rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Listy na wyczerpanym papierze Agnieszka Osiecka, Jeremi Przybora
Ocena 7,4
Listy na wycze... Agnieszka Osiecka, ...

Na półkach: , ,

Książka, której nie umiem jednoznacznie ocenić. Z jednej strony jest na pewno literaturą przez duże "L", z drugiej przejmująco smutnym świadectwem tego, jak dwoje ludzi (nie dość, że kochających się, to jeszcze niegłupich) nie jest w stanie się porozumieć. Poruszyła mnie, choć zostawiła raczej smutną i zamyśloną.

Na pewno warta przeczytania, zwłaszcza jeżeli lubi się Osiecką albo Przyborę. Jako fanatyczna miłośniczka Kabaretu Starszych Panów polecam lekturę zdecydowanie. W końcu właśnie przez ten romans skończył się Kabaret...

Książka, której nie umiem jednoznacznie ocenić. Z jednej strony jest na pewno literaturą przez duże "L", z drugiej przejmująco smutnym świadectwem tego, jak dwoje ludzi (nie dość, że kochających się, to jeszcze niegłupich) nie jest w stanie się porozumieć. Poruszyła mnie, choć zostawiła raczej smutną i zamyśloną.

Na pewno warta przeczytania, zwłaszcza jeżeli lubi się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Sympatyczna, choć na pierwszy rzut oka to nie najlepsze określenie dla książki, w której trup ściele się dość gęsto, ale jednak sympatyczna. Bardziej to powieść obyczajowa czy psychologiczna niż kryminał, a do tego książka jest naprawdę spora objętościowo, więc przyjemność płynąca z samego czytania i zanurzania się w tajemnicę jest dobrą rekomendacją.

Nie ma tu za wiele tropienia mordercy, intryga kryminalna jest stosunkowo przewidywalna, a część wątków wciśniętych nieco na siłę, jest za to atmosfera wyobcowanego domu na prowincji i grona "przyjaciół" spędzających w tym domu wszystkie święta. Wciąga z ćlamknięciem.

Sympatyczna, choć na pierwszy rzut oka to nie najlepsze określenie dla książki, w której trup ściele się dość gęsto, ale jednak sympatyczna. Bardziej to powieść obyczajowa czy psychologiczna niż kryminał, a do tego książka jest naprawdę spora objętościowo, więc przyjemność płynąca z samego czytania i zanurzania się w tajemnicę jest dobrą rekomendacją.

Nie ma tu za wiele...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Fannie Flagg jak zwykle czaruje i jak zwykle czyta się ją świetnie. Tym razem poznajemy byłą miss Alabamy, która wcale nie ma życia jak z bajki. Mimo jej problemów książka jest miła i sympatyczna, żeby nie użyć słowa "słodka".

Bardzo lubię Fannie Flagg, więc i ta książka podobała mi się, ale chociaż znów porusza ważne tematy, chociaż znów mówi o solidarności kobiet i o pięknie życia, to z pewnością nie zostanie moją ulubioną książką tej autorki. Czegoś mi w niej zabrakło, a może po prostu nie byłam w odpowiednim nastroju.

Niemniej jednak nadal warto, bo książki Fannie Flagg są najlepszym remedium na paskudną pogodę za oknem i smuteczek w duszy.

Fannie Flagg jak zwykle czaruje i jak zwykle czyta się ją świetnie. Tym razem poznajemy byłą miss Alabamy, która wcale nie ma życia jak z bajki. Mimo jej problemów książka jest miła i sympatyczna, żeby nie użyć słowa "słodka".

Bardzo lubię Fannie Flagg, więc i ta książka podobała mi się, ale chociaż znów porusza ważne tematy, chociaż znów mówi o solidarności kobiet i o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytadło na deszczowe dni. Czyta się gładko i przyjemnie, krótkie rozdziały ułatwiają wciągnięcie (syndrom "jeszcze tylko jeden rozdział") i czytanie w tramwaju, ale za dużo z tej lektury nie zostaje. Owszem, bywały ciekawe fragmenty, ale ogólnie książka nie podobała mi się przesadnie. Chociaż spełniła swoje zadanie — umiliła mi listopad.

Czytadło na deszczowe dni. Czyta się gładko i przyjemnie, krótkie rozdziały ułatwiają wciągnięcie (syndrom "jeszcze tylko jeden rozdział") i czytanie w tramwaju, ale za dużo z tej lektury nie zostaje. Owszem, bywały ciekawe fragmenty, ale ogólnie książka nie podobała mi się przesadnie. Chociaż spełniła swoje zadanie — umiliła mi listopad.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Kukułka" to druga (po "Czerwonym rowerze") książka Antoniny Kozłowskiej, którą przeczytałam.

