-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1147
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać395
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2014-08-14
2015-02-07
Bernlef zabiera czytelnika w głąb umysłu Maartena, mężczyzny, którego dotyka demencja. Pomimo, że choroba postępuje szybko, z początku nie wydaje się groźna. Z czasem jednak objawy stają się bardziej widoczne i odczuwalne zarówno dla samego chorego, jak i dla jego żony. Książka ukazuje spustoszenia, jakich w mózgu dokonuje choroba, ale również dramat najbliższej osoby, która dopiero uczy się żyć ze świadomością, że ukochany partner coraz bardziej się od niej oddala, i że tego procesu nic nie jest w stanie zatrzymać.
Czytelnikom, których wciągnęła przedstawiona w tej książce historia, polecam także film "Iris" ze wspaniałą Judi Dench w roli zmagającej się z chorobą Alzheimera pisarki Iris Murdoch. Partnerują jej Jim Broadbent, Kate Winslet i Hugh Bonneville.
Bernlef zabiera czytelnika w głąb umysłu Maartena, mężczyzny, którego dotyka demencja. Pomimo, że choroba postępuje szybko, z początku nie wydaje się groźna. Z czasem jednak objawy stają się bardziej widoczne i odczuwalne zarówno dla samego chorego, jak i dla jego żony. Książka ukazuje spustoszenia, jakich w mózgu dokonuje choroba, ale również dramat najbliższej osoby,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-10-16
Dawno nie czytałem tak lekkiej a jednocześnie mądrej książki. Zaraz jednak odniosę się do tej lekkości i mądrości, bo pewnie znaleźliby się czytelnicy, którzy podważyliby moje zdanie. Wyręczę ich tu jednak i sam najpierw obalę własne stwierdzenie, a potem będę go bronił.
Najpierw rozprawię się z lekkością. Czy można nazwać lekką książkę, która opisuje codzienność pensjonariuszy domu seniora? Ach, ta poprawność polityczna i chowanie się za eufemizmami! Nazywajmy rzecz po imieniu, tak jak to robi Hendrik Groen: żaden "dom seniora", "dom spokojnej starości", tylko po prostu "dom starców" i wcale niewiele większą pociechą jest to, że znajduje się on w bogatej Holandii, bo starość to starość, niezależnie od miejsca i wszędzie oznacza ona osamotnienie, spadek sprawności fizycznej, poczucie bezradności i niepotrzebności a także konieczność zmiany nawyków, stosowania się do bzdurnych regulaminów, które jeszcze bardziej ograniczają poczucie własnej wartości pensjonariuszy. W dodatku wszechobecne w tej książce są choroby, demencja i śmierć. Czy da się pisać lekko i bez szyderstwa o takich po trochu odzieranych z własnej godności przez los i innych ludzi osobach? Da się! A najbardziej jeśli samemu jest się mieszkańcem takiego ośrodka (no wiem, Hendrik Groen to pseudonim, pod którym może kryć się całkiem młoda osoba, ale łudźmy się, że autor faktycznie jest człowiekiem w podeszłym wieku). No dobrze, przechodzę do sedna. Sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 83 i 3/4 jest przezabawną książką, w której prawie na każdej stronie czytelnik może spodziewać się wybuchu śmiechu, albo przynajmniej wywołania uśmiechu ze sposobu, w jaki autor opisuje radzenie sobie starszych ludzi z czyhającymi na nich na każdym kroku przeciwnościami. Mnóstwo tu jest humoru słownego jak i sytuacyjnego, a wszystko to jest jak najbardziej prawdopodobne. Kto nie wierzy, że takie sytuacje się zdarzają, niech zapyta najstarszych członków własnej rodziny (o ile są choć trochę zdystansowani do starzenia się).
No dobra, teraz coś o mądrości. Skoro Hendrikowi i jego przyjaciołom zdarzają się różne wpadki i wypadki jak choćby przypadkowe zabicie wszystkich rybek w akwarium, o czym dowiadujemy się już z pierwszych stron książki, a potem inne mniej lub bardziej zamierzone sytuacje wynikające z niemożliwości akceptacji odmienności innych znajdujących się w równie trudnej sytuacji ludzi oraz w pełni świadomej i zamierzonej złośliwości i uszczypliwości, czy takie dzieło może być mądre? A jeszcze ta, już wspomniana przeze mnie lekkość opisu... Spokojnie, nie ma o co się martwić, bo czyż wszystko powyższe, to nie jest samo życie? Nawet te złośliwości, to przecież wynik zwykłego nieradzenia sobie ze stresem. Dodam tutaj, że dziennik głównego bohatera nie jest tylko komediowym zapisem niepowodzeń. Jest on również pełny opisów przyjaźni, miłości, empatii, optymizmu i życiowej zaradności. Bohaterowie są bardzo ludzcy i wiek ani obniżona sprawność im tego w żaden sposób nie odbierają ani nie umniejszają. Wiele ze scen może wywołać nie tylko łzy ze śmiechu ale także ze wzruszenia.
Polecam wszystkim czytelnikom tę lekturę, a zwłaszcza tym, którzy szukają w książce zarówno refleksji, jak i wytchnienia od prozaicznych obowiązków zwykłych dni. "Małe eksperymenty ze szczęściem" mogą także poniekąd oswoić nas z czekającą nas starością. Jesień, czy nawet zima życia nie musi oznaczać pogrążenia się w marazmie i beznadziei. Tymczasem powolutku zabieram się za kontynuację niniejszej książki zatytułowaną "Dopóki życie trwa. Nowy sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 85".
Dawno nie czytałem tak lekkiej a jednocześnie mądrej książki. Zaraz jednak odniosę się do tej lekkości i mądrości, bo pewnie znaleźliby się czytelnicy, którzy podważyliby moje zdanie. Wyręczę ich tu jednak i sam najpierw obalę własne stwierdzenie, a potem będę go bronił.
Najpierw rozprawię się z lekkością. Czy można nazwać lekką książkę, która opisuje codzienność...
2010-08-18
Poruszający obraz życia obozowego opowiedziany z punktu widzenia kilkuletniego dziecka. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych książek dotyczących wojennych losów Żydów, jaką czytałem. Największym atutem jest jej język, po dziecięcemu naiwny, ale zaryzykuję stwierdzenie - również poetycki. Wspaniale zostało opisane to, z jakim spokojem rodzice godząc się na nieuchronność swego losu, próbują go oszczędzić dziecku, tłumacząc rozgrywające się wydarzenia, tak, aby mogło ono pojąć je jako coś przejściowego, niegroźnego, nawet noszącego znamiona zabawy. Chłopiec odbywa przyśpieszony kurs dojrzewania - szybko uczy się czym jest godność, prawda, nadzieja, strata, i śmierć.
W pewnym stopniu "Lata dzieciństwa" przypominają film Roberto Benigniego "Życie jest piękne".
Muszę przyznać, że w takcie czytania tej niewielkiej książeczki zdarzyło mi się mieć łzy w oczach.
Poruszający obraz życia obozowego opowiedziany z punktu widzenia kilkuletniego dziecka. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych książek dotyczących wojennych losów Żydów, jaką czytałem. Największym atutem jest jej język, po dziecięcemu naiwny, ale zaryzykuję stwierdzenie - również poetycki. Wspaniale zostało opisane to, z jakim spokojem rodzice godząc się na nieuchronność...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to