Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

To może zacznę od plusów. Najfajniejsze w tej książce jest to, że bardzo szybko się ją czyta. A tak już odnośnie treści to podobało mi się tylko zwrócenie uwagi na problem samobójstw, (z założenia) ta książka miała pokazać jak tak naprawdę niewiele jest trzeba aby się poddać i wybrać ostateczny sposób rozwiązania swoich (dla niektórych słabych, dla innych poważnych) problemów. Ma też pewnie pokazać młodym dziewczynkom te wszystkie oczywiste ,,nie słuchaj plotek bo mogą być kłamstwem'', ,,nie mów komuś smutnych rzeczy bo może być mu przykro'' itp. itd. ,,Trzynaście powodów'' jest tak naprawdę prostą książką.
Myślę jednak, że to wszystko jest przesadzone. Właściwie żadna z kaset nie wyjaśniła mi dlaczego w końcu ona się zabiła. Tak, dopiero napisałem, że każdy ma swój próg wytrzymałości psychicznej i limit problemów, ale akurat tu naprawdę nie potrafiłem dostrzec nic traumatycznego i nie do uniknięcia. Bolały ją plotki, ale nic z nimi nie robiła, właściwie sama je nakręcała (patrz; np ciśniecie beki z koleżanką przy podglądaczu) bolało ją to że dobierali się do niej jacyś kolesie, ale nawet im nie stawiała oporu, nie dała do zrozumienia że coś się jej nie podoba, cokolwiek. Hannah nawet opowiada to wszystko w taki sposób jakby ich wszystkich osądzała mimo, że wina większości osób ograniczała się do czegoś w typie ,,chciała żebym podwiozła ją samochodem, a nie raczy się ze mną przywitać''. Wszystko ją niesamowicie boli, ale nikomu nie powie ,,ej zostaw moje cycki'', ,,nie, nie podwiozę cię, nawet cię nie znam''. Tak samo wina Clay-a ogranicza się do wyjścia z pokoju kiedy mu kazała. Oboje zresztą obwiniają siebie i innych, ale nie tych których faktycznie coś zrobili. Bohaterka robi ze swojej śmierci straszną szopkę, zabija się przez plotki i dziwnych ludzi ze szkoły, a nie dostrzega nawet swoich przyjaciół i rodziny. Nie myśli nawet tak naprawdę o śmierci; o wszystkich za i przeciw, czy to może ostateczne rozwiązanie, czy może ktoś ją jednak kocha i warto dla niego żyć. Nie, z dnia na dzień idzie popełnić samobójstwo bo tak jej się akurat chcę. Napisane też jest to kiepsko, Hannah mówi w sposób przyprawiający o załamanie nerwowe, aż po prostu słyszę ten oskarżycielski ton księżniczki 11-stolatki podczas ,,okresu buntu''. Niby bestseller i w najgorszym wypadku ,,literatura młodzieżowa'', ale jak dla mnie wyszła z tego pogadanka dla dzieci.

To może zacznę od plusów. Najfajniejsze w tej książce jest to, że bardzo szybko się ją czyta. A tak już odnośnie treści to podobało mi się tylko zwrócenie uwagi na problem samobójstw, (z założenia) ta książka miała pokazać jak tak naprawdę niewiele jest trzeba aby się poddać i wybrać ostateczny sposób rozwiązania swoich (dla niektórych słabych, dla innych poważnych)...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fabułowo w książce nic się nie dzieje. Główny bohater raźno sobie chodzi po świecie który jest jakimś potrąconym światem z wiedźmina z upchaną na chama post-apokalipsą i większość czasu książki jest pomijana za wyjątkiem zapinania/obczajania lasek. Pistolety tam są tak rzadkie i nie do zdobycia że ma go każdy złodupiec. Same walki można skrócić do tego że Sztejer i tak wygra, a jak przegra to i tak jakiś potwór wyskoczy z krzaków i zje przeciwnika. Główny bohater jest stereotypowym true prawdziwym mężczyzną, jakimś skichanym lekiem na kompleksy autora; każdą kobietę występującą w książce albo kiedyś zapiął, albo zapina, albo dopiero planuje i wszystkie oczywiście są zachwycone z tego powodu, nawet niewolnice i kapłanki same włażą mu do łóżka. Ma wielkie przyrodzenie co musiało być zaznaczone w książce, na wszystkim się zna, wszystko umie, wszędzie był, służył w każdej armii, ogólnie jest najlepszy, najsilniejszy, najszybszy, najmądrzejszy, najlepiej walczy itd. Ma też wyjątkowo zawyżone ego co na dłuższą metę strasznie daje po oczach w książce i irytuje. Styl pisania jest kiepski, jakieś dziwne ciągłe zwracanie się do czytelnika trochę nieudane (,,no... ale wiecie o co chodzi'') i jak już pisałem w książce nic się nie dzieje, a autor chyba po prostu leczył swoje kompleksy i jakieś niewyżycie.