"Kukułka" to bardzo dobrze napisana powieść, która nie tylko porusza ważny temat, ale porusza go w sposób na tyle delikatny, że unika sztywnego dydaktyzmu i prawd objawionych. I o ile w "Czerwonym rowerze" brakowało mi męskiego punktu widzenia i ciekawych postaci męskich, to "Kukułka" bardzo dla mnie zyskuje właśnie przedstawieniem punktu widzenia mężczyzny (męża jednaj z bohaterek). Bardzo dobra książka, polecam.

Z pewnością będę polować również na jej "Trzy połówki jabłka".

"Kukułka" to druga (po "Czerwonym rowerze") książka Antoniny Kozłowskiej, którą przeczytałam.

"Kukułka" to bardzo dobrze napisana powieść, która nie tylko porusza ważny temat, ale porusza go w sposób na tyle delikatny, że unika sztywnego dydaktyzmu i prawd objawionych. I o ile w "Czerwonym rowerze" brakowało mi męskiego punktu widzenia i ciekawych postaci męskich, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Tak jak i pierwsza część, "Cieślakowie" wciągają niemal od pierwszej strony. Ten tom podobał mi się nieco mniej niż poprzedni, ale w dalszym ciągu jest to kawał fascynującej sagi rodzinnej. Może więcej tym razem ogólnych opisów historycznych, a mniej konkretnych wydarzeń z życia rodziny, pojawiają się nowi bohaterowie, a starzy odchodzą, ale nadal warto przeczytać "Cukiernię pod Amorem".
Czekam na trzeci tom.

Tak jak i pierwsza część, "Cieślakowie" wciągają niemal od pierwszej strony. Ten tom podobał mi się nieco mniej niż poprzedni, ale w dalszym ciągu jest to kawał fascynującej sagi rodzinnej. Może więcej tym razem ogólnych opisów historycznych, a mniej konkretnych wydarzeń z życia rodziny, pojawiają się nowi bohaterowie, a starzy odchodzą, ale nadal warto przeczytać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedy zgłaszałam swoją chęć przeczytania tej książki, nie miałam zielonego pojęcia czy nie będę żałować. Przyznaję, że nie mam najlepszego zdania o współczesnej polskiej SF, natomiast polskiej space opery nie znałam wcześniej wcale. Po opisie z okładki nie spodziewałam się niczego ponad przeciętną rozrywkę na kilka wieczorów. Dostałam trochę co innego, ale przeczytania "Jamili" nie żałuję.

Nie mam zamiaru opisywać tutaj akcji powieści, bo właśnie fabuła jest najciekawszym, co nas w "Jamili" może spotkać. Dość powiedzieć, że zapowiadane na okładce porwanie przez piratów jest tylko początkiem przygód bohaterki, która wplątana zostanie nie tylko w walkę o przetrwanie swojej rasy, ale też w politykę na najwyższym możliwym szczeblu.

Po przeczytaniu "Jamili" musiałam zrobić sobie chwilę przerwy, żeby spokojnie poukładać w głowie wrażenia z lektury. A były takie:

Pierwsze — nie spodziewałam się, że takiej objętości: prawie pięćset stron zapisane drobnym maczkiem. Akcji na tych stronach tyle, że doświadczonemu autorowi space opery starczyłoby swobodnie na pięcioksiąg, a takiemu mniej wprawnemu co najmniej na trylogię. Za to opisów w całej książce jak na lekarstwo. Szybko, po łebkach, byle dalej w akcję, która dzięki temu rzeczywiście powala tempem (dla mnie przesadnym).

Drugie — czy ktoś tu widział korektora? Spojrzenie na stopkę podpowiedziało, że raczej nie... Szczerze mówiąc, gdyby nie to, że książkę dostałam do recenzji, moja znajomość z Jamilą skończyłaby się po jakichś 15 stronach. Może i jestem przewrażliwiona, może i widzę (dzięki studiom edytorskim) więcej niż przeciętny czytelnik, ale to, co dzieje się w kilku pierwszych rozdziałach tej książki woła o pomstę do nieba. Zabrakło i korektora, i redaktora. Język jest sztywny, piraci wypowiadają się jak pracownicy średniego szczebla w wielkiej korporacji, a do tego dochodzi sporo literówek i jeszcze więcej niezręczności stylistycznych. I co z tego, że wszystko to dość szybko się poprawia? Co z tego, że do końca książki straszy już głównie brak graficznych przerw w miejscach, w których zmienia się akcja? Te pierwsze strony mogą zrazić większość czytelników.

