rozwiń zwiń
gzik

Profil użytkownika: gzik

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 4 lata temu
185
Przeczytanych
książek
422
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
40
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 1 ksiązkę
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Sparks to Sparks, a romans to romans. W tych kilku słowach można opisać "Na zakręcie".
Od razu przyznam się, że nie przepadam za romansami - moja literacka samoświadomość została wychowana na kryminałach, thrillerach i fantastyce. Nie ominęła mnie również lektura wybitnych dzieł światowej klasy pisarzy, ale nie oszukujmy się; romansów się nie tykam. Chyba, że mam do czynienia z powieścią inteligentną, nie kolejnym pseudo-płomiennym harlequinem. Cóż - jako iż chciałam podejść do książki sprawiedliwie, postanowiłam (a przynajmniej starałam się) być obiektywnym czytelnikiem i nie narzekać za bardzo na fakt, że przede mną leży romans, a nie mrożący krew w żyłach thriller.

Ale po kolei. "Na zakręcie" opowiada o Milesie Ryanie - szeryfie policji, wdowcu i ojcu siedmioletniego Jonaha. Jego żona została potrącona przez samochód, lecz sprawca uciekł z miejsca wypadku. Młody funkcjonariusz stawia sobie za priorytetowy cel odnalezienie człowieka, przez którego musiał tyle wycierpieć. Wówczas w jego życiu pojawia się Sara, która jest nową nauczycielką Jonaha. Przeszła równie wiele, co Miles. Wiadomość o tym, że nie może mieć dzieci była przyczyną rozpadu jej małżeństwa, co doprowadziło kobietę do rozpaczy. Wydaje się, że wpadając na siebie oboje odnaleźli drogę do szczęścia. Okazuje się jednak, że złączeni są szokującą tajemnicą, która może zaważyć na ich wspólnej przyszłości.

Książka sama w sobie nie jest ani zła, ani fenomenalna. Ot, taki sobie dobry romans na rozluźnienie po ciężkim dniu.
Ma swoje mankamenty - jest w dużym stopniu przewidywalna, a owa "szokująca tajemnica" wcale nie jest taka straszna. Widać nie taki diabeł straszny, jak go malują. Zakończenie też pozostawia wiele do życzenia - jest nierealne, zaryzykuję nawet stwierdzenie: "mdłe", ale najwidoczniej tak to już jest z tymi happy-endami. Broń Boże nie życzę bohaterom źle, nic z tych rzeczy. Muszę jednak powiedzieć, że zabrakło mi tu czystego realizmu.

Bohaterowie są całkiem prawdziwi, ze zwykłymi troskami i problemami. Czuć tu jednak atmosferę typowego amerykańskiego miasteczka, gdzie wszyscy znają siebie nawzajem i nierzadko swoje tajemnice. Choć w 90% przypadków nikt o tą znajomość nie prosił.
Niektóre postaci są tak dobroduszne, że przez to aż denerwujące, zwłaszcza typowe "dobre ciocie Marysie".
Sam styl Sparksa nie jest zły - pisarz dobrze opisuje środowisko życia swoich bohaterów i okoliczności, w których rozgrywa się dany wątek. Szczególnie podobała mi się retrospekcja zastosowana w kilku rozdziałach. Inną kwestię stanowią dialogi między postaciami: tu moje zdanie jest podzielone.
Z jednej strony były momenty, w których się zaśmiałam. Z drugiej natomiast... te dialogi są do bólu grzeczne, aż nierzeczywiste. Wiadomo, kultura w rozmowie obowiązuje, ale czytając tę powieść ma się wrażenie, że nie rozmawia ze sobą dwójka ludzi, lecz królowa brytyjska z księciem Walii. Tutaj nawet jeśli wywiąże się kłótnia to jest tak zaciekła, jak flaki z olejem. Nie wspominając o wyrzutach i wyzwiskach, które godzą w czytelnika z siłą pędzącego żółwia.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Sparks jest dobrą alternatywą dla antyfanów cięższych gatunków literackich. Ja chyba jednak szybko po niego nie sięgnę. Ewentualnie w ramach odpoczynku pomiędzy innymi pozycjami.

niecoironicznie.blogspot.com

Sparks to Sparks, a romans to romans. W tych kilku słowach można opisać "Na zakręcie".
Od razu przyznam się, że nie przepadam za romansami - moja literacka samoświadomość została wychowana na kryminałach, thrillerach i fantastyce. Nie ominęła mnie również lektura wybitnych dzieł światowej klasy pisarzy, ale nie oszukujmy się; romansów się nie tykam. Chyba, że mam do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja pochodzi z: http://niecoironicznie.blogspot.com/2015/05/kacik-ksiazek-polecanych-trupiarz-ian.html

Ostatnio będąc w bibliotece mój wzrok przyciągnęła osobliwa książka. Pamiętam, że podkusiło mnie, by przejść się jeszcze po bibliotece i wówczas dostrzegłam "Trupiarza". Od strony graficznej praktycznie od razu przypadła mi do gustu. Poza tym jest słusznej objętości, a ja jestem wielkim fanem książek 400+.
"Trupiarz" ma całkiem osobliwą okładkę, można nawet rzec, że mroczną. Nawet odpowiadają mi takie klimaty, więc postanowiłam ją przygarnąć.
Cóż.

