rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Niby ta sama, dobrze znana Paulina Świst, a jednak jakby nie ta sama :-) Uwierzycie, że nie ma tu ani jednej sceny erotycznej mimo, że między bohaterami aż iskrzy? A zakończenie jest na tyle ciekawie otwarte, że z nie udawaną ciekawością sięgnę po kolejny tom...

Książki pani Pauliny to dla mnie takie guilty pleasure, po które lubię sięgnąć pomiędzy czymś poważniejszym. Nie jest to literatura wysoka, ale taki książkowy fast food - szybko się czyta, łatwo przyswaja i chociaż od razu po zjedzeniu (przeczytaniu) można poczuć przesyt, to za jakiś czas znowu fundujemy sobie tą przyjemność. Trzeba jednak zauważyć, że ten fast food robi się coraz ciekawszy, lepiej dopracowany, zaskakujący, dzięki czemu chętniej wybiorę właśnie tą "stołówkę" zamiast innych wielu 😉
Brawka dla wyluzowanej Pani Prawnik!

Niby ta sama, dobrze znana Paulina Świst, a jednak jakby nie ta sama :-) Uwierzycie, że nie ma tu ani jednej sceny erotycznej mimo, że między bohaterami aż iskrzy? A zakończenie jest na tyle ciekawie otwarte, że z nie udawaną ciekawością sięgnę po kolejny tom...

Książki pani Pauliny to dla mnie takie guilty pleasure, po które lubię sięgnąć pomiędzy czymś poważniejszym. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kilkanaście lat temu, na studiach, czytałam sporo harlequinów, bo nie było mnie stać na zakupy w księgarni, a używane romanse kupowało się po maksymalnie dwa złote. I książka “Reguły pożądania” mogłaby spokojnie zostać wydana w tej serii - korzysta z tego samego schematu, ma odpowiednią objętość i właściwe, przewidywalne zakończenie. Niestety sądzę, że za jakiś czas kompletnie nie będę sobie potrafiła przypomnieć ani fabuły ani bohaterów. Na plus zaliczam styl pisania autorki, bo czyta się szybko (pochłonęłam na jedno podejście), jest dynamicznie, nowocześnie, ale z poszanowaniem języka literackiego.
W sam raz na odmóżdżający relaks na leżaku w upalne popołudnie.

Kilkanaście lat temu, na studiach, czytałam sporo harlequinów, bo nie było mnie stać na zakupy w księgarni, a używane romanse kupowało się po maksymalnie dwa złote. I książka “Reguły pożądania” mogłaby spokojnie zostać wydana w tej serii - korzysta z tego samego schematu, ma odpowiednią objętość i właściwe, przewidywalne zakończenie. Niestety sądzę, że za jakiś czas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To była wyczekiwana i bardzo satysfakcjonująca wizyta w Karkonoszach. Pan Sławek trzyma poziom i serwuje czytelnikom kolejną świetną, przemyślaną i wciągającą historię, która wywołuje emocje i wibruje w czytelniku nawet po obróceniu ostatniej strony.

To była wyczekiwana i bardzo satysfakcjonująca wizyta w Karkonoszach. Pan Sławek trzyma poziom i serwuje czytelnikom kolejną świetną, przemyślaną i wciągającą historię, która wywołuje emocje i wibruje w czytelniku nawet po obróceniu ostatniej strony.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ależ mi się dobrze to czytało...
Zupełnym przypadkiem raz po raz trafiłam do Beskidu Niskiego, pełnego historii i będącego areną zbrodni. Kolejne spotkanie z (już) komisarz Niną Warwiłow było nieco nietypowe, bo nie prowadziła oficjalnego śledztwa, a próbowała prywatnie i solo odnaleźć zaginioną przyjaciółkę. Ale jak zwykle była skuteczna, bezczelna i balansująca na krawędzi. Niestety ja nadal nie potrafię jej polubić i kompletnie nie rozumiem... Co nie zmienia faktu, że zamierzam sięgnąć po kolejne tomy 😉

Lubię styl pisania autora i takie kryminały, gdzie nie ma naturalistycznych opisów zbrodni. Wciągnęła mnie ciekawa i dosyć rozbudowana fabuła. Do tego plenery urokliwego pasma Beskidów. Było świetnie👍

Ależ mi się dobrze to czytało...
Zupełnym przypadkiem raz po raz trafiłam do Beskidu Niskiego, pełnego historii i będącego areną zbrodni. Kolejne spotkanie z (już) komisarz Niną Warwiłow było nieco nietypowe, bo nie prowadziła oficjalnego śledztwa, a próbowała prywatnie i solo odnaleźć zaginioną przyjaciółkę. Ale jak zwykle była skuteczna, bezczelna i balansująca na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Michał Śmielak to to już marka, sięgając po jego książki można się spodziewać wciągającej historii, odpowiedniego klimatu i ciekawego zakończenia. Czy tak było i tym razem?