Fabułowo w książce nic się nie dzieje. Główny bohater raźno sobie chodzi po świecie który jest jakimś potrąconym światem z wiedźmina z upchaną na chama post-apokalipsą i większość czasu książki jest pomijana za wyjątkiem zapinania/obczajania lasek. Pistolety tam są tak rzadkie i nie do zdobycia że ma go każdy złodupiec. Same walki można skrócić do tego że Sztejer i tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O ile książka zapowiadała się naprawdę świetnie, to dość szybko okazało się że jedynie 2 pierwsze opowiadania były naprawdę dobre. Tytułowe ,,Światy Dantego'' i następne w kolejności ,,Duchy w maszynach'' jak dla mnie naprawdę zasługiwały na 8 gwiazdek, reszta opowiadań jednak mimo że fabułowo każde było inne, przedstawiały się dokładnie tak samo. Najpierw dużo tekstu o niczym, po czym na ostatnich stronach nagle coś się zaczyna dziać i teoretycznie wyjaśniać, bo w praktyce nie zawsze wiadomo o co w danym opowiadaniu chodziło, nawet po przeczytaniu całości. Do pewnego etapu każde były po prostu nudne, a kończyły się jednym wielkim ,,co w ogóle''. Wstawki Ćwieka są jak dla mnie co najmniej niepotrzebne, po pewnym czasie nawet może i wkurzające. Może miały na cel wypromowanie książki jego nazwiskiem bo ,,coś tam napisał''. Nie wiem, nie wnikam.

O ile książka zapowiadała się naprawdę świetnie, to dość szybko okazało się że jedynie 2 pierwsze opowiadania były naprawdę dobre. Tytułowe ,,Światy Dantego'' i następne w kolejności ,,Duchy w maszynach'' jak dla mnie naprawdę zasługiwały na 8 gwiazdek, reszta opowiadań jednak mimo że fabułowo każde było inne, przedstawiały się dokładnie tak samo. Najpierw dużo tekstu o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie dałem rady uciągnąć tej książki, na stronie nr 70 zwyczajnie zamknąłem ją i odłożyłem do szafki. Sam styl pisania niezwykle męczący; wszystko zdaję się momentami ciągnąć, a innym razem skracać na siłę, ogólnie czuć też bardzo słaby kunszt jakże istotnej przy pisaniu umiejętności jaką jest umiejętność owego pisania. Fabuła nudna i o niczym. Główna bohaterka wyjątkowo irytująca. Niezwykle wyraźnie da się wyczuć momenty jakby opisane ,,tu Dora wypowiedziała niezwykle błyskotliwą ripostę, doceń ją'' a będące zwyczajnie żenujące. Całość sprowadza się do informacji że Jada i jej faceci są nieprzeciętnie przystojni, a tak zwane buce już nie bo nie lubią Dory. Wygląd bohaterki jest tak stereotypowy że aż śmieszny podobnie jak i jej ,,pochodzenie''. Najlepszy jest moment w którym patrzy się na autorkę, i czyta się te wszystkie określenia bohaterki typu ,,Jada'' i po prostu wyczuwa się te przykre kompleksy pisarki. Jak ktoś lubi czytać tandetne prawie romansidła w których wszyscy którzy są ,,tymi fajnymi'' przedstawiają się dokładnie identycznie idealnie to polecam.

