rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Stieg Larsson musiał się nieźle wkurzyć na śmierć, która przyszła po niego kilka miesięcy przed premierą dzieła jego życia. Ja też się wkurzyłem. Oznacza to bowiem, że stworzona przez Larssona saga „Millennium” już na zawsze pozostanie niedokończona. To wielka strata dla miłośników dobrej literatury.

Więcej:
http://martinzalewski.blogspot.de/2012/08/mezczyzni-ktorzy-nienawidza-kobiet.html

Stieg Larsson musiał się nieźle wkurzyć na śmierć, która przyszła po niego kilka miesięcy przed premierą dzieła jego życia. Ja też się wkurzyłem. Oznacza to bowiem, że stworzona przez Larssona saga „Millennium” już na zawsze pozostanie niedokończona. To wielka strata dla miłośników dobrej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Steve Jobs - Człowiek, który myślał inaczej

Za tych, co szaleni. Za odmieńców. Buntowników. Awanturników. Niedopasowanych. Za tych, co patrzą na świat inaczej. Oni nie lubią zasad. Nie szanują statusu quo. Można ich cytować, można się z nimi nie zgadzać; można ich wysławiać, można ich zniesławiać. Ale jednego nie można zrobić - nie można ich ignorować. Bo to oni zmieniają świat. Popychają ludzkość do przodu. I choć niektórzy mogą widzieć w nich szaleńców, my dostrzegamy w nich geniusz. Ponieważ to ludzie wystarczająco szaleni, by sądzić, ze mogą zmienić świat... są tymi, którzy go zmieniają.


Biografia to dość osobliwy twór, a historia życia i twórczości Steve'a Jobsa to pierwsze tego typu dzieło z którym postanowiłem zapoznać się bliżej. Dlatego też czytając książkę Waltera Isaacsona, kilkakrotnie łapałem się na tym, że odczuwałem psychiczny dyskomfort, gdy autor wspominał o rzeczach intymnych, które w moim mniemaniu takimi powinny pozostać. Czułem się jakbym wtykał nos w nie swoje sprawy, naruszając czyjąś prywatność. Pukałem się wtedy w głowę, że przecież to biografia, opisywany w niej człowiek już nie żyje, a dodatkowo sam za życia nakazał autorowi pisać o wszystkim. Ciągle jednak nie znalazłem odpowiedzi na pytanie - gdzie są granice przyzwoitości i prywatności w przypadku biografii? Zakładając, że takowe w ogóle istnieją.

Zostawmy jednak kwestie warsztatowe biografom, skupiając się na próbie odpowiedzi na pytanie - czy warto poświęcić czas na zapoznanie się z treścią, która w wersji drukowanej potrzebuje aż 700 stron (ewentualnie 4,36 MB w wersji elektronicznej), by ją pomieścić? Entuzjastów produktów Apple przekonywać z pewnością nie trzeba. Ale czy również dla tych, którzy nigdy nie rozumieli fenomenu produktów z jabłkowym logiem, lektura historii Jobsa będzie równie przyjemna? Okazuje się, że tak, co mogę zaświadczy osobiście.

Decyzję o przeczytaniu tej książki podjąłem właśnie ze względu na zupełnie mi obcą fascynację produktami Apple. Produktami, które wielokrotnie w mediach nazywano przełomowymi, a ich twórcę wielkim wizjonerem. Isaacson dał mi więcej, niż oczekiwałem. Zrobił więc dokładnie to, co przez całe swoje życie czynił opisywany przez niego bohater.

Z lektury biografii czytelnik dowiaduje się, że Steve Jobs był rzeczywiście oryginalnym i charyzmatycznym wizjonerem. W przeciwnym razie nie zbudowałby firmy, która obecnie przynosi dochody przekraczające PKB Polski. A warto zaznaczyć, że przygodę z biznesem zaczynał w etapie swojego życia, kiedy higiena osobista była czymś, co wg niego niewarte było zachodu, a na spotkania z inwestorami chodził boso i w strojach, których do eleganckich (i świeżych) z pewnością zaliczyć nie można. Co więcej, braków wizerunkowych nawet nie próbował nadrobić dobrymi manierami. "Moim zadaniem jest powiedzieć wprost, kiedy coś jest do kitu, zamiast to lukrować" - mawiał. Jak pisze autor - Steve czasami był po prostu dupkiem z którym trudno było wytrzymać. A jednak: "Dziesiątki kolegów, których Jobs obrażał i nękał, kończyło swoje litanie krzywd stwierdzeniem, że dzięki niemu robili rzeczy, o których realizacji nigdy nawet nie marzyli". Miał świadomość swej wartości. Miał świadomość wartości swoich (współ)pracowników i wiedział jak tę ich wartość z nich wykrzesać i wykorzystać. I choć był trudny jako człowiek, wielu chciało z nim pracować. Istny doktor House informatyki.