Trzecie — tytułowa bohaterka, wokół której kręci się większość akcji książki jest (oczywiście) genialna w jakiejś dziedzinie, a poza tym totalnie nie pasuje do brutalnego (wszech)świata, w którym przyszło jej żyć. Należy ona do tych postaci (pokroju Achai Ziemiańskiego), które non stop wpadają w coraz to gorsze tarapaty, zupełnie przez nie niezawinione. W przeciwieństwie za to do Achai kolejne nieszczęścia nie wpływają na nią prawie wcale. Jest bita, poniżana, gwałcona, a mimo tego pozostaje tak ciapowata jak na początku. Zmienia się dopiero, kiedy Wielki Zły zrobi jej wodę z mózgu przy pomocy Trochę Mniejszego Nie Do Końca Złego. Za to wtedy też bohaterka praktycznie nie będzie się zmieniała. Może to wpływ wspomnianych wcześniej ubogich opisów, ale naprawdę trzeba mieć sokoli wzrok, żeby wypatrzyć ewolucję Jamili.

Czwarte — powieść zawiera całą galerię wyświechtanych chwytów znanych z filmów i książek, zarówno tych przygodowych, jak i space oper. Mamy zdrajcę — Wielkiego Złego, z którym prywatne pojedynki ma jeden z głównych bohaterów. Mamy znienacka ujawniające się koligacje rodzinne. Mamy walkę w garstkę przeciw całemu światu. Mamy pomoc w przetrwaniu rasie niemal wyniszczonej przez Złych Ludzi. Mamy wreszcie wątek miłości bez szans na spełnienie, która... no właśnie. Nietrudno przewidzieć jak potoczą się losy bohaterów, jak rozwiążą sie kolejne wątki. Można za to być pewnym, że autorka zrobi wszystko, żeby bohaterom przeszkodzić w osiągnięciu celów, przeciwności (zazwyczaj w formie kolejnych większych lub mniejszych kosmicznych mordobić) mnożą się jak króliki, a za każdym rogiem czai się zdrajca.

W sukurs w układaniu sobie w głowie wrażeń przyszedł pierwszy listopada i sezon wyjazdów do obcych miast na obce cmentarze, który w tym roku był u mnie wyjątkowo długi. Ale dzięki temu właśnie mogłam spokojnie zastanowić dlaczego właściwie, pomimo wszystkich powyższych wrażeń, "Jamilę" oceniam pozytywnie. Bo oceniam.

Przede wszystkim trudno się czytając znudzić, akcja goni akcję, dla mnie wszystko działo się co prawda za szybko i nie pogardziłabym większą ilością opisów i kilkoma rozdziałami "zwyczajnego życia", a nie tylko przygody i przygody. Z drugiej strony za to zasady rządzące tego typu powieściami sprawiły, że nie sposób się "Jamilą" przesadnie przejmować. Zarówno dlatego, że schematy fabularne są wyraźne jak na dłoni, więc z góry wiadomo, co będzie dalej, jak i dlatego, że ilość nieszczęść, jakimi w niewinną bohaterkę rzuca autorka może uodpornić najbardziej nawet wrażliwego czytelnika. W pewnym momencie zamiast się przejmować zaczęłam się od całej akcji dystansować. Dobrze również zrobiło książce przeniesienie w drugiej połowie ciężaru z Jamili na innych bohaterów. Zwłaszcza, że niemal wszyscy pozostali bohaterowie tej powieści są ciekawsi od bohaterki tytułowej...

W rezultacie z lektury jestem zadowolona. Co prawda całą "Jamilę" można określić przy pomocy słowa "zbyt" (zbyt szybko, zbyt powierzchownie, zbyt dużo, zbyt nieuważnie), ale jest niewątpliwie lekturą przyjemną i naprawdę trudno się od niej oderwać.

Poleciłabym wszystkim, których nie mierzi konwencja przygodowa czy space opera, ale z czystym sumieniem polecę tylko tym, którzy są w stanie przymknąć oko na niedociągnięcia warsztatowe, które naprawdę bardzo psują przyjemność płynącą z lektury. A to naprawdę duży zarzut w stosunku do książki, której lektura powinna być właśnie przyjemnością.

