rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Książka według mnie stoi na bardzo dobrym poziomie. W realistyczny sposób przedstawia zagłębianie się w toksycznej relacji oraz samą naturę.

Książka według mnie stoi na bardzo dobrym poziomie. W realistyczny sposób przedstawia zagłębianie się w toksycznej relacji oraz samą naturę.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka jest najzwyczajniej w świecie średnia. Nie wnosi nic do życia czytelnika, nie przedstawia nietuzinkowej historii. Czytało się szybko i przyjemnie, ale jestem niemal pewna, że za max. pół roku zapomnę o tym tytule. Niestety najbardziej zawiodłam się na bohaterach, którzy mieli być mocnym filarem historii. Carol jest przedstawiana niemal jak zły charakter z bajek (jest zła, bo jest zła), Radio zachowuje się absurdalnie odnośnie pewnych kwestii przez co nie umiałam go polubić. Dodatkowo mam wrażenie, że autorka strasznie dziecinnie podchodzi do kwestii tego kto jest ciekawy -> jeśli nie ubierasz się w dziwny sposób i nie farbujesz włosów to jesteś nudny i płytki. W wieku 16 lat pewnie bym kochała ten tytuł, jednak teraz jestem nieco zawiedziona.

Książka jest najzwyczajniej w świecie średnia. Nie wnosi nic do życia czytelnika, nie przedstawia nietuzinkowej historii. Czytało się szybko i przyjemnie, ale jestem niemal pewna, że za max. pół roku zapomnę o tym tytule. Niestety najbardziej zawiodłam się na bohaterach, którzy mieli być mocnym filarem historii. Carol jest przedstawiana niemal jak zły charakter z bajek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedynym plusem tej książki jest ciekawy pomysł. Nie genialny, nie niezwykły, ale ciekawy, a i tak zostało to zmarnowane.

Wszystko inne było najzwyczajniej w świecie złe. Źle napisani bohaterowie, źle rozplanowany rytm akcji, kiepski styl autora. Plot twis przewidziałam w połowie książki i już wówczas uważałam, że jeśli historia tak się zakończy to tylko wywoła u mnie przewrócenie oczami.

Dotarłam do końca tylko dlatego, że nie lubię zostawiać niedokończonych książek.

Ta Chwila otrzymała ode mnie aż dwie gwiazdki tylko dlatego, że nie jest szkodliwa oraz akcja jest przejrzysta.

Jedynym plusem tej książki jest ciekawy pomysł. Nie genialny, nie niezwykły, ale ciekawy, a i tak zostało to zmarnowane.