Nie chcę nikomu psuć przyjemności odkrywania ciekawej historii produktów, które choć powstały daleko za oceanem, odmieniły również naszą rzeczywistość. I to niezależnie od tego czy mieliśmy do czynienia z jakimkolwiek produktem z jabłkiem w logo, czy też nie. Posłużę się więc cytatem z książki, w którym autor wylicza zasługi Jobsa. Natomiast dowiedzenie się jak powstały wymienione rzeczy i dlaczego okazały się one przełomowe, to już będzie wasze zadanie.

Niektórzy liderzy wymuszają innowacje, bo są dobrzy w szerokim ujęciu. Inni czynią to jako mistrzowie detalu. Jobs niezmiennie sprawdzał się w jednym i drugim. W rezultacie wprowadził na rynek serię produktów, które w ciągu trzech dekad przekształciły całe branże:
* Apple II - na bazie płyty głównej Wozniaka powstał pierwszy komputer osobisty nie tylko dla hobbystów.
* Macintosh, który zapoczątkował rewolucję w dziedzinie komputerów osobistych i spopularyzował graficzne interfejsy użytkownika.
* Toy Story i inne hity Pixara, które otworzyły drzwi do świata animacji cyfrowej.
* Sklepy Apple, ktore zmieniły rolę sklepu w procesie definiowania marki.
* iPod, który przeobraził sposób słuchania muzyki.
* iTunes Store, który spowodował odrodzenie przemysłu muzycznego.
* iPhone, który zmienił telefony komórkowe w urządzenia do odtwarzania muzyki, ogladąnia fotografii, filmów, korzystania z poczty elektronicznej i Internetu.
* App Store, który zrodził nową branżę kreacji treści.
* iPad, który zapoczątkował erę tabletów i był bodźcem do stworzenia platformy z cyfrowych gazet, pism, książek i filmów.
* iCloud, która odebrała komputerowi rolę ośrodka w zarządzaniu treścią i umozliwiła płynna synchronizację wszystkich urządzeń.
* Samo Apple, które Jobs uważał za swoje największe dzieło, miejsce, gdzie hołubiono wyobraźnię i wykorzystywano ją w sposób tak twórczy, że firma ta stała się najdroższym przedsiębiorstwem na świecie.

Decydując się na lekturę, należy wziąć pod uwagę jedną ważną rzecz. Otóż Steve, który zlecił napisanie jego biografii, kazał Isaaksonowi pisać o wszystkim. Zarówno o rzeczach godnych pochwały, jak i o tych, które niekoniecznie warte są naśladowania. Autor wywiązał się z zadania neutralności połowicznie. Co prawda dowiadujemy się o niechlubnych wyczynach Jobsa (porzucenie córki, LSD, chamstwo, kłamstwa i manipulacje), jednak gdy przechodzi do opisu jego osiągnięć i stworzonych produktów, pozwala sobie na używanie wielu przymiotników mocno wartościujących pozytywnie (wspaniały, cudowny, przepiękny, rewelacyjny). Z bezstronnością ma to raczej niewiele wspólnego.

Biografia Jobsa to tak naprawdę historia Apple (plus NeXT i Pixar), dlatego też ogromna większość książki to opowieści o tym, jak powstawały kolejne produkty Steve'a. Życie prywatne na szczęście zajmuje stosunkowo niewiele miejsca. Na szczęście, bowiem prywatnie (i często również zawodowo) Jobs jawi się nie tylko jako wizjoner, ale po prostu jako idiota, cham i prostak. Dlatego też pomimo wielu jego niezaprzeczalnych sukcesów i niezwykłych osiągnięć, nie jest on w moim odczuciu materiałem na wzór do naśladowania. Co nie zmienia faktu, że biografia jest ciekawa, bywa inspirująca i z pewnością warta jest przeczytania.