Trudno nie zgodzić się z autorem, który wkłada w usta swego bohatera stwierdzenie, że góry albo się kocha, albo nienawidzi, bo rzeczywiście one nikogo nie pozostawiają obojętnym. Ja kocham, a kochając i mieszkając na nizinach - tęsknię… Ale góry u Śmielaka nie są sielankową przestrzenią spotkania z naturą i satysfakcjonującego wysiłku fizycznego, a przytłaczają mrocznym klimatem pełnym niebezpieczeństw i oddechu Śmierci. Bohaterowie książki w ramach “wieczoru” kawalerskiego wybierają się na tajemniczą wyprawę po Beskidzie Niskim, niegdyś pełnym życia, a dziś tylko mglistych wspomnień po ludziach, którzy żyli na tych terenach przed niesławną akcją Wisła, a może też duchów i upiorów? Niemal od samego początku wyprawy, czterech przyjaciół niepokojące zdarzenia, dziwnie zbieżne z miejscowymi przesądami. Co jest tu prawdą, a co ułudą i kto przeżyje tą wyprawę? Na pewno Michał, przyszły żonkoś, bo już od początku książki przekonujemy się, że eskapadę przypłacił pobytem w psychiatryku…

Trzeba przyznać, że kreowanie mrocznej atmosfery zagrożenia początkowo wyszło autorowi doskonale. Ja się zaczęłam bać już około 30-tej strony 🤭 Ale im dalej w las (sic!), tym bardziej myślałam raczej o tym, jakie te miastowe chłopy strachliwe, że od razu po wejściu do lasu i przekroczeniu pierwszej linii drzew, paraliżuje ich cykor z bliżej nieokreślonego powodu. Zatem później przestałam się bać, a dałam się wciągnąć tej historii… Jednak tym razem lektura nie dostarczyła mi oczekiwanej satysfakcji. Nie kupuję zakończenia - rozwiązania zagadki. Ciężko było mi też przebrnąć przez naturalistyczne, brutalne i pełne krwi sceny, bo nie lubię w kryminałach dosłowności. Doceniam za to oddanie emocji głównego bohatera i generalnie tego, co dzieje się w jego głowie w trakcie i po wyprawie. To faktycznie wypadło dobrze i wiarygodnie. Nawet nie przeszkadzał mi pierwszoosobowy narrator (za czym generalnie nie przepadam). Zatem czy była to słaba książka? Nie była, ale była słabsza niż inne książki autora i niestety nieco przegięta w kwestii wiarygodności całej historii (a ja lubię jak ta fikcja ma smak realności). Można przeczytać - dla rozrywki.

Michał Śmielak to to już marka, sięgając po jego książki można się spodziewać wciągającej historii, odpowiedniego klimatu i ciekawego zakończenia. Czy tak było i tym razem?

Trudno nie zgodzić się z autorem, który wkłada w usta swego bohatera stwierdzenie, że góry albo się kocha, albo nienawidzi, bo rzeczywiście one nikogo nie pozostawiają obojętnym. Ja kocham, a kochając i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To ciekawa i ważna książka, która przez opis działań rządu Chin w odniesieniu do rozprzestrzeniania się epidemii Covid-19 w jej epicentrum w Wuhan i ich wpływu na życie zwykłych mieszkańców miasta, pokazuje jak totalitarnym i opresyjnym są państwem. Mimo osobistych kontaktów z Chińczykami nie zdawałam sobie sprawy, że rzeczywistość przeciętnego Chińczyka aż tak przypomina skrzyżowanie świata Orwella i Kafki...

Książkę polecam, warto przeczytać, choćby z szacunku do autora, który wiele ryzykował zbierając do niej materiały i przeprowadzając wywiady z bohaterami, co ostatecznie skończyło się koniecznością opuszczenia ojczyzny. A mimo to już zawsze będzie oglądał się za siebie.

Do tego ma uwagę zasługuje posłowie od redaktora, które jest próbą krótkiego podsumowania i usystematyzowania informacji, które pojawiały się zwłaszcza na początku pandemii, a wyraźnie pokazuje skalę uchybień i machinacji zarówno Chin jak i Światowej Organizacji Zdrowia.

