-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1147
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać395
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2024-05-27
2023-02-16
Wojna Pustych Tronów, o której czytaliśmy w trylogii „Więzień Oswobodzony”, dobiegła końca, a ci, co przeżyli, powrócili do swych domów. No, może niezupełnie wszyscy... Ok, teraz jest dobry moment, aby przerwać czytanie niniejszego tekstu, o ile nie znacie jeszcze, a chcielibyście poznać wspomnianą przeze mnie trylogię. A zatem części z Was mówię: do zobaczenia, a resztę zapraszam na pogawędkę o „Kompanii Cieni” - czwartym tomie cyklu high fantasy „Kronika Szarego Człowieka”...
No, właśnie po wojnie nie wszystkim dane jest wrócić do normalności. Chociaż stary porządek, z pewnymi modyfikacjami, ale jednak, ponownie zagościł w Hildorien, to jednak stare problemy pozostały niezmienne, a to dlatego, że ludzie nie zmienili się ani trochę. Nadal kierują nimi chciwość, chore ambicje, pragnienie zemsty lub kontroli nad innymi.
Po wojnie, Cesarstwo zaczyna kontrolować cały kontynent. Przydzieleni władcom poszczególnych królestw kuratorzy, są niczym innym jak marionetkami w rękach, czy raczej w umyśle Winraela - byłego generała Sauty, który zapragnął władzy absolutnej. Tymczasem nie wszystkim królom taki układ się podoba i chcą wybić się na niezależność. Niezależności pragnie też pewien komes z jednego z Trójstruży, który nie tylko chce oderwać się od Cesarstwa, ale i przejąć władzę w całym regionie. I właśnie na tym niewielkim skrawku Hildorien skupia się znaczna część fabuły „Kompanii Cieni”, a także na poszukiwaniach Yurgosa, który po sfingowaniu własnej śmierci ukrywa się, chroniąc jednocześnie prawowitego następcę tronu Cesarstwa, a tego z kolei - jak wiemy z poprzednich części - Winrael pragnie zgładzić. Tymczasem w lasach Hildorien budzą się upiory i wilkołaki, a to nie wróży niczego dobrego dla zmęczonych wojną mieszkańców królestw.
W „Kompanii Cieni” wiele się dzieje i nie ma czasu na nudę. Dynamika tej powieści znacznie odbiega od poprzednich części cyklu „Kronika Szarego Człowieka”. To 400 stron niemalże nieprzerwanej akcji i pierwsze co rzuca się w oczy, to znacznie dojrzalszy styl Przemka Dudy. Widać, Autor nabrał doświadczenia i wyraźnie rozwinął się jako Pisarz. To mnie zawsze cieszy, gdy widzę, że artysta nie stoi w miejscu, ani – co byłoby znacznie gorsze – nie cofa się, a prze do przodu, szlifując swój warsztat. W „Kompanii Cieni” myśli, a co za tym idzie, zdania są bardziej zwięzłe, sceny krótsze, a to znacząco zmienia rytm powieści. Zmienia na lepsze. Poza tym znalazłem tu wszystko to, co polubiłem w poprzednich tomach. Są nietuzinkowi bohaterowie, są intrygi, jest magia, a obok dobrze mi znanych postaci, pojawiają się nowe, niemniej intrygujące, jak choćby komesa Erfilia z Trójstróża, która jest twardą, bezpośrednią babką nie dającą sobie wejść na głowę w tym męskim świecie politycznych gierek i dwulicowości tzw. "sojuszników".
Wątki zapoczątkowane w kolejnych tomach „Więźnia Oswobodzonego” oczywiście mają tu swoją kontynuację, ale musicie też wiedzieć, że pojawiają się zupełnie nowe. Trójstróże to jeden z nich, ale na scenę wchodzą również istoty, które mocno namieszają w życiu bohaterów. Tajemnicze upiory ścigające kolejnych posiadaczy medalionów, dzięki którym Winrael może przejmować umysły oraz ciała ich dysponentów, to kolejny nowy wątek wzbudzający moją ciekawość. Jest tu sporo tajemnic i znaków zapytania, bowiem skąd tak naprawdę pochodzą tajemnicze istoty i dlaczego właśnie teraz pojawiły się w Hildorien? Pytań w czasie lektury pojawiło się znacznie więcej, ale między innymi one - te pytanie - sprawiły, że nie mogłem oderwać się od lektury. Kurczę, to jest naprawdę świetnie napisana powieść, a Przemek Duda wyrasta na pisarza rangi Sapkowskiego. I oby tak dalej!
