Najnowsze artykuły
- ArtykułyPowieść o zagrożeniach płynących ze Wschodu. Ryszard Oleszkowicz o „Zanim zabijesz moją śmierć”Marcin Waincetel1
- ArtykułyJakub Jarno. „Światłoczułość” to powieść opakowana w powieść, owinięta w listyRemigiusz Koziński2
- Artykuły„Kraj kobiet“ Grzegorza Gajka – przeczytaj fragment książki!LubimyCzytać1
- ArtykułyLiteracka Nagroda Nobla 2024. Han Kang laureatkąKonrad Wrzesiński46
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Emil Wójcik
0
0,0/10
Pisze książki: czasopisma
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
0,0/10średnia ocena książek autora
35 przeczytało książki autora
11 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Nowa Fantastyka 437 (02/2019) Tomasz Kołodziejczak
7,0
Za oknem mróz i śnieg, brrrr. Najlepszy czas na czytanie! A w lutowym numerze „Nowej Fantastyki” – jest co czytać. O dziwo, tylko trzy opowiadania. Ale ilość zostaje zastąpiona przez jakość. I choć idealnie nie jest, to opowiadania bardzo dobre.
Żeby nie być gołosłownym, zagłębiam się w szczegóły.
„Krew w Leopolis” Andrzeja Miszczaka – jest tu taki pomysł, dla których czytam fantastykę. Nigdzie indziej nie da się tak napisać. No bo pomyślcie – starcie Philipa K. Dicka ze Stanisławem Lemem w steampunkowym (a w zasadzie sandałpunkowym, czy tak?) Rzymie to jest koncept, że klękajcie narody. Mnóstwo smakowitych nawiązań do literatury obu panów („Valis”, „Słoneczna loteria”. Człowiek z Wysokiego Zamku”, „Blade Runner”, Niezwyciężony”, „Terminus”, „Ananke”),ale także do całkiem niedawnych wydarzeń – jest katastrofa „Kurska”, jest też chytra baba z Ra… znaczy, Ostii. Mnóstwa nawiązań pewnie nie wychwyciłem (Gygax? Kto to?),ale jak zwykle lubię, kiedy autor memu małemu móżdżkowi daje sygnały – „aleś ty mądry i oczytany” :P. Każdy lubi, jak mu się kadzi. Widać, że autor dobrze się bawił, pisząc ten tekst i szpikując go tymi „mrugnięciami” do czytelnika. Może aż za bardzo?
Jeszcze z plusów – robi wrażenie opis igrzysk, kreacja świata (Ameryki, Australia, Japonia). Czy to jednak tekst bez wad? Niestety nie.
Nie trafia do mnie takie „zatrzymanie” postępu technicznego. Cały świat poznany za pomocą żagla i wioseł? Bo para się dopiero chyba rozgaszcza w świecie opowiadania. Są samojazdy i pociągi, mechy, ale strzela się dalej z łuków? Coś mi tu nie gra. Dalej – dopiero raczkuje technologia statków powietrznych (balony),ale łódź podwodną z prawie 120-osobową załogą Rzymianie wyprodukowali? Ejże, też napędzaną przez wiosła? Czy na parę? Jak? Bohaterka tłucze lusterko, które jest wykonane z brązu. Brąz się tłucze, bo nie wiem? Gość wraca z Dalekiego Wschodu z zapasem ziela na 20 lat? Pociągiem wrócił we własnym wagonie czy jak?
Zgrzyta mi też zakończenie. Takie trochę ni z gruchy, ni z pietruchy zakończenie wątku Filipa. Pobudki matki głównej bohaterki też zdają mi się niejasne.
Ale dość tego kręcenia nosem, bo opowiadanie naprawdę mi się podobało. Polecam!
„Kuszib” Hassana Abdulrazzaka – świetny jest pomysł prezentowania fantastyki z kręgów innych niż angloamerykańskie czy słowiańskie. Super! Bo w tej grotesce (chyba, choć nie w całej rozciągłości),doszukać można się arabskiego żalu na panoszenie się Ameryki na Bliskim Wschodzie. Bez zwracania uwagi na lokalne zwyczaje czy tradycje. Tak też postępują [uwaga: SPOILER!] Obcy trafiający na Ziemię. Jesteśmy lepsi, bo tak uważamy. I koniec! Gorzkie i smutne!
Ale coś mi tu znowu nie gra: w pierwszych scenach tego tekstu bohaterowie udający się na przyjęcie zostają skontrolowani pod kątem potencjalnego zamachu terrorystycznego. To gra, dopóki myślimy, że bohaterowie to Ziemianie. Ale później? Wśród UFOków też są jacyś fanatycy, którzy się wysadzają? Coś tu autorowi tak ci arabscy samobójcy wryli się w pamięć, że nawet Obcym ich przypisał. Według mnie – kiks!
„Wilk i mantikora” Grega Van Eeekhouta – urban fantasy. Ładny pomysł, że magia związana jest z kośćmi. Wyraźnie, ale nie łopatologicznie podana teza, że za każdą polityką, za każdymi wielkimi słowami czają się pieniądze. Że tak naprawdę dla wielu (wszystkich?) nie liczy się idea, a osobista korzyść. Ładne! (choć słowo „szpiegini” cały czas brzmi dla mnie egzotycznie).