Kiedy zgłaszałam swoją chęć przeczytania tej książki, nie miałam zielonego pojęcia czy nie będę żałować. Przyznaję, że nie mam najlepszego zdania o współczesnej polskiej SF, natomiast polskiej space opery nie znałam wcześniej wcale. Po opisie z okładki nie spodziewałam się niczego ponad przeciętną rozrywkę na kilka wieczorów. Dostałam trochę co innego, ale przeczytania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Naprawdę dobra książka.

Nie jest jakoś szczególnie nowatorska, temat rasizmu i stosunku do czarnych w południowych stanach USA był już w książkach wałkowany wielokrotnie. I chociaż czytałam na ten temat kilka powieści, które podobały mi się bardziej, to "Służące" są lekturą niesamowicie wciągającą. Niemal jak w dobrym thrillerze jest klimat zagrożenia, dookoła bohaterek dzieją się straszne rzeczy i w każdej chwili nieszczęście może je dosięgnąć... Napięcia jest akurat tyle, żeby niepokoić się o bohaterki i czytać dalej, nie mogąc się od książki oderwać.

Nie twierdzę (w przeciwieństwie do niektórych), że "Służące" to książka genialna. Ale na pewno świetnie się czyta (troszkę raziła mnie gwara, którą posługiwały się Aibileen i Minny, ale przywykłam do tej stylizacji szybciej niż się spodziewałam), zawiera niezbędną w takich wypadkach szczyptę humoru, jest ciepła (choć czasami przerażająca) i, wbrew pozorom, dość oryginalna. Zwłaszcza podobało mi się poprowadzenie obowiązkowego wątku miłosnego.

Podobało mi się to, że autorka pokazała wprost jak wyglądały stosunki między białymi i czarnymi. Dobrze, że pojawiały się i przykłady pozytywne. Moim zdaniem warto takie ksiażki czytać i warto się nad nimi zastanawiać. A największą zaletą "Służących" jest właśnie to, że skłaniają do myślenia.

Zdecydowanie polecam wszystkim.

Naprawdę dobra książka.

Nie jest jakoś szczególnie nowatorska, temat rasizmu i stosunku do czarnych w południowych stanach USA był już w książkach wałkowany wielokrotnie. I chociaż czytałam na ten temat kilka powieści, które podobały mi się bardziej, to "Służące" są lekturą niesamowicie wciągającą. Niemal jak w dobrym thrillerze jest klimat zagrożenia, dookoła bohaterek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Amerykańskie południe, równouprawnienie czarnych i reakcje ludzi na wprowadzenie ustawy o prawach obywatelskich, nieszczęśliwa dziewczynka, nękana wspomnieniami z przeszłości, czarna pomoc domowa, która chce wpisać się na listę głosujących i wreszcie ucieczka od wszystkiego i wakacje u sióstr pszczelarek. Czarnych, dodajmy, bo niektórym wydaje się ważne to, że biała dziewczynka mieszka w "czarnym domu". Choć tak naprawdę dom sióstr Boatwright jest pomalowany na kolor bardzo, bardzo różowy...

Urokliwa książka, skierowana jednak bardziej do młodzieży niż do dorosłych. Wiem, że gdybym przeczytała ją jakoś na początku liceum czy pod koniec podstawówki podobałaby mi się dużo bardziej. Ale przeczytałam ją teraz i uważam po prostu za dobrą książkę. Książkę unikającą — co ważne — ckliwych rozwiązań. Bo mimo, że wszystko kończy się dobrze, a życie toczy się dalej, niektóre rzeczy pozostają w pamięci.

Naprawdę dobra, polecam serdecznie wszystkim, ale ostrzegam przed miejscami napuszonym językiem (trochę w stylu sposobu myślenia o sobie wczesnej Ani Shirley — śmiertelnie poważnego). Mimo wszystko, warto.

Amerykańskie południe, równouprawnienie czarnych i reakcje ludzi na wprowadzenie ustawy o prawach obywatelskich, nieszczęśliwa dziewczynka, nękana wspomnieniami z przeszłości, czarna pomoc domowa, która chce wpisać się na listę głosujących i wreszcie ucieczka od wszystkiego i wakacje u sióstr pszczelarek. Czarnych, dodajmy, bo niektórym wydaje się ważne to, że biała...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Krwawa setka. 100 najważniejszych powieści kryminalnych Wojciech Józef Burszta, Mariusz Czubaj
Ocena 6,4
Krwawa setka. ... Wojciech Józef Burs...

Na półkach: , , ,

Książka, przy której czytaniu miałam wielekroć ogromną ochotę rzucić lekturą o podłogę i podeptać. Książka, z którą uparcie dyskutowałam przy lekturze, która strasznie mnie irytowała, która niemal skłoniła mnie do napisania kontrksiążki.

