-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać1
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
Biblioteczka
2022-01-27
2021-07-15
Po przeczytaniu pierwszych kilkunastu stron, chciałam się złapać za głowę, przez którą przemknęła mi myśl: "nieźle się namęczysz przy tej książce". Po tym, co miał mi do zaoferowania początek, z góry założyłam, że będzie to kolejna schematyczna pozycja oferująca tandetną literaturę o pieprzeniu, bo nawet na zmysłowy seks się tu nie zapowiadało. Zatem... Miało być banalnie i nudno. Jak więc doszło do tego, że teraz, gdy książka już przeczytana, mam ogromnego kaca książkowego i przemożną chęć sięgnięcia po nią raz jeszcze?
Już dawno żadna powieść nie zagrała mi tak na emocjach, mimo iż gatunkowo do najambitniejszych ona nie należy. Sama sobie się dziwię, że erotyczny(!) romans chwycił mnie za serce i zrobił z nim same takie cudowne rzeczy, które niewiele książek potrafi. Zakochałam się we wszystkim, co miała mi do zaoferowania Kristen Callihan w pierwszej części serii "Game On" - pełnej emocji, miłosnej historii dwojga młodych ludzi, którzy na pierwszy rzut oka zdają się być bardzo stereotypowi, ale po lepszym poznaniu czytelnik wie, że popełniłby błąd, gdyby zaszufladkował ich na podstawie samego opisu fabuły. Bo czy gwiazda futbolu, przystojny mięśniak, który może mieć każdą dziewczynę, mógłby pozwolić sobie na łzy z powodu kobiety? Czy we wspaniale wyrzeźbionym ciele może skrywać się kruche jak szkło serce, które łatwo złamać? I czy może to uczynić przeciętna dziewczyna, która nigdy nie była na szkolnym balu, bo nikt nigdy nawet na nią nie spojrzał?
Historia Drew Baylora i Anny Jones jest bardzo burzliwa. Początkowy przygodny seks przestaje wystarczać Baylorowi, a Anna nie chce się angażować w związek z kimś, kto błyszczy tak jak jej łóżkowy partner. Będąc obiektem kpin i drwin nie radzi sobie z nową sytuacją i swoimi uczuciami. A Drew nie wie, co Anna skrywa w swojej głowie.
Choć wątek uczuciowy zmiażdżył wszystko, niczego nie można zarzucić także treści erotycznej, która rozpala wszelkie zmysły. Autorka ze smakiem i pikanterią zobrazowała to, co Anna i Drew wyprawiają w łóżku. Jest bardzo niegrzecznie, bardzo gorąco i bardzo podniecająco. Ta zmysłowa, erotyczna strefa świetnie kontrastuje z kwestiami uczuciowymi i psychologicznymi. Wszystko jest idealnie zgrane i dopasowane.
"Na jedną noc" to lektura - dosłownie - na jedną noc. Bo inaczej się nie da. Można się całkowicie zatracić w tej historii, która jest zarazem mocna i delikatna; gorzka, pikantna i słodka, historii, która wywołuje uśmiech, prowokuje łzy i rozpala zmysły, która odpręża, ale nie daje zasnąć, której bohaterów można pokochać tak, że gdy ranią się nawzajem, potrafią zranić także czytelnika... Dla mnie ta powieść to idealne połączenie wzruszającego do łez romansu i baaardzo nieprzyzwoitej literatury erotycznej. Jeśli ktoś lubi taki mix doznań, to będzie zachwycony.
Po przeczytaniu pierwszych kilkunastu stron, chciałam się złapać za głowę, przez którą przemknęła mi myśl: "nieźle się namęczysz przy tej książce". Po tym, co miał mi do zaoferowania początek, z góry założyłam, że będzie to kolejna schematyczna pozycja oferująca tandetną literaturę o pieprzeniu, bo nawet na zmysłowy seks się tu nie zapowiadało. Zatem... Miało być banalnie i...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-23
Piękna historia, która dogłębnie poruszyła moje serce. Wywołała wiele wzruszeń, zwłaszcza cudownie poprowadzonymi wątkami odnoszącymi się do więzi między matką a dzieckiem. Coś niesamowitego... Autorka namalowała słowem prawdziwie szczere i piękne obrazy miłości nie tylko między kobietą a mężczyzną, ale w dużej mierze także miłości rodziców do dziecka i dziecka do rodziców. Warto przeczytać. Na długo zostanie w mym sercu...