Spodziewałam się, że zapałam do niej równie wielką miłością, jak do reszty jej podobnych. Może aż tak różowo nie było, ale i tak myślę, że to całkiem przyzwoita lektura (brzmi to dość dziwnie, jeśli zważymy na to, że akcja dzieje się w XVII-wiecznym Londynie). Przede wszystkim sądziłam, że spotkam się z "dialektem epokowym", a zastałam coś rodem z mało śmiesznego amerykańskiego serialu. Muszę jednak przyznać, że były fragmenty, przy których się zaśmiałam.
Postacie same w sobie całkiem całkiem, choć najmniejszą sympatią darzę Annie Smollet. Im bliżej było końca książki, tym moja sympatia do niej topniała coraz bardziej. W momencie, gdy panienka Smollet zaczęła nadużywać Caps Locka do tego by WYRAZIĆ SWOJE ROZCHWIANIE EMOCJONALNE I ROZDWOJENIE JAŹNI, prześcignęła nawet topniejące loty Antarktydy.
Szczególnie polubiłam głównego bohatera i jego przyjaciół. Trzeba przyznać, że tworzą dość specyficzny, ale niezwykle ważny filar tej historii. Myślę, że stanowią jej spory atut.
Podsumowując - książka nie jest zła, ale fakt faktem ma swoje mankamenty. Autorowi nie można odmówić wiedzy medycznej i zaangażowania w temat, co niewątpliwie idzie na korzyść powieści. Trzeba też przyznać, że wszelkie opisy londyńskiego krajobrazu są bardzo plastyczne, wręcz przemawiają do wyobraźni czytelnika. Dzięki temu można bardzo łatwo wczuć się w życie Willa.
Gdyby można było ją ocenić, z chęcią przyznałabym jej mocną piątkę z minusem, bo nie jest aż tak źle, jednak czegoś mi w niej zabrakło.

Recenzja pochodzi z: http://niecoironicznie.blogspot.com/2015/05/kacik-ksiazek-polecanych-trupiarz-ian.html

Ostatnio będąc w bibliotece mój wzrok przyciągnęła osobliwa książka. Pamiętam, że podkusiło mnie, by przejść się jeszcze po bibliotece i wówczas dostrzegłam "Trupiarza". Od strony graficznej praktycznie od razu przypadła mi do gustu. Poza tym jest słusznej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy chcieliście kiedykolwiek przeczytać książkę, która złamałaby Wam serce?
Nie? Szczerze powiedziawszy, ja też nie.
Nikt z nas chyba nie lubi obcować z czymś, co pozornie może zrobić nam krzywdę, zasmucić czy zepsuć humor, a przecież złamane serce niewątpliwie do takiej kategorii należy. Czasem jednak jest to potrzebne do tego, by inaczej spojrzeć na świat, coś zmienić w swoim życiu. Kontrowersyjna, drastyczna, niekiedy nieco sadystyczna, lecz jakże pomocna - zmiana. Tak samo było w moim przypadku, gdy w ręce - przypadkiem - wpadła mi książka Lauren Oliver pt. "Delirium".

"Zanim naukowcy wynaleźli remedium, ludzie myśleli, że miłość jest czymś wspaniałym.
Nie rozumieli jednak, że jeśli miłość - deliria- raz zakorzeni się w Twojej krwi, nie ma już od niej ucieczki.
Wówczas rzeczywistość staje się zupełnie inna.
Naukowcy są zdolni do zniwelowania miłości, a rząd wprowadza ustawę o remedium - każdy musi przejść zabieg jak najszybciej po ukończeniu osiemnastu lat.
Lena Holloway od zawsze czekała na dzień, kiedy wreszcie zaaplikują jej remedium - kiedy będzie wyleczona. Zycie bez miłości jest życiem bez bólu: bezpiecznym, jednostajnym, umiejscowionym w określonych ramach, szczęśliwym. Ale na dziewięćdziesiąt pięć dni przed zabiegiem Lena robi coś, czego nikt się nie spodziewa - zakochuje się."

