-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
-
Artykuły„Dwie splecione korony”: mroczna baśń Rachel GilligSonia Miniewicz1
-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-03-24
2024-03-13
2024-04-26
Sięgając po „100 dni słońca”, byłam raczej nastawiona pozytywnie. Opis i pierwsze strony sugerowały mi uroczą książkę o ludziach mierzących się problemami, mimo których realizują swoje pasje i odnajdują w sobie wsparcie. Niestety się zawiodłam.
Jeśli chodzi o rzeczy, które mi się podobały, to na pewno jest to Weston i sposób w jaki zachęcał Tessę do walki i w pewnym sensie powrotu do swojego dawnego życia. To, jak pokazywał jej nowe możliwości. Ogólnie jego podejście do niej kilkukrotnie wywołało na mojej twarzy uśmiech.
To, że czytało się dość szybko i przyjemnie również uznaję za plus.
Natomiast jeśli chodzi o minusy, było ich niestety więcej. [Ta część zawiera drobne spoilery]
Zacznę może od samego stylu. Miałam wrażenie, że sposób, w jaki książka została napisana, sprawiał, że nie mogłam wczuć się w emocje i przeżycia bohaterów. Przez większość czasu byli dla mnie obojętni, a ich uczucia wręcz przerysowane.
Do tego dialogi, napisane w sposób po prostu sztywny i nierealny. Najbardziej zauważalne było to przy wypowiedziach młodszych bohaterów. Przykro mi, ale dzieci w taki sposób nie mówią.
Teoretycznie te dwie rzeczy nie są nie wiadomo jaką wadą, zdarzało się, że książka mimo nich, wciąż mi się mniej czy bardziej podobała. W tym przypadku też tak było, ale tylko na początku, bo mniej więcej w momencie, gdy zaczęliśmy poznawać przeszłość Westona, ja stawałam się coraz bardziej zdenerwowana i zniesmaczona.
Pierwsza w oczy rzuciła mi się jego lekkomyślność, a wręcz głupota. No, ale okej, był młody, często wpada się wtedy na dziwne pomysły. W tym momencie nie spodobało mi się też to, że ani jego brat, ani przyjaciel, nie wpadł na pomysł powiedzenia czegokolwiek jego rodzicom. No, ale dobra, to też mogę zrzucić na młodość i odrobinę zbyt dużą lojalność. Problem tak naprawdę zaczął się wtedy, gdy nawet amputacja niczego naszego bohatera nie nauczyła. On wciąż postępował lekkomyślnie, uważał że wie lepiej i za nic miał ludzi, którzy mieli na uwadze jego dobro.
Nie jestem w stanie skomentować to w jakikolwiek inny sposób. On dosłownie wyrzucił przez okno zalecenia lekarza. Przy dostosowywaniu nowych protez miał gdzieś ostrożność i wizyty u fizjoterapeuty. Co więcej zamiast osiągając coś zgodnie z procedurami, zdenerwowany że nie jest tak jak on chce, poszedł na ściankę wspinaczkową bez asekuracji, co jest głupotą, nawet gdy masz dwie sprawne nogi. Został na tej ściance przyłapany, ale zamiast wytłumaczyć mu, jak bezmyślne to było, okrzyczeć go, cokolwiek, to w jakiś pokrętny, kompletnie dla mnie niezrozumiały sposób, uznano to za dowód jego, nie wiem, determinacji? Siły? I zgadnijcie co, nagle okazało się, że to wystarczy i żadne procedury nie były potrzebne.
Najgorsze w tym było to, że za każdym razem, gdy Weston pokazywał swoją głupotę, dokładnie tak reagowali bohaterowie – w najlepszym przypadku ignorowali go, dając mu tym samym przyzwolenie, w najgorszym, wręcz mu przyklaskiwali. I to niezależnie od tego, czy chodziło o coś mniej głupiego, jak wyrzucenie karteczki, czy bardziej, jak ta ścianka albo wchodzenie po raz pierwszy po schodach po ciemku (!) bez czyjejkolwiek pomocy. No i oczywiście, nie spotykają go też żadne zdrowotne konsekwencje swoich działań. Głupi ma zawsze szczęście, czy coś w tym stylu.