Warto!

To ciekawa i ważna książka, która przez opis działań rządu Chin w odniesieniu do rozprzestrzeniania się epidemii Covid-19 w jej epicentrum w Wuhan i ich wpływu na życie zwykłych mieszkańców miasta, pokazuje jak totalitarnym i opresyjnym są państwem. Mimo osobistych kontaktów z Chińczykami nie zdawałam sobie sprawy, że rzeczywistość przeciętnego Chińczyka aż tak przypomina...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kocham Tatry i w ogóle góry, jak tylko teren przede mną jest pofałdowany to mam ochotę ruszyć przed siebie na nieznany (lub znany - jak w Tatrach) szlak. Zawsze mam jednak obawy przed sięgnięciem po książki, których akcja dzieje się w Tatrach, bo autorzy często popełniają mnóstwo błędów topograficznych czy rzeczowych, co mnie irytuje. Na szczęście tutaj nie mam wątpliwości, że autorka te góry uwielbia i zna nie tylko z map i internetu, chociaż eskapada kompletnie niedoświadczonej turystki z Doliny Małej Łąki aż na Przełęcz Kondracką to niezły hardcore 😉

Daria pozornie ma wszystko - młodość, pracę, którą lubi i narzeczonego, którego kocha, chociaż rodzina, do której ma wejść, różni się od jej własnej tak, że chyba bardziej już nie można. Tuż przed ślubem spotyka w Tatrach "chłopaka że szlaku", który ratuje ją, "dziewczynę z mgły", od upadku w przepaść i tak zaczyna się znajomość, kontynuowana raz w roku, w górach. Ale czy to wystarczy? Czy oboje odnajdą swoje szczęście na pozostałe 364 dni roku?

Książkę pani Joanny przeczytałam w jedno popołudnie, z przyjemnością odwiedzających Kraków, Zakopane i okolice Kalwarii Zebrzydowskiej. Chociaż samo czytanie nie zawsze było takie przyjemne, bo i historia Darii jest trudna, ale jakże życiowa. Kibicowałam jej, choć wielokrotnie nie rozumiałam.
Niestety ta pozycja mnie nie zachwyciła, chociaż absolutnie nie była zła, ale obawiam się, że niedługo o niej zapomnę w zalewie innych, przeczytanych historii.

Kocham Tatry i w ogóle góry, jak tylko teren przede mną jest pofałdowany to mam ochotę ruszyć przed siebie na nieznany (lub znany - jak w Tatrach) szlak. Zawsze mam jednak obawy przed sięgnięciem po książki, których akcja dzieje się w Tatrach, bo autorzy często popełniają mnóstwo błędów topograficznych czy rzeczowych, co mnie irytuje. Na szczęście tutaj nie mam wątpliwości,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolejne spotkanie z gawędą o piosenkach napisanych przez wybitnego polskiego tekściarza Jacka Cygana. O ile w książce “Życie jest piosenką” pan Jacek opowiadał głównie o utworach szeroko znanych, tak “Odnawiam dusze” jest kopalnią świetnych, acz znacznie mniej spopularyzowanych utworów. Bo to przecież taka pozycja, którą grzechem byłoby tylko czytać - trzeba jeszcze słuchać tego, o czym wspomnienia snuje autor.. Polecam, zanurzcie się w ciepły, czuły, zaczarowany świat piosenek…

Kolejne spotkanie z gawędą o piosenkach napisanych przez wybitnego polskiego tekściarza Jacka Cygana. O ile w książce “Życie jest piosenką” pan Jacek opowiadał głównie o utworach szeroko znanych, tak “Odnawiam dusze” jest kopalnią świetnych, acz znacznie mniej spopularyzowanych utworów. Bo to przecież taka pozycja, którą grzechem byłoby tylko czytać - trzeba jeszcze słuchać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kto z nas, umęczonych zakładników korporacji, nie rzucił choćby raz “a może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady…”? Góry te od dawna przyciągały ludzi poszukujących zapomnienia, nowego życia, ukrycia się przed światem. I wśród tych eskapistów wbrew pozorom dominują ci, którzy mają na sumieniu znacznie więcej niż przeglądanie facebooka w czasie pracy. Jednym z takich jest Stanisław Stadnicki vel Borowy, były gangster, który po śmierci córki, uciekł do maleńkiej osady w Bieszczadach, której mieszkańcy tworzą niewielką, ale zwartą społeczność. I nagle w pobliżu tej sennej wioseczki Stanisław podczas spaceru znajduje trupa zamordowanej dziewczyny, która jak się okaże ma wytatuowany wizerunek jego córki… A to dopiero początek spirali wydarzeń, która kręci się niebezpiecznie blisko Stanisława. Czy swoje pazury w tym wszystkim macza mityczny Bies, w którego wiara jest tak żywa w okolicach Pomruków?

