cytaty z książek autora "Agnieszka Brückner"
Miłość jest wtedy, gdy myślisz o tej osobie zaraz po przebudzeniu i tuż przed snem. Kiedy w ciągu dnia łapiesz się na tym, że zastanawiasz się, co ona teraz robi i czy wszystko u niej w porządku… Kiedy jej szczęście, jest ważniejsze niż twoje własne, bo wystarczy, że ona jest szczęśliwa, a tym samym czujesz się lepiej. Miłość jest wtedy, gdy nie wyobrażasz sobie życia bez tej drugiej osoby. Gdy akceptujesz zarówno jej wady, jak i zalety. Dla niej chcesz być lepszą wersją siebie.
(...) życie to nie bajka. (..) życie to suka, która zadaje nam cios w najmniej oczekiwanym momencie. (..) to od nas samych zależy, jak zareagujemy na jej atak. Czy padniemy na ziemię i będziemy leżeć, czekając na kolejne baty, czy wstaniemy i zaczniemy uciekać, czy może jednak warto się podnieść, stanąć z nią oko w oko i pokazać jej, z kim, do diabła, odważyła się zadrzeć".
Bo przyjaźń polega na tym, by znaleźć wśród otaczających nas ludzi takich, którzy są równie szaleni jak my i którzy nie pozwolą nam robić głupich rzeczy… samym.
Hokus-pokus, czary-mary, maszeruj do windy albo będą ci się śnić koszmary.
To nie jest historia z pierdolonym happy endem. To jest tragedia, niczym Romeo i Julia i jeśli nadal będziemy próbować walczyć o swoje marzenia, to skończymy jak tamci… Martwi!
Miłość to nie tylko tęcza, kwiatki i różowe jednorożce.
To seria wzlotów i upadków.
To nieustanna, ale przede wszystkim wspólna walka z każdą przeciwnością losu. Walka, która nieraz wymaga poświęceń, ale nie żałujesz, bo wiesz, że warto.
– A potem pojawiłaś się ty i z czasem stałaś się moim nowym priorytetem –...– Kiedyś... Kilka miesięcy temu powiedziałem ci, że nie potrafię wyobrazić sobie twojego bólu po stracie Logana, bo sam nigdy nie straciłem nikogo bliskiego. Do wczoraj –...– Gdy zobaczyłem cię w tej łazience... We krwi... –...– Cholera, to był najgorszy koszmar –...– Ja... Ja mogłem znieść naszą rozłąkę, gdy poleciałaś do LA, ale gdybys umarła... Nie chcę nawet myśleć o tym, co by się ze mną wtedy stało.
- Wasza miłość była krótka, ale mocna i wiem, że przetrwa nawet coś takiego, jak śmierć - oznajmia cicho. - Ale musisz przestać żyć przeszłością i żalem... - szepcze. - Pora, być ruszył do przodu (...).
(...) czasami trzeba wybrać mniejsze zło. A czasami nie mamy nawet takiego luksusu, jakim jest swobodny wybór.
Są rany, które nie zabliźniają się tak szybko, jak byśmy chcieli. Ale jednocześnie to właśnie one napędzają nas do zemsty za własne krzywdy.
Jesteśmy niczym planeta i jej satelita. Jedno będzie krążyć wokół drugiego, bez jakiejkolwiek szansy na to, że coś lub ktoś je rozdzieli.
Obrączki, które założyliście sobie właśnie na palce, są w
kształcie okręgu nie bez powodu – mówi ksiądz,
spoglądając na nas z uśmiechem. – Koło nie ma swojego
początku, ale również końca, jednak, co najważniejsze, jest
nierozerwalne i trwałe. Tak, jeśli materiał, z którego
zostało zrobione, jest słaby, z czasem może się ono
wykrzywić, szczególnie gdy napotka na swojej drodze
jakąś większą przeszkodę – zauważa. – Wtedy już nie
obraca się tak płynnie, jak powinno, zaczyna podskakiwać i
zbaczać z wyznaczonego toru – wyjaśnia. – Tak samo jest z
małżeństwem.
Tylko solidne podstawy gwarantują, że związek przetrwa
niejedną burzę czy wybój – zaznacza. – I to jest wasze
największe zadanie.
Dbać o podstawy tego związku, a więc o wzajemne
uczucia – kończy swoje napomnienie.
Kiedy trzeba, jest zimna, dumna i władcza, ale zawsze walczy w obronie rodziny i naszych interesów, nawet wtedy, gdy sama przez to cierpi.
Tytuł tej wystawy brzmi: Piekło zamarzło - wyjaśnia, zbliżając się do mnie małymi kroczkami. - ale pewnie zdążyłaś się już tego domyślić, oglądając te obrazy -dodaje, obejmując mnie w pasie zaborczym gestem.
- No i co w związku z tym ? -dukan, a pada z naszych ust miesza się tuż przed naszymi nosami.
-Powiedziałaś, że wyjdziesz za mnie, gdy pękło zamarznie- wyjaśnia.
-A z nieba spadnie manna- odpowiadam, czując, że tracę grunt po nogami.
-Tak, manna...-szepcze z rozbawienie .
