-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać304
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2012-12-16
2013-09-22
Prawie 2 razy zasnęłam podczas czytania. Mielenie jęzorem w kółko o tym samym. Tak, tak, wiem, Sofokles wielki literat, ale jakoś nie przypadł mi do gustu.
Prawie 2 razy zasnęłam podczas czytania. Mielenie jęzorem w kółko o tym samym. Tak, tak, wiem, Sofokles wielki literat, ale jakoś nie przypadł mi do gustu.
Pokaż mimo to2017-05-30
Jeden wielki pseudonaukowy bełkot.
Bardzo przykre jest to, że absolwent tak renomowanego uniwersytetu, jakim jest Oxford, prezentuje coś takiego. Najogólniej mówiąc: brak zrozumienia podstawowych mechanizmów i pojęć z zakresu ewolucji, przeinaczanie jej teorii (choćby stwierdzenie, że naturalna selekcja jest przypadkowa - ręce opadają), stanowiska niepoparte żadnymi dowodami.
Żenujące błędy, na które żaden biolog nigdy by sobie nie pozwolił:
1) stwierdzenie, że żółw ma odnóża. Odnóża. Dla niewtajemniczonych: każda osoba zajmująca się biologią wie, że to pojęcie zarezerwowane jest tylko dla stawonogów. Żółwie mają kończyny, nie odnóża.
2) "zwierzęta wodne nie potrzebują nerek, ponieważ produkty przemiany materii, np. amoniak, wypłukiwane są przez wodę" - doprawdy? Chyba nigdy nie przeczytałam tak bezmyślnego stwierdzenia odnośnie biologii. Po pierwsze zależy to od tego, czy zwierzę jest hipo-, hiper-, czy izoosmotyczne względem jego środowiska życia; po drugie - mięczaki mają nerki. Dalej nie będę się produkować, bo na takie tępe, od początku źle sformułowane zdania aż szkoda czasu.
Idiotyczne porównanie biologii do informatyki, która została stworzona przez człowieka.
Nobliści, na których powołuje się autor w jednym z rozdziałów, to w większości fizycy, chemicy i lekarze, we wspomnianej grupie pojawiło się zaledwie 2 genetyków. Mnóstwo naukowców w przytoczonych cytatach wspomina o bóstwie, powołuje się na nie; co stoi oczywiście w sprzeczności z tym, na czym bazuje nauka - na istnienie jakiegokolwiek bóstwa nie ma żadnych dowodów. Ci, w których wypowiedziach bóstwa nie ma, wspominają o niedoskonałości nauki, o tym, że nie wszystko jest jej znane i przez nią rozumiane. Problem w tym, że to nie jest nic nowego i nic złego. Szanujący się naukowiec z dumą powie, że nie wie, ale pracuje na tym, żeby się dowiedzieć. Nie potrzebuje tymczasowo wypełniać dziur w swojej wiedzy bajeczkami o niewidzialnym przyjacielu. Autor książki, jak widać, tego nie rozumie, wydaje mu się, że takie stwierdzenia popierają jego tezy - podczas gdy jest zupełnie odwrotnie.
Wpychanie do gardła swoich teorii pro-birth (bo "pro-life" to nie można tego nazwać) o "zabijaniu płodów"; próby wywołania w czytelniku niczym nieuzasadnionego poczucia winy; postawienie Dawkinsa i Singera w jednym rzędzie ze zbrodniarzami wojennymi w osobach Hitlera i Mengele, i opisanie tego pierwszego tylko jako wojującego ateisty i zwolennika teorii ewolucji (jak gdyby było to coś złego), przy całkowitym zignorowaniu jego wykształcenia i pracy naukowej - niedopuszczalne. Absurdalne stwierdzenie, z którego wynika, że edukacja seksualna jest zła. W rozdziale o eugenice stronnicze skupienie uwagi tylko na eugenice negatywnej, brak nawet zająknięcia się na temat eugeniki pozytywnej. Głoszenie nieudowodnionych teorii o światowym potopie, który nie został poparty wynikami badań. No i oczywiście klasyczny brak rozróżnienia między "teorią" i "teorią naukową".
Co do ewolucji mają opinie środowisk religijnych, to nie wiem. Zupełnie nie rozumiem poświęcenia temu tematowi całego osobnego rozdziału. Ba, nie rozumiałabym poświęcenia mu nawet jednego zdania.
Jedyny pozytywny aspekt tej publikacji to kilka stron o tym, że należy dbać o bioróżnorodność i ochraniać gatunki zagrożone wyginięciem. Nie jest to jednak żadna odkrywcza informacja, każdy myślący człowiek zdaje sobie z tego sprawę. Ponadto temat ten został jedynie zasygnalizowany, o jakiejkolwiek analizie można sobie pomarzyć.
Od strony technicznej: koszmarne wydanie. Błędy w druku, niepoprawne gramatycznie formy - korektor chyba nigdy nie widział tego na oczy. Ilość obrazków (niektóre bardzo wątpliwej jakości) i powtórzeń na marginesach przywodzi na myśl książkę dla dzieci uczących się czytać. Co ciekawe - każdy obrazek ma na końcu książki podane źródło, z którego pochodzi. Bibliografii co do treści oczywiście brak. W sekcji "Recenzje" zamieszczone są aż dwie(!) recenzyjki, dwóch profesorów, z których jeden zawodowo zajmuje się wyłącznie drzewami od co najmniej 1970 roku, a o drugim w internecie nie można znaleźć nic.
Autor to oszołom. Naprawdę szkoda czasu na taką męczarnię.
Jeden wielki pseudonaukowy bełkot.