Piękna historia, która dogłębnie poruszyła moje serce. Wywołała wiele wzruszeń, zwłaszcza cudownie poprowadzonymi wątkami odnoszącymi się do więzi między matką a dzieckiem. Coś niesamowitego... Autorka namalowała słowem prawdziwie szczere i piękne obrazy miłości nie tylko między kobietą a mężczyzną, ale w dużej mierze także miłości rodziców do dziecka i dziecka do rodziców....
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-23
Aż trudno uwierzyć, że to debiut. W tym niezwykle emocjonującym romansie podobało mi się właściwie wszystko: charyzmatyczni, niebanalni bohaterowie, lekko poprowadzona fabuła, przyjemny styl autorki, ale przede wszystkim sam pomysł na historię, w której Abby Jimenez nie bała się poruszyć trudnych tematów związanych z zaburzeniami kobiecego cyklu miesiączkowego i bezpłodnością. Jestem pod ogromnym wrażeniem efektu końcowego.
Ta pełna humoru i - mimo tematyki - optymizmu książka, oprócz wyśmienitej zabawy i motylków w brzuchu dostarczyła mi również wielu wzruszeń. Przy pewnych scenach nie sposób powstrzymać łez. Historia bezpłodnej Kristen i marzącego o dużej rodzinie Josha urzeka swoim realizmem i daje do myślenia. Bo choć oboje się kochają, Kristen nie chce odbierać ukochanemu marzeń o dzieciach, dlatego nie pozwala mu na nic więcej niż relacja "friends with benefits". A Josh nieświadomy problemów Kristen coraz trudniej znosi fakt, że ukochana kobieta stale go odtrąca.
Wydawać by się mogło, że to prosty, mało odkrywczy romans, ale wierzcie mi, że wcale tak nie jest. Autorka odwaliła kawał dobrej roboty, aby ta historia wywoływała takie emocje, by pozostawała w pamięci i aby czytelnik miał ochotę na więcej. Takich bohaterów jak Kristen i Josh trudno nie darzyć szczerą sympatią i nie być empatycznym wobec obojga. Dlatego rozumiałam zarówno rozterki i decyzje Kristen, jak i uczucia Josha. A przede wszystkim czułam miłość między nimi i ogromne cierpienie jakie się z nią wiązało.
"To tylko przyjaciel" jest nie tylko historią o miłości, ale także o prawdziwej przyjaźni, na której budowana jest miłość między głównymi bohaterami. Ale nie tylko przyjaźń między nimi została tak pięknie przedstawiona. W powieści obserwujemy także Sloan i Brandona - najbliższych przyjaciół Kristen i Josha - którzy również mają niemałe znaczenie a ich historia wywołuje wiele emocji.
Warto przeczytać tę powieść i dać wciągnąć się w cudownie zobrazowaną historię o uczuciu, które jest zdolne do największych poświęceń. Warto przy tym zastanowić się jak wiele bylibyśmy w stanie poświęcić dla ukochanej osoby.
