Choć opisana tutaj historia oficera SS i małej Lei jest fikcją literacką ,to chwyta za serce i wzbudza wiele emocji ,a po jej przeczytaniu chce się mieć nadzieję,że rzeczywiście istnieli też dobrzy SS-mani, którzy uratowali nie jedno życie.
Książka jest zarazem piękna ,jak i okrutna i pełna bólu,pokazuje trudne czasy,gdzie ludzkie życie było mało warte.Jest napisana prostym językiem,a to sprawia że czyta się ją błyskawicznie.
Inspirowana faktami dramatycznymi, powieść o oficerze SS, który za wszelką cenę chciał uratować żydowską dziewczynkę od śmierci w obozie.
Nie wątpię, że wśród załogi SS byli tacy, którzy pomagali, nie zgadzali się z rozkazami i potajemnie pomagali oraz ocalili od śmierci niektórych więźniów.
W tej historii mam mieszane uczucia co do tego.
Czy Hans Heigel pomógłby Lei, gdyby nie była łudząco podobna do jego niedawno zmarłej córki?
Czy odważyłby się tyle ryzykować, gdyby nie widział w niej utraconej Hanne?
Czy gdyby tak nie wyglądała, odważyłby się wyjść ze swojej tchórzliwej skorupy i również by chronił dziecko?
Postanowił ją uratować za wszelką cenę zarówno w Sobiborze jak i później po jego przenosinach do obozu w Majdanku.
O jego sposobach nie będę mówić, bo to główna fabuła i nie chcę spojlerować.
W tej książce było stosunkowo mało okropności, nie było tak wiele szczegółów odnośnie traktowania więźniów jak w innych tego typu książkach.
Może dlatego, że nie była pisana przez Polaków, których ten temat nadal mocno dotyka i emocjonuje.
Opisane były głównie ogólniki poza jednym czy dwoma przypadkami.
Zakończenie można dwojako rozumieć, z jednej strony był happy end a z drugiej, nie do końca.
Niemniej jednak, polecam przeczytać.
Książka skłania do różnych refleksji
I pokazuje, że nie każdy Niemiec z błyskawicami to potwór.
Chociaż, czy na pewno?