Ale to wszystko nie dlatego, że jest zła. Raczej dlatego po prostu, że z autorami nie zgadzam się już u podstaw definicji, więc dalej nie mogło być lepiej.

Doczytałam ją, oczywiście, do końca, porobiłam sobie masę notatek, czułam się tak, jakbym dyskutowała (zawzięcie, nie powiem) z kumplem, który pasjonuje się tym samym co ja, tylko ma do tego inne podejście. Lubię go (bo przecież interesuje się fajnymi rzeczami), ale strasznie irytuje mnie to, że się myli i koniecznie muszę, jeśli już nie przekonać go, to przynajmniej przedstawić mu swoje racje.

Niestety, książce przemówić do rozumu się nie da i raczej się ona nie zmieni dzięki rozsądnym argumentom, ale za to skłoniła mnie do skonkretyzowania moich, niekonkretnych dotąd, poglądów na literaturę kryminalną.

Autorzy przedstawiają tutaj setkę (ich zdaniem) najlepszych kryminałów, dorzucają do tego wywiady z twórcami i esej o swoim pojmowaniu gatunku (durnym pojmowaniu! Musiałam sobie ulżyć...). "Krwawa setka" świetnie sprawdza się więc jako poradnik, dzięki któremu możemy sięgnąć po nową powieść swojego ulubionego gatunku (i kilku obocznych, bo pod kryminały podpadają u pp. Czubaja i Burszty również thrillery i powieści szpiegowskie).

Mimo wszystko, polecam szczerze. Wszystkim, którzy lubią poczytać kryminały. Każdemu należy się od czasu do czasu trochę kłócenia z książką...

Książka, przy której czytaniu miałam wielekroć ogromną ochotę rzucić lekturą o podłogę i podeptać. Książka, z którą uparcie dyskutowałam przy lekturze, która strasznie mnie irytowała, która niemal skłoniła mnie do napisania kontrksiążki.

Ale to wszystko nie dlatego, że jest zła. Raczej dlatego po prostu, że z autorami nie zgadzam się już u podstaw definicji, więc dalej nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo sympatyczny kryminał czerpiący pełnymi garściami zarówno od Chandlera (pierwszoosobowa narracja, klimat zagrożenia, sarkazm, zaangażowanie detektywa), jak i od Christie (angielska prowincja, zbrodnia z przeszłości, wszyscy mają motyw).
Mieszanka nieco zaskakująca, ale o dziwo bardzo strawna - więcej nawet, Sue Grafton ma swój własny styl, dobre pomysły i talent zarówno w budowaniu napięcia, jak i w opisywaniu szczegółów.
Naprawdę bardzo dobry kryminał. Polecam.

Bardzo sympatyczny kryminał czerpiący pełnymi garściami zarówno od Chandlera (pierwszoosobowa narracja, klimat zagrożenia, sarkazm, zaangażowanie detektywa), jak i od Christie (angielska prowincja, zbrodnia z przeszłości, wszyscy mają motyw).
Mieszanka nieco zaskakująca, ale o dziwo bardzo strawna - więcej nawet, Sue Grafton ma swój własny styl, dobre pomysły i talent...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Sympatyczna książka o wpływie dziergania na ludzkie losy. Sympatyczna, ale nie na tyle, żeby być czymś więcej poza zwykłym czytadłem. Mnie się podobało, bo było sporo o robieniu na drutach (plus przepis na skarpetki na dwóch drutach z żyłką), ale zarówno fabuła, jak i język (choć tutaj mógł zawinić tłumacz) zdecydowanie na minus.

W sam raz jako czytadło na poprawę humoru (chociaż nie zawsze jest wesoło) i dla tych, którzy jak ja lubią książki o dzierganiu. Innym raczej nie polecam.

Sympatyczna książka o wpływie dziergania na ludzkie losy. Sympatyczna, ale nie na tyle, żeby być czymś więcej poza zwykłym czytadłem. Mnie się podobało, bo było sporo o robieniu na drutach (plus przepis na skarpetki na dwóch drutach z żyłką), ale zarówno fabuła, jak i język (choć tutaj mógł zawinić tłumacz) zdecydowanie na minus.