Z tą książką miałam już okazję się spotkać, bowiem latem zeszłego roku zakupiła ją moja dobra przyjaciółka. Oczywiście grzechem dla mnie - jako urodzonego mola książkowego - byłoby zignorowanie jakiejkolwiek książki w samej jej postaci, dlatego gdy tylko ujrzałam pięknie wydaną powieść w rękach przyjaciółki, od razu się z nią zapoznałam. Trzeba Wam wiedzieć, że nigdy nie byłam jakimś specjalnym fanem romansów, więc wówczas książka - a właściwie jej opis - mnie nie urzekła. Sądząc, że to kolejne romansidło o dwójce zakochanych w sobie nastolatków, postanowiłam zająć się czymś innym, a "Delirium" rzucić w odmęty swojej niepamięci. Tak się jednak złożyło, że powieść wróciła do mnie przed kilkoma tygodniami, gdy odwiedzałam bibliotekę. W zasadzie książka wpadła mi w ręce przypadkiem, a wiedząc, że czytała ją przyjaciółka i mimo moich wcześniejszych obiekcji mi ją polecała, postanowiłam spróbować.
Nawet nie przypuszczacie, jak bardzo myliłam się przyklejając "Delirium" łatkę płytkiego romansidła...

Ta książka Was złamie, zmiażdży, zniszczy, strawi i na końcu wyrzuci pozostawiając Was samym sobie, ze wspomnianym złamanym sercem i nieodpartą chęcią rozwalenia jakiegoś mebla domowego.
Zapytacie zapewne, na czym polega jej fenomen: cóż, tej książki nie sposób nie kochać już od pierwszych kilku stron. Sam zarys fabuły, bohaterowie, atmosfera panująca na kartach powieści - wszystko to sprawia, że czytelnik znajduje się wewnątrz świata Leny i Aleksa. Jest tam wraz z nimi, przeżywa ich kłopoty, troski. Stają się oni jego przyjaciółmi i nieodłącznymi towarzyszami życia codziennego, póki nie skończy książki; Wraz z nimi odczuwa strach przed nadchodzącym dniem. Wreszcie przeżywa ich miłość, która - choć zakazana przez rząd, kraj i ludzi - rozwija się i umacnia z każdą kolejną minutą.
Dlaczego mnie - miłośnika fantasy, kryminałów i thrillerów poruszyła ta niezwykła powieść?
Bo Lenę pokochałam jak siostrę, a Aleksa jak brata.
Dlatego cieszyłam się jak głupia na ich pierwszy pocałunek i przygryzałam z rozpaczy ręce przy końcówce książki. Skoro jesteśmy już przy końcówce... to dość kontrowersyjny temat - jednym się podoba, drugim już nie. Ja osobiście stoję pośrodku. Wiem, że gdyby skończyłoby się tak, jak wszyscy chcą by się skończyło, byłoby to nie tylko przewidywalne i jałowe, lecz ewidentnie spłyciłoby powieść. Myślę, że tego ostatniego nie chce nikt, dlatego - choć końcówka przyprawiła mnie o rozstrój nerwowy - uważam, że autorka postąpiła słusznie. Prawda jest taka, że zmaltretowane tą przejmującą historią serca czytelników może zdobyć tylko jeden bohater i nikt go nie zastąpi, choćby najstaranniejsza jego kopia.

Czy chcieliście kiedykolwiek przeczytać książkę, która złamałaby Wam serce?
Nie? Szczerze powiedziawszy, ja też nie.
Nikt z nas chyba nie lubi obcować z czymś, co pozornie może zrobić nam krzywdę, zasmucić czy zepsuć humor, a przecież złamane serce niewątpliwie do takiej kategorii należy. Czasem jednak jest to potrzebne do tego, by inaczej spojrzeć na świat, coś zmienić w...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika gzik

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [4]

Fiodor Dostojewski
Ocena książek:
7,7 / 10
73 książki
6 cykli
Pisze książki z:
3256 fanów
Andrzej Stasiuk
Ocena książek:
6,7 / 10
49 książek
1 cykl
Pisze książki z:
722 fanów
Dean Koontz
Ocena książek:
6,4 / 10
109 książek
7 cykli
1376 fanów

Ulubione

Adam Mickiewicz Dziady. Część IV Zobacz więcej
Lew Tołstoj Anna Karenina. Tom 1 Zobacz więcej
Lew Tołstoj Anna Karenina. Tom 1 Zobacz więcej
Bohumil Hrabal - Zobacz więcej
Wiesław Myśliwski Widnokrąg Zobacz więcej
Lauren Oliver Delirium Zobacz więcej
Witold Gombrowicz Ferdydurke Zobacz więcej
Lauren Oliver Requiem Zobacz więcej
Adam Mickiewicz Dziady Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
184
książki
Średnio w roku
przeczytane
11
książek
Opinie były
pomocne
40
razy
W sumie
wystawione
106
ocen ze średnią 8,1

Spędzone
na czytaniu
863
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
9
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]