Jestem stary, a starość, podobnie jak dzieciństwo, ma to do siebie, że człowiek broi: maluch obżera się lodami, a w sześćdziesiąt lat późnie...
Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać285
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Gil Courtemanche
2
6,7/10
Pisze książki: literatura piękna, reportaż
Urodzony: 18.08.1943Zmarły: 19.08.2011
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,7/10średnia ocena książek autora
101 przeczytało książki autora
66 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Liczyliśmy w głębi duszy, że śmierć zakradnie się i ulotni po cichu jak złodziej. Ale na nieszczęście taty, mamy i w pewnym sensie reszty ro...
Liczyliśmy w głębi duszy, że śmierć zakradnie się i ulotni po cichu jak złodziej. Ale na nieszczęście taty, mamy i w pewnym sensie reszty rodziny złodziej, zamiast uciec z łupem, zadomowił się u nas na dobre.
1 osoba to lubiNie zestarzejemy się razem Oto dzień O jeden za dużo: czas się przelewa Moja miłośc tak lekka ciąży niczym męka". Paul Eluard, Le temps debo...
Nie zestarzejemy się razem Oto dzień O jeden za dużo: czas się przelewa Moja miłośc tak lekka ciąży niczym męka". Paul Eluard, Le temps deborde
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Piękna śmierć Gil Courtemanche
6,4
Dlaczego, dlaczego i jeszcze raz – dlaczego? Czemuż ta cudna książka nie cieszy się zainteresowaniem? Żadnym! A powinna, bo daje do myślenia, och, daje!
Przede wszystkim apeluję o nowe wydanie książki! O nową okładkę, przyciągające uwagę hasło promocyjne, opinię kogoś ważnego i mądrego! Pragnę, by ktoś zwrócił uwagę na tę pozycję literacką, by ktoś dał jej drugie życie, by – jak to się stało w moim przypadku – zbudziła wiele emocji i skłoniła do refleksji wielu czytelników.
Autor książki to kanadyjski dziennikarz Gil Courtemanche. Jest on współczesnym pisarzem i jednocześnie ekologiem, biorącym czynny udział w polityce trzeciego świata. Interesują go trudne tematy, które dla przeciętnego Europejczyka czy Amerykanina zdają się być odległe i go nie dotyczą. Stąd też Gil Courtemanche współtworzy filmy dokumentalne o ludobójstwie w Rwandzie, o AIDS, o trądzie na Haiti, o edukacji dzieci i niepełnosprawnych mieszkańców Tajlandii. Cierpienie, ból, choroby, niemoc wobec tego, co przynosi los – oto tematy, których dotyka pisarz.
„Piękna śmierć” to króciutka historia o umieraniu. Do wigilijnego stołu zasiada rodzina, składająca się z wielu członków. Narratorem powieści jest najstarszy syn William, który obserwuje swoich krewnych i snuje refleksje. Jego ojciec jest śmiertelnie chory. Choroba Parkinsona zawładnęła jego ciałem. Człowiek, który przed laty był despotą siejącym postrach rodziny, który nigdy nie okazywał uczuć, który zawsze był silny i dumny, dziś jest staruszkiem nie mogącym sprawnie wstać z krzesła, rozpiąć koszuli, wypowiedzieć płynnie jednego zdania. Choroba ogranicza jego ruchy, powoduje straszliwą niemoc. Chory wymaga opieki i pomocy, której udziela mu zawsze wierna i posłuszna żona, jakże zmęczona życiem staruszka.
Książka jest bardzo refleksyjna, dosyć smutna. Powoduje, że jest mi żal starców, boję się starości. Schyłek życia powinien dawać radość, spokój i zasłużony odpoczynek, a tymczasem bardzo często to męka i zmaganie duszy z ciałem. To przykre, że przychodzi czas, gdy człowiek staje się ciężarem dla bliskich. Gdy choroba wyniszcza cały organizm, chory chce już tylko jednego – przynoszącej ulgę śmierci.
„Akceptowaliśmy nieuchronność bliskiej śmierci, ale nie domyślaliśmy się jej brzydoty, a przede wszystkim tego, że poprzedzi ją nieustająca agonia, zagrażająca życiu mamy. Myśleliśmy, że tata umrze jak przystoi, nie zawracając nikomu głowy, najlepiej we śnie, albo zgodnie z tym, co podają roczniki statystyczne, w wyniku trzeciego zawału; że spędzi parę dni w szpitalu, po czym pewnego dnia wczesnym rankiem ktoś stamtąd zadzwoni, niedługo potem odbędzie się pogrzeb, ten i ów uroni parę łez, a wszyscy będą mieli poczucie spełnionego obowiązku. Liczyliśmy w głębi duszy, że śmierć zakradnie się i ulotni po cichu jak złodziej. Ale na nieszczęście taty, mamy i w pewnym sensie reszty rodziny złodziej, zamiast uciec z łupem, zadomowił się u nas na dobre”.
Książka jest pełna kontrastów. Boże Narodzenie, rodzi się Bóg, a w przeciętnej rodzinie umiera zwykły człowiek. Przy wigilijnym stole panuje radosny harmider, a w sercach strach, smutek i obawa. Niedomagający starcy, których ruchy są ograniczone i radość, beztroska niczego nieświadomych jeszcze wnucząt. A czytelnik czyta i co kilka stron zastanawia się i duma o istocie życia, o tym, do czego się ono sprowadza.
Mimo, że powieść wiernie ukazuje, jak ciężkie jest umieranie, to jednak zatytułowana została „Piękna śmierć”. Przecież nie było tu mowy o pięknie śmierci, wręcz przeciwnie. Zatem, czy w tej sytuacji śmierć może być piękna? Niech czytelnik przekona się sam.
Niedziela na basenie w Kigali Gil Courtemanche
7,1
Trudno było mi zacząć czytanie tej książki, gdyż spodziewałam się nagromadzenia krwawych opisów ludobójstwa i innych masakrycznych zbrodni. Owszem, nie zabrakło ich, jednak na początku "Niedziela..." w dużej mierze skupia się na genezie wojny w Rwandzie, opisuje zepsucie społeczeństwa, od władz począwszy, a kończąc na głupocie ludu omamionego durnymi przekonaniami na temat swojego pochodzenia, pozycji w kraju i praw przynależnych(jakby) z natury, które doprowadziły do tragedii. Ta będzie przyczyną wstydu jeszcze wielu pokoleń. Czyta się tę książkę z wypiekami na twarzy, ze złością, z poczuciem smutku, zwłaszcza dlatego, że Courtemanche nie pisze o tłumie, a przedstawia historie poszczególnych osób, ponadto wspominając, że osoby te istniały naprawdę.