W sam raz jako czytadło na poprawę humoru...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie będę obiektywna, bo tak jak spora część moli książkowych (łącznie z Anne Fadiman) uwielbiam czytać książki o książkach, książki o czytaniu i książki o książkowych maniakach (najlepiej takich większych ode mnie, żebym poczuła, że ze mną nie jest jeszcze najgorzej), a "Ex libris" jest właśnie o tym wszystkim. Na dodatek nie dość, że ten zbiór esejów został świetnie napisany, to jeszcze jest równie dobrze wydany. Wydawnictwo Znak odwaliło kawał dobrej roboty, książka jest prześliczna, ogromnie estetyczna, a do tego opatrzona cudownymi dopowiedzeniami polskiego redaktora.

Same te komentarze godne są osobnej recenzji, bo nie są to tylko suche przypisy przybliżające polskiemu czytelnikowi sylwetki autorów doskonale znanych w kręgu kultury anglosaskiej. Przeciwnie - redaktor (jak najbardziej w zgodzie z duchem książki) przekazuje swoje zdanie, rozszerza treść esejów o swoje własne skojarzenia i informuje, które z wymienianych dzieł są dostępne na polskim rynku. Naprawdę pod koniec lektury żal zrobiło mi się ludzi, którzy książkę czytali w wersji oryginalnej bez polskich dopowiedzeń...

A sama treść podstawowa? Eseje, jak to eseje - niektóre lepsze, inne gorsze, ale wszystkie powiązane z czytaniem. Jest o zaślubinach księgozbiorów (myśmy z Mężem jeszcze do tego nie doszli), o nałogowych korektorach (to ja! to ja!), o kupowaniu starych książek (jasne, że kupuję), o sposobach czytania (szacunku do zewnętrznej formy książki mam chyba więcej niż Fadimanowie, ale też lubię sobie popisać po marginesach) i wielu innych równie fascynujących rzeczach.

Wszystkie eseje przeczytałam z ciekawością, choć do swoich ulubionych zaliczam tylko około połowy z nich. Resztę po prostu lubię. Na pewno będę do "Ex libris" często wracać, jak tylko wróci z rundki po znajomych (mam już do niej pięcioosobową kolejkę, która na pewno się przedłuży).

A że czytałam z ołówkiem w ręku, zaznaczając co ciekawsze fragmenty i wynotowując literaturę do przeczytania, to i powroty do "Ex libris" będą o tyle ciekawsze, że po trosze odzwierciedlać będą także moją ewolucję. I o to chodzi.

Szczerze zachęcam do przeczytania, bo naprawdę warto.

Nie będę obiektywna, bo tak jak spora część moli książkowych (łącznie z Anne Fadiman) uwielbiam czytać książki o książkach, książki o czytaniu i książki o książkowych maniakach (najlepiej takich większych ode mnie, żebym poczuła, że ze mną nie jest jeszcze najgorzej), a "Ex libris" jest właśnie o tym wszystkim. Na dodatek nie dość, że ten zbiór esejów został świetnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Naprawdę świetna książka. Dobrze się ją czyta, napisana jest prosto, jak na książkę o takiej tematyce i posiada trochę niezbędnego takim książkom humoru. Można spierać się z niektórymi tezami postawionymi przez autorkę, lub nie zgadzać z wyciąganymi przez nią wnioskami, ale lektura nadal jest i przyjemna i edukacyjna.

Bardzo polecam wszystkim, którzy chcieliby nieco rozwinąć swoją wiedzę o średniowieczu, albo po prostu poczytać o silnych kobietach w ciekawych czasach. Ciekawych, choć wcale nie takich trudnych, jak to nam się teraz wydaje.

Przyda się też ta lektura wszystkim erpegowcom albo autorom fantastycznych (i historycznych) opowiadań, którym wydaje się, że znają prawdę o roli kobiety w średniowieczu. Mogę Was zapewnić: 95% z Was nie zna.

No i oczywiście powinien przeczytać to każdy, którego interesuje to dlaczego najlepszymi wiekami dla kobiet były X, XI i XII i dlaczego wszystko co złe zawdzięczamy prawu rzymskiemu.

Naprawdę bardzo polecam.

Naprawdę świetna książka. Dobrze się ją czyta, napisana jest prosto, jak na książkę o takiej tematyce i posiada trochę niezbędnego takim książkom humoru. Można spierać się z niektórymi tezami postawionymi przez autorkę, lub nie zgadzać z wyciąganymi przez nią wnioskami, ale lektura nadal jest i przyjemna i edukacyjna.