Świetnie, że za całość zabrało się Wydawnictwo Planeta Czytelnika. Uwielbiam ich książki, również pod względem wizualnym. Teraz, dzięki drugiemu wydaniu, cała Kronika Szarego Człowieka doczekała się nie tylko poprawionej wersji tekstów, ale i zupełnie nowej szaty graficznej, która – jakby powiedział Mr.Krycha – „rooobi wrażenieee”.
Wszystko to składa się na pozycje, które polecam Wam z wielką przyjemnością. Piszę w liczbie mnogiej, bowiem „Kompania Cieni”, to jednak część większej całości, a zatem, aby zrozumieć wszystkie wydarzenia tu opisane, a także relacje między konkretnymi bohaterami, niezbędna jest znajomość poprzednich tomów, które również warto przeczytać, do czego Was zachęcam. Ale skoro dobrnęliście do tego momentu, to pewnie trylogię macie już za sobą. Bo macie, prawda? Mam taką nadzieję. 😊
mroczne-strony.blogspot.com
Wojna Pustych Tronów, o której czytaliśmy w trylogii „Więzień Oswobodzony”, dobiegła końca, a ci, co przeżyli, powrócili do swych domów. No, może niezupełnie wszyscy... Ok, teraz jest dobry moment, aby przerwać czytanie niniejszego tekstu, o ile nie znacie jeszcze, a chcielibyście poznać wspomnianą przeze mnie trylogię. A zatem części z Was mówię: do zobaczenia, a resztę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-02-11
Pora na ostatni akt Wojny Pustych Tronów. Podobnie jak przy recenzji drugiego tomu „Więźnia Oswobodzonego”, tak i tutaj, wspomnę, że jeżeli nie czytaliście poprzednich części, a macie w planach, to poniższy tekst zostawcie sobie na później...
Ok, skoro pozostali już tylko zainteresowani, to możemy jechać dalej. A zatem... Wojna Pustych Tronów, która rozgorzała w pierwszym tomie „Więźnia Oswobodzonego” i była kontynuowana w tomie drugim, zmierza ku końcowi. Wydaje się, że Winrael wypłynął w swoich imperialnych zakusach na szerokie wody, bowiem zmierza do całkowitego zjednoczenia całego Hildorien i podporządkowania go Cesarstwu czyli, tak de facto, sobie. To nie podoba się części wpływowych grafów, w tym, jeszcze do niedawna, sojusznikom dawnego generała Sauty, którzy zawiązują spisek przeciwko władcy. Tymczasem Aren-Aria - państwo na północy Hildorien - szykuje się do ostatecznej bitwy. Rządzone przez Kruka, zamienia się w twierdzę gotową do długotrwałego oblężenia. Na całym kontynencie zawiązywane są i zrywane kolejne sojusze, a dworskie intrygi przeplatają się z dramatem zwykłych ludzi uwikłanych w konflikt możnych tej części Świata...
„Drogi donikąd” to wielki finał świetnie napisanej, epickiej trylogii fantasy, w której bohaterskie czyny przeplatają się z tchórzowskimi zagrywkami, a drogi ludzi honoru i zdrajców wielokrotnie się przecinają. Przemysław Duda zamyka jeden z etapów w dziejach Hildorien, ale, spokojnie, nie jest to zamknięcie całej historii. Ta będzie kontynuowana w kolejnych tomach. Jednak teraz skupmy się na „Drogach donikąd”, gdzie akcja galopuje niczym koń królewskiego posłańca po Długim Trakcie. Powieść obfituje w zwroty akcji, a Przemek wielokrotnie pokazuje, że w jego opowieści wszystko może się zdarzyć, a Ty - Drogi Czytelniku - niczego nie możesz być pewny.