Aż trudno uwierzyć, że to debiut. W tym niezwykle emocjonującym romansie podobało mi się właściwie wszystko: charyzmatyczni, niebanalni bohaterowie, lekko poprowadzona fabuła, przyjemny styl autorki, ale przede wszystkim sam pomysł na historię, w której Abby Jimenez nie bała się poruszyć trudnych tematów związanych z zaburzeniami kobiecego cyklu miesiączkowego i...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-08
To bez wątpienia jeden z najlepszych thrillerów prawniczych z jakimi się zetknęłam. Intrygujący, dopracowany z największa precyzją, przemyślany w najdrobniejszym szczególe, po prostu absorbujący od pierwszej do ostatniej strony. Trzyma w napięciu, ale na szczęście nie przyprawia o palpitacje serca. Czytelnik od samego początku ma jasność sprawy - wie to, czego nie wiedzą prawnicy zaangażowani w proces sądowy toczący się w sprawie popularnego aktora, oskarżonego o zamordowanie swojej żony i jej kochanka. Obrona podejrzewa, że jest niewinny. Czytelnik natomiast jest przekonany o jego niewinności. Co więcej - wie, kim jest morderca. To jeden z sędziów przysięgłych, którego celem jest zmanipulowanie pozostałych sędziów, by uznali oskarżonego za winnego. Czy się mu to uda? Czy obrona znajdzie dowody świadczące o niewinności Bobby'ego, czy niewinny mężczyzna trafi za kratki?
Jestem oczarowana kunsztem pisarskim autora i pełna podziwu dla jego wyobraźni i umiejętności logicznego poskładania wszystkich tych nieprawdopodobnych wątków w tak intrygującą, spójną fabułę. Czym kierował się morderca wybierając swoje ofiary? Jakie znaczenie dla całej sprawy ma jednodolarowy banknot? Co oznacza liczba trzynaście? Wymyślenie tych wszystkich symboli, wskazówek i podejmowanych przez mordercę działań to Mistrzostwo przez duże M. Cała historia robi ogromne wrażenie, niepokój budzi zwłaszcza ukazanie niedoskonałości wymiaru sprawiedliwości, jego słabych punktów a także pomyłek sądów, które zaważyły na czyimś życiu. To wszystko tak mocno trafia do czytelnika, że ten nawet nie jest w stanie zorientować się kiedy został pochłonięty przez fabułę. Z ekscytującą niecierpliwością śledziłam poczynania obrony zmierzające do udowodnienia niewinności oskarżonego. Z drugiej strony zaś lekturze towarzyszą pozytywne nerwy, kiedy obserwuje się działania prawdziwego mordercy, jego przebiegłość i spryt. Tego właściwie nie można odmówić ani zabójcy, ani Eddiemu Flynnowi, adwokatowi oskarżonego. Obaj bohaterowie są niezwykle inteligentni, sprytni, dokładni i przewidujący. Obecność takich wyrazistych postaci nadała książce pożądanego smaczku.
Egzemplarz, który miałam okazję czytać nie był mój, ale jak tylko skończyłam tę wyborną prawniczą ucztę literacką, od razu zamówiłam książkę dla siebie. Muszę ją mieć na półce. Inne powieści autora również.
To bez wątpienia jeden z najlepszych thrillerów prawniczych z jakimi się zetknęłam. Intrygujący, dopracowany z największa precyzją, przemyślany w najdrobniejszym szczególe, po prostu absorbujący od pierwszej do ostatniej strony. Trzyma w napięciu, ale na szczęście nie przyprawia o palpitacje serca. Czytelnik od samego początku ma jasność sprawy - wie to, czego nie wiedzą...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-30
Nie spodziewałam się, że moje pierwsze spotkanie z twórczością Katherine Center będzie aż tak udane a książka wpisze się w krąg moich ulubieńców. Nastawiłam się na lekką, przyjemną i odprężającą lekturę, ale nie przypuszczałam, że do tego autorka uraczy mnie przepełnioną emocjami, wzruszającą i mądrą historią.
Cassie z powodów osobistych musi zmienić pracę. Przenosi się do innej miejscowości, by zająć się chorą matką i tam wstępuje do straży pożarnej. Niestety szybko stanie się ofiarą tajemniczego prześladowcy, któremu nie odpowiada to, że do straży wstąpiła kobieta. W nowym miejscu Cassie pozna też mężczyznę, przez którego jej serce szybciej zabije. Tylko czy związek dwójki strażaków jest w ogóle możliwy? Wkrótce w życiu Cassie dojdzie do dramatycznych wydarzeń, które wpłyną na jej dalsze losy, a kobieta stanie przed trudnymi wyborami. Czy w jej życiu znajdzie się jeszcze miejsce na odrobinę szczęścia?