Bardzo polecam wszystkim, którzy chcieliby nieco...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Świetna powieść dla młodszej młodzieży w starym stylu (powieść, nie młodzież). Trochę historii, trochę fantastyki, trochę baśni, a wszystko to podane w wikińskim sosie i przybrane klarownym, jasnym i eleganckim językiem.
Jack jest uczniem druida i ma jedenaście lat, jego siostra Lucy jest rozpuszczoną jak dziadowski bicz pięciolatką, której mimo wszystko nie da się nie lubić. Żeby uratować swoją siostrzyczkę Jack najpierw daje się pojmać Wikingom, a potem przeżywa wiele wspaniałych i groźnych przygód.
Poza tą najprostszą warstwą pięknej opowieści dla dzieci kryje się jeszcze kilka, a najbardziej urzekło mnie to, za co polubiłam kiedyś "Mgły Avalonu" — przenikanie się wierzeń i religii: zarówno zderzenie starego (wierzenia Celtów) i nowego (chrześcijaństwo), jak i zderzenie dwóch kultur: anglosaskiej i wikińskiej.
Bardzo polecam, nie tylko dzieciom!

Świetna powieść dla młodszej młodzieży w starym stylu (powieść, nie młodzież). Trochę historii, trochę fantastyki, trochę baśni, a wszystko to podane w wikińskim sosie i przybrane klarownym, jasnym i eleganckim językiem.
Jack jest uczniem druida i ma jedenaście lat, jego siostra Lucy jest rozpuszczoną jak dziadowski bicz pięciolatką, której mimo wszystko nie da się nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Opowieść o przyjaźni ze skandalami, pieniędzmi i wojną w tle. Napisałabym, że jest wzruszająca, ale "wzruszająca opowieść o przyjaźni" brzmi tak sztampowo, że aż przykro... Inna rzecz, że "Kawiarenka Bustera" rzeczywiście wzrusza.

Opowieść rozpoczyna się od zapowiedzi wyjaśnienia skandalu związanego ze sławną aktorką Marion Street i bokserskim mistrzem Busterem Midnightem, wraca do dzieciństwa ich i narratorki (a także całej ich paczki) w górniczym Butte w Montanie, żeby przez dorastanie, czasy młodości i wojnę dojść wreszcie do zapowiadanego skandalu, a nawet pójść dalej i wrócić do czasu "teraźniejszego". Wszystko to napisane w specyficznym stylu, który wydaje mi się właściwy Sandrze Dallas (czytałam do tej pory tylko jej "Klub perskich pikli").

Mnie bardzo się podobało i mam zamiar przeczytać wszystkie inne dostępne w Polsce książki tej autorki. Polecam wszystkim, którzy lubią powieści w klimatach amerykańskiego południa, takie jak książki Fannie Flagg.

Opowieść o przyjaźni ze skandalami, pieniędzmi i wojną w tle. Napisałabym, że jest wzruszająca, ale "wzruszająca opowieść o przyjaźni" brzmi tak sztampowo, że aż przykro... Inna rzecz, że "Kawiarenka Bustera" rzeczywiście wzrusza.

Opowieść rozpoczyna się od zapowiedzi wyjaśnienia skandalu związanego ze sławną aktorką Marion Street i bokserskim mistrzem Busterem Midnightem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Tak jak przy poprzednim powiązanym z cyklem o Ani zbiorze opowiadań ("Opowieści z Avonlea") mam pewne problemy z oceną tej książki. Znów czasem pojawia się Ania, znów scenerią opowiadań są miejsca bliskie Avonlea i znów opowiadania są raczej nierówne.

Bardzo podobał mi się "Niewydarzony brat", ze cztery czy pięć innych polubiłam trochę mniej, a reszta była poprawna — nic szczególnego, ale czyta się miło. Ogólnie mam wrażenie, że ten tom jest odrobinkę słabszy niż "Opowieści..." i tak jak one nie rozwija przesadnie wątków cyklu o Ani, ale pokazuje nam jej sąsiedztwo.

Polecam go po prostu wszystkim tym, którzy lubią wzruszające opowiadania.

Tak jak przy poprzednim powiązanym z cyklem o Ani zbiorze opowiadań ("Opowieści z Avonlea") mam pewne problemy z oceną tej książki. Znów czasem pojawia się Ania, znów scenerią opowiadań są miejsca bliskie Avonlea i znów opowiadania są raczej nierówne.

Bardzo podobał mi się "Niewydarzony brat", ze cztery czy pięć innych polubiłam trochę mniej, a reszta była poprawna — nic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Opowiadania, jak to opowiadania — nierówne. Choć mam wrażenie, że ten tom jest nieco lepszy od "Pożegnania...", ale naprawdę trudno to ocenić.