Bardzo przykre jest to, że absolwent tak renomowanego uniwersytetu, jakim jest Oxford, prezentuje coś takiego. Najogólniej mówiąc: brak zrozumienia podstawowych mechanizmów i pojęć z zakresu ewolucji, przeinaczanie jej teorii (choćby stwierdzenie, że naturalna selekcja jest przypadkowa - ręce opadają), stanowiska niepoparte żadnymi...
2013-11-17
11.05.2013 Przeczytane księgi 1-4.
17.11.2013 Przeczytane księgi 5-12.
Przebrnęłam! Co za nudy, no ja cież pierniczę. Po raz kolejny stwierdzam, że za Mickiewiczem nie przepadam. Niedobrze mi się robi od tej jego liryczności, wrażliwości, etc., etc. A fuj! Ponadto doszłam do wniosku, że nie należy mu się miano najlepszego polskiego romantyka - na to miano zasługują Norwid lub Słowacki, którzy pisali naprawdę pięknie, ale na pewno nie Mickiewicz.
O ile po przeczytaniu pierwszych czterech ksiąg moje nastawienie wyglądało tak: "może to wcale nie jest takie złe", to po przeczytaniu księgi ósmej diametralnie zmieniłam zdanie. Miałam mianowicie następujące przemyślenia odnośnie bohaterów:
Zosia - naiwna histeryczka,
Telimena - wiecznie lamentująca psychopatka, która powinna wybrać się do lekarza, bo widocznie ma jakiś problem, skoro ciągle mdleje,
Tadeusz - nigdy się nie może zdecydować, kompletnie jak baba, bezpłciowy, tak szlachetny, że to aż śmieszne,
Hrabia - zapatrzony w siebie bubek, któremu się wydaje, że może rządzić wszystkim i wszystkimi, no bo kto normalny stwierdza ot tak, że uwięzi cały dwór?,
Gerwazy - zachowuje się jak nazista, kocha tylko swój ród itd., też psychopata,
natomiast szlachta ogółem zachowuje się jak zabiedzone, wygłodniałe zwierzęta i nieokrzesane dzikusy.
Jedyną w miarę interesującą postacią był Jacek Soplica vel ksiądz Robak.
Podsumowując: język straszny, styl straszny (cóż począć, generalnie nie cierpię poezji, chociaż czasem coś przypadnie mi do gustu, np. autorstwa Baczyńskiego), bohaterowie przedziwni i bezpłciowi, brak ciekawej akcji. Może ta książka "pokrzepiała serca" 200 lat temu, ale jakoś mnie zupełnie nie rusza. Czekam na baty i pretensje. Amen.
11.05.2013 Przeczytane księgi 1-4.
17.11.2013 Przeczytane księgi 5-12.
Przebrnęłam! Co za nudy, no ja cież pierniczę. Po raz kolejny stwierdzam, że za Mickiewiczem nie przepadam. Niedobrze mi się robi od tej jego liryczności, wrażliwości, etc., etc. A fuj! Ponadto doszłam do wniosku, że nie należy mu się miano najlepszego polskiego romantyka - na to miano zasługują Norwid...
2010-01-01
Zaczęłam czytać tę książkę w wieku bodajże lat ośmiu-dziewięciu. Nie dotrwałam nawet do połowy, opisy przyrody po prostu mnie zabiły. Potem, w 5 klasie szkoły podstawowej, musiałam ją przeczytać jako lekturę. Przebrnęłam przez nią tylko dlatego, że przez 2 tygodnie, dzień w dzień siadałam i czytałam po 4 rozdziały. Wyjątkiem był chyba dzień 11 albo 12, kiedy to usiadłam i całą książkę przeczytałam do końca, bo akcja nareszcie się rozkręciła.
Opisy przyrody są tragiczne, zdecydowanie zbyt długie, jest za mało dialogów, akcja ciągnie się niemiłosiernie i miałam wrażenie, że wręcz do rozdziału chyba 45 jej w ogóle nie było. Zdecydowanie nie polecam, choć wiem, że prędzej czy później każdemu zostanie narzucone przeczytanie tej książki.
Zaczęłam czytać tę książkę w wieku bodajże lat ośmiu-dziewięciu. Nie dotrwałam nawet do połowy, opisy przyrody po prostu mnie zabiły. Potem, w 5 klasie szkoły podstawowej, musiałam ją przeczytać jako lekturę. Przebrnęłam przez nią tylko dlatego, że przez 2 tygodnie, dzień w dzień siadałam i czytałam po 4 rozdziały. Wyjątkiem był chyba dzień 11 albo 12, kiedy to usiadłam i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jedna z najnudniejszych książek, jakie czytałam. Nadal nie jestem w stanie zrozumieć, jakim cudem Hemingway'owi udało się rozciągnąć akcję, którą można podsumować bez straty jednym zdaniem, na ponad 100 stron. Niesłychanie nużyły opisy łodzi, lin, ryb. Książka dla mnie kompletnie niezrozumiała, żeby dowiedzieć się, co powinna przekazywać, na jakie wartości zwracać uwagę, musiałam przeczytać kilka opracowań. Zdecydowanie nie polecam.
Jedna z najnudniejszych książek, jakie czytałam. Nadal nie jestem w stanie zrozumieć, jakim cudem Hemingway'owi udało się rozciągnąć akcję, którą można podsumować bez straty jednym zdaniem, na ponad 100 stron. Niesłychanie nużyły opisy łodzi, lin, ryb. Książka dla mnie kompletnie niezrozumiała, żeby dowiedzieć się, co powinna przekazywać, na jakie wartości zwracać uwagę,...
więcej Pokaż mimo to