Ta książka jest po prostu cudowna. Z początku dość pozytywna, nieco sielankowa, lekka i przyjemna. Lecz im dalej, tym więcej trudnych, życiowych aspektów się w niej pojawia. Historia Cassie i bliskich jej osób wywołuje mnóstwo emocji, a w pewnym momencie nie sposób powstrzymać łez. Czytelnikowi udziela się klimat powieści a empatia jaką czuje wobec Cassie sprawia, że wszystko złe co się jej przytafia wzbudza autentyczną rozpacz. Kreacja bohaterów sprawia, że właściwie wobec każdego można mieć jakieś odczucia - czy to pozytywne, czy negatywne.
"To, co bliskie sercu" to niezwykła, wielowartościowa powieść o sile przebaczenia. Historia Cassie może być drogowskazem dla wielu ludzi, których życie przepełnione jest gniewem i nienawiścią do innych. Godne podziwu nastawienie bohaterki do osób, które wyrządziły jej wiele zła skłania do refleksji i otula ciepłem czytelnicze serce. Przede wszystkim zaś historia ta uzmysławia, że z każdą beznadziejną sytuacją można sobie w życiu poradzić a wszystko zależy od naszego nastawienia do problemu i do ludzi, którzy go przysparzają.
Nie spodziewałam się, że moje pierwsze spotkanie z twórczością Katherine Center będzie aż tak udane a książka wpisze się w krąg moich ulubieńców. Nastawiłam się na lekką, przyjemną i odprężającą lekturę, ale nie przypuszczałam, że do tego autorka uraczy mnie przepełnioną emocjami, wzruszającą i mądrą historią.
Cassie z powodów osobistych musi zmienić pracę. Przenosi się do...
2020-03-06
Opis fabuły na okładce jest dla mnie zawsze bardzo ważny - przeważnie na jego podstawie decyduję czy przeczytam daną książkę czy nie. Są jednak takie powieści, po które sięgam niezależnie od tego czy opis wydaje się dość zachęcający, a do lektury wystarcza mi sam fakt, że została napisana przez mojego ulubionego autora. W przypadku "Dylematu" idealnie zgrały się obie te kwestie - intrygujący opis i jedna z moich ulubionych autorek - to nie mogło się nie udać!
6 godzin. Dokładnie tyle zajęło mi przeczytanie tej książki odkąd wypakowałam ją z paczki. Wprost nie umiałam doczekać się tej lektury - to jedna z najbardziej wyczekiwanych ze mnie premier tego roku, więc od razu zabrałam się za czytanie. I wiecie co? Nie odłożyłam jej nawet na minutę. Tak szybko jak zaczęłam, tak szybko musiałam poznać zakończenie, bo wiedziałam, że w przeciwnym razie nie zmrużę oka tej nocy. Już doświadczyłam tego uczucia przy B. A. Paris, więc nie zdziwiło mnie to, że książkę skończyłam tego samego dnia, co zaczęłam.
B. A. Paris słynie z trzymających w napięciu thrillerów psychologicznych. W przypadku "Dylematu" mało w nim thrillera. Jest on skierowany w większej mierze na kwestie psychologiczne i dylematy moralne bohaterów, ale na pewno nie można mu zarzucić, że nie trzyma w napięciu, bo dawno nie czułam takiej niecierpliwości w oczekiwaniu na finał historii. Porównując tę książkę do pozostałych powieści autorki, zdecydowanie najbliżej jest jej do "Za zamkniętymi drzwiami" - są tajemnice, a historia dość mocno siada na psychikę i skłania do wielu rozważań, których przedmiotem jest postępowanie głównych bohaterów. A jest nad czym myśleć...
