została wydana w 1923 roku. Trzy lata później opublikowana została powieść David Golder, która przyniosła autorce rozgłos. W 1930 książka została zekranizowana: film wyreżyserował Julien Duvivier, a w tytułowej roli wystąpił Harry Baur.
W Paryżu Irène Némirovsky prowadziła bogate życie towarzyskie, bywała na balach i przyjęciach. W 1926 wyszła za Michela Epsteina, bankiera z dyplomem inżyniera. W 1929 urodziła się ich pierwsza córka, Denise; w 1937 na świat przyszła Élisabeth. Irène wystąpiła z prośbą o nadanie obywatelstwa francuskiego, ale dostała odpowiedź odmowną. W 1939 wraz z córkami przyjęła chrzest. Tuż przed wybuchem wojny Epsteinowie wywieźli dzieci do Issy-l'Évêque, rodzinnego miasteczka ich niani. Zarządzenie w sprawie Żydów z 1940 pozbawiło pracy Michela Epsteina, a Irène Némirovsky uniemożliwiło publikowanie. Obydwoje przenieśli się do Issy-l'Évêque. Pisarka zmuszona była publikować opowiadania pod pseudonimami i nosić żółtą gwiazdę. To wówczas, podczas pobytu w Issy-l'Évêque, Némirovsky rozpoczęła pracę nad Francuską suitą – pięciotomową powieścią, opowiadająca o niemieckiej okupacji Francji. Ukończyła tylko dwie jej części: Czerwcową burzę i Dolce, wydane dopiero w 2004 roku.
Została aresztowana 13 lipca 1942 i umieszczona w obozie w Pithiviers. Po kilku dniach przewieziono ją do Auschwitz, gdzie 17 sierpnia zmarła – według oficjalnej wersji na tyfus. W październiku 1942 aresztowano jej męża i także wywieziono do Auschwitz, gdzie został zagazowany. Ich dwie córki, poszukiwane przez francuskich żandarmów, ukrywały się w różnych miejscach. W rzeczach, które woziły ze sobą, znajdował się rękopis Francuskiej suity. Obie przeżyły wojnę, ale książka ich matki przez lata pozostawała niewydana. Ostatecznie Denise Epstein i Élisabeth Gille zdecydowały się powierzyć manuskrypt Instytutowi Pamięci Współczesnego Edytorstwa (fr. Institut mémoires de l'édition contemporaine). Wcześniej jednak został przepisany przez Denise Epstein. W 2004 roku Francuska suita została opublikowana przez wydawnictwo Éditions Denoël. Została bardzo dobrze przyjęta przez krytykę[2] i w tym samym roku otrzymała francuską nagrodę literacką Prix Renaudot, po raz pierwszy przyznaną autorowi nieżyjącemu. W 2006 powieść przetłumaczoną na język polski przez Hannę Pawlikowską-Gannon wydało Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz.
W 1992 Élisabeth Gille opublikowała biografię matki, zatytułowaną Le Mirador: mémoires rêvés. W 2005 ukazała się kolejna biografia Irène Némirovsky, pióra amerykańskiego badacza Jonathana Weissa (Irène Némirovsky, biographie). W 2007 Olivier Philipponnat i Patrick Lienhardt wydali La vie d'Irène Némirovsky.
Ale najlepszą do tego drogą - a mam na myśli prawdziwą miłość, uczciwą i zdrową - jest nie myśleć o tym zbyt wiele, nie szukać. W przeciwnym...
Ale najlepszą do tego drogą - a mam na myśli prawdziwą miłość, uczciwą i zdrową - jest nie myśleć o tym zbyt wiele, nie szukać. W przeciwnym wypadku człowiek popełnia błąd. Bierze za miłość pierwszą lepszą słabość do kogoś pospolitego.
Przeczytałem, choć stronię od zbiorów opowiadań i nie miałem styczności z większością autorów, ale na targach książki same wlatują do torby :> Może to moja niechęć do krótkich form, ale opowiadania zdają się być pisane bezwiednie, niczym strumień świadomości bez istotnego zawiązania, puenty ani czegokolwiek pośrodku. Oczywiście są wyjątki, w moim wypadku Lagerlöf i Czechow (spośród tych których nie znałem). Ogólnie fajna pozycja żeby się wprowadzić w świąteczny klimat, ale niewiele więcej.
Długo szukałam książki z motywem świąt Bożego Narodzenia, która nie byłaby tanim romansem/obyczajówką i w końcu natrafiłam na "Mistrzowie opowieści. Święta, święta...". Książka jest zbiorem dwudziestu dwóch opowiadań różnych autorów, wśród których można wymienić znane nazwiska takie jak Hans Christian Andersen, Fiodor Dostojewski, Antoni Czechow czy Truman Capote. Opowiadania najczęściej liczą do kilkunastu stron, a przed każdym z nich jest krótka notka biograficzna autora. Opowiadania prezentują różny poziom, niektóre podobały mi się bardziej, inne mniej. Głównym moim zarzutem jest - wobec sporej części z nich - że są na tyle krótkie, że czytelnik nie zdąża wczuć się w atmosferę opowiadania, a zakończenia są często zbyt przyspieszone, przez co pozostawiają uczucie niedosytu. Były jednak też takie, które bardzo mi się podobały, tu wymieniłabym "Legendę o różach Bożego Narodzenia" Selmy Lagerlöf, "Gwiazdkę Roztańczonego Dana" Damona Runyona, "Bożonarodzeniowego indyka" Mário de Andrade'a, "W dzień Bożego Narodzenia" Franka O'Connora, "Bożonarodzeniowe wspomnienie" Trumana Capote'a i "Pożyczkę" Wolfdietriecha Schnurre'a. Każde z nich miało w sobie coś - atmosferę, moment zaskoczenia czy dobrą puentę, dzięki którym zapadało w pamięć.
Ogólnie zbiór opowiadań oceniam na 7/10. Cieszę się, że wydano książkę, której motywem przewodnim są święta, a która jednocześnie nie jest kiczowata. Cieszę się, że wybrano opowiadania różnych autorów z całego świata, nie tylko z kręgu kultury zachodniej. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest to książka do przeczytania na jeden raz. I że jeśli szukacie w niej wyłącznie opowiadań o ciepłej, świątecznej atmosferze, bardziej baśni dla dorosłych niż po prostu opowiadań z Bożym Narodzeniem w tle, to będziecie zawiedzeni. Ja jednak nie żałuję, że sięgnęłam po "(...) Święta, święta...". Chętnie sięgnęłabym po podobną książkę, a może też skuszę się na przeczytanie innych pozycji autorów, którzy mi się w tym zbiorze najbardziej podobali.