rozwiń zwiń
Paulina

Profil użytkownika: Paulina

Kalisz Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 7 lata temu
23
Przeczytanych
książek
25
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
44
Polubień
opinii
Kalisz Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Więcej na http://www.reviewbybunny.pl/
,,Złośliwa trzynastka” to już trzynasta część przygód Stephanie Plum napisanych przez Janet Evanovich. Tym razem łowczyni nagród musi odnaleźć swojego byłego męża, który zaginął w dziwnych okolicznościach. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że to Plumka jest główną podejrzaną porwania eksmałżonka. Sprawa wydaje się coraz bardziej skomplikowana, gdy znikają wspólnicy eksmęża, a w grę wchodzi ogromna ilość pieniędzy. Wszystkie próby ocalenia byłego partnera urozmaica talent Stephanie do pakowania się w jeszcze większe tarapaty.

Zwykle powieści Janet Evanovich są lekkie i przyjemne. To już kolejny tom, który jest wciągający, niczym dobry serial telewizyjny. Jednak tym razem w książce nie ma niesamowitego humor. Tom ten zawiódł mnie najbardziej z wszystkich, jakie do tej pory przeczytałam.

Evanovich zdaje się zapomniała o ogromnym wachlarzu postaci, ponieważ w tej części mamy zaledwie kilku głównych bohaterów. Fani Komandosa lub babci Mazurowej mogą czuć się oszukani, gdyż te postacie zostały stłamszone. Ich zachowania odbiegały od tych, z którymi mieliśmy do czynienia w innych tomach. Nawet naszą główną bohaterkę spotkało więcej szczęście niż zwykle. Przez to historia była mniej groteskowa.

Bardzo brakowało mi pobocznych wątków. Autorka postawiła wszystko na jedną kartę, którą był eksmąż Stephanie. Miałam wrażenie, że Janet Evanovich próbuje zmienić serię o Plumce w prawdziwy kryminał, a sądzę, że to nie to podbiło serca czytelników. Pisarka odbiegła od tego, co przez inne części kreowała. Wszelkie tradycje (piątkowe obiady u państwa Plum) i związki między bohaterami (konflikt Komandosa z Morellim) zostały pominięte.

Przygody Stephanie Plum są idealne na każdą wolną chwilę. ,,Złośliwa trzynastka” jednak bardzo mi się dłużyła. Czytanie jej nie przyniosło mi tyle radości co w przypadku pozostałych tomów. Autorka zdecydowanie zmniejszyła dawkę śliwkowego humoru.

Trzynastą część przed totalną porażką uratowało kilka scen z babcią Mazurową, która przeżywała drugą młodość. Jej miłostki wprowadzały do książki ten porzucony Plumkowy humor, o jakim marzyłam.

W pozostałych tomach występował główny wątek, który przeważnie dotyczył Stephanie na tropie złoczyńcy, oraz poboczny, wprowadzający zamęt i śmiech. Niestety Janet Evanovich porzuciła ten pomysł, całkowicie poświęcając trzynastą część poważnej sprawie zaginionego prawnika.

Podsumowując, „Złośliwa trzynastka” bardzo odbiega od innych powieści o Stephanie. Autorka tym razem napisała lekki kryminał, rezygnując z komizmu. W dodatku skoncentrowała się głównie na kilku bohaterach, pomijając pozostałe ciekawe postacie. Jako wielbicielka Komandosa bardzo zawiodłam się jego zmianą. Na szczęście jak zwykle z pomocą przyszła babcia Mazurowa. Być może przejadłam się trochę Śliweczką, ale zdecydowanie nie jest to moja ulubiona książka o Stephanie Plum.

Więcej na http://www.reviewbybunny.pl/
,,Złośliwa trzynastka” to już trzynasta część przygód Stephanie Plum napisanych przez Janet Evanovich. Tym razem łowczyni nagród musi odnaleźć swojego byłego męża, który zaginął w dziwnych okolicznościach. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że to Plumka jest główną podejrzaną porwania eksmałżonka. Sprawa wydaje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Więcej na http://www.reviewbybunny.pl/

„Koralina” wreszcie doczekała się swojej szansy podbicia mojego serca. Nie miałam do niej wielkich wymagań. Wiedziałam jedynie, że książka doczekała się ekranizacji w wersji animowanej, a jej autor słynie z dość ciekawych powieści. Przed obejrzeniem filmu postanowiłam przeczytać tę krótką historyjkę, która od dawna już czekała na Kindle.

Główna bohaterka pragnie być odkrywcą. Bada każdy możliwy kąt, otaczającego jej dom świata, aż pewnego dnia pogoda jej to udaremnia. Za zgodą rodziców wyrusza w podróż po własnym domu. Liczy niebieskie przedmioty, okna i drzwi. Z jej eskapady wynika, że jedna para drzwi się nie otwiera. Ta, za która jest ściana z cegieł. Ta, za którą kryję się inny świat.

Sama fabuła książki jest dość zaskakująca. Prawdopodobnie przez imię głównej bohaterki spodziewałam się czegoś podobnego do „Karolci”, lektury szkolnej w młodszych klasach. Niby widziałam zwiastun filmu, ale nie mogłam wszystkiego połączyć w jedną całość. Nie pamiętam dokładnie historii Karolci, ale wiem dokładnie, że to co spotkało Koralinę było dość dziwne i przerażające, a co gorsza nie okazało się zwykłym snem.

Chyba najlepiej zapamiętam ilustracje. Mroczne, karykaturalne, czarno-białe grafiki, które co jakiś czas pojawiały się na ekranie czytnika. Wprowadzały one tak niesamowity nastrój, że trudno było im się oprzeć. Z racji tego, że historia jest dość surrealistyczna, obrazy pomagały poruszyć moją pokrytą kurzem wyobraźnię.

