rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Skąd się bierze kupa? Adam Kay, Henry Paker
Ocena 9,3
Skąd się bierz... Adam Kay, Henry Pak...

Na półkach:

Gdy Adam Kay - bestsellerowy autor, słynący z uczenia dzieci przez chichotanie, postanawia przedstawić kilkulatkom temat kupy, to po prostu musi się udać. Nie od dziś wiadomo bowiem, że humor toaletowy największe triumfy święci właśnie na etapie przedszkola. A gdy dorzucicie do tematu nietypową bohaterkę, zabawne ilustracje i ekscytująca przygodę - dostaniecie przepis na gwarantowany bestseller!

Ania to ziarenko kukurydzy, które właśnie przeżywa swoją wielką chwilę - zostaje zjedzona przez Natka. Podekscytowana, nie może doczekać się nowej przygody. Wprawdzie, nie do końca wie, co się będzie działo, ale czuje się pewnie, bo ma wokół siebie znajomych. Razem z nią na kawałku pizzy, znajdowały się jeszcze ser, pomidor, jajko, cebula i rodzynka (hej! Nie oceniaj! Każdy lubi inne dodatki). I tak, strona po stronie, widzimy, jak Ania pokonuje układ pokarmowy chłopca. Od ust, przez żołądek i jelito cienkie, aż po jelito grube i w końcu odbyt. I, co najlepsze, praktycznie w nienaruszonym stanie, Ania wieńczy kupę, by potem, wraz z wodą z rury kanalizacyjną, popłynąć ku kolejnej przygodzie.

Ta prosta, pełna humorystycznych wstawek historia ziarenka kukurydzy, wędrującego przez układ pokarmowy człowieka, to wspaniały przykład książki, która uczy „mimochodem”. Maluchy dowiadują się, co się dzieje z połkniętym przez nie jedzeniem, przyswajają terminologię i poznają rolę poszczególnych narządów. Wiedza jest tu podana w bardzo „strawny” sposób i dopełniona kolorowymi, zabawnymi ilustracjami.

Bardzo podoba mi się też ta część opowieści, w której Ania wspiera swoich przyjaciół, a później oswaja swój własny lęk. Fajny jest też wybór na bohaterkę ziarenka kukurydzy. Myślę, że nieprzypadkowy, bo podobno one dość często „wychodzą” cało z tego typu przygód.

Jeśli więc szukacie dla Waszego przedszkolaka książki, która łączy toaletowy humor, dobrą zabawę i edukację - gorąco polecam! To bardzo udana pozycja!

Gdy Adam Kay - bestsellerowy autor, słynący z uczenia dzieci przez chichotanie, postanawia przedstawić kilkulatkom temat kupy, to po prostu musi się udać. Nie od dziś wiadomo bowiem, że humor toaletowy największe triumfy święci właśnie na etapie przedszkola. A gdy dorzucicie do tematu nietypową bohaterkę, zabawne ilustracje i ekscytująca przygodę - dostaniecie przepis na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy Twoje dziecko zapyta Cię, jak wygląda mózg, zapewne powiesz coś o różowym kolorze i kształcie orzecha włoskiego (ja bym przynajmniej tak odpowiedziała ). Trochę to nudne, ale przecież prawdziwe. Jednak jest książka, która tematem mózgu zajęła się w tak dowcipny, niepowtarzalny i zaskakujący sposób, że już nigdy więcej nie będziesz przynudzać orzechem. Spojrzysz na ten niezwykły organ z zupełnie nowej perspektywy i zakochasz się w nim, na równi z Twoim, ciekawym świata, młodym człowiekiem.

I żeby nie być gołosłowną przytoczę kilka opisów mózgu, które gwarantuję, z miejsca kupią uwagę Twojego dziecka. Otóż, mózg to tutaj „masa fałdów wyglądających jak posklejane ze sobą parówki” lub „dziwaczna masa wyglądająca jak spaghetti zrobione z ciastoliny”. Ewentualnie „mokra różowawe grudka materii siedząca sobie wygodnie wewnątrz twojej czaszki”. Czy to nie dużo lepsze od orzecha? Właśnie z takim, przemawiającym do wyobraźni humorem napisana jest cała ta książka. Lekko, przystępnie, nawiązując z dzieckiem dialog, ale wciąż bardzo pouczająco!

Po co nam mózg? Z czego się składa? Jak jest zbudowany? Ile waży? W jaki sposób myślimy, pamiętamy i uczymy się? Ile informacji jest w stanie pomieścić mózg? Gdzie rodzą się emocje? Po co potrzebny jest nam sen? W tej książce znajdziesz odpowiedzi na te wszystkie pytania plus kilka pytań, na które do tej pory naukowcy odpowiedzi nie znaleźli (np. dlaczego od 15 do 30% ludzkości kicha, gdy spogląda na słońce).

Ogromną dawkę wiedzy dopełniają humorystyczne ilustracje, pełne śmiesznych scenek, komiksowych dymków i ingerencji ośmiornicy, która próbuje wkupić się w łaski wydawcy, poprawiając błędy w tekście.

Zachwycił mnie też tekst nad stopką redakcyjną (swoją drogą też genialną), w którym autor tłumaczy dzieciom, dlaczego każdy z nas postrzega świat inaczej i zachęca do wzajemnej wyrozumiałości i serdeczności.

Jeśli szukacie przezabawnej książki non-fiction o „totalnym szefie naszego ciała”, ta pozycja będzie super wyborem!

Gdy Twoje dziecko zapyta Cię, jak wygląda mózg, zapewne powiesz coś o różowym kolorze i kształcie orzecha włoskiego (ja bym przynajmniej tak odpowiedziała ). Trochę to nudne, ale przecież prawdziwe. Jednak jest książka, która tematem mózgu zajęła się w tak dowcipny, niepowtarzalny i zaskakujący sposób, że już nigdy więcej nie będziesz przynudzać orzechem. Spojrzysz na ten...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Edek pomaga Thomas Brunstrøm, Thorbjørn Christoffersen
Ocena 9,0
Edek pomaga Thomas Brunstrøm, T...

Na półkach:

Kto zna Edka, ten wie, czego można się po nim spodziewać. A tego, kto widzi go po raz pierwszy, uprzedzam - to dziecko to połączenie roześmianego, psotnego urwisa z TOTALNYM kataklizmem.

Najnowsza książka o perypetiach Edka to genialny przykład pozycji, która daje pretekst do rozmowy z dzieckiem, posługując się KOMEDIOWYM PRZEJASKRAWIENIEM. Tak dosadnym, że nawet najmłodsze maluchy zorientują się, że coś tu zdecydowanie nie gra. I tak śmiesznym, że chichotać będą jeszcze długo po lekturze.

