„Nie było nas był las, nie będzie nas będzie las” to stare porzekadło świetnie nadaje się na maksymę płynącą z kart powieści „Kradnąc konie”. Książka norweskiego pisarza Per Pettersona to poruszająca opowieść o przemijaniu i nieuchronności śmierci,tym mocniej odczuwanych,bo w kontakcie z niewzruszoną w swym pięknie przyrodą, która w swoim majestacie nie ogląda się wstecz i pozostaje obojętna na przeżycia człowieka.
Piękna proza bogata w sensualne opisy norweskich lasów uwodzi czytelnika zapachami: mokrego mchu, słodkiego igliwia, żywicznego wyrąbiska. Przewracając kartki nie tylko czujemy aromaty lasu, ale słyszymy odgłosy jego mieszkańców: „trzepot ptasich skrzydeł, skrzypienie uginających się konarów i trzask łamiących się gałązek, krzyk jastrzębia i ostatnie tchnienie zająca…”( Kradnąc…s.38).
Zdumiewa opisywany krajobraz Norwegii i ogromne przestrzenie „lasu, który ciągnął się i ciągnął na północ i w głąb Szwecji, i coraz dalej do Finlandii, a potem jeszcze dalej do Syberii, człowiek mógł w tym lesie się zgubić i stu ludzi mogło się tygodniami przeszukiwać tyralierą bez najmniejszej szansy na odnalezienie…”.( Kradnąc…s.32)
Fabuła powieści rozwija się wolno, bez niespodziewanych zwrotów akcji. Zmęczony miejskim stylem życia, po śmierci żony, blisko siedemdziesięcioletni wdowiec Trond Sander całkowicie reorganizuje swoje dotychczasowe życie i przenosi do starego domu nad jeziorem sąsiadującym z lasem, który stanowił część jego życia przed wieloma laty, a teraz na nowo odżył w nim – „i kiedy nagle wokół mnie zrobiło się cicho, zrozumiałem, jak bardzo za nim tęskniłem. Wkrótce nie myślałem już o niczym innym i by uniknąć również własnej natychmiastowej śmierci, musiałem przenieść się do lasu. Takie miałem poczucie, po prostu. On wciąż we mnie tkwi”. („Kradnąc… s. 138)
W nowym miejscu Trond wiedzie życie samotnika, nie ma telefonu, telewizora, towarzyszy mu jedynie suczka Lyra. W trudnych zimowych warunkach, zmaga się z dziką przyrodą, a rytm dnia wyznaczają zwykłe zajęcia; parzenie kawy, krojenie chleba, spacery z psem nad jezioro, rozpalanie ognia w piecu, obserwowanie ptaków. U schyłku życia Trond zmienia swoje podejście do czasu: ”Czas jest teraz dla mnie ważny, tak myślę. Nie chodzi mi o to, że ma płynąć szybko albo wolno, jest po prostu ważny jako czas, jako coś, w czym żyję i co wypełniam konkretnymi czynnościami i pracami, którymi mogę go podzielić, tak aby stał się dla mnie wyraźny i nie znikał, gdy go nie zauważam. ( Kradnąc…s.12)
Jednak poszukiwany spokój, zakłóca spotkanie jedynego w okolicy sąsiada, w którym Trend rozpoznaje znajomego sprzed pięćdziesięciu lat i za sprawą, którego ożywają wydarzenia z dzieciństwa. Dalej już fabuła książki toczy się dwutorowo, partie retrospektywne obrazujące wspomnienia z wakacji 1948 roku przeplatają się z bieżącą koegzystencją z dziką naturą, pełne emocji przeżycia młodego chłopaka z zdystansowaną postawą nie młodego mężczyzny, gorące i upalne lato z mroźną i śnieżną zimą. Są też obrazki nawiązujące do czasów okupacji Norwegii, konspiracji, niebezpiecznej pracy kurierów przerzucających wiadomości przez granicę.
Powieść naznaczona jest pierwiastkami męskimi wyrażonymi w relacjach syna z ojcem, np. udzielanie ojcowskich rad kształtujących charakter: „Ale takie jest już życie. Uczysz się, kiedy dzieją się różne rzeczy. Szczególnie w twoim wieku. Musisz to po prostu przyjąć i pamiętać, żeby później o tym pomyśleć, nie zapomnieć i nigdy nie popaść w rozgoryczenie. Masz prawo myśleć, rozumiesz?” (Kradnąc…s.142), albo „Sam decydujesz kiedy ma boleć”. ( Kradnąc…s.38)
Bohaterowie powieści to w przewadze mężczyźni imający się zajęć typowo męskich, jak: pościg koni, chodzenie po balach na rzece, ścinka drzew, przeprawy łodzią przez rzekę. Jednak jest to książka dla każdego, bez względu na płeć, komu nie obce są egzystencjalne rozterki, kto poszukuje w literaturze wrażenia bliskiego obcowania z naturą. Polecam.
„Nie było nas był las, nie będzie nas będzie las” to stare porzekadło świetnie nadaje się na maksymę płynącą z kart powieści „Kradnąc konie”. Książka norweskiego pisarza Per Pettersona to poruszająca opowieść o przemijaniu i nieuchronności śmierci,tym mocniej odczuwanych,bo w kontakcie z niewzruszoną w swym pięknie przyrodą, która w swoim majestacie nie ogląda się...