W każdym razie na pewno nie należy nastawiać się na rozszerzenie wiedzy o Ani — ona pojawia się tu tylko czasami i nigdy nie jest specjalnie ważna fabularnie (chociaż w "Ani z Szumiących topoli" pojawiła się nawiązanie do opowiadania "Zaloty Ludwika"). Za to opowiadania dzieją się w okolicy Avonlea, więc można w nich spotkać starych znajomych.

Ciężko jest oceniać cały zbiór opowiadań jako jednorodne dzieło. Są tu opowiadania, które bardzo lubię ("Każdy własnym językiem", "Córka starego Shawa", "Nabytek Pa Sloane'a"), są też takie, które po prostu lubię ("Kwarantanna...", "Stara dama") i inne, po prostu średnie. Polecam głównie tym, którzy lubią opowiadania.

Opowiadania, jak to opowiadania — nierówne. Choć mam wrażenie, że ten tom jest nieco lepszy od "Pożegnania...", ale naprawdę trudno to ocenić.

W każdym razie na pewno nie należy nastawiać się na rozszerzenie wiedzy o Ani — ona pojawia się tu tylko czasami i nigdy nie jest specjalnie ważna fabularnie (chociaż w "Ani z Szumiących topoli" pojawiła się nawiązanie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Piękna opowieść o kobietach, które zostają w domu, kiedy mężczyźni idą na wojnę.

Akcja obejmuje prawie pięć lat, a rozpoczyna się dnia, kiedy w gazetach piszą o śmierci arcyksięcia Ferdynanda. Bohaterką jest najmłodsza z córek Ani i Gilberta - Rilla - na początku akcji piętnastoletni podlotek marzący tylko o strojach i dobrej zabawie. Jak łatwo się domyślić wojna zmieni jej marzenia i ją samą - zdecydowanie na lepsze.

Córka Ani nie bardzo jest do niej podobna, a i "Rilli ze Złotego Brzegu" nie ma co porównywać z "Anią z Zielonego Wzgórza". Rilla dojrzewa w cieniu Wielkiej Wojny i mimo że w pierwszych rozdziałach może nieco irytować, to summa summarum jest postacią dużo ciekawszą niż mała Ania Shirley. Także czasy o których opowiada książka są "ciekawsze", a realiów wojennych jest w "Rilli..." mnóstwo.

Nie jest to tak "łatwa" książka jak większość tego cyklu, ale dzięki temu staje się bardziej wartościowa i skłania do głębszej refleksji. Mogę ją dzięki temu z czystym sumieniem polecić zarówno młodym panienkom i starszym paniom, które w Rilli odnajdą siebie, jak i chłopcom i mężczyznom, którzy może dowiedzą się więcej o kobietach, które zostają w domu, a przy okazji lizną wiedzy o I wojnie światowej z punktu widzenia Kanady. Serdecznie polecam.

Piękna opowieść o kobietach, które zostają w domu, kiedy mężczyźni idą na wojnę.

Akcja obejmuje prawie pięć lat, a rozpoczyna się dnia, kiedy w gazetach piszą o śmierci arcyksięcia Ferdynanda. Bohaterką jest najmłodsza z córek Ani i Gilberta - Rilla - na początku akcji piętnastoletni podlotek marzący tylko o strojach i dobrej zabawie. Jak łatwo się domyślić wojna zmieni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Przygody dzieci Ani i Gilberta są nadal bardzo sympatyczną lekturą, choć Ania pojawia się tu już tylko w roli matki - pierwsze skrzypce przejęło jej potomstwo. To ich przygody śledzimy, to ich myśli i uczucia poznajemy, a ponieważ rodze4ństwa jest sześcioro, a każde inne (a prócz nich pojawia się jeszcze na równych prawach czworo dzieci z plebanii) to i ich przygody są różnorodne.

Gdyby nie kilka nawiązań do zbliżającej się Wielkiej Wojny byłaby to literatura optymistyczna, pogodna i skierowana raczej do dzieci niż dorosłych. Sądzę jednak, że może się spokojnie podobać również starszym czytelnikom, więc przeczytać warto. Zwłaszcza, że prezentuje bohaterów kolejnego tomu - dużo trudniejszego, doroślejszego i lepszego niż ten.

Przygody dzieci Ani i Gilberta są nadal bardzo sympatyczną lekturą, choć Ania pojawia się tu już tylko w roli matki - pierwsze skrzypce przejęło jej potomstwo. To ich przygody śledzimy, to ich myśli i uczucia poznajemy, a ponieważ rodze4ństwa jest sześcioro, a każde inne (a prócz nich pojawia się jeszcze na równych prawach czworo dzieci z plebanii) to i ich przygody są...

więcej Pokaż mimo to