Nie dałem rady uciągnąć tej książki, na stronie nr 70 zwyczajnie zamknąłem ją i odłożyłem do szafki. Sam styl pisania niezwykle męczący; wszystko zdaję się momentami ciągnąć, a innym razem skracać na siłę, ogólnie czuć też bardzo słaby kunszt jakże istotnej przy pisaniu umiejętności jaką jest umiejętność owego pisania. Fabuła nudna i o niczym. Główna bohaterka wyjątkowo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę ogólnie czyta się szybko, łatwo i raczej przyjemnie. Wziąłem pod uwagę że to fantastyka ,,dla młodzieży i młodszych czytelników'' jednak momentami zastanawiałem się czy to książka przeznaczona dla osób poniżej 11 roku życia czy po prostu jest książką o niczym, gdzie nie trzeba się wgłębiać w fabułę, utożsamiać z postaciami czy rozmyślać nad głębszymi myślami z utworu. Humor z książki bardzo szybko stał się dla mnie przesadzony i momentami żenujący, a ilustracje zdecydowanie mogły by być lepsze. Dużo rzeczy dzieje się za szybko i wiele wątków jest po prostu pomijanych. Sporo jest też sytuacji dosyć bezsensownych. Mimo wszystko książka jest fajnym zabijaczem czasu, i może małym ,,odpoczynkiem'' od trudniejszych pozycji.

Książkę ogólnie czyta się szybko, łatwo i raczej przyjemnie. Wziąłem pod uwagę że to fantastyka ,,dla młodzieży i młodszych czytelników'' jednak momentami zastanawiałem się czy to książka przeznaczona dla osób poniżej 11 roku życia czy po prostu jest książką o niczym, gdzie nie trzeba się wgłębiać w fabułę, utożsamiać z postaciami czy rozmyślać nad głębszymi myślami z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Właściwie fabuła zapowiadała się oryginalnie. Anioły zagładą ludzkości ziemi XXI wieku. Osobiście się z dokładnie takim pomysłem nie spotkałem. Niby można powiedzieć że wystarczy zrobić schemat ,,zagłada ludzi - (wstaw coś nowego)'' ale to już skrajne czepialstwo. O tym że to książka dla stereotypowych nastolatek zorientowałem się już po kilku stronach (chociaż nawet okładka na to wskazywała) i o ile właściwie samo w sobie nie przeszkadza mi to zbytnio, to treść i poziom tej książki już owszem. Gdyby nie fakt że skończyły mi się książki, a bibliotekę z powrotem otwierają dopiero za pół miesiąca, to odpuściłbym sobie ten twór niezwykle szybko. Tytułowe anioły właściwie są cały czas gdzieś w tle razem z tą całą apokalipsą. Niby są, niby budzą grozę wśród ludzi, ale jakoś tak nic w związku z nimi tak naprawdę się nie dzieje. Jak już kilka osób zauważyło - gdyby zamiast aniołów wstawić dowolne zagrożenie, mniej lub bardziej fantastyczne, nie zrobiło by to żadnej różnicy. Z głównych bohaterów zarówno Penryn jak i Raffe są postaciami mega wkurzającymi. Ona niby zaradna, silna, niezależna i rozważna, ale przez większość książki albo wpada w jakieś głupie sytuacje przez swoją głupotę, albo nie wie co robić więc robi najgłupsze co przyjdzie jej do głowy. Niby jest też po treningach nie wiadomo czego, ale jakoś z tego w ogóle nie korzysta. Łatwo daje sobą manipulować i pomiatać. Jak dla mnie to taka typowa głupia małolata która wszystko wie lepiej, ale jak przyjdzie co do czego to ona jest biedna i bezbronna. On natomiast jest w jej klimatach czyli młody cwaniakujący macho, rzucający na prawo i lewo pseudo zabawno-błyskotliwe odzywki. Też niby mega silny, zwinny i inteligentny, a razem z Penryn daje się złapać w najgłupsze zasadzki i jakoś niespecjalnie mu wychodzi radzenie sobie z nimi. Fakt z książki że to nie wiadomo jak ważny i potężny archanioł Rafał właściwie można sobie dopisać gdzieś na boku bo ani do niego nie pasuje, ani w fabule nie jest istotny. Oboje oczywiście są nieprzeciętnie piękni, i o ile u niego jako anioła to raczej normalne, ona jest ładna właściwie jak każda główna bohaterka książki napisanej przez kobietę.