„Nie było nas był las, nie będzie nas będzie las” to stare porzekadło świetnie nadaje się na maksymę płynącą z kart powieści „Kradnąc konie”. Książka norweskiego pisarza Per Pettersona to poruszająca opowieść o przemijaniu i nieuchronności śmierci,tym mocniej odczuwanych,bo w kontakcie z niewzruszoną w swym pięknie przyrodą, która w swoim majestacie nie ogląda się wstecz i pozostaje obojętna na przeżycia człowieka.
Piękna proza bogata w sensualne opisy norweskich lasów uwodzi czytelnika zapachami: mokrego mchu, słodkiego igliwia, żywicznego wyrąbiska. Przewracając kartki nie tylko czujemy aromaty lasu, ale słyszymy odgłosy jego mieszkańców: „trzepot ptasich skrzydeł, skrzypienie uginających się konarów i trzask łamiących się gałązek, krzyk jastrzębia i ostatnie tchnienie zająca…”( Kradnąc…s.38).
Zdumiewa opisywany krajobraz Norwegii i ogromne przestrzenie „lasu, który ciągnął się i ciągnął na północ i w głąb Szwecji, i coraz dalej do Finlandii, a potem jeszcze dalej do Syberii, człowiek mógł w tym lesie się zgubić i stu ludzi mogło się tygodniami przeszukiwać tyralierą bez najmniejszej szansy na odnalezienie…”.( Kradnąc…s.32)
Fabuła powieści rozwija się wolno, bez niespodziewanych zwrotów akcji. Zmęczony miejskim stylem życia, po śmierci żony, blisko siedemdziesięcioletni wdowiec Trond Sander całkowicie reorganizuje swoje dotychczasowe życie i przenosi do starego domu nad jeziorem sąsiadującym z lasem, który stanowił część jego życia przed wieloma laty, a teraz na nowo odżył w nim – „i kiedy nagle wokół mnie zrobiło się cicho, zrozumiałem, jak bardzo za nim tęskniłem. Wkrótce nie myślałem już o niczym innym i by uniknąć również własnej natychmiastowej śmierci, musiałem przenieść się do lasu. Takie miałem poczucie, po prostu. On wciąż we mnie tkwi”. („Kradnąc… s. 138)
W nowym miejscu Trond wiedzie życie samotnika, nie ma telefonu, telewizora, towarzyszy mu jedynie suczka Lyra. W trudnych zimowych warunkach, zmaga się z dziką przyrodą, a rytm dnia wyznaczają zwykłe zajęcia; parzenie kawy, krojenie chleba, spacery z psem nad jezioro, rozpalanie ognia w piecu, obserwowanie ptaków. U schyłku życia Trond zmienia swoje podejście do czasu: ”Czas jest teraz dla mnie ważny, tak myślę. Nie chodzi mi o to, że ma płynąć szybko albo wolno, jest po prostu ważny jako czas, jako coś, w czym żyję i co wypełniam konkretnymi czynnościami i pracami, którymi mogę go podzielić, tak aby stał się dla mnie wyraźny i nie znikał, gdy go nie zauważam. ( Kradnąc…s.12)
Jednak poszukiwany spokój, zakłóca spotkanie jedynego w okolicy sąsiada, w którym Trend rozpoznaje znajomego sprzed pięćdziesięciu lat i za sprawą, którego ożywają wydarzenia z dzieciństwa. Dalej już fabuła książki toczy się dwutorowo, partie retrospektywne obrazujące wspomnienia z wakacji 1948 roku przeplatają się z bieżącą koegzystencją z dziką naturą, pełne emocji przeżycia młodego chłopaka z zdystansowaną postawą nie młodego mężczyzny, gorące i upalne lato z mroźną i śnieżną zimą. Są też obrazki nawiązujące do czasów okupacji Norwegii, konspiracji, niebezpiecznej pracy kurierów przerzucających wiadomości przez granicę.
Powieść naznaczona jest pierwiastkami męskimi wyrażonymi w relacjach syna z ojcem, np. udzielanie ojcowskich rad kształtujących charakter: „Ale takie jest już życie. Uczysz się, kiedy dzieją się różne rzeczy. Szczególnie w twoim wieku. Musisz to po prostu przyjąć i pamiętać, żeby później o tym pomyśleć, nie zapomnieć i nigdy nie popaść w rozgoryczenie. Masz prawo myśleć, rozumiesz?” (Kradnąc…s.142), albo „Sam decydujesz kiedy ma boleć”. ( Kradnąc…s.38)
Bohaterowie powieści to w przewadze mężczyźni imający się zajęć typowo męskich, jak: pościg koni, chodzenie po balach na rzece, ścinka drzew, przeprawy łodzią przez rzekę. Jednak jest to książka dla każdego, bez względu na płeć, komu nie obce są egzystencjalne rozterki, kto poszukuje w literaturze wrażenia bliskiego obcowania z naturą. Polecam.
„Nie było nas był las, nie będzie nas będzie las” to stare porzekadło świetnie nadaje się na maksymę płynącą z kart powieści „Kradnąc konie”. Książka norweskiego pisarza Per Pettersona to poruszająca opowieść o przemijaniu i nieuchronności śmierci,tym mocniej odczuwanych,bo w kontakcie z niewzruszoną w swym pięknie przyrodą, która w swoim majestacie nie ogląda się...
więcej Pokaż mimo to