Głównymi bohaterami są Adam i Livia Harman - rodzice dwojga dorosłych już dzieci, Josha i Marnie. Oboje bardzo kochają swoje pociechy, jednak od razu można wyczuć, że w tej rodzinie nie zawsze wszystko było kolorowe i piękne. Dzieci miewają przed rodzicami swoje sekrety i to właśnie jeden z takich sekretów córki niechcący odkrywa Livia. Kobieta wie, że ujawnienie go mężowi totalnie zmieni ich szczęśliwe życie. Dlatego odwleka w czasie moment, gdy będzie musiała w końcu wyznać mu prawdę na temat ich córki. Ma zamiar zrobić to tuż po swoim przyjęciu urodzinowym...
Z kolei Adam, w dniu wymarzonego przyjęcia swojej żony planuje dla niej niespodziankę, jednakże tego dnia otrzymuje cios, jakiego się nie spodziewał. Wiadomość, o której dowiaduje się przed przyjściem gości zwala go z nóg. Wiadomość, która nieodwracalnie zmieni życie całej rodziny. Rozgoryczony mężczyzna nie wie, co zrobić - przekazać rodzinie bolesną informację od razu, czy pozwolić na to, by jeszcze przez kilka godzin cieszyli się szczęśliwymi chwilami, a po przyjęciu wyznać druzgocącą prawdę...
Żeby dowiedzieć się jaki sekret na temat Marnie odkryła Livia i czego strasznego dowiedział się Adam, a także jak oboje postąpili z ukrywanymi informacjami i jak na nie zareagowali, musicie sięgnąć po tę powieść. Narracja prowadzona jest naprzemiennie z perspektywy Livii i Adama, dlatego można wysłuchać i zmierzyć się z osobistymi rozterkami każdego z nich. Bardzo lubię ten typ narracji, gdy każdy z bohaterów może zabrać głos, przedstawić swój punkt widzenia i odkryć przed czytelnikiem swoje uczucia. Dzięki temu w równym stopniu poznajemy ich oboje i wiemy o każdym z nich wystarczająco. Choć każdego z bohaterów dręczy coś innego, inny rodzaj informacji i jej ciężar, to żadne z nich nie ma łatwej sytuacji. Oboje nie chcą się nawzajem unieszczęśliwić, oboje chcą ochronić rodzinę przed cierpieniem, zwłaszcza w takim dniu, który będzie prawdopodobnie ostatnim szczęśliwym dniem dla wszystkich i to z niejednego powodu.
Choć na pewno nikt nigdy nie chciałby być na miejscu Livii czy Adama, to jednak ich tytułowe dylematy na pewno skłaniają do refleksji i czytelnik mimowolnie rozmyśla "co ja bym zrobił na ich miejscu?". Czy postępowanie bohaterów na pewno było słuszne? Czy takie wzajemne chronienie się przed zderzeniem z bolesną rzeczywistością na pewno było rozsądne? Czy nie lepiej powiedzieć sobie prawdę od razu? Czy to by cokolwiek zmieniło w ich życiu?
Podsumowując, "Dylemat" to powieść traktująca - jak wskazuje sam tytuł - o dylemacie, a właściwie dylematach moralnych, powodowanych zwykłymi ludzkimi uczuciami, takimi jak miłość, przyjaźń, troska czy empatia. Zarówno Livia jak i Adam toczą wewnętrzną walkę, mając na uwadze dobro rodziny, ale też i przyjaciół, a każda rozważana przez nich decyzja wydaje się słuszna i niesłuszna zarazem. Można próbować oceniać pobudki bohaterów i stawiać się na ich miejscu, ale pewnie wielu czytelników pozostawi swoje rozważania bez jednoznacznej, właściwej odpowiedzi. Oj tak... Zdecydowanie ta książka wzbudza w czytelniku wiele refleksji i różnych emocji. B.A. Paris i tym razem mnie nie zawiodła, śmiało mogę powiedzieć, że "Dylemat" zrobił na mnie dużo większe wrażenie niż "Na skraju załamania" i "Pozwól mi wrócić". Nie wiem, jak autorka to robi, że jej powieści po prostu czytają się same - z niezwykłą lekkością i swobodą. "Dylemat" to szalenie intrygująca powieść, a szybkości czytania sprzyja nie tylko przyjemny styl jakim posługuje się autorka, ale też zainteresowanie czytelnika finałem i reakcjami bohaterów na ujawnione sekrety i informacje. Autorka bardzo plastycznie oddała całe psychologiczne tło powieści, tak że rozterki bohaterów i związane z nimi cierpienie są niemalże namacalne. Jeśli czytaliście już powieści B.A. Paris to na pewno wiecie, czym charakteryzuje się pióro autorki. Jednak "Dylemat" nie należy do tych powieści, które przyprawiają o gęsią skórkę, nie tłamsi gęstą, mroczną atmosferą, nie szokuje też zwalającym z nóg finałem, ale w tym przypadku działa to na korzyść książki, która - przez brak wspomnianych elementów - w odbiorze jest bardziej prawdziwa i życiowa niż wszystkie poprzednie powieści autorki.