„Drogi donikąd”, choć domykają wiele tematów i wiele wyjaśniają, wciąż pozostają otwartą opowieścią. Nic dziwnego, skoro cykl „Kronika Szarego Człowieka” został zaplanowana na siedem tomów. Jesteśmy więc prawie w połowie drogi, choć już teraz widać, że bynajmniej nie jest to droga donikąd. Przemek Duda doskonale wie, co nam chce opowiedzieć i konsekwentnie odkrywa świat Hildorien, który zrodził się w głowie faceta o niepohamowanej wyobraźni. Przy czym Przemek potrafi te zrodzone w głowie obrazy/sceny, przelać na papier, a to - jak pokazuje historia literatury - nie zawsze idzie w parze z wyobraźnią. Jednak Przemysław Duda daje radę, kreśląc swoją opowieść, swój autorski świat z rozmachem godnym mistrzów gatunku zaczynając od Martina, Tolkiena, a na Sapkowskim kończąc. Cała czwórka mogłaby zapozować razem do zdjęcia... No dobra, z Tolkienem byłby problem, bo nie żyje, ale wiecie o co mi chodzi. ;)
Zarówno „Drogi donikąd”, jak i poprzednie części trylogii, mają wszystkie cechy dobrej high fantasy. Jest tu magia, polityczne intrygi, walka o władzę, a także mnogość ciekawych postaci (nie tylko ludzkich), które mają swoje dobre i złe strony, popełniają błędy, czasami robią głupstwa, czasami dają się podejść, a innym razem dzieje się wręcz odwrotnie i właśnie to sprawia, że są tak cholernie prawdziwe. Dlatego też polecam Wam cały cykl "Kroniki Szarego Człowieka". Warto sięgnąć po tę opowieść i pozwolić jej się porwać.
mroczne-strony.blogspot.com
Pora na ostatni akt Wojny Pustych Tronów. Podobnie jak przy recenzji drugiego tomu „Więźnia Oswobodzonego”, tak i tutaj, wspomnę, że jeżeli nie czytaliście poprzednich części, a macie w planach, to poniższy tekst zostawcie sobie na później...
Ok, skoro pozostali już tylko zainteresowani, to możemy jechać dalej. A zatem... Wojna Pustych Tronów, która rozgorzała w pierwszym...
2023-02-02
Dobra, tak dla jasności: „Pięć pustych tronów”, to drugi tom trylogii „Więzień Oswobodzony”, a zatem, jeśli nie czytaliście pierwszej części, a macie taki zamiar, odpuście sobie niniejszy tekst. Spokojnie, nie ucieknie, jak nadrobicie zaległości, w każdej chwili możecie tu wrócić. Ok, skoro wszystko już jasne, to zaczynamy...
Drugi tom „Więźnia Oswobodzonego” zaczyna się od spotkania z Czarodziejem, który od dawna nie żyje. Po swojej fizycznej śmierci jego dusza, jaźń czy jakkolwiek to nazwiemy, trafia do dziwnego miejsca zawieszonego między... światami? wymiarami? Coś takiego. W tym samym dziwnym miejscu jest również Merydara, którego poznaliśmy w pierwszym tomie "Kroniki Szarego Człowieka". Merydar, choć oficjalnie uchodzi za kapłana, tak naprawdę jest prastarą istotą równą Czarodziejowi. Pierwszy rozdział „Pięciu Pustych Tronów” jest bardzo tajemniczy, ale z drugiej strony co nieco nam wyjaśnia. A potem... Potem wraz z Merydarem wracamy do wciąż ogarniętego wojną Hildorien. Po ucieczce z Aren-Din, królowa Sarephia oraz jej towarzysze cały czas przemieszczają się. Dołącza do nich Merydar i wspólnie zmierzają do stolicy Cesarstwa Adragov, gdzie przebywa Winrael – dawny generał podbitej Sauty. Tymczasem Winrael po tym jak objął stanowisko arcygrafa, coraz pewniej odnajduje się w pałacowych intrygach i knowaniach. Jak się okazuje i tutaj, podobnie jak w armii, musi być świetnym strategiem, zwłaszcza, gdy za przeciwnika ma przedwieczną istotę, która sama siebie nazywa Więźniem Oswobodzonym. Problem w tym, że w arcygrafie stopniowo zachodzi wewnętrzna przemiana i wydaje się, że nie na lepsze. Czy polityka tak wpływa na Winraela czy może winny jest Więzień?