To było moje drugie spotkanie z twórczością Michała Śmielaka i z pewnością nie ostatnie (zresztą właśnie dodałam autora do ulubionych ;-)). Podobnie jak w “Osadzie” autor maluje obraz zamkniętej społeczności, w której ukrył się doskonale zakamuflowany morderca. Mimo, że akcja nie toczy się zawrotnym rytmem, to książka wciągnęła mnie bez reszty, usatysfakcjonowała i dostarczyła świetnej rozrywki. Nie ma tu epatowania naturalizmem, czego osobiście nie lubię, ale groza sytuacji została właściwie oddana. Podoba mi się sposób wprowadzenia postaci, ich charakterystyka i obyczajowe tło. To wszystko jest realne, ale nie przesadzone, nie ma tu zbędnych słów. Mimo, że głównego mordercę podejrzewałam już od jakiegoś czasu, a jedna scena w lesie dała mi całkowitą pewność co do jego tożsamości, to nie odebrało mi satysfakcji i zaskoczenia z finału. Rewelacja, to był jeden z lepszych thrillerów / kryminałów, jakie przeczytałam. Ukłony dla autora!

Kto z nas, umęczonych zakładników korporacji, nie rzucił choćby raz “a może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady…”? Góry te od dawna przyciągały ludzi poszukujących zapomnienia, nowego życia, ukrycia się przed światem. I wśród tych eskapistów wbrew pozorom dominują ci, którzy mają na sumieniu znacznie więcej niż przeglądanie facebooka w czasie pracy. Jednym z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ballady i romanse z komentarzami Emilii Kiereś Emilia Kiereś, Adam Mickiewicz
Ocena 8,2
Ballady i roma... Emilia Kiereś, Adam...

Na półkach: , , ,

Jakoś wyjątkowo mi było nie po drodze z #WyzwanieLC2024 na marzec, bo nie miałam nic odpowiedniego w swojej biblioteczce, a i na Legimi trudno o klasykę polskiej poezji. I tak wpadła mi w ręce ta pozycja - "Ballady i romanse" Adama Mickiewicza czyli początek polskiego romantyzmu w literaturze (je akurat mam w wersji papierowej w wydaniu z lat 70-tych), ale z nutą współczesności w postaci objaśnień i komentarzy Emilii Kiereś, filolożki, bibliofilki, miłośniczki Mickiewicza, a prywatnie córki Małgorzaty Musierowicz, której twórczość uwielbiam od szczenięcych lat.

Chociaż nie zagoszczę w literackiej klasyce na dłużej, to było całkiem przyjemne spotkanie z Adamem, tutaj jeszcze młodym autorem, wrażliwym, ale psotnym, czerpiącym garściami z lokalnych legend i twórczości niemieckich romantyków, łamiącym stereotypy i konwenanse. Pani Emilia wyjaśnia nieużywane dzisiaj słowa, dodaje kontekst, analizuje i interpretuje, a wszystko to w przystępnej formie opowieści, niemal gawędy, skierowanej bezpośrednio do czytelnika, a Mickiewiczowskie utwory zdają się być czytelne i jasne. Na pewno książka ta przyda się licealistom, ale może zachwycić także zwykłego czytelnika szukającego odskoczni od najczęściej wybieranego gatunku. Całkiem przyjemna lekturka.

Jakoś wyjątkowo mi było nie po drodze z #WyzwanieLC2024 na marzec, bo nie miałam nic odpowiedniego w swojej biblioteczce, a i na Legimi trudno o klasykę polskiej poezji. I tak wpadła mi w ręce ta pozycja - "Ballady i romanse" Adama Mickiewicza czyli początek polskiego romantyzmu w literaturze (je akurat mam w wersji papierowej w wydaniu z lat 70-tych), ale z nutą...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Życie seksualne rodziców. Jak budować długoterminowe związki partnerskie Natalia Fiedorczuk, Zofia Rzepecka, Dawid Rzepecki
Ocena 7,3
Życie seksualn... Natalia Fiedorczuk,...