Opis fabuły na okładce jest dla mnie zawsze bardzo ważny - przeważnie na jego podstawie decyduję czy przeczytam daną książkę czy nie. Są jednak takie powieści, po które sięgam niezależnie od tego czy opis wydaje się dość zachęcający, a do lektury wystarcza mi sam fakt, że została napisana przez mojego ulubionego autora. W przypadku "Dylematu" idealnie zgrały się obie te...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-25
"Test na miłość" to druga część cyklu "The Kiss Quotient" Helen Hoang, jednak obie części można czytać osobno i nie trzeba znać pierwszej, żeby sięgnąć po drugą. Ja zaczęłam właśnie od tej drugiej, ale po tym co dane mi było przeżyć dzięki tej książce nie będę zwlekać z poznaniem pierwszego tomu. "Test na miłość" wyzwolił we mnie całkiem inne, dobre uczucia, jakich dawno nie wyzwoliła żadna książka. To niezwykle optymistyczna, ciepła i wartościowa powieść, która chwyci za serce niejednego czytelnika.
Historia opowiada o cierpiącym na autyzm bogatym mężczyźnie - Khaiu, który jest niezdolny do miłości. W jego życiu nigdy nie było żadnej kobiety i Khai nie ma zamiaru tego zmieniać. Jednak jego matka za wszelką cenę chce, by młodszy syn w końcu założył rodzinę i planuje znaleźć mu żonę. Wybór pada na młodą, lecz biedną Wietnamkę, która dla polepszenia bytu swojej rodziny chce zaryzykować i wyjść za mąż za Khaia, a tym samym zyskać zezwolenie na legalny pobyt w USA. Nie spodziewa się, że związek, który miał być jedynie lepszym startem w przyszłość, otworzy jej serce. Esme zakochuje się w Khaiu, jednak ten uważa, że nic do niej nie czuje. W tej sytuacji kobieta zmuszona jest wrócić do swojej rodziny do Wietnamu. W sercu i głowie Khaia rozpoczyna się walka z własnymi słabościami, emocjami, myślami i uczuciami. Czy Khai wpuści Esme do swojego serca, czy pozwoli jej odejść na zawsze?
Choć powieść Helen Hoang objętościowo do cienkich nie należy, czytało się ją ekspresowo. Wszystko za sprawą przyjemnego klimatu w jaki od początku wprowadza nas autorka. Choć książka dotyka problematyki autyzmu i skupia się na uczuciach osób dotkniętych autyzmem, pokazuje również jak kochać takie osoby, jak je rozumieć, jak z nimi żyć. A wszystko to napisane przystępnym, lekkim językiem, który od razu trafia do czytelnika.
