cytaty z książek autora "brak danych"
Istnieje pewien stan spoczywania w Bogu, stan pełnego odprężenia wszystkich sił duchowych, w którym nie robimy żadnych planów, nie podejmujemy decyzji - naprawdę nie działamy ; całą przyszłość zdajemy na wolę Bożą, pozostawiając ją całkowicie losowi ; taki stan był chyba moim udziałem wtedy, gdy jakieś przeżycie, które przerastało me siły, pochłonęło całkowicie moje siły życiowe i pozbawiło mnie wszelkiej aktywności. Spoczywanie w Bogu - w przeciwieństwie do zaniechania wszelkiej aktywności z braku siły życiowej - jest czymś zupełnie nowym i swoistym.
Spoczywanie w Bogu było we mnie śmiertelną ciszą. Na jej miejsce pojawiło się poczucie bezpieczeństwa, zawieszenia wszelkiej troski, odpowiedzialności i konieczności działania. A gdy poddawałam się temu uczuciu, zwolna poczynało napełniać mnie nowe życie i popychać - bez jakiegokolwiek napięcia mej woli - do nowej działalności. Ten ożywczy przypływ jawił się jako emanacja aktywności i siły, która nie była moja, a która - nie stawiając żadnych wymagań mojej sile - zaczynała we mnie działać. Jedynym warunkiem takiego odrodzenia duchowego zdaje się być bierna chłonność - tak jak jest ona zakorzeniona w strukturze osoby.
Nie używam żadnych sztucznych środków, żeby przedłużyć czas pracy. Robię, ile mogę. Sprawności rosną widocznie wraz z ilością koniecznych spraw do załatwienia. Gdy nie ma nic pilnego, wcześniej się wyczerpują. Niebo zna się niewątpliwie na ekonomii. W praktyce nie przebiega to gładko, z czego wynika, że nie jesteśmy czystymi duchami. Nie ma sensu buntować się przeciw temu; chodzi tylko o to, żeby w końcu zdobyć jakąś spokojną chwilę, w której można by przestawać z Bogiem tak, jak gdyby poza tym nic nie istniało, i to codziennie. Najbardziej odpowiednie wydają mi się godziny ranne, zanim rozpocznie się praca dzienna; otrzymuje się wtedy specjalną łaskę przeżycia nowego dnia. Ostatecznie trzeba uważać siebie za narzędzie w ręku tej siły, przy pomocy której winniśmy pracować, szczególnie zaś za coś, czego nie my sami używany, lecz Bóg w nas.
Siostra Benedykta zajmuje w tej kwestii stanowisko zdecydowane: każda prawdziwa modlitwa jest modlitwą Kościoła ; przez każdą modlitwę dokonuje się coś zasadniczego w Kościele ; w każdym wierzącym modli się cały Kościół, bo przecież obecny w całym Kościele Duch Święty, który żyje w każdej poszczególnej duszy "prosi za nami wzdychaniem niewymownym" (Rz 8,26). Właśnie to jest "prawdziwą" modlitwą : bo "nikt nie może powiedzieć • Panem jest Jezus • jak tylko w Duchu Świętym" (1 Kor 12,3). Czym byłaby modlitwa Kościoła, gdyby nie wielkie oddanie się dusz miłujących - Bogu, który jest miłością?