Na półkach: , ,

To naprawdę bardzo dobra i wartościowa książka, napisana przez parę dla par. Bez udziwnień, z czułością I szacunkiem do partnera. Mnie na wiele spraw otworzyła oczy i pozwoliła inaczej spojrzeć na męża i nasz związek (jesteśmy rodzicami półtorarocznego szkraba). Wbrew nazwie o seksie tam niewiele, a raczej o drodze do niego - komunikacji, bliskości i intymności. Forma może nie każdemu przypaść do gustu - dialog autorów moderowany przez dziennikarkę Natalię Rzepecką, ale ma to swój urok i pewną świeżość, dzięki czemu książka nie jest typowym poradnikiem. Na pewno warto poświęcić na nią czas. Polecam, nie tylko przyszłym i świeżo upieczonym rodzicom!

To naprawdę bardzo dobra i wartościowa książka, napisana przez parę dla par. Bez udziwnień, z czułością I szacunkiem do partnera. Mnie na wiele spraw otworzyła oczy i pozwoliła inaczej spojrzeć na męża i nasz związek (jesteśmy rodzicami półtorarocznego szkraba). Wbrew nazwie o seksie tam niewiele, a raczej o drodze do niego - komunikacji, bliskości i intymności. Forma może...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Siła życia Agnieszka Lingas-Łoniewska, Anna Szafrańska
Ocena 7,2
Siła życia Agnieszka Lingas-Ło...

Na półkach: , ,

Już poprzedni tom serii nie do końca mnie przekonał, ale ten czwarty był jeszcze słabszy. Mam wrażenie, że w gruncie rzeczy niewiele się tu działo. Za mało akcji, za mało emocji, za malo pasji, za dużo przekleństw, rapu i rozkminek. Autorki przyznały się, że zakontraktowane są kolejne dwa tomy. Ja pasuje, zakończyłam przygodę z poznańskim syndykatem.

Już poprzedni tom serii nie do końca mnie przekonał, ale ten czwarty był jeszcze słabszy. Mam wrażenie, że w gruncie rzeczy niewiele się tu działo. Za mało akcji, za mało emocji, za malo pasji, za dużo przekleństw, rapu i rozkminek. Autorki przyznały się, że zakontraktowane są kolejne dwa tomy. Ja pasuje, zakończyłam przygodę z poznańskim syndykatem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ostatnio rzadko sięgam po obyczajówki i romanse, ale do przeczytania “Złotowłosej” zachęcił mnie sam autor, postanowiłam więc sprawdzić jak mężczyzna radzi sobie z kobiecą literaturą. Niestety mój syntetyczno-analityczny umysł inżyniera nie potrafi się wyłączyć podczas czytania, dlatego chcąc nie chcąc zwracam uwagę na nieścisłości, niekonsekwencje i błędy logiczne w książkach. I tutaj też mi momentami zgrzytało. Już sama idea, że rodzice Zuzanny musieli sprzedać spore gospodarstwo po to, by ona mogła studiować - dziennie, mieszkając w akademiku, jest mocno naciągana. A co ze stypendium socjalnym, kredytem studenckim, ewentualnie studia zaoczne i praca? Do tego szereg mniejszych błędów nie wyłapanych na etapie redakcji. Gdyby nie to, że pan Krzysztof jest całkiem uznanym autorem kryminałów, pomyślałabym, że ta książka to nieco niedopracowany selfpublishing.
No dobra, ale jak już wyłączę tą analizę, to okazuje się, że “Złotowłosa” to ciekawa historia o złożoności kobiecej natury. Czyta się szybko i przyjemnie, bo autor sprawnie operuje językiem i zmyślnie balansuje pomiędzy akcją a opisami. Historia wciąga i utrudnia odłożenie powieści w trakcie czytania, również dzięki mocnym cliffhangerom na końcu dużych rozdziałów. Niestety mimo prób, nie polubiłam i nie zaprzyjaźniłam się z główną bohaterką i nie jestem fanką całkowicie zamkniętego zakończenia. Chętnie sięgnę za to po najnowszy kryminał autora, bo mam podejrzenie, że w tym gatunku czuje się jednak znacznie lepiej.

