sewia

Profil użytkownika: sewia

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 11 lata temu
18
Przeczytanych
książek
28
Książek
w biblioteczce
10
Opinii
18
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ktosik o imieniu na literę E. Uwielbia książki, zwłaszcza o tematyce antyutopijnej i fantasy. :)

Opinie


Na półkach:

W kolejnej odsłonie Wybranki bogów stykamy się z bohaterami, których zdążyliśmy zarówno poznać, jak i polubić w poprzedniej części. Czy jednak Shannon odważnie stawi czoła Fomorianom i groźnej chorobie, która zajęła Partholon?

Styl pisarski nie uległ zmianie i tak jak w pierwszym tomie Wybranki bogów, tak teraz mamy do czynienia z lekką i nie pozbawioną humoru pierwszoosobową narracją. Między dwoma częściami nie ma żadnego przeskoku w czasie, więc myślę, że warto jak najszybciej podjąć się przeczytania drugiej części Wybranki. :)

Pierwsza część opowieści o Shannon miała swój klimat i, na szczęście, został on całkowicie zachowany w kolejnej odsłonie serii. Fabuła płynie wartko, nie zanudza. Wydarzenia, choć opisane są w tak charakterystyczny sposób, z jakim zetknęliśmy się już wcześniej, wcale nie stają się przewidywalne. Mimo wszystko, druga część Wybranki ma zauważalnie bardziej podniosły charakter, niż poprzedni tom. Szkoda tylko, że ta właśnie ta podniosłość nie została zachowana w każdym aspekcie fabuły, a, jak ja to nazywam, ciężka artyleria nie zrealizowała w pełni swoich szerokich możliwości.

Niezmienność bohaterów i bardzo mała ilość wprowadzania nowych postaci sprawia, że Partholon wydaje się nam miejscem już dość dobrze znanym. Jednakże by wątków akcji stało się zadość oczekiwałam nagłej zmiany postawy choć jednego charakteru. Czyż wszyscy w królestwie Reo muszą być dobrzy i uczynni do szpiku kości? Wiem, jestem okrutna :) Ale nie wierzę, by w królestwie nie było zdrajców. Szpiegów. Jedyne źródło zła stanowią Fomorianie, co do których jesteśmy całkowicie pewni, co do ich intencji. Z drugiej strony jednak oddanie wcześniej poznanych postaci sprawia, że więź która łączyła ich z czytelnikiem jest jeszcze mocniejsza.

Pośród niebezpieczeństw w jakich znajduje się królestwo, Shannon powinna przejąć ster i odeprzeć atak najeźdźcy (moim zdaniem :) ). Oczywiście, że to zrobiła. W końcu jest d o b r ą królową, prawda? (Darujmy porównanie do wrednej Rihannon. Swoją drogą jej próby powrotu były dość marne. ZA marne jak na tak upartą despotkę. Podejrzane?) Jednak brakowało mi tego “czegoś”, tej aury okalającej legendy o wielkich władcach, którzy sprawiedliwie rządzili swymi królestwami. Fakt, bogini wobec Reo była niezwykle przychylna, jednak, według mnie, ten “instynkt władcy” powinien był się w niej wykształcić prędzej, czy później. Przez wszystko, co przeżyła powinna była się zmienić. Pokuszę się o określenie “nieco dorosnąć”. Doświadczenie życiowe powinno było ją doprowadzić do tego czaru, który rozsiewają królowe właściwie rozporządzające krajem. A do tego, choć jej rządy były nader pomyślne, nie doszło.

Oczarowały mnie wątki grozy. Wątki, w których ja sama zaczynałam obawiać się o przyszłość i los krainy. Nie wszystko było piękne, pachnące i kolorowe. I to zjednało moje serce.

Jednakże, pośród tak wielu ciężkich przeżyć zakończenie rozczarowało. Było zbyt dobre, zbyt jasne i bez ofiar. Takie zakończenia nie pozostają na długo. Bo czyż można wymazać obrazy wojny i poświęcenie żywych istot, jakie skolekcjonowało się podczas wojny? Nie sądzę. Nie sądzę też, że można po prostu o tym zapomnieć. Nie sądzę, by poświęcenie to nie pozostawiło żadnego śladu. Szkoda tylko, że brak tego śladu u Reo, który zwieńczyłoby “ciężkie” zakończenie.