Wszystko inne było najzwyczajniej w świecie złe. Źle napisani bohaterowie, źle rozplanowany rytm akcji, kiepski styl autora. Plot twis przewidziałam w połowie książki i już wówczas uważałam, że jeśli historia tak się zakończy to tylko wywoła u mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest w porządku, ale nie rozumiem takiego zachwytu nad nią. To co powiem może wydawać się krzywdzące, ale styl pisania, sposób prowadzenia akcji i sam pomysł przypomina książkę "Lato w Jagódce" Katarzyny Michalak - chociaż przyznam, że nie jest tak szkodliwa. Już tłumaczę czemu tak to widzę.
Na początku poznajemy scenariusz jakich wiele z pomysłem jakich tysiące. Tylko zamiast pokrzywdzonej nastolatki mamy pokrzywdzonego chłopca. No i zaczynają się pierwsze zgrzyty. Dzieci są mało wiarygodne. Via i jej brat mimo 5 lat różnicy w wieku mają podobny sposób mówienia oraz zachowania, a nawet rozumowania. Jest jakiś problem z moim przyjacielem? Najlepszym rozwiązaniem nie jest rozmowa, a niemal natychmiastowe urwanie kontaktu. Mam jakiś problem ze sobą i jest mi ciężko? Zacznę wrzeszczeć na innych (najlepiej na mamę) i płakać.
Ale nie zrozumcie mnie źle. Do pierwszej połowy było coraz lepiej. To od rozdziału z Justinem wszystko zaczęło być coraz gorsze. I już pominę sam styl pisania w tym rozdziale, bo była to wizja autorki, która mogła nie przypaść akurat mi. I pominę, że w 21-wieku nastolatki uważają za przystojnego młodego klona Johna Lennona. Bo to będzie czepianie się, a nie o to tu chodzi.
Sprawa z Vią, którą już męczy życie z bratem była bardzo ciekawym motywem. Pokazywało to, że nie wszyscy, którzy nie akceptują takich chorób lub mają problem z ich zrozumieniem są źli do szpiku kości. Jednak później sprawa została naprawdę specyficznie rozwiązana. Via już nie miała problemu z tym, by ją kojarzono z jej bratem i by zawsze była tą drugą bo ... pies umarł (?). Rozumiem, że w dziewczynie z tego powodu mogły przejść drastyczne zmiany, ale czytelnik widzi to w ten sposób, że jest problem, potem pies umiera i nie ma problemu. Skoro już wcześniej był rozdział poświęcony tej bohaterce, to mógł pojawić się następny, by chociaż wyjaśnić czemu jedna rzecz zadziałała na drugą aż tak silnie. No ale chyba nie było na to miejsca, albo sensownego wytłumaczenia.
Za to było miejsce w książce na kompletne spłycenie wszystkich wątków, które do tej pory istniały. Osoby, które wcześniej gardziły Augustem stanęły w jego obronie. I to jeszcze jestem w stanie zrozumieć, chociaż książka traci odcienie szarości i wszystko staje się coraz bardziej czarno-białe. Nie rozumiem natomiast, czemu cała szkoła nagle polubiła chłopca przez to, że został pobity i ktoś go obronił. W książce jest to mętnie wytłumaczone, że ludzie zaczęli uważać, że August jest spoko, bo obronił go chłopak, który jest spoko. Może dojść do tego też to, że wszyscy już do niego przywykli. Ale to nie zgadza się z początkiem. Will na samym początku był przedstawiony jako osoba lubiana, tak samo jak Summer i Charlotte. A cała ta trójka jakoś nie była osobiście w stanie przekonać innych, że August jest w porządku. Natomiast trójka chłopców, którzy obronili Augusta jest w stanie zmienić myślenie całej szkoły. Nie tylko do tego stopnia, by inni go zaczęli tolerować, ale do tego stopnia, by inni zaczęli z Augustem rozmawiać, przybijać mu żółwiki i traktować jak popularnego dzieciaka. Już w tym miejscu przewracałam oczami, bo August jedyne co zrobił, by być tak lubianym to bycie pobitym. Oczywiście. Był miły, żartobliwy i nie pałał zemstą do wszystkich, którzy mu dokuczyli. Ale taki był od początku. Więc książka tak naprawdę nam pokazuje, że wystarczy dać się pobić i wszyscy zaczną cię kochać.
Książka miała też mocne elementy. Jednak to, co najbardziej zaniżyło moją ocenę to wrażenie, że ktoś pstryka ci co jakiś czas palcem nad głową i mówi "no, to ten moment, czemu nie płaczesz? Czas się rozpłakać!". Bo to nie jest subtelne, gdy dyrektor prawie ryczy na zakończeniu przy niezwykle "podniosłej" przemowie. Albo gdy cała rodzina ryczy po stracie psa. Co rozumiem. Ale wiercenie w brzuchu czytelnikowi, że TEN SŁYNNY OJCIEC, KTÓRY NIGDY NIE PŁACZE, to łamie mu się głos. I znowu. A potem płacze i Boże, jak on cicho płacze. I wszyscy są smutni. I tak się kochają. I PŁACZĄ I SIĘ KOCHAJĄ. Dobra, rozumiem, jeśli nie płaczę to nie mam serca. Przepraszam.
Wszystko jest już idealnie. Każdy lubi Augusta - bo tak. Chłopak na zakończenie roku dostaje nagrodę za nic - bo tak (wcale to nie jet faworyzowanie, a skąd!). Via już nigdy nie będzie czuła się gorsza, bo ... no pies umarł. Pies umiera, ale spokojnie, rodzina kupuje nowego, więc wszystko dobrze. A i Via na końcu chyba znów zaczyna się przyjaźnić ze swoją przyjaciółką z którą przestała. I ten wredny chłopak zniknął! Brakuje tylko poznania przez Augusta chorej dziewczynki, by po 10 latach wzięli już ślub całkiem zdrowi.