Kobiety nie są jak kruche porcelanowe lalki - zaczyna cicho, a ja przenoszę na niego wzrok. - One są silne, silniejsze niż my - dodaje, patrząc przed siebie. - Czasami wydaje nam się, że dana sytuacja je skrzywdziła, trwale uszkodziła, tworząc rysę czy pęknięcie na tej ich nieskazitelnej powłoce, ale one już po chwili znowu stają na nogi i ruszają przed siebie z wysoko uniesioną głową, sprawiając, że stają się w naszych oczach jeszcze piękniejsze...
- Jeśli czekasz na komplementy z mojej strony, to się nie doczekasz- oznajmia w końcu. - Mama mnie nauczyła, że nie wolno kłamać, a ja w tobie nie widzę niczego, co jest godne komplementowania - dodaje z fałszywie słodkim uśmiechem...
- Wiesz, Stone, skończ ćpać albo zmień dilera, bo ten ewidentnie cię oszukuje, mieszając twój koks z jakimś gównem, po którym masz halucynacje - oznajmia w końcu.
- W życiu nie brałem narkotyków- zarzekam się.
-To może regularnie wąchasz klej?- sugeruje.-Nie mam innego pomysłu na to, co mogłoby tak bardzo uszkodzić twój mózg...
Kiedy jędza odkryje, w jaki sposób odciąłem ją od kontaktu z tym doktorzyną, to jak nic zrobi mi z dupy jesień średniowiecza...
- Uważaj, Stone, bo tylko kopiesz sobie większy grób -zauważam. - W każdej chwili mogę cię kopnąć w dupę i poszukać sobie miłego faceta, który będzie mnie szanował, liczył się z moim zdaniem i traktował jak dorosłą kobietę- wyliczam, a jego uśmiech gaśnie na rzecz rosnącej irytacji. -Nie pogrywaj więc ze mną, bo jak widzisz, to działa w dwie strony...
-Wyglądasz jakbyś całą noc nie spał- zauważa Emily , otworzywszy mi drzwi mieszkania .
-Albo jakby do samego rana uprawiał seks - odzywa się Gabriel zza jej pleców.
W odpowiedzi jedynie przewracam oczami.
-Seks?- powtarza Em.
-Takie hobby dla dorosłych, skarbie- wyjaśnia jej narzeczony- Zademonstruję ci później - oferuje , przyciągając kobietę do swojego ciała, a ta z irytacją wciska mu łokieć w żebra.
- Wiem, co to seks!- syczy cicho. - Po postu...
- Po prostu nie brałaś mnie za takiego, który też go uprawia?- wtrącam się , zakładając ramiona na piersi...
-Randkę?- Gabriel staje w miejscu, przyglądając mi się z zaskoczeniem , a ja wykorzystuje jego dekoncentrację i wytrącam mu broń z ręki.
-To nie randka, młody koloryzuje- wyznaje . - A teraz klękaj i oddaj pokłon swojemu panu - nakazuję, przykładając ostrze plastikowej szpady do jego szyi.
-A czy ja ci wyglądam na pięciolatka, który spełni to żądanie?- prycha, odsuwając od siebie zabawkę.
- Może nie wyglądasz, ale na pewno się tak zachowujesz - wytyka jego przyszłą żona, a ja nie wytrzymuję i parskam śmiechem ...
Od zawsze mama wpajała mi do głowy, że należy szanować ludzki czas, zarówno nasz własny, jak i naszego towarzysza. Dlatego też za każdym razem staram się na miejsce docierać przed ustaloną porą, by nikt na mnie nie musiał czekać ...
- Cześć, bracie. Jak się miewa twoja dziewczyna?- zagaduje spokojnie Gabe, a ja mimowolnie uśmiecham się pod nosem, bo drań codziennie dzwoni z tym samym pytaniem.
- Uparta jak zawsze - mamroczę w odpowiedzi.
- Wiesz, kobiety już tak mają - stwierdza z przekąsem.
- A mówią, że to my jesteśmy problematyczni, gdy sobie coś ubzduramy...
- Książe już się wystroił czy dla odmiany nie może znaleźć płaszcza?- drwię.
-Zajrzyj we wsteczne lusterko, to się przekonasz - pada surowa odpowiedź.
Wykonuje jego polecenie, po czym uśmiecham się pod nosem.
- Ooo, czy biegnąc do auta, nie zgubiłeś pantofelków? - dociekam z fałszywą troską.- Jeszcze będę zmuszona ich później szukać.
- No dobra, idę się upewnić, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik - oznajmiam, ruszając do wyjścia z pokoju. - Jeśli będziesz potrzebować z czymś pomocy, zadzwoń.
- Nie no, umiem się sam ubrać, a w pieluchy też już nie robię - stwierdza z uśmiechem.- Nie powinienem się też zgubić w plątaninie tych korytarzy, więc nie masz powodów do obaw...
Jest między nami coś, co ma potencjał na coś dużo większego i lepszego, tylko musimy dać sobie na to szansę.
Mam dość szantażu. Mam dość bycia ofiarą cudzych grzechów. I tak nie mam nic prawdziwie cennego, co mogłabym stracić...
Przysięgam, że jeśli nasze rodziny połączy jeszcze jeden ślub, to rzucę ten biznes w cholerę, zaszyję się na którymś biegunie i odmrażając sobie jaja w jakimś je****m igloo, zacznę się zastanawiać, co mnie, do kurwy nędzy, podkusiło, by dać ci na szóste urodziny tę pi*******ą pozytywkę z baletnicą.
Jeśli się teraz łudzisz, że wyskoczę z przeprosinami albo skruchą, to jesteś większym marzycielem, niż podejrzewałem.