Podsumowując, gorąco polecam drugą cześć Wybranki bogów. To książka przeciwieństw, zestawiająca ze sobą tak różne byty: humor i grozę, miłość i obowiązek. Jest (nie)realnym dowodem na to, że wszystko jest możliwe. I, że “wszystko” ma też swoje konsekwencje. I ja też tak uważam. :)

W kolejnej odsłonie Wybranki bogów stykamy się z bohaterami, których zdążyliśmy zarówno poznać, jak i polubić w poprzedniej części. Czy jednak Shannon odważnie stawi czoła Fomorianom i groźnej chorobie, która zajęła Partholon?



Styl pisarski nie uległ zmianie i tak jak w pierwszym tomie Wybranki bogów, tak teraz mamy do czynienia z lekką i nie pozbawioną humoru...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Koralina to już drugie dzieło Neila Gaimana z jakim się zetknęłam. Muszę przyznać, że pan Gaiman mnie nie zawiódł. Ba! Sprostał zadaniu w jego odrębny czarujący sposób. Zatrzymał czytelnika przy książce aż do ostatniej kartki, wlewając w niego emocje, których nie da się zapomnieć.

Ale przejdźmy do konkretów. Fabuła inna niż wszystkie. Na 6+ można by rzec. Skąd autor bierze na to pomysły? Bo któż potrafiłby wykreować w czyjejś wyobraźni świat opływający w zalety, a potem zamienić go w coś, co będzie nawiedzało nas w koszmarach? Fabuła nie z tego świata. Dosłownie. Idea wspaniała. Ale czymże jest myśl w porównaniu z czynem? Piękny, wyrafinowany styl pisania, a mimo to utrzymany tak, by nie odejść za bardzo od samej Koraliny; tekst jest przystępny lecz użyty tak, by oczarowywał. A wszystko zgrane i poukładane,a mimo to zaskakujące.

Na pierwszym planie… Koralina. I choć świat zza drzwi przyciąga uwagę, to ona jest tu bohaterką. Dziewczynka szczera i ciekawa świata, bardzo mądra, bystra, a odwagą mogłaby zawstydzić niejednego dorosłego. Mimo tak wielu zalet nie jest sztuczna. Tak, w wielu powieściach można spotkać się właśnie z tą “sztucznością”. Bohater wyidealizowany niczym manekin sklepowy: wypolerowany i świecący, pasujący wszędzie i nigdzie. Z Koraliną można się utożsamić, pomimo że na świat wcale nie patrzymy z jej punktu widzenia. Przez to rozumiem oczywiście “bycie sobą” nawet w tym książkowym świecie. Chcemy być jak Koralina i mieć jej cechy. Chcemy przeżyć jej historię.

Jednak nie tylko osoba Koraliny zasługuję na uwagę. Absolutnie, nie. Każda z pozostałych ma swój charakter, styl bycia. Dialogi nie są pisane “szablonowo” (kopiuj-wklej) i tak jak zachowania i wygląd poszczególnych postaci różnią się od siebie, tak mają one również odmienne nawyki i dziwactwa. Każda z nich ożywa. Każda z nich sprawia, że świat staje się coraz bardziej realny. Z Koraliną na czele, rzecz jasna.

Wszystko ładnie, pięknie, ale… coś tu nie pasuje. I to właśnie “gaimanowski haczyk”. Dokładnie. Mamy historię o dziewczynce, o tajemniczych drzwiach. Przyjemnie, można by rzec. A tu bum! Makabra spada jak grom z jasnego nieba, tworząc z dziecięcej zabawy walkę o życie. I duszę. Dlaczego Koralina szokuje? To jest właśnie odpowiedź. Zestawienie dwóch elementów, jak dotąd, ze sobą niespajanych. Elementów, można by rzec, przeciwnych. I przez to właśnie utożsamiamy się z Koraliną. Ponieważ sami w głębi duszy zaczynami wątpić, czy za kogoś poświęcilibyśmy życie. I czy podjęlibyśmy walkę.

O Koralinie z pewnością nie można powiedzieć, że jest to literatura dla dzieci. Bo i z takimi osądami również się spotkałam. Może i opowiada o dziecku. Ale niejeden dorosły nie podjąłby się tego, czego ona dokonała.

Książkę polecam każdemu. Nieważne, czy dbasz o styl pisarski i piętrowe metafory, czy nie. Każdy znajdzie w niej siebie a na słowach Koraliny zatrzyma się niejeden raz. Książka ma urok, którego nie da się po prostu, ot tak, opisać czy opowiedzieć. To trzeba po prostu przeczytać. I co najważniejsze: ma przesłanie. Do tego tak wyraziste, że nie da się go nie zauważyć. Koralina to jedna z tych książek, których się, tak po prostu, nie zapomina. Jej lektura pozostawi po sobie coś u każdego i odbije się wyraźnym echem swojego wspomnienia w wyobraźni czytelnika.