Autorka wykreowała niesamowitych bohaterów, pełnych ciepła i wielu pozytywnych cech. Zarówno Khai jak i Esme to dobrzy, wyrozumiali, dojrzali ludzie, którzy swoje w życiu przeszli. Esme jest samotną matką, która zajmuje się sprzątaniem. W opiece nad córką pomaga jej matka i babka. Khai to bogaty specjalista od finansów, który zmaga się z autyzmem. Nieumiejętność odwzajemniania uczuć sprawia, że mężczyzna nie wpuszcza do swojego życia żadnej kobiety. Swoją dobroć i troskę o innych uzasadnia tym, że "robi to, co wypada". Nie rozumie co znaczy miłość i broni się przed nią rękami i nogami. Kiedy zostaje zmuszony przez matkę do zaopiekowania się Esme w jego życiu wiele się zmienia. Khai doświadcza nowych uczuć, doznaje nowych przeżyć i przeżywa swoje pierwsze razy. Lecz mimo dobrego serca, mimo tego, że nie chce zranić Esme, uważa, że nie potrafi odwzajemnić jej miłości. I choć chce się z nią ożenić, by umożliwić jej legalny pobyt w USA, kobieta nie chce wchodzić w związek małżeński z kimś, kto jej nie kocha.
"Test na miłość" to niezwykle ciepła, pełna emocji i dobrego humoru powieść, która dotyka istotnych tematów, otwiera oczy na wiele ważnych spraw i bardzo obrazowo opisuje co dzieje się w głowach osób dotkniętych autyzmem. Na nudę przy niej nie będziecie narzekać. Książka rozczula, czasem składnia do refleksji, często wywołuje uśmiech na twarzy rozśmieszając zabawnymi wątkami. Przede wszystkim zaś chwyta za serce swoją prawdziwością, szczerością i uczy czym naprawdę jest miłość. Z pewnością wielu czytelników wyniesie z niej coś wartościowego. To pięknie opowiedziana historia o uczuciach między mężczyzną dotkniętym autyzmem a kobietą z niższych sfer. Czy niezdolny do pokochania człowiek może zbudować szczęśliwy związek? Czy kobieta kochająca autystycznego mężczyznę może być przy nim szczęśliwa, jeżeli ten może dać jej wszystko oprócz miłości? Historia Khaia i Esme uświadamia, że uczucia czasem trudno nazwać a czyny zwykle mówią więcej niż słowa. Zachęcam Was do lektury, bo naprawdę warto przeczytać tę wyjątkową powieść - naładowaną emocjami, humorem, prostą w odbiorze i co najważniejsze - niezwykle wartościową.
"Test na miłość" to druga część cyklu "The Kiss Quotient" Helen Hoang, jednak obie części można czytać osobno i nie trzeba znać pierwszej, żeby sięgnąć po drugą. Ja zaczęłam właśnie od tej drugiej, ale po tym co dane mi było przeżyć dzięki tej książce nie będę zwlekać z poznaniem pierwszego tomu. "Test na miłość" wyzwolił we mnie całkiem inne, dobre uczucia, jakich dawno...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-06
Nawet nie wiem od czego zacząć swoją opinię, bo cokolwiek bym napisała na pewno będzie to zbyt banalne a przede wszystkim niewystarczające do oddania piękna tej historii. Amy Harmon zachwyciła każdy kawałek mojej duszy i poruszyła moje serce do łez. Historia Josie i Samuela jest bardzo prosta, ale z tej prostoty płynie niesamowite piękno. I choć to książka o przyjaźni, która przeradza się w miłość, wierzcie mi, że z typowym romansem nie ma ona nic wspólnego.
Książkę czyta się powoli, nieśpiesznie. Nie ma jednak potrzeby by przeczytać ją szybko i na raz. Tą historią czytelnik po prostu chce się delektować, a akcja, która nie pędzi na złamanie karku i nie trzyma w szalonym napięciu korzystnie się do tego przyczynia. Historię Josie i Samuela przeżywa się powoli, ale całym sobą. Jestem nią naprawdę oczarowana.