W ,,Opowieści (...)'' ogólnie jest mnóstwo sytuacji totalnie z dupy, bez żadnej logiki, spójności czy zwykłego sensu. ,,<liżą się> -w sumie to cię nie lubię'' , <Penryn tnie Raffemu skrzydła chyba z czystej złośliwości czym pokazuje tylko jak bardzo powinien ją przebić mieczem już w pierwszych 20 stronach książki>, <porwani przez jakiś tam obóz ludzi którzy nie wypuszczą ich, ani im nie pomogą bo to na pewno szpiedzy> ich szef opowiada im cały plan ataku na gniazdo aniołów i informacje dotyczące obozu żeby nie móc ich wypuścić jeszcze bardziej, <miecz nie uznaje już swojego pana: anioła, ale randomową laskę owszem>, <inny archanioł zamiast wziąć i zabić swojego politycznego przeciwnika to bawi się w jakieś zamienianie skrzydeł, wyśmianie jego laski i zostawia go tak o>, <anioły właściwie same nie wiedzą czemu sieją rozpiździel na ziemi (tu akurat pewnie autorka po prostu sama jeszcze nie wymyśliła odpowiedniego argumentu dlaczego to robią. z tego samego powodu Raffe pewnie niby tak bardzo kocha Penryn i jej pomaga, ale na połowę istotnych rzeczy i dla niej i dla czytelnika nie odpowiada)>, sama matka Penryn która połamała własną córkę, ogólnie uchodzi za niebezpieczną i nieobliczalną, a jakimś cudem nawet w rzeczywistości ,,przed'' nikt jej nie zamknął ani w psychiatryku, ani w więzieniu. tak naprawdę nikt jej nie miał tego nawet za złe.

Osobiście nie udało mi się polubić żadnej postaci co u mnie jest bardzo przykre. Dialogi bohaterów, opisy osób, otoczenia, walk czy jakiś tam przemyśleń także są dość płytkie i nieciekawe. U mnie książka zarobiła swoje 2 gwiazdki jedynie momentem od wejścia Penryn do tego laboratorium (?) do prawie-walki Rafała z demonem (bo to już było akurat słabe). Za kontynuacje się w każdym razie na pewno nie zabiorę.

Właściwie fabuła zapowiadała się oryginalnie. Anioły zagładą ludzkości ziemi XXI wieku. Osobiście się z dokładnie takim pomysłem nie spotkałem. Niby można powiedzieć że wystarczy zrobić schemat ,,zagłada ludzi - (wstaw coś nowego)'' ale to już skrajne czepialstwo. O tym że to książka dla stereotypowych nastolatek zorientowałem się już po kilku stronach (chociaż nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

(Edit 29.10.18 : jako że autor kazał mi dorosnąć to uzupełnię opinie po 2 latach: wciąż uważam, że ta książka jest beznadziejna. Chociaż tyle dobrze, że udało mi się jej pozbyć z półki.)