Ostatnio rzadko sięgam po obyczajówki i romanse, ale do przeczytania “Złotowłosej” zachęcił mnie sam autor, postanowiłam więc sprawdzić jak mężczyzna radzi sobie z kobiecą literaturą. Niestety mój syntetyczno-analityczny umysł inżyniera nie potrafi się wyłączyć podczas czytania, dlatego chcąc nie chcąc zwracam uwagę na nieścisłości, niekonsekwencje i błędy logiczne w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moja daleka kuzynka po dwóch latach odeszła z klasztoru. Ileż to zrodziło plotek, domysłów i złych komentarzy, ale nikt nie wnikał, jaka była tego prawdziwa przyczyna. A może ona po prostu ocaliła siebie…? Książka “Siostry. O nadużyciach w żeńskich klasztorach” to bardzo smutna lektura, w której poznajemy historie kilku kobiet, które po dłuższym lub krótszym czasie odeszły ze zgromadzeń. Mimo, że żyjemy w XXI wieku i w kościele posoborowym żyje duch nowej ewangelizacji, to w żeńskich zgromadzeniach pod wieloma względami nie zmieniło się nic od setek lat. To miejsce zniewolenia i łamania ducha, a nie szczerej adoracji Boga, afirmacji życia i pracy na Bożą chwałę. Książka Moniki Białkowskiej nie jest jednak bezwzględną krytyką kościoła i życia konsekrowanego, bo jak mówi sama autorka, została napisana z miłością do Boga. Z resztą byłe zakonnice, z którymi rozmawiała, nie straciły wiary i w większości nadal żyją blisko kościoła. Co jest smutne, one czują, że rzeczywiście miały powołanie (poza jedną), ale to sposób funkcjonowania zakonu je zniszczył…
To niesamowite, że w XXI wieku kobiety decydujące się na życie zakonne są łamane, depcze się ich godność, odziera z prywatności, obciąża pracą ponad możliwości i stosuje zwyczajną przemoc. Chociaż najbardziej mnie zszokowało, że w klasztorze mogłaby świetnie funkcjonować nawet niewierząca, jeśliby tylko podporządkowała się regułom… Za mało tam Boga, a za dużo fałszywej pobożności. Przykre to wszystko. Ale książka jest ważna, mam nadzieję, że będzie choćby małym, malutkim kamyczkiem z tych, co zapoczątkują lawinę, bo co do tego, że żeńskie klasztory potrzebują zmian, nie ma żadnych wątpliwości.

Moja daleka kuzynka po dwóch latach odeszła z klasztoru. Ileż to zrodziło plotek, domysłów i złych komentarzy, ale nikt nie wnikał, jaka była tego prawdziwa przyczyna. A może ona po prostu ocaliła siebie…? Książka “Siostry. O nadużyciach w żeńskich klasztorach” to bardzo smutna lektura, w której poznajemy historie kilku kobiet, które po dłuższym lub krótszym czasie odeszły...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak zrozumieć małe dziecko Joanna Jeżak, Ewa Krogulska, Małgorzata Musiał, Agnieszka Nuckowska, Anna Siudut-Stajura, Olga Trybel, Magdalena Trzewik
Ocena 7,6
Jak zrozumieć ... Joanna Jeżak, Ewa K...

Na półkach: , ,

Ocena tej książki będzie zależeć od stopnia wcześniejszego zaznajomienia czytelnika z tematem rodzicielstwa bliskości, czyli nastawionego na relację i szacunek do potrzeb dziecka. Ponieważ ja właśnie tak staram się wychowywać mojego synka, to wcześniej przeczytałam wiele artykułów dotyczących tego tematu i świetną książkę "Wild child" również wydawnictwa Natuli. Myślę, że właśnie dlatego nie urzekł mnie ten napisany przez kilka autorek zbiór artykułów, które bardziej kojarzą mi się z przeglądem literatury tematu, dobrym jako zaliczeniowa praca na studiach, a nie praktycznym poradnikiem dla rodziców. Najbardziej praktyczny był dla mnie rozdział/artykuł dotyczący adaptacji przedszkolnej. Jakkolwiek, jeśli ktoś dopiero zaczyna wgryzać się w temat wychowania w bliskości, na pewno znajdzie w tej książce coś dla siebie.

Ocena tej książki będzie zależeć od stopnia wcześniejszego zaznajomienia czytelnika z tematem rodzicielstwa bliskości, czyli nastawionego na relację i szacunek do potrzeb dziecka. Ponieważ ja właśnie tak staram się wychowywać mojego synka, to wcześniej przeczytałam wiele artykułów dotyczących tego tematu i świetną książkę "Wild child" również wydawnictwa Natuli. Myślę, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pani Joanna kazała nam dosyć długo czekać na kontynuację losów charyzmatycznej pani aspirant o trudnej przeszłości - Leny Dobrowicz. Po wszystkim, co wydarzyło się w Orlicach Lena przenosi się na Pomorze, niedaleko miejsca, gdzie spędziła dzieciństwo w domu dziecka. I ponownie wpada w sam środek kryminalnej historii, w której to jej udział znowu okaże się nieprzypadkowy, choć zupełnie inny niż w “Pograniczniku”.