Ale jest jeden element, który mnie pozytywnie zaskoczył. Wiele razy mówiłem, że używanie w tekstach motywów pedofilii, kanibalizmu czy kazirodztwa uważam pójście na łatwiznę. Podtrzymuję – tak jest, jeśli nie jest umotywowane fabularnie. W tym opowiadaniu motyw kanibalizmu jest jakże pięknie i logicznie wpleciony w fabułę. I jak smacznie (nomen omen) podany. Brawo dla autora!
W publicystyce: w najwyższej (znów!) formie Vargas, ciekawie Żerański o nazistach. Japońskie obrazki (manga i anime) nigdy nie zwróciły mojej uwagi, toteż do artykułu Czarneckiego mam tylko jedną uwagę – nadużywa słowa „kultowe”. Artykuł Starosty trochę mnie zdenerwował – jasne, ważne roboty, kotki, delfiny i co tam jeszcze. A człowiek to gdzie w tej całej menażerii? O dziwo, ocena antologii „Inne światy”, dokonana przez Parowskiego, dość zbieżna z moją recenzją (można sprawdzić!). Znokautowała mnie cena polecanych przez JeRzego albumów. Chętnie nabędę, ale to nie w tym życiu.
Dłużej zatrzymam się przy Star Teku i Wattsie.
Artykuł Zwierzchowskiego na temat nowej odsłony Star Treka wzbudził we mnie ambiwalentne uczucia. Jestem fanem, a serię Deep Space 9” umieszczam na podium najlepszych seriali SF, obok „Babylonu 5” czy „Battlestar Galactiki”. Ale nowa odsłona ST… hmmm. Jednak uważam, że polityczna poprawność zabiła w „Discovery” ducha Star Treka. Koszmarne, politpoprawne zakończenie pierwszego sezonu, pełne banałów i frazesów, nieustanne wycieczki w stronę Trumpa i jego poglądów. Strasznie mnie to zniesmaczyło. A mogłoby być naprawdę dobrze, bo wątek homoseksualnej pary, jak nie lubię wprowadzania „homoporawności” wszędzie i na siłę, tu był poprowadzony bardzo sprawnie i z wdziękiem. Scena ze szczoteczkami do zębów, jak pamiętam.. Czyli – da się! Ale reszta, włączając wygląd Klingonów i ich statków, niestety mi się nie podobała. Na razie daję szansę drugiemu sezonowi, ale pierwszy odcinek drugiego sezonu nie napawa optymizmem.
Watts. Ten jak zwykle ma dużo racji, ale nie dopowiada wszystkiego do końca. Ostatecznym sposobem na zapobieżenie niszczenia naszej planety przez gatunek ludzki jest zmniejszenie jego populacji. Zgoda! Watts chwali się przeprowadzoną wazektomią. Jak kto chce, wolna wola. Ale nie mówi już, gdzie ludzi przybywa najwięcej. Nie są to kraje tak bogate, jak Kanada, w której zdaje się Watts mieszka. Najwięcej ludzi przybywa tam, gdzie dzieci są jedyną inwestycją w przyszłość, gdzie ludzie nie posiadają bardzo mało albo zgoła nic – Czarny Ląd, Azja itd. Czy nie lepiej wobec tego podnieść poziom życia tych biedaków? Kiedy popędy kieruję się na posiadanie miast rozmnażania, dzietność młodych spada na łeb, na szyję (vide Europa i USA). Ale to trzeba byłoby nie wypijać codziennie sojowego latte, ograniczyć latanie samolotami… Podzielić się po prostu! Prawda, panie Watts? Tego jednak nie widzi! A z konkluzją się zgadzam, zresztą już ją kiedyś (chyba nie wprost) podał: żeby uratować świat, jaki znamy, musimy przestać być ludźmi. To ja już wolę wkraczać w świat nieznany, choćby i zubożony.
Ufff, rozgadałem się.
Nowa Fantastyka 437 (02/2019) Tomasz Kołodziejczak
7,0
Numer jest definitywnie lepszy niż jego poprzednik. Wybór opowiadań całkiem udany. Nie są to z pewnością jakieś prawdy objawione, ale wszystkie trzy teksty mają coś ciekawego do zaoferowania. Można je pokazać komuś spoza getta fantastyki bez obawy, że taka osoba zacznie z politowaniem kręcić głową.
Publicystyka bez większych zaskoczeń. Brakuje mi ostatnio tekstów analizujących, zwłaszcza jeśli chodzi o nowe kierunki w rozwoju literatury, filmu i komiksu. Artykuły tego numeru (może poza Vargasem i jego słowiańskim bestiariuszem) działają na zasadzie: „Hej, patrzcie, tu jest coś fajnego, czego jeszcze nie znacie!” lub „Drzewiej, panie dzieju, to inaczej bywało – człek bawił się tym a tym”. To po prostu listy produktów do „zaliczenia”. Mam nadzieję, że NF przestanie iść na taką łatwiznę, bo czytać artykuły, które można przy odrobinie wysiłku sklecić samemu, to żadna frajda.
Felietony takie sobie, nawet Peter Watts nie spowodował, że spadłem ze stołka. Potrzeba świeżej krwi jest wyraźnie odczuwalna. Jeden Orbitowski (jego tekst, jak zawsze, ma w sobie coś z poezji) wiosny nie czyni!