Długie życie Marianny Ucrìa Dacia Maraini 7,5
ocenił(a) na 89 lata temu Momentami przytłacza opisywany przepych, te stroje, peruki, pudrowane twarze, zasłony, ozdoby, gęsta atmosfera, przesycona zapachami, które nierzadko nie są przyjemne a sugestywność opisów doskonale przekazuje upalny klimat sycylijskiej wyspy. Wynika to poniekąd z faktu, iż bohaterką, a również w znacznej większości powieści, narratorką, jest głuchoniema Marianna Ucria. Świat dźwięków do niej nie dociera, ważne jest to, co widzi i czuje. A także świat słów. Słowa, słowa pisane na kartkach, karteluszkach to sposób na komunikację ze światem. Nie każdy chętnie wchodzi z nią w taką interakcję, to wymaga czasu i wysiłku. Marianna samotna w swym świecie dużo czyta. „Oderwać się od książki to jak oderwać się od lepszej części swojej istoty. To przejście od giętkich i przestronnych łuków umysłu do niezdarnego ciała, które jak żebrak, ciągle czegoś szuka, jest w każdym razie kapitulacją. Oznacza opuszczenia znanych i drogich osób dla samej siebie zamkniętej w śmiesznym bilansie dni nakładających się jeden na drugi, jak gdyby niczym się od siebie nie różniły”. Marianna jest postacią niezwykłą. Niezwykłą jak na swoje czasy, ale i niezwykłą dla mnie jako współczesnego czytelnika. Jej specyficzny odbiór świata, dar odczytywania cudzych myśli, który dla niej jest udręką, gdy przytłacza bezmiar ich natręctwa. Inaczej patrzy na ludzi, dostrzega ich dobre strony, słabości, wady, obserwując ich ruchy, gesty, mimikę.
Postrzegana przez otoczenie jako ułomna dziwaczka (ciągle czyta książki (sic!) i zadaje się z nieodpowiednimi ludźmi) jednocześnie jest otaczana szacunkiem ze względu na zajmowaną pozycję (księżna). Jest postacią wokół której skupia się cała intensywność powieści. Jednak kolejne etapy jej życia nie są najważniejsze. Ważniejszy jest rozwój jej osobowości, jej myśli, jej refleksje, podejmowane decyzje.
Życie Marianny jest doskonałym pretekstem do pokazania jaka była rola kobiety – arystokratki w XVIII wieku, jak mizerna pusta i nieproduktywna (fragment o dłoniach fajnie to obrazuje). Ogólnie znalazłam w tej powieści wiele refleksji pozornie adekwatnych do akcji powieści a uniwersalnych.
„Może jesteśmy przy końcu cyklu, bo natura ludzka jest najpierw niedojrzała, potem staje się surowa, później łagodna, następnie wrażliwa, a w końcu traci hamulce. Ten ostatni okres, jeśli się go nie weźmie w karby, kończy się złymi nawykami i „nowe barbarzyństwo prowadzi ludzi do niszczenia wszystkiego”.
„Hipokryzja jest matką tolerancji... a może jej córką?”
Może kogoś zachęcę do lektury. Mam nadzieję, że swoją chaotyczną opinią nie zniechęcę:)