Autorka kolejny raz umieściła akcję w fikcyjnej miejscowości - Regalice, plasując ją jednak w realnej scenerii okolic Mrzeżyna i Niechorza, a nadmorski klimat oddała równie dobrze jak ten sudecki. Zagadka kryminalna była ciekawa i wciągająca, choć - ups - zbyt wcześnie domyśliłam się, kto jest zabójcą. Na szczęście nie odebrało mi to satysfakcji z finału.

Zakończenie sugeruje, że to nie ostatnie spotkanie z panią aspirant - na co już czekam 🙂

Pani Joanna kazała nam dosyć długo czekać na kontynuację losów charyzmatycznej pani aspirant o trudnej przeszłości - Leny Dobrowicz. Po wszystkim, co wydarzyło się w Orlicach Lena przenosi się na Pomorze, niedaleko miejsca, gdzie spędziła dzieciństwo w domu dziecka. I ponownie wpada w sam środek kryminalnej historii, w której to jej udział znowu okaże się nieprzypadkowy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zawsze mam pewne obawy sięgając po debiut, zwłaszcza na bardzo mocno okupowanym rynku kryminałów, jednak nominacja do Książki Roku LC była gwarancją, że to książka co najmniej dobra. Okazała się nawet rewelacyjna! Początkowo nie spodziewałam się wiele po historii niesłusznie skazanego byłego biznesmena, a jednak wciągnęła mnie bez reszty. Doceniam zarówno koncept historii, jak i dopracowane tło i wątki obyczajowe, jak i dojrzały, piękny styl językowy autorki. Panią Marię biorę “na radar” i chętnie przeczytam jej kolejną powieść i to właśnie jej daruję swój głos w kategorii Debiut.

Zawsze mam pewne obawy sięgając po debiut, zwłaszcza na bardzo mocno okupowanym rynku kryminałów, jednak nominacja do Książki Roku LC była gwarancją, że to książka co najmniej dobra. Okazała się nawet rewelacyjna! Początkowo nie spodziewałam się wiele po historii niesłusznie skazanego byłego biznesmena, a jednak wciągnęła mnie bez reszty. Doceniam zarówno koncept historii,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kto nigdy nie próbował niezbyt racjonalnie się odchudzać, albo nie uległ obżarstwu aż do bólu brzucha - niechaj pierwszy rzuci kamieniem, ewentualnie pączkiem… Dla niektórych jednak staje się to sensem życia, a spaczone podejście do (nie)jedzenia determinuje każdy aspekt, pożera (sic!) czas, zamyka na świat i odcina od normalności. Tak rozwijają się zaburzenia odżywiania, w zaawansowanej wersji stanowiące poważną, zagrażającą życiu chorobę psychiczną. Niestety dzisiejszy świat i kult szczupłej sylwetki pcha w objęcia zaburzeń nawet dzieci. Klaudia Stabach, dziennikarka, z rozmów z chorymi na różne rodzaje zaburzeń stworzyła wstrząsający obraz życia zdominowanego przez jedzenie. Historie są mocne, skłaniają do myślenia, a bohaterowie poszczególnych rozdziałów wzbudzają współczucie. Zaskakujące jest jak bardzo anoreksja, bulimia czy inne są podobne do uzależnień. I trudno się nie zgodzić z tezą stawianą między wierszami przez autorkę, że stanowczo za mało się o nich mówi. Dlatego ta książka jest ważna i warto, by dotarła do jak największego grona czytelników, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Jedyne czego mi w niej zabrakło to króciutkiego rozdziału z podsumowaniem, posłowiem, jakimkolwiek komentarzem czy statystykami dotyczącymi zachorowań. Gdyby w samych historiach ani razu nie pojawiły się odczucia i przeżycia dziennikarki, to nie oczekiwałabym osobistego komentarza na końcu, ale skoro były, to urwanie książki “bez słowa” po jednym z wywiadów, pozostawiło niedosyt i wpłynęło na moją ostateczną ocenę. Po książkę zaś sięgnęłam w ramach #Wyzwanie LC2024, by móc wybrać swojego faworyta w plebiscycie Książka Roku, w kategorii debiut. Póki co - szukam dalej.