Koralina to już drugie dzieło Neila Gaimana z jakim się zetknęłam. Muszę przyznać, że pan Gaiman mnie nie zawiódł. Ba! Sprostał zadaniu w jego odrębny czarujący sposób. Zatrzymał czytelnika przy książce aż do ostatniej kartki, wlewając w niego emocje, których nie da się zapomnieć.



Ale przejdźmy do konkretów. Fabuła inna niż wszystkie. Na 6+ można by rzec. Skąd autor bierze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gemma i jej przyjaciółki wyjeżdżają na święta ze Spence. Muszą na jakiś czas rozstać się ze wspólnymi spotkaniami w Międzyświecie. W czasie tak krótkiego pobytu poza murami akademii wplątuje się w miłosne gry i niemałe kłopoty. Udaje jej się znaleźć domniemaną członkinię Zakonu, lecz czy wierzyć komuś ze szpitala psychiatrycznego? Wszystkim: wrogom i przyjaciołom, choć nie wiadomo kto jest dobry, a kto zły, zależy tylko na jednym- władzy i odnalezieniu Świątyni. Komu uwierzy Gemma?

Szczerze mówiąc poważnie zastanawiałam się nad tym, czy kontynuować czytanie serii Magicznego kręgu. Jednakże otwarcie przyznaję, że druga część tej serii przypadła mi do gustu. Nie żałuję czasu poświęconego na jej przeczytanie. Zbuntowane anioły okazały się niemałą przygodą. :)

Mimo, iż nie jestem miłośniczką romansów, to w książce urzekł mnie wątek miłosny. Tak, tak. Tam działo się coś więcej niż tylko uprzejma wymiana zdań w obecności przyzwoitek dopuszczalna w tamtych czasach. : )

Kolejny plus to zaskakująca dość wartka akcja. W Mrocznym sekrecie dało się przewidzieć całkiem sporo, tym samym tracąc całą zabawę z czytania. Na szczęście w tej części spotykamy się z najbardziej zaskakującymi rozwiązaniami, których nie sposób się domyślić. To, że Gemma jest w takiej samej sytuacji, co czytelnik tylko wzmacnia jego więź z bohaterką. :)

Bywały chwile, gdy wątła nić łącząca mnie z Gemmą zostawała brutalnie przerwana. Na przykład mimo ostrzeżeń Gemma poszła za przyjaciółkami, choć miała namacalny dowód, by tego nie robić! Zresztą jej więź z przyjaciółkami, którym zależy na magii, by wykorzystać je tylko do własnych celów jest dla mnie wielką zagadką. Mam nadzieję, że w trzeciej części wyjaśni się coś na ten temat. W pewnych momentach postępowała nieroztropnie, w innych znów tak, jak czytelnik nie potrafiłby postąpić (np. ułożenie słów przywiązujących magię). Trudno mi to uczucie opisać, ponieważ wszyscy wiemy, że bohaterowie nie są idealni i popełniają błędy. Postać na przemian zyskiwała i traciła wiarygodność jak i zrozumienie czytelnika.

Tak jak i w pierwszej części nie podobał mi się chaos. Mimo iż miało to oddać charakter wizji, czy nastrój sytuacji, nie mam co do tego pozytywnych wrażeń. Czytelnik nie tyle się gubi, co zniechęca. Krótkie hasła rzucane przez Gemmę i dziwny sposób opisywania tego, co widzi trochę mnie zraziło.

Podsumowując, Zbuntowane anioły to książka godna zainteresowania. Zapewne wiele lepsza od swojej poprzedniczki, do tego wciągająca. Nie mogę również pominąć nowych wątków, które się pojawiły i sprawiły, że od razu zaczynałam szybciej czytać. :) Mimo, że niepozbawiona błędów, posiada wiele zalet, które powinny być zauważone. Cieszę się, że sięgnęłam po tę książkę. Oby trzecia część była równie (a nawet bardziej!) wciągająca i pozbawiona usterek.

Gemma i jej przyjaciółki wyjeżdżają na święta ze Spence. Muszą na jakiś czas rozstać się ze wspólnymi spotkaniami w Międzyświecie. W czasie tak krótkiego pobytu poza murami akademii wplątuje się w miłosne gry i niemałe kłopoty. Udaje jej się znaleźć domniemaną członkinię Zakonu, lecz czy wierzyć komuś ze szpitala psychiatrycznego? Wszystkim: wrogom i przyjaciołom, choć nie...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika sewia

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
18
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
18
razy
W sumie
wystawione
9
ocen ze średnią 6,0

Spędzone
na czytaniu
103
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]