Właściwie nigdy nie pisałem recenzji. Jednak ta książka naprawdę mnie do tego zainspirowała. Niestety niekoniecznie w dobrym tego słowa znaczeniu. Na targach książki w Krakowie przechadzając się między stoiskami wszelakich wydawnictw, mając już kilka nabytków w plecaku i napajając się taką ilością książek w około wręczono mi ulotkę. Człowiek który mi ją przekazał wyglądał co prawda na przerażonego życiem i niepewnego siebie, jednak ulotkę wziąłem z ochotą. A nuż nie pożałuje? Ulotka ta promowała tą właśnie książkę. Tak naprawdę zapowiadała się ciekawie. Wiek pary, święte dziecko, wojownicy i gdzieś w międzyczasie magia, nekromanci czy magiczne istoty. Książkę zamówiłem dopiero w grudniu razem z kilkoma innymi i tu pierwsze rozczarowanie. Książka niby w folii, ale już z rysą na boku i zmiętoloną okładką. Niefajnie. Nie zraziło mnie to co prawda specjalnie w końcu różne rzeczy dzieją się z przesyłkami w podróży. Skończyłem książkę którą czytałem wtedy i zabrałem się za tą. Jak na tamten moment czułem się zaintrygowany. Na początku wita mnie mapa, dalej definicja steampunku i opis krain występujących w Studni Przepaści. Jak dla mnie świetnie, przynajmniej się nie pogubię w międzyczasie. Dalej ciekawy prolog i faktyczne zaczęcie książki. Poznajemy miasto Vitaco i Alistera. A dalej... Cóż, nie podobało mi się że zaraz po wejściu w historię od razu autor rzuca nam pod nos pedofilię u księży, kiedy to Najwyższy Kapłan sprawia sobie przyjemność małą dziewczynką. Ogólnie podobnych scen w pierwszej części Requiem Upadłych niemało. Autor naprawdę bombarduje nas pedofilią, nekrofilią, homoseksualizmem czy samym seksem na bieżąco. Ale wróćmy... Dalej mamy okazję poznać jedną z drużyn Zakonu Wolnej Woli którzy będą nam towarzyszyć przez większą część książki. I naprawdę lepiej się nimi nacieszmy bo trójka z nich umrze już na następnej danej im misji. Od początku przypadła mi do gustu postać Kyle. Potężny goeta i egzorcysta przywołujący czy też wypędzający najpotężniejsze demony. Ma pierścień dzięki któremu jest jeszcze bardziej niepokonany we wszystkim. Ogólnie postać w typie zazwyczaj (ale nie tutaj) głównego bohatera który umie i wie wszystko, wzbudza strach w każdym kto na niego spojrzy i jego główną rolą jest ociekanie epickością i bycie fajnym we wszystkim za co się weźmie. Po czym... Na 149 stronie umiera. Poważnie, sam początek książki. Zaraz po nim zostaje zamordowany ich jeszcze jeden przyjaciel, a kolejny nie przeżywa nocy kiedy powrócił ranny do zakonu razem z przyjaciółmi. Sprawcą tego wszystkiego jest Antoni Radovic, postać opisana w poprzednim rozdziale. Antoni jest niestety niezwykle żenującą postacią. W dzieciństwie ojciec szerzył w domu taką trochę patologię, młody chłopak ma też jakąś swoją dziewczynę, jednak większość czasu opisanego w książce tak naprawdę rozczula się nad ,,obecnymi czasami'' kiedy to WSZYSTKIE dziewczyny się puszczają, chodzą w bardzo krótkich spódniczkach i dekoltach, robią sobie bardzo mocny makijaż, a co druga jest prostytutką. Tutaj przypomnę: mamy wiek pary. Miniówki, puszczalstwo, narkotyki? Nie przesadzajmy. Młody Radovic zrozpaczony tym wszystkim udaję się do szkolnego psychologa (szkolny psycholog? ej to miało się opierać na wieku pary, pamiętasz autorze?)który budzi w nim nienawiść do wszystkiego i ukierunkowuje chwilowo jego złość na sztuki walki Potem Antoni zostaje psychopatą, jego dziewczyna się puszcza z jego przyjacielem, więc go zabija, dowiaduję się od psychologa że to wszystko było zaplanowane więc chłopak wkurza się i go zabija. Później nasz true psychopata pracuje dla Alistera głównie (i w międzyczasie) zabijając. Tak naprawdę gdyby ta książka była osadzona w bardziej współczesnych czasach, totalnie nie zrobiło by to różnicy. Autor naprawdę nie wykorzystał faktu że fabuła tworzona była na podstawie epoki parowej. Gdzie ten steampunk zdefiniowany na pierwszej kartce? Naprawdę ubolewam nad niewykorzystaniem możliwości tematyki. I to wieczne przeginanie z wciskaniem tematów bardzo współczesnych. Dekolty i miniówki u kobiet, pedofilia u księży, szkoła dla wszystkich i szkolny psycholog, albo pojęcia takie jak homo czy biseksualizm