Jeśli jest coś, co mi się nie podobało, to niektóre tłumaczenia. W książce mamy kilka piosenek szczurów, o ile można to tak nazwać. Wydawały mi się ubogie. Tak, jakby cała magia została im odebrana. Jestem ciekawa, jak one wyglądają w oryginale. Znam wiele książek, w których pojawiają się zaklęcia, pieśni i inne cuda, i mimo tłumaczenia brzmią dobrze. Dlatego szkoda mi trochę tych fragmentów. Czytałam je po kilka razy, bo gubiłam wątek. Poza tym nie widzę więcej minusów.

Fabuła jest oczywista, ale mimo to nie traci na tym w żaden sposób. W książce możemy znaleźć wiele zwrotów akcji. To określenie jest dość poważne jak na to co się dzieje, ale wszyscy wiedzą o co chodzi. Pod koniec książki ma miejsce kilka wydarzeń, które wywołały u mnie gęsią skórkę. Sama końcówka jest podobna do tej w „Zamarzniętej Charlotcie”, która recenzowałam jako pierwszą. To pewnie spowodowało, że postrzegam tę historię jako lekki horror na letnie wieczory.

Gdybym wcześniej wiedziała, o czym mniej więcej jest ta książka, to zostawiłabym ją na tegoroczny BookAThon. W ten sposób miałabym powieść do jednego wyzwania. Mam zamiar nadrobić film i zrobić podobne zestawienie jak z „Pięćdziesięcioma twarzami Greya”. Z tego co słyszałam jest spora różnica między książką, a ekranizacją.

Więcej na http://www.reviewbybunny.pl/

„Koralina” wreszcie doczekała się swojej szansy podbicia mojego serca. Nie miałam do niej wielkich wymagań. Wiedziałam jedynie, że książka doczekała się ekranizacji w wersji animowanej, a jej autor słynie z dość ciekawych powieści. Przed obejrzeniem filmu postanowiłam przeczytać tę krótką historyjkę, która od dawna już czekała na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Próbując przekazać komuś wiedze bardzo łatwo możemy do niej zniechęcić. Długie tyrady i ściany nudnego tekstu od lat powodowały, że uczniowie zasypiali z podręcznikami w dłoniach. Jak sam Steven Johnson podkreśla w swojej książce „Małe wielkie odkrycia”, najważniejsze jest zaciekawić czytelnika, a nie na wstępnie zrazić go to lektury.

Autor przedstawia historię banalnych, a zarazem bardzo ważnych odkryć, które zrewolucjonizowały życie człowieka za pomocą Efektu Kolibra. Jest to założenie, że niewielka zmiana w doczesnej egzystencji prowadzi do zmian w jej dalszych procesach. Wynalazek jednego twórcy daje początek idei kolejnego. Na przykładzie tego jak zwykły handel bryłami lodu, z początku spisany na ogromne straty, z biegiem lat dał początek możliwości posiadania dziecka przez pary lesbijskie oraz zamieszkiwania terenów o pustynnych klimatach.

Szkło, zimno, dźwięk, czystość, czas i światło.

Steven Johnson podjął się trudnego zadania. W swojej książce zebrał sześć odkryć, a następnie po nitce do kłębka, sumiennie, ale przyjaźnie dla czytelnika przedstawił ich wpływ na dalszy rozwój człowieka.

W książce nie dopatrzymy się trudnych terminów naukowych, które wprowadzą zamęt. Znajdziemy natomiast sporo fotografii przedstawiających zagadnienia z danego rozdziału. W dodatku poznamy historie odkrywców. Jak to się stało, że Frederic Tudor wpadł na pomysł sprzedawania ogromnych brył zamarzniętego lodowca na sawannie, dlaczego trafił do więzienia i jak odkrycie zalet zimnego surowca wpłynęło na dalsze jego losy.

Książka jest napisana niesamowicie lekkim stylem, która mimo braku fabuły wciąga do tego stopnia, że ciężko ją odłożyć. Autor zadbał o każdy szczegół, dogłębnie zbadał przedstawiane przez siebie materiały i ukazał je w sposób dostępny dla każdego. Jak sam twierdził, nie pisał dla fachowców, lecz zwykłego człowieka, który pragnie wiedzieć więcej. Sama okładka tej książki pokazuje co znajdziemy wewnątrz. Prostota, a zarazem magia, która wynika z oczywistych rzeczy.

Według mnie publikacja ta zachęca do poznawania otaczającego nas świata, a zarazem propaganduje naukę, podając na tacy łatwo przyswajalne informacje, a nie suche fakty, niczym z szkolnych podręczników. Osobiście poleciłabym ją młodzieży, z nadzieją, że rozpali w nich zamiłowanie do kształcenia się. Do zgłębiania oczywistych faktów, które przyniosły niesamowite skutki.

Więcej recenzji na www.reviewbybunny.blogspot.com

Próbując przekazać komuś wiedze bardzo łatwo możemy do niej zniechęcić. Długie tyrady i ściany nudnego tekstu od lat powodowały, że uczniowie zasypiali z podręcznikami w dłoniach. Jak sam Steven Johnson podkreśla w swojej książce „Małe wielkie odkrycia”, najważniejsze jest zaciekawić czytelnika, a nie na wstępnie zrazić go to lektury.

Autor przedstawia historię banalnych,...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Paulina Kuciak

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
23
książki
Średnio w roku
przeczytane
2
książki
Opinie były
pomocne
44
razy
W sumie
wystawione
13
ocen ze średnią 7,6

Spędzone
na czytaniu
127
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]