Cytaty
Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła
Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Nie odzywaj się chyba, że możesz ulepszyć ciszę.
Nic nie mija bez śladu. Cokolwiek zrobię, będę to miała zapisane w historii życia, podobnie jak do historii choroby wpisuje się każdy drobiazg. Coś, co się już stało, stało się na zawsze. Minęło i już nie mogę tego zmienić. Niby nie ma, a jest. Ktoś o tym pamięta i ja pamiętam, i nie można zrobić nic, żeby to wymazać.
Wiem,że nie przystosuje się do rzeczywistości. Do którejkolwiek spróbujesz mnie wepchnąć szufladki, nóżki zawsze mi z niej będą wystawać
Drzewa odbijają się w płynącej wodzie. Twardz odbija się w lustrze. Życie odbija się w baśniach. Ale odbicie jest zawsze odwrócone, dlatego baśnie kończą się na opak, szczęśliwie. Nie tak, jak w życiu. W baśni po smutku przychodzi radość, w życiu nie zawsze. Ja najbardziej lubię baśnie Andersena. Nawet, kiedy człowiek ma w sercu okruch diabelskiego lustra, to serce żyje...
(...) obie dostały ataku śmiechu, chichotały, zakrywając dłońmi szczerbate usta, trącały się łokciami i wybuchały na nowo kaskadą chichotów, aż Stefania pomyślała: Muszę się uszczypnąć, czy ja śnię? Czy to na jawie, wśród gruzów i mogił, śmieją się dwie szczęśliwe dziewczynki, śmieją się bez powodu, po prostu z czystej radości życia?
- Na pewno będzie klepać biedę całe życie - wyrwała się głupio akuszerka... (...) - Tego się nie boję. Niechby tylko otaczała ją miłość. I niechby umiała zachować zawsze godność. I poczucie humoru. - I żeby była taka dobra dla innych, jak jej mamusia - wydobyło się z ust Gizeli, ku jej własnemu zakłopotaniu. Wcale nie zamierzała tego powiedzieć. Ale jakieś tamy w niej pękły dzi...
Rozwiń- Zapraszam na herbatę. Oczywiście, nie była to żadna herbata (bo skąd niby Gizela miałaby ją wziąć), tylko pyszny napar z lipowych kwiatków, pomieszanych z kawałeczkami suszonej skórki jabłka. Było to prawie słodkie i kiedy człowiek napił się takiej herbaty, robiło mu się gorąco i wesoło.
Stefania przymknęła okno i pogłaskała jasnozielone liście szkolnej paprotki, bujnie rozrosłej i zdrowej. (...) Wszystko wracało na swoje miejsce, jak po długiej pauzie, oto zaterkotał dzwonek i życie zaczyna się na nowo, w tym punkcie, w którym przerwała je apokalipsa. Tylko że to złudzenie. To już nie jest ten sam świat. Ani ta sama epoka. Paprotce udało się przetrwać wojnę, a...
RozwińJa wam powiem swoje zdanie, to biedne dziecko się nie uchowa. Z tego dziecka nic nie będzie! Ale Gizela, kierowana nieznaną, potężną siłą, odebrała Wojtczakowej zawiniątko i niezgrabnie, czule, objęła je znów ramionami. Całe jej ciało, jej twarz, jej uśmiech i jej oczy wyrażały przekonanie zupełnie przeciwne.