Edek i tata zostają sami w domu. Gdy po kolacji tata zaczyna narzekać, że czeka go jeszcze sprzątanie kuchni, chłopiec oferuje, że go wyręczy. Przecież obowiązki dorosłego nie mogą być aż takie trudne! Wysyła więc tatę na kanapę, a sam zabiera się do pracy. A robota, aż się pali mu w rękach! Sprząta ze stołu, ładuje zmywarkę, odkurza, myje podłogę (i przy okazji sufit), wyrzuca śmieci i podlewa kwiatki…

Jednak, czego nie dotknie się nasz bohater, tam aż wióry lecą. Bo chociaż Edek ma dobre intencje i ogromny zapał, to przy tym sprzątaniu używa wyłącznie rąk, zapominając o głowie. I w ten oto sposób w zmywarce lądują nie tylko naczynia, ale i książka, czy pilot od telewizora. Odkurzacz wciąga ważne notatki. Worek ze śmieciami frunie przez okno. Podłoga zostaje zalana, a kwiatki… no cóż, obsiusiane. A gdy już wszystko zostaje „ogarnięte”, zadowolony z siebie Edek, budzi tatę, domagając się nagrody w postaci coli.

Jak zareaguje tata, gdy wejdzie do kuchni? Przekonajcie się sami!

Polecam Wam tę pozycję do pośmiania się i do rozmów o sprzątaniu i pomocy.

Kto zna Edka, ten wie, czego można się po nim spodziewać. A tego, kto widzi go po raz pierwszy, uprzedzam - to dziecko to połączenie roześmianego, psotnego urwisa z TOTALNYM kataklizmem.

Najnowsza książka o perypetiach Edka to genialny przykład pozycji, która daje pretekst do rozmowy z dzieckiem, posługując się KOMEDIOWYM PRZEJASKRAWIENIEM. Tak dosadnym, że nawet...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki NIEWIDZIĄTKA. Przewodnik po emocjach i nie tylko Sophie Miller, Andy J. Pizza
Ocena 9,3
NIEWIDZIĄTKA. ... Sophie Miller, Andy...

Na półkach:

Bestseller New York Timesa, który w zabawny, przemyślany sposób zachęci maluchy do przyjrzenia się temu, co… niewidoczne gołym okiem. To książka, która wspaniale pobudzi dziecięcą wyobraźnię i da mnóstwo radości z poznawania świata i siebie samego.

A gdyby tak zdobyć magiczne okulary, które pozwoliłyby nam zobaczyć wszystko to, co niewidzialne? Od dźwięków, zapachów i smaków, przez różne siły, aż po doświadczenia i emocje? W końcu dowiedzieć się, jak wygląda echo, grawitacja, czy melancholia? Byłoby świetnie, prawda?

Właśnie taki, magiczny sprzęt oferują czytelnikom autorzy „Niewidziątek”, prezentując dzieciom wizualizację tych wszystkich rzeczy, których nie możemy dostrzec, a których doświadczamy na co dzień. I tak, na kolejnych stronach książki, widzimy najróżniejsze, kolorowe stworki z oczami. Niektóre intuicyjne, inne bardziej zwariowane, takie do których odczytania trzeba uruchomić wyobraźnię. Przykładowo, według mojego przedszkolaka leśna aura przypomina uśmiechniętą, żółto-zieloną skarpetę, a przeczulenie kolczastego kartofla z nogami. Ja widzę je trochę inaczej i to właśnie w tej książce jest super, bo każde niewidziątko otwiera drogę do rozmowy i własnej interpretacji.

Podoba mi się też narrator, który zwraca się bezpośrednio do dzieci. Umiejętnie i z szacunkiem prowadzi je przez różne emocje i zachęca do uważności, spojrzenia w głąb siebie i własnych uczuć.

Tekst i ilustracje świetnie się dopełniają, z jednej strony kierując dzieci na omawiany temat, a z drugiej pozostawiając przestrzeń na ich własną wyobraźnię i zabawę.

Myślę, że ta książka super sprawdzi się zarówno w domu, jak i na różnego rodzaju kreatywnych, a nawet terapeutycznych zajęciach. Ma wszystko to, czego szukamy w literaturze dziecięcej, czyli pomysł, humor, inspirację do działania, serce i wyjątkowe, kolorowe ilustracje!

Bestseller New York Timesa, który w zabawny, przemyślany sposób zachęci maluchy do przyjrzenia się temu, co… niewidoczne gołym okiem. To książka, która wspaniale pobudzi dziecięcą wyobraźnię i da mnóstwo radości z poznawania świata i siebie samego.

A gdyby tak zdobyć magiczne okulary, które pozwoliłyby nam zobaczyć wszystko to, co niewidzialne? Od dźwięków, zapachów i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To bez wątpienia najsłodszy potwór, jakiego kiedykolwiek widzieliście. Jest niebieski i puchaty. Ma malutkie rogi i pełne uroku, ogromne oczy, których spojrzenie wręcz roztapia serce. Mieszka w szafie i jest osobistym potworem pewnego, uwielbiającego go chłopca. Niestety, Stworcio nie widzi się jego oczami. Wręcz przeciwnie, nie akceptuje w sobie niczego. Ani rąk, ani pupy, ani stóp, ani żadnej innej części swojego ciała. Zawsze, gdy patrzy na siebie w lustrze, coś wydaje mu się za duże, za małe lub po prostu brzydkie.
Dlatego chłopiec postanawia udowodnić potworkowi, jak bardzo się myli w swojej ocenie.

Na kolejnych stronach wymienia kompleksy, które doskwierają Stworciowi, ale tylko po to, by powiedzieć, że z jego punktu widzenia są to raczej powody, by kochać potworka za to, jaki jest. Puchata sierść, wyrastająca wszędzie, to dowód na tak ogromną wrażliwość Stworcia, że ta wychodzi mu aż uszami. Małe stopy pozwalają dotrzeć do każdego zakamarka w sercu chłopca, wcale go przy tym nie depcząc. A duża pupa, która przestała się Stworciowi podobać po przeczytaniu gazet mamy, służy do tego, by po prostu na niej wygodnie usiąść.

Bo Stworcio jest doskonały dokładnie taki, jaki jest! I chłopiec też, o czym na końcu książki informuje nas potwór, sugerując, że i ten młody człowiek spędza godziny przed lustrem.

Słodkie, urocze ilustracje subtelnie prowadzą czytelnika do zrozumienia, że Stworcio tak naprawdę reprezentuje narratora. Każda rozkładówka ma bowiem jedną, dużą kolorową ilustrację z potworkiem, a na drugiej stronie, pod tekstem, znajduje się niewielki, czarno-biały rysunek, przedstawiający chłopca w sytuacji związanej z tematem.

Piękna jest ta książka! Opowiada o kompleksach i naszej relacji z własnym ciałem w niezwykle czuły, pełen życzliwości i humoru sposób. Uświadamia dzieciom, że sposób, w jaki sami siebie postrzegamy jest subiektywny i warto myśleć o sobie dobrze.

Gorąco ją Wam polecam!