Steve Jobs - Człowiek, który myślał inaczej

Za tych, co szaleni. Za odmieńców. Buntowników. Awanturników. Niedopasowanych. Za tych, co patrzą na świat inaczej. Oni nie lubią zasad. Nie szanują statusu quo. Można ich cytować, można się z nimi nie zgadzać; można ich wysławiać, można ich zniesławiać. Ale jednego nie można zrobić - nie można ich ignorować. Bo to oni zmieniają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie jest to z pewnością pozycja, która ujawnia jakieś magiczne sztuczki, które sprawią, że nagle wszyscy cię pokochają. W gruncie rzeczy przez większość czasu czytamy o oczywistościach. Nie każdy jednak jest ich świadom, dlatego po lekturze tej pozycji i zastosowaniu zamieszczonych w niej rad, może rzeczywiście zdziwić się (pozytywnie, rzecz jasna) ich skutecznością.
Większość z nas i tak stosuje opisane przez autora 'triki'. Robi to jednak w większości podświadomie i tylko w stosunku do osób, które są w jakiś sposób ważne. A może by tak pokusić się o równe traktowanie wszystkich? Będzie to z pewnością obustronna korzyść. Uzyskać ją można dzięki świadomemu budowaniu relacji z drugim człowiekiem, w czym książka Dale'a Carnagie'go może byś bardzo pomocna.

Nie jest to z pewnością pozycja, która ujawnia jakieś magiczne sztuczki, które sprawią, że nagle wszyscy cię pokochają. W gruncie rzeczy przez większość czasu czytamy o oczywistościach. Nie każdy jednak jest ich świadom, dlatego po lekturze tej pozycji i zastosowaniu zamieszczonych w niej rad, może rzeczywiście zdziwić się (pozytywnie, rzecz jasna) ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autor opisał w książce naprawdę wszystko, co wie na temat kobiet. A ponieważ jest amerykańskim naukowcem, to wie niewiele, czego dał aż nazbyt czytelny(?) dowód...

Autor opisał w książce naprawdę wszystko, co wie na temat kobiet. A ponieważ jest amerykańskim naukowcem, to wie niewiele, czego dał aż nazbyt czytelny(?) dowód...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Secret to nie tylko film i książka, które na listach sprzedaży osiągają szczytowe pozycje. Ten tak zwany sekret to pewnego rodzaju filozofia życiowa, która przez wieki ukrywana była przed ludźmi. Tak przynajmniej przekonują współcześni propagatorzy 'sekretu', którzy w swej nieskończonej dobroci ujawniają go nam wszystkim...

Znawcy 'sekretu', czy jak wolą niektórzy 'Sekretu', uważają, że każdy element nas otaczający jest wynikiem oddziaływania naszych myśli. Wszechświat czyni wszystko pod dyktando naszych myśli. Chcesz piękny, sportowy samochód? Przekonaj swoje myśli, a w szczególności swoją podświadomość, że już go posiadasz, a wszechświat tak wszystkim pokieruje, że staniesz się jego właścicielem.

Znamy to już choćby z teorii o potędze pozytywnego myślenia. 'Sekret' idzie jednak dalej, starając się udowodnić, że wszechświat nie działa wybiórczo i nie wybiera tylko pozytywnych rzeczy do realizacji. Również wszelkiego rodzaju kataklizmy, klęski żywiołowe, wypadki, śmiertelne choroby i inne okropności powodowane są naszymi wstrętnymi myślami.

Jeśli więc w przyszłości Ty lub ktoś Tobie bliski zachoruje na raka, to wiedz, że jest to spowodowane tylko i wyłącznie niewłaściwym sposobem myślenia! To nie genetycznie modyfikowane i nafaszerowane chemią jedzenie, nawet nie uwarunkowanie genetyczne organizmu. Jedynym winowajcą jesteś Ty sam(a) i Twoje nieodpowiednie myśli!

