Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Autorzy mieli szansę napisać ciekawą, wciągającą i dla wielu czytelników pewnie zaskakującą biografię Marty Mirskiej, która nie tylko była jedną z największych gwiazd powojennej Polski, ale miała także niezwykłą osobowość, cięty język, porywczy charakter, ogromną słabość do alkoholu i bardzo przygnębiający finał swojego życia. Biorąc na warsztat tak barwną i mięsistą postać, dysponując cennymi pamiątkami z prywatnego archiwum artystki wydawać by się mogło, że powstanie biografia wybitna. Co w takim razie poszło nie tak? Zawiodła redakcja książki, a właściwie jej absolutny brak. Listy Mirskiej zostały wrzucone hurtem do jednego rozdziału bez żadnego uporządkowania, nakreślenia kontekstu i komentarzy od autorów. Inny rozdział zawiera wyłącznie... spisane jak leci komentarze na YouTube pod nagraniami Mirskiej. Kolejny analizuje piosenkarkę pod kątem jej znaku zodiaku. W dodatku niektóre cytaty przytaczane są dwa razy, powodując znużenie i irytację czytelnika. Do tego szereg wypowiedzi innych artystów, które nic nie wniosły, typu "Nie poznałem jej nigdy osobiście, niewiele o niej wiem, ale była bardzo sławna...". Naprawdę wolałbym, żeby książka była o kilkadziesiąt stron krótsza, ale bardziej treściwa, lepiej przygotowana i wolna od wyżej wymienionych bzdetów. Przeżyłem spore rozczarowanie.