„Pięć Pustych Tronów”, przynosi nam kolejne znaki zapytania. To czas niepewności i wciąż wyraźnych napięć oraz upadków ostatnich władców krajów Hildorien. Gdy w Aren-Arii władzę przejmuje Kruk, a Cesarstwo Filiana traci Cesarza, dla mnie stało się jasne, że plan istoty, która sama siebie nazwała Więźniem Oswobodzonym, idzie według jego zamierzeń. Ale „Pięć Pustych Tronów” to - takie odniosłem wrażenie - również opowieść o poszukiwaniu siebie i o tym, że nie wszystkie podjęte decyzje są słuszne, a ich konsekwencje bywają bardzo bolesne, zwłaszcza dla osób postronnych. Przemek Duda, niczym George R.R. Martin, nie bierze jeńców i udowadnia, że w jego historii każdy może paść trupem, a granica między dobrem a złem jest równie cienka co ściany z karton-gipsu.
Po bardzo emocjonującym pierwszym tomie, w drugim te emocje nieco opadają. Mamy tu sporo scen pałacowych, w których toczy się wielka polityka, ze swoimi kłamstwami, grą pozorów, zawieraniem sojuszy i knowaniem przeciwko innym. Z drugiej strony Przemysław Duda puszcza kolejne oko do fanów Tolkiena, serwując im pełną przygód wędrówkę królowej Seraphii i jej towarzyszy. Ta wędrówka przypomniała mi wyprawę Drużyny Pierścienia. Ta ekspedycja ma szalenie istotną rolę w całej intrydze i może odmienić losy wielu ludzi i istot,
„Pięć Pustych Tronów” to magia, political fiction i epicka fantasy w najczystszym wydaniu. Przemysław Duda doskonale wie jaką historię chce nam opowiedzieć i jest w tym konsekwentny. Cykl „Kronika Szarego Człowieka” to wielowątkowa opowieść napisana z rozmachem, z całkiem sporą ilością bohaterów, których jednak Autor prowadzi pewnie, niczym doświadczony woźnica swoje konie.
Choć dynamika „Pięciu Pustych Tronów” trochę różni się od „Mieczy i słów”, to jednak tym, którym już wcześniej spodobała się opowieść o Hildorien, nie powinni czuć się zawiedzeni. Ja nie byłem i polecam Wam skusić się na tę przygodę.
mroczne-strony.blogspot.com
Dobra, tak dla jasności: „Pięć pustych tronów”, to drugi tom trylogii „Więzień Oswobodzony”, a zatem, jeśli nie czytaliście pierwszej części, a macie taki zamiar, odpuście sobie niniejszy tekst. Spokojnie, nie ucieknie, jak nadrobicie zaległości, w każdej chwili możecie tu wrócić. Ok, skoro wszystko już jasne, to zaczynamy...
Drugi tom „Więźnia Oswobodzonego” zaczyna się...
Jakieś dwa lata tamu... No, prawie dwa lata, bo w październiku 2022 roku, miałem okazję, ale i przyjemność przeczytać zbiór opowiadań "Swarożyce", debiutującego wówczas Michała Medwida. Jakiś czas później gruchnęła informacja, że kolejna książka Autora wyjdzie pod szyldem Planety Czytelnika. Wiecie, przejście z Domu Horroru do Planety, to trochę jak przeniesienie się w czasie z lat '90 do współczesności. Kto trzymał w dłoniach jakąkolwiek książkę z Domu Horroru, ten pewnie wie o czym piszę, ale nie o tym dziś chciałem... Wróćmy do Medwida, Planety Czytelnika i ich pierwszego wspólnego projektu. Nie ukrywam, że czekałem na tę książkę i gdy Wydawca zapytał, czy objąłbym "Bajania" patronatem, nie miałem wątpliwości, aby dać zielone światło. Już te niespełna dwa lata temu Michał dał się poznać jako pisarz o niezwykle bogatej wyobraźni, z umiejętnością przekonwertowania jej w słowa. Nie sądziłem, aby nagle stracił tę umiejętność i choć w życiu zdarzyło mi się mylić wiele razy, to jednak tym razem miałem rację.