To bez wątpienia najsłodszy potwór, jakiego kiedykolwiek widzieliście. Jest niebieski i puchaty. Ma malutkie rogi i pełne uroku, ogromne oczy, których spojrzenie wręcz roztapia serce. Mieszka w szafie i jest osobistym potworem pewnego, uwielbiającego go chłopca. Niestety, Stworcio nie widzi się jego oczami. Wręcz przeciwnie, nie akceptuje w sobie niczego. Ani rąk, ani pupy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdego roku, po długich, mroźnych miesiącach, orkiestra leśnych zwierząt pn. Pierwsze Nuty Wiosny, budzi wiosnę swoją delikatną muzyką. W tym roku, po raz pierwszy, chce do nich dołączyć borsuczka Buczka i podekscytowana biegnie na przesłuchanie. Niestety, dynamiczne, głośne dźwięki jej muchomorkowej perkusji nie znajdują uznania u dyrygenta - Pana Łosia, który odsyła ją z kwitkiem. Smutna wędruje przez las i nagle słyszy melodię bardzo podobną do tego, co gra w jej własnej duszy! Okazuje się, że to dzięcioł stuka dziobem w drzewo, bóbr miarowo uderza ogonem w skutą lodem ziemię i zając, kicając bębni w twardą ziemię. Razem zaczynają grać tak głośno i dziko, że z drzew spadają czapy śniegu, a wszystkie, śpiące jeszcze zwierzęta, budzą się ze snu. Udało się! Buczka i jej hałaśliwi przyjaciele stworzyli nowy, wiosenny zespół! Lecz, aby obudziły się kwiaty, obie orkiestry muszą połączyć siły. Czy uda im się współpracować?

Ta wesoła, ciepła książka to nie tylko celebracja wiosny, ale także opowieść o tym, by wierzyć w siebie i nie poddawać się. By być odważnym i iść za swoją pasją. Pięknie ujęła to w słowa Jennifer Bower, autorka ilustracji, która w dedykacji napisała: „Dla tych, którzy mają w sobie odwagę, by wybijać w życiu swój własny rytm. Wasz zespół Was odnajdzie”. To także opowieść o wartości współpracy.

Wiosenny i radosny jest tu nie tylko tekst, lecz także ilustracje. Jestem zachwycona ich klimatem oraz dowcipem ilustratorki. Uważny obserwator znajdzie tu mnóstwo śmiesznych detali, jak chociażby motywacyjne hasło przyklejone na lustro, zagubiony pod ziemią pierścionek, wałki na głowie pani zającowej, czy jej męża z gazetą na sedesie.

Na końcu, autorka skierowała słowa bezpośrednio do dzieci, opowiadając im o melodii budzącej się do życia przyrody i zachęcając je do stworzenia własnej piosenki na powitanie wiosny.

Gorąco polecam!

Każdego roku, po długich, mroźnych miesiącach, orkiestra leśnych zwierząt pn. Pierwsze Nuty Wiosny, budzi wiosnę swoją delikatną muzyką. W tym roku, po raz pierwszy, chce do nich dołączyć borsuczka Buczka i podekscytowana biegnie na przesłuchanie. Niestety, dynamiczne, głośne dźwięki jej muchomorkowej perkusji nie znajdują uznania u dyrygenta - Pana Łosia, który odsyła ją z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Magicznie zilustrowana, inspirująca książka o potrzebie ochrony naszej planety. Piękny tytuł, który skłania do refleksji i jest świetnym wstępem do rozmów z dziećmi o ekologii.

Wyobraźcie sobie ogromne, przypominające smoka, stworzenie. To Dzikość o łagodnych oczach i przyjaznym pyszczku. Dzikość jest zielona - porośnięta lasami i pięknymi łąkami, ale widzimy też na niej rzeki, oceany i szczyty gór. Z radością wita u siebie każde zwierzę i dba, by miało wszystko, czego potrzebuje do życia. A gdy pojawiają się ludzie, ich także szczodrze obdarowuje swoimi darami. Niestety, przychodzi moment, w którym ludzie zaczynają robić się chciwi i samolubni. Biorą od Dzikości dużo więcej, niż może im dać. Wypalają lasy, osuszają glebę, zanieczyszczają powietrze. Dzikość jest bezbronna i chora. Bardzo cierpi. Aż pewnego dnia, mały chłopiec ma w końcu odwagę głośno powiedzieć: „Dość! Ranicie Dzikość!” Jej darów nie zabraknie, jeśli będziemy o nią dbać! Do chłopca zaczynają przyłączać się inni, mali i duzi, i w końcu powoli, bardzo powoli Dzikość zaczyna zdrowieć.

Piękna jest ta bajka i bardzo wymowna. Podoba mi się w niej nie tylko ważne przesłanie ekologiczne, ale także nadzieja, która płynie z jej kart. Doceniam też postać dziecka, które swoją odwagą i determinacją zainspirowało innych ludzi. Lubię w książkach taki akcent sprawczości.

Na szczególną uwagę zasługują też oszałamiające ilustracje. Pełne detali, soczyste, chwytające za serce. Szczególnie uderzający jest kontrast pomiędzy początkowymi rozkładówkami z bujną, zdrową Dzikością, a tymi przedstawiającymi ją chorą i zniszczoną.

Wspaniała jest ta książka i chociaż cenię wszystkie pozycje tego autora,, to właśnie ta jest aktualnie moją ukochaną!

Gorąco ją Wam polecam!

Magicznie zilustrowana, inspirująca książka o potrzebie ochrony naszej planety. Piękny tytuł, który skłania do refleksji i jest świetnym wstępem do rozmów z dziećmi o ekologii.

Wyobraźcie sobie ogromne, przypominające smoka, stworzenie. To Dzikość o łagodnych oczach i przyjaznym pyszczku. Dzikość jest zielona - porośnięta lasami i pięknymi łąkami, ale widzimy też na niej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cześć człowieki! Jestem Czino i zdradzę Wam pewien sekret. Wiem, gdzie szukać prawdziwego uczucia! Gdzie? Oczywiście, w mokrym nosie, radosnym merdaniu ogonem i ślepiach, wpatrujących się z miłością w każdy Wasz ruch. Zapewniam, że najszczęśliwsi będziecie, dzieląc się każdą Waszą kanapką, pozwalając mościć się na Waszych poduszkach i robiąc obchód miasta według psiego planu. Jednym zdaniem, największe szczęście, jakie może Was spotkać, to dać się owinąć wokół łapy. Tak, jak zrobiła to moja Pani. Dała się owinąć i z tego szczęścia napisała nawet rewelacyjną książkę! O!!! Kiełbaska!!! Muszę biec! Miło było Was poznać!!! Hej! Tu znowu ja! Znaczy Asia! Czino pobiegł, ale zostawił książkę swojej Pani i powiem Wam, że rzeczywiście jest świetna! Radosna, ciepła, lekka i z ogromną dawką poczucia humoru! Napisana z perspektywy psa, dopełniona zabawnymi ilustracjami, pozwala zajrzeć w umysł i serducho tego czworonożnego spryciarza z nadgryzionym uchem. Ale zanim opowiem Wam coś więcej, pozwólcie, że przedstawię tytułowego bohatera! Czino to jedenastoletni kundelek, który po smutnych doświadczeniach z pierwszym właścicielem, dostał od losu drugą szansę - dał się odnaleźć swojej Pani w schronisku. I chociaż swoim wyglądem odbiega trochę od kanonu psiego piękna, to kto by patrzył na brak kilku zębów, czy palca, gdy najważniejsze jest na miejscu - wielkie, oddane serce (i merdający z miłością ogon). W tej uroczej książce znajdziecie historie z życia Czino, które bawią i rozczulają. Poznacie jego strategie na to, by spacery przebiegały według jego, a nie Pani, planu. Dowiecie się, jak Czino przekonuje właścicielkę, by nie wychodziła bez niego z domu i co dzieje się, gdy Pani jednak wyjdzie. Będą opowieści o jego kreacjach, ukochanym kocyku, a nawet o szachrajskiej kamizelce ratunkowej. I najważniejsze - poznacie wszystkie sposoby na zmuszenie ludzi do podzielenia się swoim jedzeniem. Gorąco polecam Wam tę książkę! Jest super!