Kto nigdy nie próbował niezbyt racjonalnie się odchudzać, albo nie uległ obżarstwu aż do bólu brzucha - niechaj pierwszy rzuci kamieniem, ewentualnie pączkiem… Dla niektórych jednak staje się to sensem życia, a spaczone podejście do (nie)jedzenia determinuje każdy aspekt, pożera (sic!) czas, zamyka na świat i odcina od normalności. Tak rozwijają się zaburzenia odżywiania, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po debiut pani Weroniki sięgnęłam w ramach #WyzwanieLC2024 na luty, czyli czytamy książki nominowane w plebiscycie Książka Roku 2023, tym chętniej, że w tej kategorii nominowane są bardzo ciekawe, choć zupełnie różne pozycje.

Trzeba przyznać, że “Żar” jest książką dopieszczoną - historia jest ciekawa, spójna i wciągająca, język nienaganny, styl pisania angażujący czytelnika (przeskoki w planach czasowych), ale bardzo przystępny, dobrze zrobiona redakcja i korekta. Z resztą publikacja na łamach wydawnictwa Czwarta strona to właściwie gwarancja, że książka jest dobra.

„Tajemnice są jak żar. Tlą się latami i wypalają dziury o nierównych brzegach. …” Dużo tu tych tajemnic jak na małą miejscowość na prowincji. I każda boleśniejsza od poprzedniej. Trzeba przyznać, że autorka skonstruowała opowieść bardzo ciekawie - mimo, że akcja nie pędzi na złamanie karku, to wciąga czytelnika, który z napięciem czeka na odkrycie rzeczonych tajemnic, ale bywa wodzony za nos przez mylne tropy. Postaci są dobrze wykreowane, ale nieprzegadane, poznajemy je w działaniu, a nie przydługich opisach. Z resztą w ogóle trzeba przyznać, że nie ma w tej książce zbędnych słów. Przyznam jednak, że choć czytałam w napięciu i najchętniej nie odkładałabym tej książki ani na chwilę, to nie była łatwa lektura. Mam wrażenie, że tematem przewodnim było po prostu cierpienie dzieci. Zły los dotyka tu dzieci od narodzin do osiemnastki, determinuje ich przyszłość, popycha do samobójstw, niszczy. W pewnym momencie tych nieszczęść było już dla mnie zbyt dużo, lekturze towarzyszył dojmujący smutek, zwłaszcza że jestem mamą małego chłopca…
Mimo to, polecam, bo autorka ma świetny warsztat i ciekawe pomysły. Warto śledzić jej karierę (wkrótce kolejna powieść).

Po debiut pani Weroniki sięgnęłam w ramach #WyzwanieLC2024 na luty, czyli czytamy książki nominowane w plebiscycie Książka Roku 2023, tym chętniej, że w tej kategorii nominowane są bardzo ciekawe, choć zupełnie różne pozycje.

Trzeba przyznać, że “Żar” jest książką dopieszczoną - historia jest ciekawa, spójna i wciągająca, język nienaganny, styl pisania angażujący...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Odkąd zostałam mamą staram się unikać historii, w których dzieciom dzieje się krzywda, dlatego gdyby nie zachęta samego autora, pewnie nie sięgnęłabym po tę pozycję. A było warto, chociaż to trudna lektura (ze względu na tematykę - nie styl pisania autora). Łatwiej mi oglądać trudne sceny na ekranie telewizora niż o nich czytać, bo tam wyświetlają się one przed oczami, a tutaj - w głowie. I dlatego znacznie trudniej jest się od nich uwolnić…

Autor skonstruował mocną i ciekawą historię kryminalną, od której nie można się oderwać. Dodatkowo wielkie brawa za konstrukcję postaci, które nie są jednoznaczne i nawet mordercy czytelnik zaczyna współczuć. Podoba mi się też, że autor darował sobie rozbudowane przemyślenia bohaterów czy proste moralizatorstwo, które mogłoby się pojawić przy tej tematyce. Dzięki temu akcja toczy się wartko, książka nie jest przegadana i najważniejsze są wydarzenia, a nie słowa. Zakończenie również satysfakcjonuje. Chętnie zatem zapoznam się z kolejnymi sprawami (obecnie już) komisarz Zuzanny.

P.S. Uwagi mam do korekty - rzuciły mi się w oczy co najmniej dwa błędy ortograficzne, związane z pisownią łączną/rozłączną - do przeglądu przed drugim wydaniem.

Odkąd zostałam mamą staram się unikać historii, w których dzieciom dzieje się krzywda, dlatego gdyby nie zachęta samego autora, pewnie nie sięgnęłabym po tę pozycję. A było warto, chociaż to trudna lektura (ze względu na tematykę - nie styl pisania autora). Łatwiej mi oglądać trudne sceny na ekranie telewizora niż o nich czytać, bo tam wyświetlają się one przed oczami, a...

więcej Pokaż mimo to