Do czego jeszcze ludzie są zdolni przekonać innych, byle tylko wyciągnąć od nich ogromne pieniądze, a czasem nawet nie ogromne, ale ostatnie, jakie posiadają? Czy w biznesie nie ma już miejsca na przyzwoitość? I dlaczego 'sekretnicy', jak nazywam wyznawców 'sekretu' są nieobecni na oddziałach onkologicznych i nie uświadamiają obecnych tam pacjentów, że wystarczy pomyśleć, że jest się zdrowym, a wtedy ciało samo się zregeneruje, pozbywając się szkodnika?

Ale najbardziej dziwi mnie, jak bardzo i przede wszystkim czym zaślepieni są ludzie, że wierzą w takie bzdury?

Secret to nie tylko film i książka, które na listach sprzedaży osiągają szczytowe pozycje. Ten tak zwany sekret to pewnego rodzaju filozofia życiowa, która przez wieki ukrywana była przed ludźmi. Tak przynajmniej przekonują współcześni propagatorzy 'sekretu', którzy w swej nieskończonej dobroci ujawniają go nam wszystkim...

Znawcy 'sekretu', czy jak wolą niektórzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Rzeczywistość, którą przedstawia, na poły okrutna i bezwzględna, na poły piękna i pełna nieodpartego uroku, wciąga czytelnika swoją prawdziwością."

W taki oto sposób książkę 'Candy' autorstwa Kevina Brooksa reklamuje pewien internetowy sklep. Natomiast w tym miejscu: http://mediarodzina.com.pl/nowa/fragmenty/candy_-_1_rozdial.pdf znajduje się fragment omawianej powieści, który pozwala na weryfikację prawdziwości cytowanego zdania, jak również ocenę samego dzieła. Mimo, że jak się rzekło, to tylko fragment.

Oto, jakie rewelacje można wyczytać w książce:

"Po drugiej stronie był McDonald’s.
Świetnie, tam będę mógł kupić coś do zjedzenia, posiedzieć kilka minut…
Usiąść przy oknie.
Popatrzeć na ulicę.
Obserwować stację.
Dobry pomysł… Ale to nie będzie wyglądało, jakbym czekał na kogoś konkretnego, prawda? Nie będę chyba wyglądał jak gapowaty dzieciak z problemami hormonalnymi…

Nie, posiedzę po prostu, zjem hamburgera, spoglądając od niechcenia przez okno, zabijając czas…
Nie ma w tym przecież nic złego.

W środku panował tłok, większość stolików była już zajęta, a przy ladzie ciągnęły się kolejki klientów — dzieciaki, starsze pary, jacyś twardziele w kapturach i łańcuchach… stanąłem na końcu i zacząłem analizować zestawy na tablicy. Właściwie nie wiem po co, i tak ich nie rozumiem — McZestawy, powiększone McZestawy, promocyjne McZestawy, dwie sztuki czegoś za 99 pensów, średnie to plus średnie tamto… to dla mnie zbyt skomplikowane. I tak zawsze biorę to samo: cheeseburgera i czarną kawę.

(...)

Znaleźliśmy stolik przy oknie, sprzątnęliśmy śmieci i usiedliśmy. Ja zamówiłem to, co zwykle, a ona czekoladowego pączka i dużą colę z toną lodu. Patrzyłem, jak stawia kubek na blacie, pochyla się i łapie ustami słomkę.
— Może masz ochotę na coś jeszcze? — zapytałem.
Pokręciła głową, łakomie łykając napój z buzią dziecka skoncentrowanego na nowej zabawce. Odwinąłem hamburgera i zabrałem się do jedzenia. Nie czułem już głodu, ale musiałem czymś zająć ręce. Trudno ukryć nerwowe ruchy dłoni, gdy nie ma co z nimi robić. Żułem i przełykałem,
ocierałem usta z sosu, zerknąłem na zegarek…
— Jesteś z kimś umówiony? — zapytała.
— Niezupełnie — odparłem.
— Słucham?
Zakrztusiłem się kawałkiem sałaty, zdając sobie sprawę,
jak idiotycznie zabrzmiała moja odpowiedź."


I co my tu mamy?
Przede wszystkim w oczy rzuca się pewna nielogiczność lub po prostu niekonsekwencja. Najpierw narrator twierdzi, że zje sobie hamburgera, następnie oznajmia, że i tak zawsze bierze cheeseburgera, ale ostatecznie okazuje się, że kupił hamburgera. Wygląda to tak, jakby autor sam nie wiedział o czym pisze...

