Noir Zofia Markowska 6,3
ocenił(a) na 43 lata temu „Krwawa zagadka”
Zadałeś może sobie kiedyś pytanie, czy znasz swoich bliskich na tyle, że wszystko o nich wiesz? Może jest coś takiego, co cię zastanawia w ich zachowaniu? Czy mówią Ci wszystko? Co tak naprawdę myślą o tobie za zamkniętymi drzwiami? Mówi się, że drugiego człowieka nie można całkowicie poznać. Każdy skrywa w sobie jakiś sekret, który boi się ujawnić. Jest on mniej lub bardziej niebezpieczny, a czasem nawet jego poznanie może grozić śmiercią. Sekrety, kłamstwa, matactwa były, są i będą niestety obecne w naszym życiu i to tylko od nas zależy, jaki będziemy mieli do nich stosunek. Zawód detektywa od lat cieszy się powodzeniem wśród ludzi poszukujących prawdy. Jak jednak wygląda śledztwo i do czego może ono doprowadzić, możemy przekonać się w debiutanckiej książce Zofii Markowskiej pt. „Noir”.
„Noir” to książka o pożądaniu, tajemnicach z przeszłości i śledztwie, które może okazać się zbyt niebezpieczne. W książce przenosimy się w czasie do lat 30. XIX wieku, do Mindath, miasta na wschodzie USA, gdzie poznajemy Michaela Todda, prowadzącego niewielkie biuro detektywistyczne w mieście. Pewnego dnia przychodzi do niego Rita Maroni, żona zamordowanego w tajemniczych okolicznościach członka włoskiej mafii, z prośbą o wytropienie zabójcy jej męża. Z początku Todd sceptycznie podchodzi do tego zlecenia, wiedząc, że jego poprzednie sprawy nie zostały jeszcze rozwiązane. Postanawia jednak przyjrzeć się sprawie. Coraz bardziej zafascynowany losami pięknej Rity, skrupulatnie bada kolejne tropy i wątki, walcząc jednocześnie z pojawiającymi się w jego głowie niepokojącymi, krwawymi wizjami. Kto zabił Tommy’ego Maroni? Czym są męczące detektywa wizje? Co ukrywają pracownicy restauracji zmarłego? Co przemilczała Rita, zlecając tę sprawę Michaelowi? Tego dowiedzieć się trzeba samemu!
Książka Zofii Markowskiej to krótka, nieco ponad 200-stronicowa powieść, której bliżej do opowiadania, aniżeli książki. Akcja w niej płynie zdecydowanie za szybko, szarpanie, przez co przypomina bardziej trailer śledztwa prowadzonego przez detektywa Michaela Todda, aniżeli rasowy kryminał z wieloma zagadkami, intrygami i podejrzanymi. Wątki, a także całe rozdziały kończą się tu nagle, przez co ma się poczucie, że chciałoby się wiedzieć więcej, a nie można, bo od razu przeskakujemy w czasie dalej. W dodatku, pomimo iż historia osadzona jest w latach 30. XIX wieku, zupełnie się tego nie czuje. Narracji brak tego specyficznego klimatu, atmosfery dawnych czasów, a zastosowany język jest bardzo współczesny i momentami drętwy, szczególnie w dialogach. Mile zaskoczyły mnie jednak barwne metafory i porównania autorki, będące zalążkiem swego rodzaju mistycyzmu, którego głębi i rozbudowania tutaj odrobinę zabrakło.
„Noir” został sklasyfikowany, jako kryminał i zgadzam się z tym w zupełności. Bardziej szczegółowo powiedziałabym jednak, że historia ta posiada w sobie elementy kryminału retro, jeśli chodzi o czas akcji oraz powieść noir, a dokładniej hardboiled. Już sam tytuł zdradza, iż nawiązanie to jest wręcz namacalne w tej powieści. Hardboiled to specyficzny gatunek literacki, zaliczany do nurtu powieści kryminalnych lub detektywistycznych, w którym mamy najczęściej do czynienia z ograniczoną przestrzennie okolicą, w której dzieje się akcja oraz cynicznym głównym bohaterem, protagonistą, detektywie o trudnej i pełnej przemocy przeszłości, który nie raz wychodzi poza ramy prawne obowiązujące w społeczeństwie. Wszystkie te elementy zostały w książce Zofii Markowskiej zawarte w mniej lub bardziej trafionej wersji.
Sam pomysł na tę historię był dobry. Widać, że został dokładnie przemyślany pod każdym kątem i to zdecydowanie należy docenić. Tego typu historie kryminalne bronią się same na rynku, jednak jest to bardziej książka dla umilenia sobie czasu aniżeli według mnie, godna polecenia opowieść, która wstrząśnie czytelnikiem. Bohaterów w książce jest niewielu, przez co akcja staje się bardzo przewidywalna i prosta. Podobało mi się jednak jej zakończenie, które było spektakularne i krwawe. Same postaci mnie jednak nie przekonały do siebie, nie znalazłam z nimi emocjonalnej więzi, a czasem miałam wręcz wrażenie, że ich zachowania są nienaturalne i wymuszone. Główny bohater, pomimo iż lubię tego typu kreacje, rozczarował mnie swoją schematycznością. Kreację detektywa Todda uratował wyłącznie końcowy prywatny wątek, gdyż bez niego niczym szczególnym nie wyróżniałby się na tle innych, a nawet stałby się wyjątkowo bezbarwną postacią.
Podsumowując, „Noir” Zofii Markowskiej to bardzo prosty, krótki kryminał, wpisujący się w gatunek hardboiled, który niestety niczym szczególnym nie wyróżnia się na tle innych. Akcja została poprowadzona tu zdecydowanie za szybko, przez co brakuje jej naturalnej płynności. Bohaterowie zaś, na czele z detektywem Michaelem Toddem byli mało angażujący emocjonalnie, a ich dialogi miejscami drętwe. Podobało mi się jednak zakończenie, a dokładniej scena z ulicy, która przedstawiała zarazem ból, miłość i pragnienie wolności. Była to moim zdaniem najlepsza i najbardziej poruszająca scena książki i jedyna, którą mile wspominam. Nie jest to zdecydowanie klimatyczny kryminał, który przeniósłby nas w przeszłość, jednak pisarka zastosowała w nim wiele ciekawych i intrygujących porównań, które zmuszały czytelnika do myślenia. Zofia Markowska to bardzo młoda pisarka, bo mająca zaledwie siedemnaście lat, więc jeszcze wiele lat kariery pisarskiej przed nią. Jej debiutancka książka „Noir” mnie jednak nie zachwyciła i nie poruszyła, choć widzę w niej potencjał twórczy, który mam nadzieję, Pani Markowska wykorzysta w następnych powieściach.
Zapraszam:
https://www.instagram.com/graphictobook
https://graphictobook.wordpress.com