cytaty z książek autora "Katarzyna Wolwowicz"
Bo jak świat światem, ludzie dzielą się na dwie grupy: tych, co żyją według zasad określonych przez innych, i tych, co sami zasady ustalają.
Lila, Adusia, a nawet Basia, łapią motylki, wąchają kwiatki, bawią się w berka już od trzech dekad, wciąż myląc tropy i gubiąc wątki. W niebie jest pięknie. Pan Bóg je stworzył. Bujna przyroda wciąż tam rozkwita. Doris niedługo kogoś przywita”.
- Koniec czegoś strasznego to zawsze nowy początek który daje nadzieję na coś lepszego.
Czuję, że opadam w jakąś głębię. Ciemną, zimną i pochłaniająca mnie całkowicie. Nie mam już nad niczym kontroli. Nie mogę też wydusić z siebie słowa i nie wiem, co w tej sytuacji robić.
Boże, czasem mam wrażenie, że życie na ziemi toczy się w jakichś równoległych światach, które tylko czasem się przeplatają. I cieszę się, że żyję, w tym lepszym.
Jeśli Bóg istnieje, a ty w Niego wierzysz, zyskujesz życie wieczne. Jeżeli nie istnieje, to nic nie tracisz.
W takich chwilach jak ta żałowała, że mieszka sama i nie ma się do kogo odezwać. Nawet jej kicia Lufa spała smacznie na parapecie, niezainteresowana bolączkami swej pani.
Aromatyczny napój rozlewał się po jego ciele, dając choć chwilowe uczucie ciepła.
Do tej pory tak zwane ciche dni Olga znała tylko z opowieści koleżanek. Tego wieczoru mogła się przekonać osobiście, czym były. Adam nie odezwał się do niej ani słowem, odkąd przyszedł z pracy. Pokręcił się trochę przy kuchni, wziął prysznic, odpalił laptopa i usiadł w salonie. Jej zdaniem tylko udawał, ze pracuje.
Miłość to nie wyjazdy na weekendy i prezenty . Prawdziwe uczucie to towarzyszenie sobie również w złych chwilach i wspieranie się nawzajem.
Tępy ból rozsadzał mu czaszkę, kiedy próbował podnieść ciężkie powieki. W domu panował poranny harmider. Słyszał pracujący właśnie ekspres ciśnieniowy, skwierczącą na patelni jajecznicę i radosne gaworzenie Zuzi, przerywane czasem piskiem złości, kiedy kolejne próby wydostania się z łóżeczka kończyły się fiaskiem.
Trzask łamanych kości rozległ się po hali, kiedy Arkadiusz Niedzielski skakał po ledwo żywym mężczyźnie. Wynajęty hangar w Maciejowej, małej, przyległej do Jeleniej Góry miejscowości, zdawał się idealnym miejscem do przechowywania spływającego z okolicznych miast towaru.
Olga dopiero teraz zauważyła jej podkrążone oczy. Zrobiło się jej głupio, że pośpiesza zespół, który p[poświęca prywatne godziny na pracę. Musi uzbroić się w cierpliwość i wysłuchać wszystkiego, co jej ludzie mają do przekazania.
Koniec czegoś strasznego to zawsze nowy początek, który daje nadzieję na coś lepszego ..
Bo jak świat światem,ludzie dzielą się na dwie grupy: tych, co żyją według zasad określonych przez innych, i tych, co sami zasady ustalają.
- Olga, powstrzymaj emocje. Do niczego cię w śledztwie nie zaprowadzą,a jedynie zaślepią logiczne rozumowanie.
- Ale ludzi nie zmienisz. Dobrze o tym wiesz. Są jacy są i tyle. Sami podejmują decyzję i muszą ponosić konsekwencje.
Nie chciała przysporzyć sobie wrogów, ale przyjaciół też nie potrzebowała.
Myślę, że każdy człowiek ma pewne predyspozycje psychologiczne i zapisane w pamięci wydarzenia z życia, które popychają go do określonych zachowań i odczuć.
A teraz, kiedy odszedł, przez ułamek sekundy wypełniła mnie pustka, i to okazało się niemal bolesnym doznaniem.
Była wkurzona na Andrzeja, że tak nagle postanowił wyjechać, ale nie będzie opowiadała o tym tej kobiecie. Przed obcymi zawsze grała. Mówiła, że są zgodnym i kochającym się małżeństwem.
- I jak się udał wyjazd? - Odnosiła wrażenie, że Monika coś podejrzewa. Patrzyła na nią zimnym, ostrym spojrzeniem, choć bardzo chciała uchodzić za miłą. Ale nie mogła jej mieć tego za złe. Ona przecież też jej nienawidziła, a sama do niej podeszła.
- Cudownie. Mój mąż jest taki czuły. Kochaliśmy się kilka razy dziennie. To był najlepszy wyjazd na świecie. - Zachichotała sztucznie, wcielając się w swoją zwykłą rolę.
W punkcie, w którym utknęła, miała tylko dwa wyjścia: albo ucieknie i będzie w stanie zniszczyć potwora, albo nie da rady, a wtedy to on przystąpi do dzieła.
Podnoszę dłonie i patrzę na nie, jakbym widziała je pierwszy raz w życiu. Tak naprawdę nie wierzę, że są moje. Niby to wiem, ale tego nie czuję. Całe drżą. Całe umazane są ciepłą, lepką krwią. Jej czerwień kontrastuje z moją bladą skórą.
Chłopiec bił się z myślami. Przedzierały się do jego umysłu, sprawiając, że nie mógł się skupić na niczym innym. Zajmowały mu całe dnie, odciągały od spraw wiary i właśnie dlatego wiedział, że są złe, nieczyste i karygodne. I że pochodzą od Szatana.
Świetnie!, pomyślała z sarkazmem. Zawsze, gdy budziła się w nocy, przypominała sobie słowa swojej najlepszej przyjaciółki Kaśki, że wszystkie napady i morderstwa w nocy dzieją się w okolicy godziny trzeciej, bo wtedy ludzi śpi najmocniej. Nie lubiła więc budzić się o tej porze.
Przechodząc koło przedpokoju, poczuła chłód dochodzący od drzwi. Była pewna, że je zamknęła. Po jej ciele przebiegł
szybki dreszcz i mimowolnie potarła się po odsłoniętych ramionach. Widocznie temperatura na dworze spadła poniżej
zera i mróz przedostawał się szczelinami.
Być może spostrzegłaby, że jednak coś jest nie tak, jak być powinno. Być może wtedy wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Może zdałaby sobie sprawę z tego, że zasłona przybrała nienaturalny kształt. Może zajrzałaby za nią i zobaczyła tego, który tam stał. Może zaczęłaby krzyczeć, budząc tym samym dzieci i dając im jakąkolwiek szansę na ucieczkę i powiadomienie sąsiadów.