"Bajania" to - podobnie jak "Swarożyce" - zbiór opowiadań. Znajdziecie tu siedem tekstów, ale tekstów jakże innych od tych, które zaprezentował w swoim debiucie z 2022 r. "Swarożyce" był to bowiem zbiór typowo słowiańskich opowieści, w "Bajaniach" z kolei ta słowiańskość została zredukowana do minimum. Dostajemy za to więcej różnorodności, a Michał pozwala sobie na większą zabawę konwencją, co pokazuje już w pierwszym opowiadaniu "Dobra Wola", w którym to w rolę stwórcy wciela się... dyskdżokej i po tym jak daje ludziom wolną wolę, szybko zaczyna żałować swojej decyzji. Tekst utrzymany w konwencji przypowieści, ale z przymrużeniem oka. "Gość w dom" to kolejna opowieść na liście i według mnie najlepsza z tego zbioru. To jest naprawdę mocna rzecz, w której gra wszystko, co grać powinno w świetnie skomponowanym opowiadaniu. Mamy skopaną przez życie bohaterkę - małą dziewczynkę, która po śmierci matki ma już tylko gorzej i zawsze pod górkę, mamy też motyw opętania i ciekawą historię, z której spokojnie można byłoby wycisnąć powieść, bo zwyczajnie ma ku temu potencjał, a zwieńczeniem całości jest naprawdę mocne zakończenie, które powinno się podesłać Kingowi z adnotacją: "Ucz się od tego gościa, mordeczko". 😉
Na uwagę zasługuje również "Redyk". Tu Michał Medwid zabiera nas w dzikie górskie rejony Beskidów. Toksyczna relacja między pasterzem i jego piękną młodą żoną, która w okolicy uznawana jest za istotę niemalże egzotyczną z racji swego pochodzenia, doprowadza do tego, że małżeństwem zaczyna interesować się prastara istota. To opowiadanie grozy i w pewnym sensie również dramat psychologiczny/obyczajowy, w którym na pierwszy plan wysuwa się motyw pragnienia wolności. Atmosfera grozy, ale i górskiej dziczy wypełnia tę opowieść i sprawia, że ciężko się od niej oderwać.
Ale, ale... Na początku wspomniałem o różnorodności tekstów. A zatem wyobraźcie sobie, że w "Bajaniach" znajdziecie również western o łowcy głów, w klimacie "Strefy Mroku" z domieszką Grabińskiego i Kingowego "Rolanda", a także pachnącą orientem "Sakura-Mama Monogatari" - opowieść o japońskich demonach i krwawej wojnie klanów. "Bajania" zamyka "Barowa pogoda" - krótka historia o znikającym Krakowie, pewnym pisarzu i smogu. To coś zdecydowanie dla fanów Stephena Kinga.
Michał Medwid daje nam siedem obliczy grozy. To mroczne opowieści do poduszki, do czytania przy ognisku, do straszenia młodych i starych. Bóg siedzący za konsolą radia Kwant FM; samotna walka małej dziewczynki z nękającym ją przeklętym bytem; wiedźmy, na które chce zapolować pewien ewangelicki pastor; chorobliwie zazdrosny mąż próbujący stłamsić swoją młodą żonę; łowca nagród tropiący zwyrodniałego mordercę; orientalne niesamowitości i rozpływające się w mgle miasto, to tylko niektóre motywy, jakie przewijają się przez "Bajania". Michał pisze językiem barwnym, dojrzałym i miłym w odbiorze, a Jego najnowsza książka, to lektura w sam raz, aby miło spędzić czas i odpocząć od opasłych powieści, których ostatnio przerobiłem niemało, ale także okazja do łyknięcia dobrej polskiej literatury. Uzupełnieniem całości są świetna okładka i ilustracje Łukasza Białka.
"Bajania" to zbiór opowiadań, który z czystym sumieniem mogę polecić każdemu miłośnikowi horroru, grozy, fantastyki i dobrych historii. To jak? Gotowi na gęsią skórkę? 😈
mroczne-strony.blogspot.com
Jakieś dwa lata tamu... No, prawie dwa lata, bo w październiku 2022 roku, miałem okazję, ale i przyjemność przeczytać zbiór opowiadań "Swarożyce", debiutującego wówczas Michała Medwida. Jakiś czas później gruchnęła informacja, że kolejna książka Autora wyjdzie pod szyldem Planety Czytelnika. Wiecie, przejście z Domu Horroru do Planety, to trochę jak przeniesienie się w...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to