W jego postaci zdenerwowała mnie jeszcze jedna rzecz. Jeśli chodzi o jego zachowanie w stosunku do Tessy przeważnie nie miałam żadnych zastrzeżeń, ewentualnie kilka drobiazgów. A potem nastąpiła pierwsza scena pocałunku, kiedy to Weston pocałował Tessę bez jej zgody. I od razu mówię. Nie mam nic do takich sytuacji, nie uważam że zawsze przed pocałowaniem kogoś trzeba pytać o zgodę, no nie. Ale w tym przypadku, już nawet pomijając to, że oni nie byli w związku i nigdy wcześniej się nie całowali, to mimo wszystko Tessa była NIEWIDOMA. Nie mogła go zobaczyć, nie mogła się w żaden sposób przygotować czy szybko odsunąć. Więc czy ktoś mi może odpowiedzieć dlaczego Weston zapytał czy może ją pocałować i od razu, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, ją pocałował?
Ale może dość o Westonie, przejdźmy do reszty.
Jeśli chodzi o Tessę, w niej najbardziej zdenerwowało mnie to, jak bardzo skupiona na sobie była. Jasne, fakt, straciła wzrok, ale to nie usprawiedliwia sposobu w jaki odnosiła się do innych, czy to, jak tak naprawdę, ignorowała fakt, że nie tylko ona uczestniczyła w wypadku. Kompletnie zignorowała samopoczucie babci, nigdy nie spytała, jak ona się po tym wypadku czuje, w żaden sposób się nią nie zainteresowała.
Tutaj nasuwa mi się kolejny zarzut, czyli postacie drugoplanowe, choć słowo to jest nadużyciem, skoro wiemy o nich tyle co nic. Zarówno jeśli chodzi o dziadków i przyjaciół Tessy, jak i rodziców i rodzeństwo Westona. Nie wiemy, jak wyglądają, czym się zajmują, jakie są ich przyzwyczajenia, nawyki. A ich samych w tekście było po prostu mało. Najwięcej dowiedzieliśmy się chyba o Rudym, ale i go jestem w stanie opisać w jednym zdaniu.
I na koniec – zakończenie. W stosunku do reszty książki było najzwyczajniej w świecie za krótkie. W dodatku było niesatysfakcjonujące. Czułam się, jakby czegoś w nim brakowało albo coś zostało niedopowiedziane.
Nie jest to najgorsza książka jaką przeczytałam, ma jakiś tam swój urok, może przypadłaby komuś do gustu, zwłaszcza jeśli chodzi o młodszych czytelników. Jednak ja nie mogłabym jej z czystym sumieniem komukolwiek polecić.
Sięgając po „100 dni słońca”, byłam raczej nastawiona pozytywnie. Opis i pierwsze strony sugerowały mi uroczą książkę o ludziach mierzących się problemami, mimo których realizują swoje pasje i odnajdują w sobie wsparcie. Niestety się zawiodłam.
Jeśli chodzi o rzeczy, które mi się podobały, to na pewno jest to Weston i sposób w jaki zachęcał Tessę do walki i w pewnym sensie...
2024-03-07
2024-03-03
2024-02-23
2024-02-18
Ta książka nie złamała, a pokruszyła moje serce. Wylałam przez nią mój pięcioletni zapas łez. Stresowałam się do granic możliwości. Dusiłam się ze śmiechu. Gryzłam dłoń, aby nie zacząć piszczeć.
Czytajcie to
Ta książka nie złamała, a pokruszyła moje serce. Wylałam przez nią mój pięcioletni zapas łez. Stresowałam się do granic możliwości. Dusiłam się ze śmiechu. Gryzłam dłoń, aby nie zacząć piszczeć.
Czytajcie to
2024-02-17
2024-02-15
matko, jak mi brakowało percy'ego. a oktawian do wora, wór do jeziora (mój ulubiony ship to oktawian i kowadło, przebija nawet jasona i cegłę)
matko, jak mi brakowało percy'ego. a oktawian do wora, wór do jeziora (mój ulubiony ship to oktawian i kowadło, przebija nawet jasona i cegłę)
Pokaż mimo to2024-02-14
wy nawet nie wiecie, jak ja kocham książki ricka.
co prawda jason mnie strasznie irytował, ale to żadna nowość, więc. a trener hedge to mój idol
wy nawet nie wiecie, jak ja kocham książki ricka.
co prawda jason mnie strasznie irytował, ale to żadna nowość, więc. a trener hedge to mój idol
2024-02-10
2024-02-07
2024-02-03
2024-01-31
Nie mogę powiedzieć, że książka była kategorycznie zła, ale nie podpasowała mi.
O ile początkowo przytaczanie Shakespeare'a na początku było interesujące i w jakiś sposób urozmaicało dialog, o tyle w ostatnich dwóch, nawet trzech aktach, zaczęło stawać się to nużące i męczące zwłaszcza że im dalej w las, tym więcej pojawiało się całych fragmentów, a nie tylko cytatów. Wystarczy mi, że jestem na rozszerzonym polskim, nie potrzebuję więcej Shakespeare'a.