Zauważyć też można kilka małych liter w miejscach, gdzie powinny być wielkie. Ale to już nie do końca wina samego autora.

Co jednak z obiecaną "prawdziwością rzeczywistości"? Kluczowe w tej kwestii jest ostatnie z cytowanych zdań: "Zakrztusiłem się kawałkiem sałaty, zdając sobie sprawę, jak idiotycznie zabrzmiała moja odpowiedź." A od kiedy to w hamburgerach od McDonalda znajduje się sałata?
I tyle na temat prawdziwości.

Nie wiem jak Wam, ale mi już wystarczy Candy...

Choć z drugiej strony, biorąc pod uwagę moje zamiłowanie do wyłapywania takich 'smaczków', może jednak warto poznać ją bliżej? ;)

"Rzeczywistość, którą przedstawia, na poły okrutna i bezwzględna, na poły piękna i pełna nieodpartego uroku, wciąga czytelnika swoją prawdziwością."

W taki oto sposób książkę 'Candy' autorstwa Kevina Brooksa reklamuje pewien internetowy sklep. Natomiast w tym miejscu: http://mediarodzina.com.pl/nowa/fragmenty/candy_-_1_rozdial.pdf znajduje się fragment omawianej powieści,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kim naprawdę jest, kim powinien być i do czego został stworzony/powołany mężczyzna? Oto problem , którego rozwiązanie próbuje przekazać John Eldredge, autor książki "DZIKIE SERCE tęsknoty męskiej duszy". Ponieważ jestem, a przynajmniej staram się być prawdziwym mężczyzną, postanowiłem sprawdzić, czy wywiązuję się ze swego zadania w sposób właściwy.

Pierwszą rzeczą o jakiej należy wspomnieć jest fakt pewnej 'religijności' książki. Autor stara się nakreślić obraz mężczyzny, jaki powinien być wg Boga. A w Tego nie każdy przecież wierzy. Jest to zastrzeżenie o tyle istotne, że w wielu księgarniach internetowych pozycja ta znajduje się w dziale 'psychologia', nie zaś 'religia', czy choćby 'filozofia'.

Kolejna sprawa, jaka wręcz uderza podczas czytania książki to jej swego rodzaju odrealnienie, które nie wynika jednak z poprzedniego zastrzeżenia, ale z faktu, że jej autor jest Amerykaninem i właśnie na amerykańskich realiach się opiera i do nich się odnosi. I choć Chrześcijaństwo jest w gruncie rzeczy takie samo, to jego specyfika w Ameryce jest jednak inna niż w Polsce, co aż nazbyt wyraźnie można odczuć podczas lektury.

Co ciekawe, autor by potwierdzić swoją wizję mężczyzny, odnosi się nie tylko do Pisma Świętego, ale również do świata filmu. Czyni to jednak nie na zasadzie potwierdzenia tego, co napisane jest w Biblii. Kinematografię traktuje na równi z Pismem Świętym, a czasem nawet stawia o stopień wyżej. Nie powinno to jednak chyba aż tak dziwić, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że John jawnie krytykuje hierarchów kościelnych, uważając się przy tym, za "jedynego sprawiedliwego, mającego monopol na prawdę i słuszną filozofię życiową".

I choć autor robi wiele, by czytelnik uznał go znawcę Pisma Świętego, nie bardzo mu się to udaje. Przykładem niech będzie 'Księga rodzaju', którą pan Eldredge rozkłada wręcz na czynniki pierwsze, próbując znaleźć w nich dowody na potwierdzenie swoich tez. Sęk w tym, że autor odczytuje historię stworzenia w sposób dosłowny tak, jakby to, co zostało zapisane było kronikarską relacją. A wystarczy spytać dowolnego księdza, skąd Kain i Abel wzięli swoje żony, skoro wg Pisma na świecie poza nimi byli tylko ich rodzice, a dowiemy się, że 'Księga rodzaju' to tylko przypowieść(*). I w ten sposób koronne argumenty autora tracą rację bytu.

A skoro sam autor nie potrafi udowodnić tego, co stara się przekazać, to czy jest sens to czytać?