Cześć człowieki! Jestem Czino i zdradzę Wam pewien sekret. Wiem, gdzie szukać prawdziwego uczucia! Gdzie? Oczywiście, w mokrym nosie, radosnym merdaniu ogonem i ślepiach, wpatrujących się z miłością w każdy Wasz ruch. Zapewniam, że najszczęśliwsi będziecie, dzieląc się każdą Waszą kanapką, pozwalając mościć się na Waszych poduszkach i robiąc obchód miasta według psiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy może być coś bardziej ekscytującego niż podróż dookoła świata?! Cała ta droga, którą przebędziemy i uczucie satysfakcji, gdy uda się osiągnąć metę!

A może… może jednak nie droga, ani nie cel są w podroży najważniejsze. Może jest coś o wiele cenniejszego?

Zainspirowany czytaną książką szop pracz, postanawia wyruszyć w podróż dookoła świata. Marzą mu się zamorskie przygody i dreszczyk emocji. Gdy idzie do borsuka, pożyczyć łódkę, z miejsca zaraża go swoim pomysłem. Zresztą, na pokładzie przyda się ktoś, kto opowiada różne historie i przyjdzie z pomocą, gdyby wiosło wpadło do wody. Chwilę później do ekipy dołączają lis, który oferuje, że zadba o prowiant i niedźwiedź, który ma chronić podróżników przed morskimi stworami. Gdy rozkładają ponton, nadlatuje wrona, która też zostaje przyjęta do załogi.

I tak, piątka przyjaciół rusza w podróż ku morzu i przygodzie. Każdy ma swoje zadanie. Humory im dopisują. Udaje im się też poczuć dreszczyk emocji. A gdy droga zaczyna się dłużyć i wszyscy potrzebują odpoczynku, znajdują zaciszne miejsce i schodzą na brzeg. Grają w piłkę, lis smaży omlety, kąpią się i wspaniale spędzają czas. Jednak, gdy zaczyna padać deszcz, przypominają sobie o pozostawionych w domu lisa kurach i postanawiają wrócić. Z poczuciem, że to była, ponad wszelką wątpliwość, najlepsza podróż dookoła świata, w jaką kiedykolwiek się wybrali i że warto wkrótce wybrać się w kolejną.

Ta pełna uroku, przepięknie zilustrowana książka, uświadamia dzieciom, że nie cel podróży, ani nie droga są najważniejsze, a ludzie, z którymi wędrujemy. Że to przyjaciele i czas z nimi spędzany jest najcenniejszy. Na każdej stronie czuć tu ciepło i radość z prostego „tu i teraz”. Nawet ta, jakże oczywista „porażka” wyprawy i powrót do domu są ciepłe, lekkie i bez poczucia klęski.

Gorąco polecam Wam tę niesamowitą, mądrą książkę. Podobnie zresztą, jak jej pierwszą część „Dzień z przyjaciółmi”. Obie zaliczam do najlepszych książek o przyjaźni, jakie mam w naszej biblioteczce!

Prawdziwa perełka!

Czy może być coś bardziej ekscytującego niż podróż dookoła świata?! Cała ta droga, którą przebędziemy i uczucie satysfakcji, gdy uda się osiągnąć metę!

A może… może jednak nie droga, ani nie cel są w podroży najważniejsze. Może jest coś o wiele cenniejszego?

Zainspirowany czytaną książką szop pracz, postanawia wyruszyć w podróż dookoła świata. Marzą mu się zamorskie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Flora szuka skarbów Gabriela Rzepecka-Weiss, Maciej Szymanowicz
Ocena 9,6
Flora szuka sk... Gabriela Rzepecka-W...

Na półkach:

Nie ma co ukrywać, w domu zawsze jest coś do zrobienia. Nawet, jeśli widok nudzących się jak mops dzieci i drugiej połówki, mógłby wskazywać na coś zupełnie przeciwnego. Wie o tym doskonale mama Flory, która swoim sprytem i kreatywnością zaangażowała rodzinę w domowe obowiązki.

„Wszyscy znudzeni do pracy proszeni!” - powiedziała i wysypała na kanapę stos wypranych skarpetek. Jak się domyślacie, ani Flora, ani jej brat Kacper, ani nawet tata, nie byli tą pracą szczególnie uszczęśliwieni. Ale mama Flory to sprytna istotka i w jednej ze skarpet ukryła… mapę! Mapę poszukiwaczy skarbów, która punkt po punkcie prowadziła bohaterów przez kolejne miejsca w domu. Od skarpetek do biblioteczki, od biblioteczki do kuchni, od kuchni do piwnicy. I dalej na strych, do salonu, łazienki… A w każdym z tych pomieszczeń było zadanie do wykonania. W kuchni należało rozładować zmywarkę (i to w jej głębi znaleźli kolejną wskazówkę). Na strychu czekało pranie do zebrania, za obrazem w salonie ukryta była brudna skarpetka, którą trzeba było wrzucić do pralki (a przy okazji pozostałe brudki). Ogarnianie nie ominęło nawet czupryny Flory. A gdy w końcu mapa doprowadziła ich do skarbu, z zaskoczeniem i radością odkryli, że są nim… Albo nie będę psuć Wam niespodzianki, przekonajcie się sami!

Uprzedzę Was tylko, że przy czytaniu i Wy zostaniecie zaprzęgnięci do pracy, to znaczy… do szukania skarbu. W historię wpleciono bowiem różne zadania dla czytelnika. Będziecie m.in. zaglądać do własnej zmywarki, czytać przy świetle latarki, robić pajacyki, malować sobie wąsy i walczyć z chęcią doklejenia czegoś na obrazie w salonie. Po książce rozbiegły się też świerszcze i trzeba będzie je odszukać (nawet nie pytajcie, jak to się stało i dlaczego Flora zgubiła przy tym mleczaka).

Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę! Jest kreatywna, wesoła, interaktywna i rewelacyjnie zilustrowana przez Macieja Szymanowicza!

