Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Rosaria Munda
3
6,5/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, literatura młodzieżowa
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,5/10średnia ocena książek autora
2 przeczytało książki autora
76 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Fireborne Rosaria Munda
6,5
Powiem tak - jeżeli ktoś wejdzie w to wyczekując masy smoków, długaśnych bitew i typowego dla książek nastoletnich romansu, to srogo się zawiedzie. Ja tychże oczekiwałam, ale nie wyczekiwałam, i tym razem zostałam mile zaskoczona. Choć romans gdzieś tam się pałęta między stronicami, to gra on drugie jak nie trzecie skrzypce do fabuły.
A fabuła jest, muszę przyznać, całkiem przyjemna. Mamy świat krótko po rewolucji, mamy dwa dopełniające się punkty widzenia, mamy faktycznie szarą moralność i ciekawe rozważania. Trochę szkoda, że w tym wszystkim styl autorki pozostaje nieco... hmm, więcej "tell" niż "show". Większość pojedynków zostaje streszczonych w kilku akapitach, podobnie jak spora część ważnych wydarzeń, których aż chciałoby się być świadkiem. Ostatecznie jednak mi to aż tak bardzo nie przeszkadzało - i tak pochłonęłam książkę w parę dni.
Zdecydowanie jest to seria - i autorka - którą będę się starała śledzić. Miłośnikom smoków nie polecę, ale miłośnikom wartkiej fabuły i rozważania zagadnień moralnych w światach fantasy - zdecydowanie!
Furysong Rosaria Munda
6,0
Eh, coś mam ostatnio nieszczęście z trzecimi częściami trylogii, że nie satysfakcjonują tak bardzo jak bym chciała.
Problemami tej książki było wiele tych samych problemów co w poprzednich dwóch częściach - suchy styl pisania oraz taka dziwna składanina rzeczy, które mi się bardzo podobały i rzeczy, których mega nie lubiłam. Powody, dla których zaniżyłam ocenę o gwiazdkę są dwa:
1) problem oblężonej twierdzy czy też tak wielkiego napięcia, że paradoksalnie ciężko się czymkolwiek przejąć.
Stawka została podbita, a bohaterowie utracili większość swoich zasobów i władzy z poprzednich części. Niestety, tego typu zagrywki po prostu mnie nudzą. Podobnie jak "Rhythm of War" fabuła sprowadza się, w swojej najbardziej podstawowej strukturze, do odzyskania tego, co zostało utracone. Na szczęście część tych problemów znika wraz z rozwojem akcji i wieloma twistami ale - nie wszystkie. Grzech pierworodny imo pozostaje.
2) We tej sekcji będą SPOILERY bo chodzi o tendencyjność fabuły i przekazu.
Już od pierwszej części czułam, że choć książka prezentowana jest jako dual-POV, to tak naprawdę autorka mocno faworyzuje Annie. To Annie dostaje się ostatecznie pozycja Firststridera, to pomysły Annie najczęściej wychodzą. W pierwszych dwóch częściach jeszcze był pewien balans - Lee np był pierwszym, którego smok zioną ogniem i to on w finale walczył z Julią. Jednak w miarę rozwoju fabuły faworytyzm zdawał się coraz wyraźniejszy i choć Annie przynajmniej nie jest bez skazy - waha się, pokonuje trudności - to jednak to ona ma arc w tej trzeciej części i to ona na końcu pozostaje Firststriderem, wybierając pozycję ponad miłość/chęć posiadania rodziny. Cały arc Lee'ego sprowadza się do jednej rzeczy: do ustępowania miejsca Annie.
Dosłownie:
"I told myself for a while, cornered and in desperation, that climb I must. But now I remember I was never supposed to climb. The way was always for Annie, for the first lowborn Firstrider of Callipolis, who now flees routed, hunted, and condemned by the regime her people died to overthrow. The light was always meant to shine for her."
To nie jest nawet jakiś podświadomy trick. Autorka uważa, że Lee musi się wycofać z samego tylko faktu, kim byli jego rodzice. Sam zawsze miał dobre chęci i ma zdolności do rządzenia. Ale nieee. Tylko dlatego, że jest dragonborn, musi się wycofać i być dobrym ally dla Annie, bo ona jest kobietą i lowborn.
Wydaje się to sprawiedliwe? Może pozornie. Ale nie jest. Oboje byli kilkulatkami kiedy rewolucja wywróciła stary porządek. Oboje potem mieszkali w tym samym sierocińcu. Żadne z nich nie jest odpowiedzialne za czyny swoich rodziców. Więc w istocie zamiast sprawiedliwego osądu za ich własne czyny i zdolności, zostają oni potraktowani przez pryzmat swojej krwi, tylko z odwróconą hierarchią. Całkiem podobnie jak w USA jest w porządku dyskryminować białych, więc w sumie co ja się dziwię. Całkiem wygodnie też to Lee traci swojego smoka, oczywiście w obronie Annie.
Jedyne co dobrego to to, że zakończenie jest całkiem otwarte. Wprowadzona jest odrębność smoków od polityki, więc Lee ma możliwość kariery polityka, na którego IMO świetnie się nadaje. Zostaje to nawet wspomniane, że hej, może za dekadę albo dwie. Albo może za 5-10 lat Annie zrzeknie się swojego smoka i razem założą rodzinę, na równi. Może może. Ale to co jest podane na pewno, to Annie pozostaje Firststriderem - generałem - a Lee usuwa się w cień i będzie uczył w szkole.
Koli to po oczach tym bardziej, że w sąsiednim królestwie Griff i Delo dostali 100% szczęśliwego zakończenia. Griff jest królem, Delo jego małżonkiem, obaj mają swoje smoki i nikt się nie oburza, że jak smok to bez miłości. Stąd szczególnie widzę zakończenie jako tendencyjne.
TL;DR Ogólnie utrzymany został poziom poprzednich części, choć były fragmenty, które mi się dłużyły. Rozważania nad polityką i filozofią pozostają na wysokim jak na YA poziomie, ale nie podobają mi się tendencyjne rozwiązania, które wyraźnie zdradzają opinię autorki. Lee został potraktowany znacznie gorzej niż Annie; to ona miała ark w tej części, a on nie; to ona pozostaje w pozycji władzy, a on nie; to jej decyzje przekładają się na wyniki w fabule, a jego tylko dotyczą wykonania planów czy obrony Annie - mimo że pozornie oboje są równoprawnymi głównymi bohaterami.