Nowa Fantastyka 457 (10/2020) Łukasz Czarnecki 6,1
ocenił(a) na 73 lata temu Numer przeczytany dość szybko, bo dopadło mnie choróbsko.
A w nim sporo ciekawych rzeczy.
„Święci z Vukovaru” Funbolda (czyli panów Krzysztofów – R. i M.). Że panowie pisać umieją, wiadomo nie od dziś. Każde zdanie jest dopieszczone, przez tekst się płynie. Ale…
I teraz uwaga – zabrzmi moja subiektywna subiektywność. Bo ja jednak z tych, co wolą czytać o „szkiełku i oku”, a nie o „czuciu i wierze”. Znaczy nie jest to literatura, która byłaby moim pierwszym wyborem. Ale zdecydowanie dobrze, że czytam i takie opowiadania. Bo to jest jednak – znowu moim zdaniem – już LITERATURA.
Trochę mi jedynie zazgrzytała postać Marty, bo wyobrażałem sobie mnie wiadomo co, a tu bohater porzucił siostrę-schizofreniczkę? Tu było tego ciut za mało, bym winę narratora miał za zbrodnię stanu. Nieładnie, ale zdarza się dziś coraz częściej (vide staruszkowie porzucani w szpitalach i domach opieki).
Na tle „Świętych…” dość blado wypada opowiadanie Marty Sobieckiej „Algorytm życia”. Po pierwsze – styl, po cacuszkach-faramuszkach Krzysztofów, wydaje się dość chropowaty. Ale mniejsza o styl, gdybyż pomysł był. A tu autorka bierze kilka wytartych klisz (robotyzacja zagrażająca ludzkiej pracy, pandemia jako oręż do zdobycia władzy, bezdomni jako ostatni niezepsuci ludzie, okraszone modną bardzo Japonią) i zbudowała z nich kolejną kliszę. Było, niestety!
„GSZeŚ” Vandany Singh – całkiem ciekawy świat z globalnym ociepleniem w tle i oczywiście Złowrogimi Korporacjami. Jakoś tak wszystkie oświecone koła Zachodu twierdzą, że to Korporacje są winne, ale przecież nie oni, nie konsumenci!
Gdyby tak każdy Amerykanin nie musiał latać co miesiąc z Nowego Jorku do Honolulu, gdyby każdy Brytyjczyk nie musiał mieć nowego ajfona w dniu premiery, a każdy Polak co chwilę nowej pary najków, to chyba byłoby lepiej w przyrodzie? Nie, to nie korporacje są winne. One tylko spełniają nasze zachcianki. To my, my niszczymy ten świat!
Wyżołądkowałem się, to jeszcze „Sekretne życie dziewięciu murzyńskich zębów Jerzego Waszyngtona” Phendersona Djeli Clarke’a. Politpoprawność? Niech już będzie, bo to naprawdę ciekawie napisane opko. I choć to świat alternatywny, to jedynie z konkluzją nie mogę się zgodzić. Waszyngton uwolnił niewolników, bo magia murzyńskich zębów zadziałała? Jakaż to deprecjacja człowieka, który wybił się ponad umysłowość epoki i zrobił coś po prostu dobrego. Znaczy – propaganda!
A w publicystce.
Coś mi się zdaje, że Redaktorka przesłuchująca Małeckiego trochę się ślizga po temacie. Są dwa, trzy celne stwierdzenia, ale reszta to lanie wody (uwaga: należy wziąć poprawkę, że nic Małeckiego nie czytałem).
Artykuł o japońskim teatrze kabuki dość ciekawy, ale co on do licha ma wspólnego z fantastyką? Wzmianka, że Japończycy wystawili Star Warsy, to chyba mało. „Starożytni Obcy” przypomnieli mi, jak to w zamierzchłych latach czytałem z wypiekami na twarzy książki Mostowicza.
Vargas brnie w Matrixa, Kosik mętnie o ciekawym temacie, oraz całkiem ciekawy felieton Mirosława Gołuńskiego.
Aha, Orbitowski jak zwykle nie zawodzi.
Z wiadomych względów nie czytałem scenariusza RPG.
Podsumowując – numer solidny, dla mnie bez szału.