Nie ma co ukrywać, w domu zawsze jest coś do zrobienia. Nawet, jeśli widok nudzących się jak mops dzieci i drugiej połówki, mógłby wskazywać na coś zupełnie przeciwnego. Wie o tym doskonale mama Flory, która swoim sprytem i kreatywnością zaangażowała rodzinę w domowe obowiązki.

„Wszyscy znudzeni do pracy proszeni!” - powiedziała i wysypała na kanapę stos wypranych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Burza rozczochranych włosów, psotne spojrzenie, ogromny temperament i wielka pasja tworzenia! Tak, w dużym skrócie, można opisać Gryzmoła - bohatera wielokrotnie nagradzanej książki Doroty Gellner. Pozycji, którą musicie poznać, jeśli kochacie zwariowane, przezabawne rymowanki!

Gryzmoł to przedszkolak z twórczą energią tak ogromną, że w żaden sposób nie mieści się ona na kartce papieru. Chłopiec pokrywa swoimi obrazami każdy, możliwy skrawek wolnej przestrzeni! Sufit, ściany, dach, łóżko, nawet piętę cioci. I chociaż wpada przez to w różne tarapaty, to maluje dalej. Z niezachwianą wiarą w siebie, w swoją pasję i w swoje pomysły na kolejne dzieła.

Gdy jury konkursu rysunkowego nie docenia jego pracy, Gryzmoł sam sobie gratuluje i wręcza nagrodę. Gdy po trzech dniach pozowania, ciocia chłopca ma dość, bo jest już bardzo głodna, Gryzmoł tylko wzdycha „Cóż… portretu nie skończyłem, ale ciocię odchudziłem”. A gdy rodzina zastanawia się, co począć z jego nieustannym rysowaniem i w końcu postanawia, że trzeba wysłać go do szkoły, ten tylko radośnie wykrzykuje: „Znakomicie! Nagryzmolę tam w zeszycie!!!”.

Niesamowity jest ten bohater! Wręcz kipi od kreatywnej energii i radości tworzenia! Na każdym kroku popada w przesadę, ale to też jest świetne, bo dzięki takiemu zabiegowi dzieci łatwiej dostrzegą, że nawet w realizowaniu pasji trzeba pamiętać o umiarze.

Książka została podzielona na 17 krótkich historyjek i ubrana w lekki, melodyjny rym. Świetnie się ją czyta na głos. Na uwagę zasługują też bajecznie kolorowe, dynamiczne ilustracje, które idealnie komponują się z tekstem.

Gorąco polecam Wam „Gryzmoła”! Do domu i do przedszkola! Do recytowania w konkursach i jako prezent dla małego artysty, który tkwi przecież w każdym dziecku!

Burza rozczochranych włosów, psotne spojrzenie, ogromny temperament i wielka pasja tworzenia! Tak, w dużym skrócie, można opisać Gryzmoła - bohatera wielokrotnie nagradzanej książki Doroty Gellner. Pozycji, którą musicie poznać, jeśli kochacie zwariowane, przezabawne rymowanki!

Gryzmoł to przedszkolak z twórczą energią tak ogromną, że w żaden sposób nie mieści się ona na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świat pędzi do przodu, kolejne pokolenia maluchów mają coraz to inne zabawki i czytają różne książki. Jedno jest jednak niezmienne. Od pokoleń dzieci kochają Kubusia Puchatka! A właściwie to kochamy go wszyscy, bez względu na płeć i wiek. Za ujmującą prostotę, za ciepłe serducho, za urocze łakomstwo i mały rozumek.

Pokażę Wam dzisiaj zbiór siedmiu opowiadań o przyjaciołach ze Stumilowego Lasu. Wprost stworzonych do bliskiego czytania! Wszystkie radosne i ciepłe, z kategorii tych, w których każde drobne zawirowanie, zawsze dobrze się kończy.

A jakie przygody czekają na Kubusia i jego przyjaciół w tym tomie?
- na początek Puchatek będzie uczył się cierpliwości, czekając cały, długi dzień na wieczorne przyjęcie, które z okazji urodzin, wyprawiają dla niego przyjaciele,
- później, z dużymi zmianami będzie mierzył się Tygrysek, którego czeka przeprowadzka. Jak poradzi sobie z tęsknotą za swoim dawnym domem i za sąsiedztwem Maleństwa?
- w trzecim opowiadaniu Kubuś będzie miał zły sen, lecz potwór z niebieską trąbą skusi się na miodek i wszystko skończy się wspólnym słodkim ucztowaniem,
- Kubuś będzie przechodził badania okresowe, łącznie z mierzeniem ciśnienia, ważeniem i szczepieniem,
- piąta historyjka to słabszy dzień Królika i odkrycie sposobu na zły humor,
- będą też Święta Bożego Narodzenia i próba pomocy świętemu Mikołajowi,
- a książkę kończy zabawa w bajkę-przebierankę, w której Prosiaczek odgrywać będzie rolę Czerwonego Kapturka, a Kubuś - Złej Łasicy (a właściwie Łasej Pusicy, która marzyła o miodku z koszyka Kapturka).

Każda z tych opowieści uczy maluchy, że życie jest łatwiejsze, jeśli ma się obok życzliwych, wspierających przyjaciół. I że każdy z nas jest inny. Ma swoje wady i zalety. I nie musi być idealny, by zasługiwać na przyjaźń.

Książka ma blisko 200 stron, twardą oprawę, liczne ilustracje i beżowy, przywołujący wspomnienia, papier.

Bardzo podoba mi się to wydanie Kubusia!

Świat pędzi do przodu, kolejne pokolenia maluchów mają coraz to inne zabawki i czytają różne książki. Jedno jest jednak niezmienne. Od pokoleń dzieci kochają Kubusia Puchatka! A właściwie to kochamy go wszyscy, bez względu na płeć i wiek. Za ujmującą prostotę, za ciepłe serducho, za urocze łakomstwo i mały rozumek.

Pokażę Wam dzisiaj zbiór siedmiu opowiadań o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W lesie, położonym blisko urokliwej, angielskiej wsi mieszkała bażancica Bożena. Codziennie z ochotą dziobała słodkie jeżyny, ale żeby się do nich dostać, musiała pokonać ulicę Pod Starym Dębem. Nic trudnego, powiecie. Przecież to mała, wiejska droga. Musicie jednak wiedzieć, że mimo idyllicznego otoczenia, przejście na drugą stronę było bardzo niebezpieczne. Niemal codziennie nadjeżdżał znienacka samochód i tylko o włos mijał przerażonego ptaka. W końcu Bożena postanowiła poprosić o pomoc wójta. Przecież bezpieczeństwo jej i innych zwierząt było bardzo ważne! Niestety, jej list pozostał bez odpowiedzi. Czy to zakończyło sprawę? Bynajmniej!

