Rainbow in the Dark Mick Wall 7,5
ocenił(a) na 86 tyg. temu Zainspirowana autobiografią Dio postanowiłam zrobić playlistę piosenek, o których Ronnie wspomina w swojej książce, w kolejności pojawiania się w tekście. Poniżej zamieszczam linki dla zainteresowanych do YT i Spotify, z uwagą, że playlista na YouTubie jest pełniejsza, bo nie wszystko udało mi się znaleźć na Spotify.
Playlista YouTube:
https://youtube.com/playlist?list=PLpZMTJAecLtAbyWzY0E7k9lsznG3ahLkP&si=0rg_DKpJpkX1_JZY
Playlista Spotify:
https://open.spotify.com/playlist/2lsTX5se367cFEeQmxmiwI?si=oYYCsgHrRBi0p-4kENzvEw&pi=e-bJqnTIQnSM6s
Gdy się dowiedziałam, że wyjdzie autobiografia Dio, to owszem, chciałam ją przeczytać, ale równocześnie wydawało mi się, że nikt po polsku tego nie wyda, więc i tak nici z czytania. Pogodziłam się więc z tym, gdy NAGLE... przeczytałam darmowy fragment zacytowany w jakimś artykule na zagranicznej stronie i przepadłam. Traktował on o wątpliwościach Ronniego przy przejściu do Black Sabbathu i zastąpieniu tam Ozzy'ego Osbourne'a i był długości parozdaniowego akapitu. Ten właśnie fragment przekonał mnie, że muszę tę książkę przeczytać i to koniecznie w oryginale. W ogóle to chyba pierwsza książka, do której przekonał mnie darmowy fragment i to jeszcze tak krótki. Okazuje się, że RJD był nie tylko niesamowitym tekściarzem, ale też świetnie sobie radził z prozą. Gdy więc w końcu po perypetiach ze sprowadzaniem książki (chciałam mieć wydanie USA czyli czerwone, a nie generyczne czarnobiałe z UK; spodziewałam się też, że jeśli będzie polskie wydanie, to z tym standardowym dla zmarłych ludzi czarno-białym frontem, ale jestem pozytywnie zaskoczona, że polski czytelnik może cieszyć się czerwona okładką z charakterem),zasiadłam do lektury to już pierwszy rozdział potwierdził mi, że się nie myliłam. W ogóle on mi chyba najbardziej zapadł w pamięć. Dio tak plastycznie to opisał, że ja po prostu czułam ten zaduch amerykańskiego popołudnia i słyszałam samochody za oknem. Do tego panuje w nim taka atmosfera spełnionego największego marzenia i przedkoncertowy klimat - szczęście pomieszane z lekkim stresikiem. I to końcowe zdanie rozdziału, gdy Ronnie jakby kończy pisać i wychodzi do fanów na koncert: "Right, I've got to go and get ready. I hear them calling my name". CUDO.
Słuchając opowieści Ronniego można zobaczyć jak wyglądało jego dzieciństwo, młodość, pierwsze zespoły i wyboista ścieżka do sławy (byłam zaskoczona, że stosunkowo późno stał się rozpoznawalny, bo po 30.),jak również współpraca z takimi sławami jak Ritchie Blackmore i Tony Iommi. Autobiografia pełna jest też śmiesznych anegdot i rockandrollowego życia, które jednak nie zawsze było "zabawne" dla otoczenia. Bardzo mi się natomiast podobał opis pracy nad piosenkami, bo dzięki niemu poznałam wiele nowych utworów Dio, ale także inaczej zaczęłam patrzeć na te już mi znane. Przykładem może być "Black Sheep of the Family", które zawsze mi się podobało, a teraz wiem, że to cover i jak on wyewoluował do wersji Rainbow. I że "Self portrait" to walczyk xD raz dwa trzy raz dwa trzy XD Świetna piosenka nawiasem mówiąc.
Trochę mi brakowało opisu życia prywatnego w środkowej części opowieści, np. o adopcji syna i rozstaniu z pierwszą żoną nie było nawet słowa. Rozumiem jednak, że to są sprawy rodzinne i ci ludzie dalej żyją, więc taktownie nie ma co wywlekać takich rzeczy. Chciałabym też więcej opisu samych piosenek i ich powstawania. Bardzo mnie to ciekawiło i mogłoby to być zdecydowanie dłuższe, bo ja lubię korzystać z tych informacji słuchając danych utworów i odkrywam je wtedy na nowo. Dla mnie to jest chyba jedna z największych plusów tej książki.
Sam Dio wydaje się być bardzo fajnym i przyjaznym człowiekiem. Bardzo mnie poruszała ta uważność na fanów i w ogóle innych ludzi. Że jak z Tobą rozmawiał, to w tej chwili liczyłeś się tylko Ty i on faktycznie i szczerze był zaangażowany w tę rozmowę, mimo że poznaliście się 2min temu przy składaniu autografu i więcej się w życiu nie zobaczycie.
Było też parę zgrzytów, np. przy okazji prowadzenia rockandrollowego życia i przy okazji robieniu problemów innym postronnym ludziom. Albo przy niesnaskach z członkami zespołu. Tzn. argumentacja Dio i Wendy do mnie trafiała, ale no nie wiem... Rozumiem jak to mogło po prostu wyglądać z drugiej strony... i to też w sumie dzięki RJD, bo przedstawia on zarzuty kolegów i wykazuje się empatią opisując jakie były wg niego powody, że ktoś sie poczuł w ten sposób i skąd sytuacja wynikła. Tak że, odczuwałam w pewnych momentach zgrzyty, no ale nikt nie jest idealny.
Na YouTubie można znaleźć film dokumentalny o RJD "Dreamers never Die", który gorąco polecam. Niestety nie ma napisów polskich, ani chyba nawet angielskich. Niemniej jest to bardzo ciekawy i fajny dokument i do tego za uczciwą cenę, bo za darmo.
Samą książkę, również bardzo bardzo polecam. Nie mam porównania z wersją polską, ale jeśli macie angielski na średnim+ poziomie i dostęp do słownika, to sugeruję oryginał. Użyty język i składnia nie są skomplikowane (poza niektórymi potocznymi sformułowaniami) i ogólnie czyta się płynnie, nie trzeba walczyć z tekstem. Przynajmniej ja tak miałam. Szkoda po prostu tracić z klimatu, który własnoręcznie stworzył mistrz to, co może zgubić się w tłumaczeniu, przy jednak stosunkowo niskim progu wejścia. Polecam fanom.