Trupiarz Ian Weir 6,4
ocenił(a) na 78 lata temu 7/10 – BARDZO DOBRY
Dziewiętnastoletni Will Starling wraca do Anglii po zakończeniu wojen napoleońskich, w trakcie których asystował wojskowemu chirurgowi Alecowi Comriemu. Teraz pomaga swemu protegowanemu w prowadzeniu prywatnej praktyki w jednej z londyńskich dzielnic, a to oznacza konieczność zawarcia sojuszu z tak zwanymi trupiarzami – okradającymi groby hienami cmentarnymi, dostarczającymi lekarzom ludzkie zwłoki, na których ci mogą doskonalić swoje rzemiosło. W mieście krążą plotki o najsłynniejszym londyńskim chirurgu, jednym z dawnych przyjaciół Comriego – Dionysusie Athertonie, który to miałby prowadzić makabryczne eksperymenty na zwłokach… które nie do końca są martwe. Will postanawia przeprowadzić w tej sprawie własne śledztwo, nie spodziewa się jednak, że prawda może okazać się bardziej przerażająca od plotek.
Ian Weir w ciekawy i odświeżający sposób przywołuje legendę Frankensteina, poruszając w swojej powieści temat poszukiwania tajemnicy nieśmiertelności. Autor nawiązuje przy tym do początków nauki z dziedzin chirurgii i anatomii, ukazując jednocześnie z jakimi trudnościami musieli borykać się adepci medycyny i jak nikczemne sojusze zawierać, aby móc doskonalić swoje umiejętności. „Trupiarz” to zanurzona w mrocznym klimacie, ale przy okazji pełna czarnego humoru intrygująca opowieść, która osadzona została w sugestywnie zilustrowanym przez Weira dziewiętnastowiecznym wiktoriańskim Londynie. Opowieść której największą zaletą są bardzo dobrze skonstruowani, wielowymiarowi bohaterowie – opętany obsesją oszukania śmierci Dyonisus Atherton, kuta na cztery nogi karierowiczka Anne Smollet, czy wreszcie najbardziej tragiczna postać ze wszystkich, nieco narwany romantyk Will Starling. Autor z równą troską kreuje jednak wszystkie role dla tego dramatu, zarówno te główne jak i drugoplanowe, dzięki czemu w równym stopniu przyczyniają się one do sukcesu tej historii. Sama intryga jest ciekawa i nieźle przedstawiona, chociaż odkrywanie tajemnic odbywa się w dość powolnym tempie. W pierwszej części książki dzieje się niewiele, a akcja toczy się raczej spokojnie, kiedy jednak już nabiera tempa, to trzyma w mocnym uścisku aż do samego końca. Trudno jednoznacznie zdefiniować gatunek tej powieści, ponieważ zawiera ona w sobie zarówno elementy thrillera, horroru, kryminału jak i dramatu. Najważniejsze jednak, że w każdej z tych form prezentuje się przynajmniej dobrze.
Ian Weir postanowił zmierzyć się z klasykiem powieści grozy jakim jest dzieło Mary Shelley. Nie posłużył się jednak kalką i nie skopiował dobrze wszystkim znanych pomysłów, a wykreował całkiem oryginalną, przejmującą historię, która zawiera w sobie jednocześnie gotycki klimat jak i szczyptę humoru. Polecam.