Zaradna bażancica wzięła sprawy w swoje skrzydła! Widząc przed szkołą ludzkie dzieci, przeprowadzane przez pasy przez osobę z lizakiem i w żółtej kamizelce, już wiedziała, co zrobi. Przygotowała sobie żółty mundur i lizak, poinformowała zwierzęta o wyznaczonym przejściu i sama zadbała o bezpieczeństwo mieszkańców lasu. Nie minęło dużo czasu, a odważny ptak trafił do nie tylko do gazet, ale i do telewizyjnych wiadomości. Ku niezadowoleniu trochę zazdrosnego wójta, który nawet nie przypuszczał, że za chwilę to on będzie potrzebował pomocy bażancicy…

Ta ujmująca opowieść pokazuje dzieciom, że można i warto zmieniać źle funkcjonujące rzeczy w swoim otoczeniu. Że warto probować i nigdy się nie poddawać. Przy okazji, zwraca też uwagę na niebezpieczeństwo, jakim są dla zwierząt auta.

Jak każda książka tej autorki, również ta, jest wspaniale zilustrowana. Jestem zachwycona ciepłem, grą światła i pięknie oddanym klimatem angielskiej wsi z urokliwymi kamiennymi domami i krętymi uliczkami.

Gorąco polecam Wam tę pozycję! Jest niesamowita!

W lesie, położonym blisko urokliwej, angielskiej wsi mieszkała bażancica Bożena. Codziennie z ochotą dziobała słodkie jeżyny, ale żeby się do nich dostać, musiała pokonać ulicę Pod Starym Dębem. Nic trudnego, powiecie. Przecież to mała, wiejska droga. Musicie jednak wiedzieć, że mimo idyllicznego otoczenia, przejście na drugą stronę było bardzo niebezpieczne. Niemal...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdybyście zapytali mnie, jaką porę dnia lubię w moim rodzicielstwie najbardziej, bez chwili wahania odpowiedziałabym, że wieczór. Ten moment bliskości, czułości i bezgranicznego zaufania, w której moje dzieci wtulają się w poduchy, a ja czytam im do snu. Gdy słyszę, jak uspokaja im się oddech i czuję ciepłe łapki w mojej dłoni. Uważam, że nic nie pogłębia lepiej więzi dziecka i rodzica. I że warto zadbać o wieczorny rytuał. Bo usypianie maluszka wcale nie musi być trudne. Może być piękne dla obu stron. Tylko trzeba poznać pewien sekret… Chcecie wiedzieć jaki?

Tak! Zgadza się! To właściwie dobrana książka, czytana kojącym głosem rodzica lub innej, bliskiej osoby. U najmłodszych dzieci najlepiej sprawdzają się melodyjne rymowanki. Takie, które są ciepłe, urocze i otwierają przed smykiem drzwi do sennych, bajkowych krain.

Pokażę Wam dzisiaj pozycję, która spełnia wszystkie te warunki. Blisko 30 wierszy, których autorką jest znana i kochana przez dzieci poetka - Małgorzata Strzałkowska, dopełnione klimatycznymi ilustracjami Agnieszki Zalewskiej. O tym, jak jest niezwykła, niech świadczy fakt, że została wpisana na Złotą Listę #całapolskaczytadzieciom .

„Podreptała mała myszka do łóżeczka. Patrzy… - Ojej! A gdzie moja poduszeczka? (…)”,
„Szepczą cicho senne gwiazdy, noc już świat otula, księżyc toczy się po niebie, jak złocista kula… (…)”,
„Stary niedźwiedź mocno śpi i o wielkim lesie śni. My go nie zbudzimy, my go przytulimy, niech ma piękne sny! (…)”.

Prawda, że urocze? A to zaledwie maleńki fragment! Znajdziecie tu wierszyki krótsze i dłuższe. Bardziej wesołe, ale i typowo wyciszające. Są aniołki, misie, kotki, maleńkie dobre duszki, bałwanki, baranki i ptaszki. I są też przepiękne ilustracje, utrzymane w bajkowym klimacie, z których aż bije ciepło i na widok których mała buzia na pewno rozciągnie się w uśmiechu.

Jestem przekonana, że słuchając tych wierszy maluchy będą gotowe zanurzyć się w spokojny sen. Gorąco je Wam polecam! Już od 1+.

Gdybyście zapytali mnie, jaką porę dnia lubię w moim rodzicielstwie najbardziej, bez chwili wahania odpowiedziałabym, że wieczór. Ten moment bliskości, czułości i bezgranicznego zaufania, w której moje dzieci wtulają się w poduchy, a ja czytam im do snu. Gdy słyszę, jak uspokaja im się oddech i czuję ciepłe łapki w mojej dłoni. Uważam, że nic nie pogłębia lepiej więzi...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Baśka i Maks. Język polski nie z tej ziemi Nikola Kucharska, Marcin Przewoźniak
Ocena 10,0
Baśka i Maks. ... Nikola Kucharska, M...

Na półkach:

Zaskoczyła mnie ta książka! Zachwyciła! Bo chociaż z niejednego pieca jadłam, a język polski to mój konik, to nigdy bym nie przypuszczała, że można stworzyć tak rewelacyjną pozycję o związkach frazeologicznych! Tak wesołą i przystępną. I obszerną!

Co tu dużo mówić, język polski nie jest łatwy. Skomplikowana odmiana przez przypadki, przyprawiająca o dreszcze ortografia i jeszcze cała masa powiedzonek, których znaczenia nie można traktować dosłownie. Te ostatnie są dla dzieci niczym marsjański szyfr, który potrafi narobić niezłego bigosu.

Bohaterowie książki - Baśka i Maks, postanawiają zrozumieć, co właściwie mają na myśli dorośli, mówiąc różne dziwaczne rzeczy. Chociażby takie, że ktoś ostrzy sobie zęby, lata z wywieszonym językiem, pali za sobą mosty, ma dziurawe ręce, czy łapie Pana Boga za nogi. Oczywiście to tylko maleńki przykład, bo dorośli siedzą też pod pantoflem (lub na tureckim kazaniu), płacą żywą gotówką, owijają sobie kogoś wokół palca i robią całą masę innych, cudacznych rzeczy.

Aby dowiedzieć się, o co właściwie w tym wszystkim chodzi, dzieci rozpoczynają prywatne śledztwo. Bardzo profesjonalne, bo z wywiadami, eksperymentami, dokładną obserwacją, a nawet bajkami i przepisami kuchni polskiej (będą np. rzucać grochem o ścianę).

Na blisko 300 stronach śledzimy, jak krok po kroku, Baśka i Maks rozszyfrowują język, który chociaż jest polski, to początkowo brzmi absurdalnie niezrozumiale. A wszystko w towarzystwie dowcipnych, dynamicznych, urozmaiconych ilustracji.

Świetna jest ta książka! Gorąco ją Wam polecam! Od 8 r.ż.

Zaskoczyła mnie ta książka! Zachwyciła! Bo chociaż z niejednego pieca jadłam, a język polski to mój konik, to nigdy bym nie przypuszczała, że można stworzyć tak rewelacyjną pozycję o związkach frazeologicznych! Tak wesołą i przystępną. I obszerną!