Książka jest w porządku, ale nie rozumiem takiego zachwytu nad nią. To co powiem może wydawać się krzywdzące, ale styl pisania, sposób prowadzenia akcji i sam pomysł przypomina książkę "Lato w Jagódce" Katarzyny Michalak - chociaż przyznam, że nie jest tak szkodliwa. Już tłumaczę czemu tak to widzę.
Na początku poznajemy scenariusz jakich wiele z pomysłem jakich tysiące....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze 30-50 stron mnie zachwyciło. Później było tylko gorzej.

Pierwszą rzeczą, która zaczęła mi nieco przeszkadzać już na samym początku było wymienianie po przecinku. Autor momentami uznał, że najlepiej będzie mógł zaznaczyć np. obecność niektórych zapachów wymieniając je po kolei. Nawet jeśli będzie w ciągu kilku stron opisywał to samo miejsce tymi samymi zapachami. To jednak jest mało istotne.

O wiele bardziej przeszkadza mi fakt, że książka jest opisywana jako ,,Historia Pewnego Mordercy". Kłócić się z tym opisem nie można, ale i tak czuć w tym określeniu mocne nadużycie, jeśli przeczytamy całość. Same morderstwa zajmują w książce - która ma 250 stron - mniej niż 50 stron. Nie doskwierałoby to, gdyby te 200 stron nie było o tym, jak tworzy się perfumy i jak wszystko śmierdzi. Brak akcji,czy jakiegokolwiek napięcia. Za to mamy wymieniane -po przecinku- jak co pachnie. Sporadycznie pojawi się jakaś nic nie wnosząca postać, której poznamy sposób myślenia, a nawet w skrócie opis jej życia od chwili narodzin do śmierci. W końcu czytelnika bardzo interesuje jak umrze każda postać, która miała jakiekolwiek dłuższe relacje z głównym bohaterem.

Tak jak wcześniej marudziłam - nie było morderstw w książce, która morderstwami się reklamuje. W końcu jednak się pojawiły. Jałowe, pobieżne i nijakie. Na to jednak nie zwracałam większej uwagi - w końcu to wszystko jest dla zabicia tej jednej kobiety. I faktycznie. Opis jej morderstwa był dłuższy, dokładniejszy. Szkoda tylko, że już kilka stron wcześniej autor zdecydował napisać nam, że morderstwo się uda. W momencie w którym nie byliśmy pewni, czy Jan Baptysta odnajdzie swoją wyczekiwaną ofiarę autor nie tylko postanowił zdradzić, że odnajdzie, ale i że zostanie zamordowana. A potem człowieku czytaj kilka stron podkradania się ze świadomością, że i tak wszystko się uda.

Na tym etapie wahałam się między 3, a 4. Ale potem nadeszła orgia.

Staram się zrozumieć, co kierowało autorem i dochodzę do wniosku, że chyba po prostu przez całą książkę próbował nas obrzydzić. Szczegółowe opisy ran, smrodu, czy jedzenia surowych zwierząt, a nawet opisy defekowania. I jestem jak najbardziej w stanie zrozumieć ten zabieg, ale nie to, jak został wykorzystany. Najpierw pod wpływem perfum wybuchła orgia, potem pod wpływem tych samych zjedzono głównego bohatera żywcem. Czemu raz tak, raz tak? A bo mu pasuje. Czemu każdy chce nagle kopulować z byle kim, skoro uwielbienie jest wyraźnie skierowane do jednej postaci? A bo tak wychodzi makabrycznie, a autor tak lubi. Dlaczego przez cały ten czas Baptysta ma przy sobie fiolkę z perfumami? Nikt w więzieniu nie sprawdził co ma przy sobie? Oj cii...