Postacie były płytkie, ich motywacje często niezrozumiałe i czasami zastanawiałam się, czy gdy muszą zdecydować co zrobić, nie korzystają przypadkiem z koła fortuny.
Fabuła była męcząca i rozwleczona, przez większość miałam wrażenie, że nic się nie działo. W dodatku tej całej intrygi i morderstwa było tyle, że kot napłakał. Ja dosłownie w niektórych momentach, aż zapominałam, że ktokolwiek umarł
Nie mogę powiedzieć, że książka była kategorycznie zła, ale nie podpasowała mi.
O ile początkowo przytaczanie Shakespeare'a na początku było interesujące i w jakiś sposób urozmaicało dialog, o tyle w ostatnich dwóch, nawet trzech aktach, zaczęło stawać się to nużące i męczące zwłaszcza że im dalej w las, tym więcej pojawiało się całych fragmentów, a nie tylko cytatów....
2024-01-27
Mimo, że jest to seria dla mlodszy czytelników, bawiłam się na niej świetnie. Kocham ją całym sercem i nawet nie wiecie, jak przykro jest mi się rozstawać z bohaterami.
Uwielbiam jak został skonstruowany świat magiczny. Uwielbiam postacie. Uwielbiam to, jak zostało przedstawione dobro i zło. Że nie mamy powiedziane „no, ten jest zły, bo tak, a ten dobry, bo tak”, tylko każdy ma swoje wady i zalety, swoje motywacje.
Mimo, że jest to seria dla mlodszy czytelników, bawiłam się na niej świetnie. Kocham ją całym sercem i nawet nie wiecie, jak przykro jest mi się rozstawać z bohaterami.
Uwielbiam jak został skonstruowany świat magiczny. Uwielbiam postacie. Uwielbiam to, jak zostało przedstawione dobro i zło. Że nie mamy powiedziane „no, ten jest zły, bo tak, a ten dobry, bo tak”, tylko...
2024-01-26
Jak na razie chyba najlepsza część serii, kocham ją całym sercem. W końcu też zdałam sobie sprawę, jak bardzo Aaron mnie denerwuje, zdecydowanie bardziej wolę Jaspera
Jak na razie chyba najlepsza część serii, kocham ją całym sercem. W końcu też zdałam sobie sprawę, jak bardzo Aaron mnie denerwuje, zdecydowanie bardziej wolę Jaspera
Pokaż mimo to2024-01-25
Pierwsza połowa była lekko męcząca, ale druga za nią nadrobiła. I ta końcówka, o mój boże
Pierwsza połowa była lekko męcząca, ale druga za nią nadrobiła. I ta końcówka, o mój boże
Pokaż mimo to2024-01-24
Ciężko mi ocenić tę książkę, bo sama w sobie nie była zła. Ale brakuje jej też do bycia dobrą.
Postacie zostały przedstawione w strasznie płytki i papierowy sposób, zresztą sprawa wygląda tak samo, jeśli chodzi o tło akcji. W dodatku odniosłam wrażenie, jakby książka skupiała się głównie ma Eugénie, odbierając tym samym szansę na lepsze zobrazowanie chociażby Louise czy Thérèse, które naprawdę miały potencjał.
Przemiana Geneviève była po prostu niewiarygodna i nagła. Całej sytuacji nie poprawił też styl, który sprawiał wrażenie bezosobowego oraz zbyt zdawkowego.
Ciężko mi ocenić tę książkę, bo sama w sobie nie była zła. Ale brakuje jej też do bycia dobrą.
Postacie zostały przedstawione w strasznie płytki i papierowy sposób, zresztą sprawa wygląda tak samo, jeśli chodzi o tło akcji. W dodatku odniosłam wrażenie, jakby książka skupiała się głównie ma Eugénie, odbierając tym samym szansę na lepsze zobrazowanie chociażby Louise czy...
2024-01-18
2024-01-18
Wy nawet nie zdajecie sobie sprawy, w jakiej ja jestem miłości do tych książek. Przeczytałam to na niemal raz i o matko. Jakby te wszystkie nawiązania do trylogii, o mój boże.
Wy nawet nie zdajecie sobie sprawy, w jakiej ja jestem miłości do tych książek. Przeczytałam to na niemal raz i o matko. Jakby te wszystkie nawiązania do trylogii, o mój boże.
Pokaż mimo to