Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać29
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel3
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Iwan Dmytryk
1
3,5/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
3,5/10średnia ocena książek autora
7 przeczytało książki autora
6 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
W lasach Łemkowszczyzny Iwan Dmytryk
3,5
Cóż z tych wspomnień niewiele się dowiemy o działaniach UPA i jednostki autora a wiele więcej o mizernej próbie usprawiedliwienia siebie i brązownictwa UPA. Autor widział w lipcu '44 a zasadniczo w sierpniu zahartowanych w bojach z Niemcami partyzantów UPA, mimo, że generalnie UPA unikało starć z Niemcami, zwłaszcza, że od jakiegoś czasu obowiązywała ich niby umowa o niewchodzeniu sobie w drogę. Bronić się bronili gdy Niemcy próbowali uspokoić zaplecze bezpośrednie frontu (i wtedy generalnie nie miało znaczenia jaka partyzantka - polska, ukraińska, sowiecka, jakakolwiek, regularne wojsko takie walki wygrywało) ba zdarzały się nawet większe walki ale - w rejonie Żytomierza, daleko, daleko od miejsca działań autora.
Autor bredzi coś o Polakach masowo współpracujących z bolszewikami (czasem to wręcz synonimy!) i jednocześnie Niemcami (choć lokalnie dla obrony przed UPA zdarzało się, że miejscowi Polacy ściągnęli jednych bądź drugich nigdy nie na taką skale jak opisuje to autor).
We wspomnieniach autora Polacy nigdy nie mają się czego bać ze strony UPA (śmiechu warte) a nawet jak UPA kogoś zabije to tylko Polaków mordujących inteligencje ukraińską tudzież chłopów (jak w Baligrodzie gdzie UPA - w czym autor uczestniczył - zamordowało ponad 50 Polaków),nigdy nie zabijało starych osób (no chyba, że 80 latków) i zawsze łoiło skórę bolszewikom (najlepiej świadczy przykład Baligrodu gdzie UPA wycofało się z miejscowości na informacje, że zbliża się sowiecka partyzantka - G. Motyka, Łuny w Bieszczadach 55-57).
Autor też widział po wsiach, ba w każdej miejscowości jaką mijał, pozostawione na widok publiczny,okrutnie zmaltretowane ciała Ukraińców zabitych przez Polaków. 27 wołyńska dp AK już dawno była na Lubelszczyźniei albo pomagała odbić Lublin albo była internowana przez Sowietów w Skrobowie i innych obozach, 38 pp AK z 22 dp AK czy 17 pp z 24 dp AK walczyły w rejonie Rzeszowa (zdobyty 2 sierpnia, 3 zaczęły się aresztowania i osadzanie na zamku rzeszowskim). Nie ma więc specjalnie jak, kiedy i kim mordować po wsiach Ukraińców. Nie żeby reakcja polska na Rzeszowszczyźnie nie była ostra i niejednokrotnie krwawa - była (jedyne co mi przychodzi akurat do głowy to Pawłokoma ale to jest już '45). Wszystko to jednak, dość brutalnie uciął front sowiecko-niemiecki a więc lipiec 44.
Opowieści z walk to inna sprawa - albo parę strzałów i wróg ucieka, albo nasze ckm wycięły wszystkich sowieckich spadochroniarzy (nocą, gdzie nie ma jak celować a i trudno określić ilu wrogów było, ba niejednokrotnie strzelano do krzaków które rzucały dziwny cień! a tu bah UPowcy widzą w ciemnościach lepiej niż koty) - brak najczęściej danych umożliwiających jakąkolwiek weryfikację takich starć. Albo jakieś kosmiczne opisy - w jakimś ataku na obóz sowieckiej partyzantki znajomy autora ("Słowak") miał mu uratować życie zestrzeliwując wrogich żołnierzy siedzących na drzewach. Ba nie byle jakich żołnierzy bo uzbrojonych w pm albo km (lkm lub rkm). O ile sowieccy strzelcy wyborowi/snajperzy robili takie akcje o tyle nikt z bronią automatyczną bo takie zachowanie to czyste samobójstwo (miejsce prowadzenia ognia automatycznego bardzo łatwo zlokalizować a z drzewa nie ma odwrotu).
Trochę bardziej wartościowe wspomnienia robią się dopiero z akcji "Wisła" gdy wspomina o rozmowach z WiNem (miały miejsce ale autor znowu tak to poskręcał, że ciężko ten kłębek czytać). Przeciętne - warto przeczytać by wiedzieć, że "sowiecki" styl pisania wspomnień (brązowniczy do bólu, zawsze jesteśmy poszkodowani i wiatr zawsze w oczy) jest typowy również dla UPA, tak niby się od sowietów odcinających (ale i nasi partyzanci w czasach "późnego zbowidu" zwykli tak robić). Niemniej jak na coś pisanego niby na świeżo w 1949 to trochę słabo tu z faktami.