Książka - w moim odczuciu - jest przewidywalna. Jest też szalenie nudna. Co najgorsze - nie satysfakcjonuje. Zmarnowany potencjał i ciekawy pomysł. Nie po to ogląda się np. Hannibla, by przez 4/5 serialu podziwiać, jak główny bohater analizuje smak marchewki i groszku.

Pierwsze 30-50 stron mnie zachwyciło. Później było tylko gorzej.

Pierwszą rzeczą, która zaczęła mi nieco przeszkadzać już na samym początku było wymienianie po przecinku. Autor momentami uznał, że najlepiej będzie mógł zaznaczyć np. obecność niektórych zapachów wymieniając je po kolei. Nawet jeśli będzie w ciągu kilku stron opisywał to samo miejsce tymi samymi zapachami....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka jest według mnie o niczym. Liczyłam na to, że lista zostawiona przez zmarłego męża będzie bardziej kreatywna. Tymczasem zadania typu "kup sobie ładne ciuchy" lub "idź na karaoke" zupełnie odbiegły od moich wyobrażeń. Liczyłam bardziej na jakąś podróż wgłąb siebie, podróż dookoła świata, coś bardziej ekscytującego.

Dodatkowo naprawdę nie lubię głównej bohaterki. Jest to kobieta bez ambicji, której osobowością jest imprezowanie i upijanie się do nieprzytomności. Jednocześnie ocenia wszystkie kobiety dookoła. Każda blond kobieta z opalenizną w tej książce jest przedstawiona jako fałszywa lub głupia. Nawet kobieta, która uratowała życie głównej bohaterce i jej przyjaciółkom jest kąśliwe nazywana Barbie.

Naprawdę nie rozumiem fenomenu tej książki.

Książka jest według mnie o niczym. Liczyłam na to, że lista zostawiona przez zmarłego męża będzie bardziej kreatywna. Tymczasem zadania typu "kup sobie ładne ciuchy" lub "idź na karaoke" zupełnie odbiegły od moich wyobrażeń. Liczyłam bardziej na jakąś podróż wgłąb siebie, podróż dookoła świata, coś bardziej ekscytującego.

Dodatkowo naprawdę nie lubię głównej bohaterki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książek czytałam wiele, jednak nigdy jeszcze nie zdobyłam się na to, by przeczytać ,,babskie romansidło". ,,Garść pierników, szczypta miłości" zachęciła mnie nie tylko okładką, ale i pozytywnymi ocenami. Niestety na tym mój zachwyt się skończył. Postaci sztampowe, zbiegi okoliczności tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne, a główna bohaterka to chodząca chorągiewka(a zmienność postaci i jej poglądów odnośnie niemal wszystkiego jest naprawdę nieudolnie tłumaczona). Nie czytając nigdy wcześniej romansu mogę z całą pewnością stwierdzić, że cała historia to jeden wielki szablon, który się niczym nie wyróżnia. Dobrą stroną jest natomiast świąteczny klimat, który i tak niestety niknie pod natłokiem wydarzeń, które niekiedy wydają się być wrzucone do książki na siłe. Książka dobra tylko dla osób, którym nie przeszkadza czytanie tej samej historii miłosnej z innymi imionami bohaterów i innym tytułem.

Książek czytałam wiele, jednak nigdy jeszcze nie zdobyłam się na to, by przeczytać ,,babskie romansidło". ,,Garść pierników, szczypta miłości" zachęciła mnie nie tylko okładką, ale i pozytywnymi ocenami. Niestety na tym mój zachwyt się skończył. Postaci sztampowe, zbiegi okoliczności tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne, a główna bohaterka to chodząca chorągiewka(a...

więcej Pokaż mimo to