Co tu dużo mówić, język polski nie jest łatwy. Skomplikowana odmiana przez przypadki, przyprawiająca o dreszcze ortografia i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziewiąta już część wspaniałej, wartościowej serii „Nie tacy sami”. Jej autorką jest Magdalena Boćko-Mysiorska, pedagożka, promotorka Rodzicielstwa Bliskości i Porozumienia Bez Przemocy, która jak nikt, pokazuje emocje i ważne etapy w rozwoju dziecka. Jej książki o Tosi i Julku możecie brać w ciemno i biorę pełną odpowiedzialność za swoje słowa. Są mądre, ciepłe i bliskościowe. Wspierające zarówno dzieci, jak i dorosłych.

Tym razem, autorka pochyla się nad usypianiem, czyli bolączką sporej rzeszy rodziców i problemem wielu dzieci. Zbyt wielu, chciałoby się napisać. Czy to możliwe, żeby ten pospieszny, a bywa, że i nerwowy czas, zmienić w kojący, magiczny moment dnia? By dziecko zasypiało o możliwie wczesnej porze, bez konieczności długotrwałego usypiania? Tak, to jest do zrobienia, nawet z dziećmi o tak różnych charakterach i potrzebach, jak Tosia i Julek.

Jeśli chcecie zobaczyć, jak swoje dzieci przygotowują do snu rodzice bohaterów, gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po najnowszą książkę z serii. Wasze maluchy poznają kolejną, świetną historię (a może nawet się zainspirują), a Wy skorzystacie ze specjalnej rozkładówki dla rodziców, która znajduje się na końcu książki. Dzięki niej odkryjecie m.in., ile trwa proces usypiania, jakie ważne sygnały wysyła dziecko, dowiecie się, czy nasza obecność zawsze koi malucha i czy można sobie czasami odpuścić czytanie na dobranoc. A po lekturze uśmiechniecie się, bo nagle wiele rzeczy stanie się prostsze i Wy też z lżejszym serduchem będziecie mogli udać się na odpoczynek.

Gorąco polecam rodzicom przedszkolaków!

Dziewiąta już część wspaniałej, wartościowej serii „Nie tacy sami”. Jej autorką jest Magdalena Boćko-Mysiorska, pedagożka, promotorka Rodzicielstwa Bliskości i Porozumienia Bez Przemocy, która jak nikt, pokazuje emocje i ważne etapy w rozwoju dziecka. Jej książki o Tosi i Julku możecie brać w ciemno i biorę pełną odpowiedzialność za swoje słowa. Są mądre, ciepłe i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Psst… Zdradzę Wam ściśle tajny sekret! Agent specjalny Hubert M. (mój informator, który tylko czystym przypadkiem jest także moim starszym synem), ustalił z niezbitą pewnością, że najlepszym sposobem na zwerbowanie młodszych nastolatków do czytania jest… seria „Szkoła Szpiegów” Wydawnictwa Agora dla Dzieci! Na przykładzie własnym i wielu swoich kolegów, dowiódł, że książki te wciągają do akcji nawet osobniki, które do tej pory uparcie stały po stronie przeciwnika - gier komputerowych. Co więcej, tajne raporty jego rodzicielki (którą tylko czystym przypadkiem jestem ja) wyraźnie wskazują, że tak samo zachowują się dzieci obserwatorów profilu Bliskie czytanie, którym tę serię zachwalano i polecano.

Ok, teraz już znacie całą prawdę! I mam nadzieję, że zrobicie z niej właściwy użytek.

Czuję się tylko w obowiązku uprzedzić Was, że Wasze dziecko może zapragnąć zamienić swoją starą, nudną szkołę na supertajną Akademię Szpiegostwa CIA. Dokładnie tak, jak zrobił to, dwunastoletni wówczas, Ben Ripley, główny bohater serii. Życie Bena w jednym momencie nabrało szalonego tempa, a nową codziennością stały się dla niego pościgi, eksplozje, udaremnione zamachy, podwójni agenci, organizacje przestępcze, ale też wielkie przyjaźnie i pierwsze miłości.

W najnowszej, siódmej już części, Ben wraz z przyjaciółmi z Akademii Szpiegostwa oraz rodzicami Eriki, ruszają do Europy. Wiedzą, że w końcu mają klucz do schwytania przywódcy Pająka, tajemniczego pana E. Tyle, że ten klucz jest kluczem tak dosłownie 🗝️. Co otwiera? Trop prowadzi do Muzeum Brytyjskiego, a stąd już krótka droga do szalonych pościgów (po nie tej stronie drogi), strzelanin, włamań, spotkań z odciętym od świata hakerem Orionem i całego mnóstwa zaskakujących zwrotów akcji.

Gorąco polecam Wam tę serię! Jest doskonałą mieszanką akcji i komedii! I nie ma konkurencji! Od 9 plus.

Psst… Zdradzę Wam ściśle tajny sekret! Agent specjalny Hubert M. (mój informator, który tylko czystym przypadkiem jest także moim starszym synem), ustalił z niezbitą pewnością, że najlepszym sposobem na zwerbowanie młodszych nastolatków do czytania jest… seria „Szkoła Szpiegów” Wydawnictwa Agora dla Dzieci! Na przykładzie własnym i wielu swoich kolegów, dowiódł, że książki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudne, dziecięce emocje to duże wyzwanie nie tylko dla malucha, ale i dla jego rodziców. Zwłaszcza, że często nie da się przewidzieć skali tych uczuć. Złość potrafi rosnąć błyskawicznie, niczym nadmuchiwany balon. Jest krzyk, tupanie nóżkami, rzucanie się na podłogę... Jak się wtedy zachować? Jak pomóc dziecku uporać się z trudnymi emocjami?

Z pomocą spieszy Wydawnictwo Papilon i nowa seria książek, skierowanych do przedszkolaków oraz dzieci odrobinę młodszych. Jej bohaterką jest kilkuletnia Stefcia, w której emocjach i codziennych przygodach, mały czytelnik odnajduje siebie. Śledząc jej perypetie, odkrywa, jak poradzić sobie z różnymi wyzwaniami, m.in. ze złością, która w serii poszła na pierwszy ogień.

Stefcia długo czekała na wycieczkę do zoo, by zobaczyć prawdziwe pandy… Tak bardzo się na nią cieszyła… Niestety, gdy nadszedł dzień wyjazdu, jej młodszy braciszek rozchorował się i musieli zostać w domu. Stefcię zalała ogromna fala rozczarowania, które szybko przerodziło się w złość. Krzyczała, oskarżała brata, rzuciła się na ziemię i wierzgała nogami tak mocno, że aż przewróciła krzesło. A wtedy jej mama usiadła przy niej na podłodze i zrobiła coś, co zmieniło wszystko. Nazwała jej emocje i przytuliła Stefcię. Gładząc ją po pleckach, szeptała słowa wsparcia i doprawiała je odrobiną humoru.

Co powiedziała mama Stefci? Jak poradziła sobie z balonem złości? Jakich stwierdzeń unikała? Jaka była reakcja dziewczynki?

