Pasją Gail Hudson jest tworzenie zdrowych relacji między ludźmi, a światem przyrody. Pasja ta doprowadziła ją między innymi do długoletniej współpracy z Jane Goodall i ich wspólnej pasji związanej z przyrodą. Jej eseje na temat naturalnego zdrowia, duchowości i relacji osobistych pojawiają się w licznych publikacjach, a sama Hudson prowadzi zajęcia i warsztaty na temat osobistej narracji i pisania pamiętników.
Siadając do tej książki nie oczekiwałem podręcznika botaniki, spodziewałem się jednak publikacji wypełnionej interesującymi informacjami o świecie roślin. Tych informacji rzeczywiście trochę książka zawiera, jednak zasadniczym elementem jej treści są wspomnienia Goodall, głównie z dzieciństwa, no i niestety cała masa irracjonalizmów. Szamaństwo, „medycyna naturalna”, paniczny lęk, o ile nie wręcz otwarta irracjonalna wrogość wobec GMO. Być może rzeczywiście szerzenie irracjonalizmu jest jedynym sposobem uchronienia naszej planety, ale to bardzo niedobrze. Człowiek powinien kierować się w życiu rozumem i wiedzą, a nie niuejdżowymi bzdurami czy chciwością.
Dodatkowo zastanawia mnie, kto jest winien temu, że kurarę określono tu jako „środek przeciwbólowy”. Być może jest to błędne zrozumienie słowa anaesthetic, które też nie byłoby zbyt ścisłe. Kurara nie jest ani środkiem przeciwbólowym, ani znieczulającym. Jej zastosowanie w anestezjologii wynika z innych przyczyn – powoduje zwiotczenie mięśni, co w przypadku niektórych zabiegów jest pożądane.
Określenie tej książki w notce redakcyjnej jako "biblii literatury przyrodniczej" jest tak żenującym wciskaniem marketingowego kitu, że nawet nie chce się tego szerzej komentować.
Wbrew tytułowi to nie jest książka o roślinach. To książka o Jane Goodall stopniowo przechodząca w manifest ekologiczny. O ile zgadzam się z przesłaniem, że powinniśmy lepiej dbać o tę biedną planetę, nawet we własnym interesie, to sposób podania nijak mnie nie przekonuje. Mam wrażenie, że książkę napisała celebrytka o znanym nazwisku, która bardzo chce pokazać światu, że przyroda leży jej na sercu. Przekonanie decydentów, wysunięcie logicznych argumentów, jakby wydają się mniej ważne niż chwalenie.
Nie znajdziemy tutaj systematycznego i przemyślanego wykładu na temat roślin. W treści znalazłam tylko kilka ciekawostek botanicznych. Dowiemy się za to, że w Jane Goodall dzieciństwie bardzo polubiła pewien buk, że ma znajomych ogrodników i działaczy społecznych w wielu krajach, że założyła organizację "Roots & Shoots", że nienawidzi monokultur i niewolnictwa, że jej rodzina do dziś uprawia ogródek (i robiła to już podczas drugiej wojny światowej),że istnieje odmiana orchidei (ukochane kwiaty Jane Goodall) o nazwie Jane Goodall...
Więcej marudzenia tutaj: http://finklaczyta.blogspot.com/2017/12/madrosc-i-cuda-celebrycko.html