(*) Gdy o sprawę zapytałem kiedyś siostrę zakonną, to po chwili zaniemówienia stwierdziła, że wtedy Bóg dopuszczał kazirodztwo, skoro nie było innej możliwości. Gdybyśmy jednak przyjęli to za słuszność to miast kompleksu Edypa mielibyśmy kompleks Kaina i Abla...

Kim naprawdę jest, kim powinien być i do czego został stworzony/powołany mężczyzna? Oto problem , którego rozwiązanie próbuje przekazać John Eldredge, autor książki "DZIKIE SERCE tęsknoty męskiej duszy". Ponieważ jestem, a przynajmniej staram się być prawdziwym mężczyzną, postanowiłem sprawdzić, czy wywiązuję się ze swego zadania w sposób właściwy.

Pierwszą rzeczą o jakiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pozycja znana chyba każdemu. A przynajmniej powinna być. W podręcznikach do języka polskiego pisze się o niej mniej więcej tak:

Przedwiośnie
Stefan Żeromski
1924
Dwudziestolecie międzywojenne

Powieść Żeromskiego stanowi autorski osąd pierwszych lat niepodległości Polski i ukazuje konieczność reform. Młody bohater Cezary Baryka po śmierci rodziców trafia do znanej jedynie z ojcowskich wyidealizowanych opowieści Polski – kraju „szklanych domów”. Poznając kraj bohater coraz mocniej miota się wśród sprzecznych poglądów społecznych i politycznych.

Gdyby ktoś zadał mi pytanie, jakiego rodzaju jest to powieść, miałbym spory dylemat. No bo czym właściwie ona jest? Powieścią polityczną? Obyczajową? Kryminałem? Romansem? Wszystkim po trochu! I właśnie dlatego jest to jedna z moich ulubionych książek! Bo niezależnie od tego, jakich wrażeń szukasz, w tej książce je znajdziesz!

Chcesz przeżyć szok czytając książkę? Lepiej trafić nie mogłeś! Pamiętam bardzo dobrze, jak wielkie oczy zrobiłem, i jak przecierałem je ze zdumienia, by po chwili turlać się ze śmiechu.

W pozycji tej jest tylko jeden przypis. Napisany przez samego autora. Jest to przypis bardzo niezwykły i to nie ze względu na jego wielkość (1/2 strony) lecz z uwagi na jego treść. Odnosi się on do sytuacji, gdy Cezary i Laura "konsumują" swój romans:

"[...] Wtedy dwa obnażone ramiona ujęły jego kędzierzawą głowę i odwróciły ją od okna. Śmiech radości zabrzmiał. Cezary stoczył się z podwyższenia przy oknie w objęcia czystego szczęścia.* [...]"

I sam przypis:
* Pruderia autora i głęboki szacunek wobec pruderii czytelni-ka(-czki), a nade wszystko czołobitność wobec superpruderii krytyka, nie pozwala na przytoczenie szczegółów i perypetii tego wieczora, które się dokonały w zamkniętym na klucz pokoju pani Laury. Dziś nie możemy iść śladem wielkich ojców twórczości, czczonych powszechnie. [...]

I tutaj, w tym poziomym i przyziemnym "Przedwiośnia" żywota, najistotniejszy, najzdrowszy, najtęższy obraz przedwiośnia i zdrową, tryskającą życiem treść jego musimy zamknąć na klucz i pozostawić niezdrowej, zepsutej, pełnej cynizmu "domyślności" cytelni-ka(-czki)."

Może by tak jakiś sondaż przeprowadzić, by dowiedzieć się co też ci czytelnicy wstawili sobie w miejsce "autocenzury"? ;) Mogłoby to nawet być ciekawe. Zwłaszcza, że większa część czytelników tej książki to licealiści. Okazałoby się, jaką to "niezdrową, zepsutą i pełną cynizmu" młodzież mamy. ;)

Pozycja znana chyba każdemu. A przynajmniej powinna być. W podręcznikach do języka polskiego pisze się o niej mniej więcej tak:

Przedwiośnie
Stefan Żeromski
1924
Dwudziestolecie międzywojenne

Powieść Żeromskiego stanowi autorski osąd pierwszych lat niepodległości Polski i ukazuje konieczność reform. Młody bohater Cezary Baryka po śmierci rodziców trafia do znanej jedynie...

więcej Pokaż mimo to