Seria o Stefci została przygotowana i merytorycznie skonsultowana z doświadczoną psycholożką. Autorka posługuje się prostym, przyjaznym dzieciom językiem, a ilustracje wprowadzają ciepły, domowy klimat (zawsze wypatruję, czy na rączce książkowych piekarników wisi ściereczka).

Cennym dodatkiem i dużym wsparciem dla czytających rodziców jest ostatnia rozkładówka książki. Znajdziecie tam konkretne wskazówki, podpowiadające, jak przeprowadzić dziecko przez emocję złości.

Ja polecam!

Trudne, dziecięce emocje to duże wyzwanie nie tylko dla malucha, ale i dla jego rodziców. Zwłaszcza, że często nie da się przewidzieć skali tych uczuć. Złość potrafi rosnąć błyskawicznie, niczym nadmuchiwany balon. Jest krzyk, tupanie nóżkami, rzucanie się na podłogę... Jak się wtedy zachować? Jak pomóc dziecku uporać się z trudnymi emocjami?

Z pomocą spieszy Wydawnictwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powiedzmy sobie otwarcie - zrozumienie emocji nie jest łatwe. Ba, jest wystarczająco trudne dla nas, dorosłych, a co dopiero dla kilkuletnich dzieci. I chociaż na naukę rozpoznawania i przeżywania emocji podobno nigdy nie jest za późno, to zdecydowanie warto o nią zadbać już od najmłodszych lat. Po to, by nasze dzieci potrafiły uchwycić, zrozumieć i wyrazić swoje emocje. By czuły się dobrze ze sobą i wiedziały, że emocje mogą mieć wpływ na ich zachowanie, ale nie na to, kim są.

Ta książka to w temacie emocji moje największe odkrycie ostatnich miesięcy! Jak zresztą cały profil i strona internetowa autorki. To pozycja, która jest REALNYM i konkretnym wsparciem, zarówno dla dorosłego, jak i dla dziecka.

Ta książka to świetne połączenie treści dla dorosłych, bajki dla dzieci i pytań, pozwalających na nawiązanie z dzieckiem dialogu. Jest świetnie, jakościowo wydana. Ma twardą oprawę, kredowy papier, tasiemkę do zaznaczania i przepiękne ilustracje.

Całość rozpoczyna ważna przedmowa dla rodziców z wieloma pomocnymi wskazówkami, m.in. jak stworzyć bezpieczną, przyjazną atmosferę, w której dziecko otworzy się na rozmowę o własnych emocjach.

Później, znajdziecie ciepłą bajkę, skierowaną do dzieci w wieku ok. 4+. Opowiada ona o chłopcu, który miał problem ze zrozumieniem własnych emocji. Gdy Kacperek poznał skrzata o imieniu Emocjuszek, wyruszył wraz z nim do Krainy Emocji. Wędrując przez magiczną krainę, bohaterowie napotykali na swojej drodze różne stworzenia, które borykały się z własnymi emocjami. Dzięki tym spotkaniom, Kacperek nauczył się rozpoznawać trudne emocje, nazywać je i wspólnie ze skrzatem poszukał sposobów radzenia sobie z nimi.

W książce znajdziecie rozdziały o złości, smutku, strachu, wstydzie i zazdrości. Każdy z nich kończy się listą pytań do rozmowy, skonstruowaną tak, że będzie przydatna nie tylko w domu, ale i w przedszkolach, czy gabinetach.

Jeśli szukacie wartościowych materiałów do pracy z dziecięcymi emocjami (nie tylko książek, ale i kart pracy, gier i in.), koniecznie odwiedźcie stronę: emocjolandia.pl.

Polecam!

Powiedzmy sobie otwarcie - zrozumienie emocji nie jest łatwe. Ba, jest wystarczająco trudne dla nas, dorosłych, a co dopiero dla kilkuletnich dzieci. I chociaż na naukę rozpoznawania i przeżywania emocji podobno nigdy nie jest za późno, to zdecydowanie warto o nią zadbać już od najmłodszych lat. Po to, by nasze dzieci potrafiły uchwycić, zrozumieć i wyrazić swoje emocje. By...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Maluchy uwielbiają odkrywać świat! Wszystkiego chcą dotknąć, wszystko je ciekawi. Czują się „duże” i silne. I zawsze są gotowe na przygody.

Dokładnie tak, jak mały niedźwiadek z debiutanckiej książki Sarah Noble, który uczy się samodzielności pod troskliwym okiem swojej mamy. Jej czułość, cierpliwość i siła, dają niedźwiadkowi poczucie bezpieczeństwa i niezachwianą wiarę w siebie.

Malec, w prostych, krótkich zdaniach opowiada nam o sobie i o swojej mamie. O tym, jaki jest duży, chociaż mama się z tym nie zgadza i zachęca, by cieszył się dzieciństwem. I jaki silny, bo przecież przekracza rzekę, nie mocząc się ani trochę. Jak dobrze idzie mu łowienie ryb i drapanie najbardziej swędzącego miejsca na plecach.

Z jego słowami w uroczy, przekorny sposób korespondują ilustracje, na których widzimy, czuwającą nad nim niedźwiedzicę. Maluch przekracza rzekę o suchej łapie, bo siedzi na grzbiecie płynącej mamy. Miota się wśród skaczących w rzece ryb, by w końcu zobaczyć upolowanego pstrąga w pysku rodzicielki. To ona pokazuje mu, które drzewo wytrzyma ocieranie się dwóch niedźwiedzi. I niedźwiedzica robi to wszystko w spokojny, naturalny sposób, przy okazji ucząc synka cierpliwości i pokory wobec ogromnej rzeki.

Książkę kończą rozczulające słowa niedźwiadka o tym, że jego mama jest właśnie jak rzeka. Wielka, silna i piękna. A potem zdanie, które wywołuje uśmiech wśród łez wzruszenia - „I ja też taki jestem. Bo wiecie, takie rzeczy się dziedziczy”.

Jestem zakochana w tej subtelnej opowieści o niezwykłej więzi, łączącej dziecko z matką. Pokazuje, jak wiele miłości i cierpliwości doświadczamy ze strony mamy i jak ogromny wpływ ma ona na nasze życie. Jej siła to nasza siła. Jej miłość to nasz ekwipunek na dorosłe życie.

Ciepły tekst idealnie dopełniają klimatyczne, oszałamiająco piękne ilustracje. Znajdziecie w nich i potęgę przyrody i subtelność matczynych uczuć. Jest wrażliwość, ale i szczypta humoru.

Polecam gorąco! Od 3+.

Maluchy uwielbiają odkrywać świat! Wszystkiego chcą dotknąć, wszystko je ciekawi. Czują się „duże” i silne. I zawsze są gotowe na przygody.

Dokładnie tak, jak mały niedźwiadek z debiutanckiej książki Sarah Noble, który uczy się samodzielności pod troskliwym okiem swojej mamy. Jej czułość, cierpliwość i siła, dają niedźwiadkowi poczucie bezpieczeństwa i niezachwianą wiarę...

więcej Pokaż mimo to