,,Valerius podszedł do Olivera i nagle z rozsądnego biznesmena z klasą, przeistoczył się w zboczonego homoseksualistę (biseksualistę, jeżeli mówił prawdę o kurtyzanach).'' poważnie? Wszędzie jest pełno niepotrzebnych wulgaryzmów, a bohaterowie jakoś za często bekają, pierdzą, piją itp. ,,-A ty gdzie byłeś?! - wrzasnął kapitan. -Wysrać się - burknął.'' albo moment w którym Oliver przejeżdża językiem po zębach stwierdzając na nich osad, ponieważ ich dzisiaj nie umył. Właściwie same jakieś stwierdzenia typu ,,Dupa mnie boli - powiedział Gunamo.'' nie przeszkadzają, ale w momencie kiedy natykam się non stop na wzmianki o sraniu, brudnych zębach czy nawet wspomnianym wcześniej seksie, książka robi się tak naprawdę obleśna. Oprócz Kyle i Gunamo ciężko było mi polubić jakąś postać. Większość jest naprawdę nijaka. Oliver (prawdopodobnie razem z Antonim jest główną postacią) który niby zostaje kapitanem; boi się luster, a mimo że ich wyprawy są tajne i dyskretne, przedstawia się jako Lew Boży Zakonu Wolnej Woli każdemu komu się da. No i zakochuję się w Caroline. Właśnie. Caroline. Dla niektórych Święte Dziecko, dla innych przeciwnie - Nieświęte Dziecko. W tej historii ukazuję się jako 14-latka która na początku zachowuję się jakby miała tak z dwa razy mniej wiosen za sobą. Potem zostaje opętana, nikt nie wie do końca jak. Po roku wyrasta na urodziwe dziewczę które wszyscy chcą gwałcić lub składają niemoralne propozycję. Książka powoli kończy się kiedy Antoni zaczyna widzieć w Caroline swoją córkę której nie miał, a Oliver postanawia zapomnieć złe uczynki Radovica (czytaj: mieć totalnie wywalone na to że zabił mu trzech przyjaciół i mnóstwo mniej i bardziej niewinnych ludzi, naprawdę brawa dla Ciebie kapitanie) i razem ustawiają wielką bitwę o Caroline z wiedźmami, nekromantami, legionistami i satanistami. Potem dziewczyna ginie w nawiedzonym domu, ale tylko na niby żeby Oliver, którego przecież tak bardzo kocha i jest jej rycerzem, nie wiedział gdzie jest i razem z przybranym ojcem ze skłonnościami psychopatycznymi wyrusza w góry na wycieczkę. Jeśli mogę jeszcze trochę ponarzekać... Wkurzający jest upływ czasu w tej historii. Coś się dzieje, po czym upływa rok, przerwa na jakieś ruszenie akcji i mija tydzień. I tak całą książkę. Co trzecią odpowiedzią postaci jest ,,aha'' jakby sam autor nie bardzo wiedział po co napisał poprzednią wypowiedź (w tym wypadku często przemyślenia o życiu) i co na to odpowiedzieć. No i znowu... Sceny obleśności, seksu i głupich stwierdzeń. ,,W dodatku był przystojny, a jego spojrzenie zwalało z nóg kobiety, doprowadzając je do natychmiastowego orgazmu'' czyżby kompleksy Panie Clemence? ,,A w las zapuszczają się młode, kilkunastoletnie to góra, w dodatku dziewice. Ciasne szpareczki mają i ładny kolorek kontrastuje z naszymi przyrodzeniami.'' ,,Oliver upił się oczywiście srodze, rzygając nazajutrz piwem i przekąskami.'' I związani przepłyneli morze. No naprawdę... Pozwoliłem sobie zajrzeć jeszcze przed rozpoczęciem lektury na ,,Parę słów od autora'' i jego opis, znajdujące się na ostatniej stronie. Nie dowiemy się ile ma lat, jednak musimy zostać poinformowani że lubi anime. Serio nikogo to nie obchodzi. Tak naprawdę od razu widzę autora jako typowego ,,przegrywa życiowego'' - nerda po 30-stce który na cel życiowy ustanowił sobie przeczytanie wszystkich mang i onanizować się do bohaterek anime. Czy skłonności do nadmiernego umieszczaniu scen seksu i wszelakich jego zboczeń świadczy o jakimś niewyżyciu? Tak naprawdę większą część książki autentycznie musiałem zmuszać się do czytania. Przykre jest to że totalnie nie obchodziło mnie co stanie się potem, co za tym idzie; mało interesuje mnie ewentualna kontynuacja Studni Przepaści. Książkę mogę polecić fanom amatorskiej fantastyki, którzy muszą głównie zabić czymś czas. Chociaż wiadomo - o gustach się nie dyskutuje.

(Edit 29.10.18 : jako że autor kazał mi dorosnąć to uzupełnię opinie po 2 latach: wciąż uważam, że ta książka jest beznadziejna. Chociaż tyle dobrze, że udało mi się jej pozbyć z półki.)

Właściwie nigdy nie pisałem recenzji. Jednak ta książka naprawdę mnie do tego zainspirowała. Niestety niekoniecznie w dobrym tego słowa znaczeniu. Na targach książki w Krakowie...

więcej Pokaż mimo to