Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Dropnięte na 35%. Kolejna pozycja, które mnie zawiodła. Choć nie miałam ogromnych oczekiwań, styl pisania był płynny i ładny, a postacie i ich problemy zarysowane w pierwszych trzech rozdziałach całkiem interesujące. Niestety, im dalej w las, tym bardziej fabuła zdawała się zanikać, zastąpiona nieskończonymi opisami rytuałów i romansami, które nieszczególnie mnie interesują. Co również przeszkadza w lekturze, autorka zdecydowanie nadużywa słów obcojęzycznych. Np. zamiast "synagoga" czy "modlitwa" używany jest ich hebrajski odpowiednik. Rozumiem to w sytuacjach, gdy dobrego angielskiego tłumaczenia nie ma, jednak wielokrotnie takie wtrącenia pojawiają się nawer wówczas, gdy jest to całkowicie normalne słowo - "ogień", "kobieta", "mężczyzna" i wiele, wiele innych. Już od pierwszych stron mnie to uderzyło, ale myślałam, że później będzie łatwiej, bo też się sama trochę przyzwyczaję. Ale nie. Łatwiej nie jest, wręcz przeciwnie - autorka wrzuca jeszcze więcej obcego słownictwa gdzie tylko się da, także w zasadzie na każdej e-bookowej stronie znajdzie się co najmniej jeden wyraz, który trzeba sprawdzić w słowniczku, jeśli chce się zrozumieć co się dzieje. Ja za takie czytanie podziękuję i szczerze zastanawiam się, dlaczego autorka nie napisała tej książki po prostu po hebrajsku, skoro ten język aż tak ją urzeka. Podsumowując - dobre złego początki. Ładny styl i ogólnie jak kogoś interesuje ortodoksyjna kultura żydowska z dozą fantasy, to może i jest to spoko lektura z braku laku. Ja jednak czytam głównie dla przyjemności, a ta gdzieś około tych 30% książki zupełnie mi wyparowała. Z rozpędu dalej brnąć nie będę.