Autorka dużo miejsca poświęca muzyce klasycznej, literaturze i legendom indiańskiego plemienia Nawaho. To właśnie zetknięcie tych światów dało podwaliny przyjaźni jaka narodziła się między dwojgiem wrażliwych, choć na pierwszy rzut oka znacząco różniących się od siebie młodych ludzi. Zarówno Josie jak i Samuel to bohaterowie niebanalni, inteligentni, kulturalni, ale przede wszystkim dobrzy i ta dobroć niezwykle z nich emanuje. Miłość między nimi to tylko kwestia czasu, ale droga do niej nie będzie usłana różami.
Ile czasu upłynie i ilu strat doświadczą bohaterowie zanim oboje pozwolą rozkwitnąć temu, co zakiełkowało przed laty w szkolnym autobusie?
Przeczytajcie, bo naprawdę warto.
Nawet nie wiem od czego zacząć swoją opinię, bo cokolwiek bym napisała na pewno będzie to zbyt banalne a przede wszystkim niewystarczające do oddania piękna tej historii. Amy Harmon zachwyciła każdy kawałek mojej duszy i poruszyła moje serce do łez. Historia Josie i Samuela jest bardzo prosta, ale z tej prostoty płynie niesamowite piękno. I choć to książka o przyjaźni,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-02
Tę książkę czytałam po trochu i to bynajmniej nie dlatego, że nie potrafiła mnie zaciekawić. Po prostu, zwyczajnie nie umiałam sobie wyobrazić rozstania z nią. Zwłaszcza, że są kolejne części, których wydawnictwo nie wydało w Polsce, co jest dla mnie niezwykle irytujące, a już szczególnie w takiej sytuacji jak ta, kiedy po skończeniu lektury nie wiadomo co dalej...
Och, co to była za historia! Z jednej strony można o niej powiedzieć, że nieco przewidywalna, a z drugiej strony jest tyle zaskakujących wydarzeń i rozwiązań przyjętych przez autorkę, jak chociażby epilog, który zmienia wszystko i zostawia w stanie ekscytacji połączonej z stanem przedzawałowym. I ileż emocji z niej płynie! Sporo tu miłości, przyjemności i dobroci, ale też równie dużo smutku, rozczarowań, odrzucenia, tajemnic i niebezpieczeństwa. Miks dla mnie doskonały, bo nie jest za słodko, jest za to intrygująco i wciągająco. Przyjemności z czytania sprzyja także lekki styl autorki, która doskonale potrafi zaabsorbować czytelnika i wciągnąć go w świat bohaterów a także całkiem naturalnie wydobyć z niego wiele uczuć - wzruszenie, zauroczenie, niepewność, współczucie... Polecam! Na pewno wrócę do niej ponownie, kiedy ukaże się kontynuacja (o ile się ukaże).
Tę książkę czytałam po trochu i to bynajmniej nie dlatego, że nie potrafiła mnie zaciekawić. Po prostu, zwyczajnie nie umiałam sobie wyobrazić rozstania z nią. Zwłaszcza, że są kolejne części, których wydawnictwo nie wydało w Polsce, co jest dla mnie niezwykle irytujące, a już szczególnie w takiej sytuacji jak ta, kiedy po skończeniu lektury nie wiadomo co dalej...
Och, co...
2020-01-23
"Central park" to jedna z ciekawszych i bardziej zagmatwanych powieści autora. Idealna dla miłośników nieoczywistych historii. Musso stopniowo buduje napięcie, tworząc fabułę tak nieprawdopodobną a zarazem tak sprytną, że nie sposób przewidzieć jaki będzie jej finał. Niezwykle intrygujące okoliczności powodują u czytelnika mnóstwo nieudanych prób rozwiązania tej niecodziennej historii. Takiego Musso to ja lubię! Jedna gwiazdka odjęta za niepasujący tu nieco banalny epilog. Nie przyćmiewa on jednak spektakularnej całości ani wrażeń z właściwej historii.
"Central park" to jedna z ciekawszych i bardziej zagmatwanych powieści autora. Idealna dla miłośników nieoczywistych historii. Musso stopniowo buduje napięcie, tworząc fabułę tak nieprawdopodobną a zarazem tak sprytną, że nie sposób przewidzieć jaki będzie jej finał. Niezwykle intrygujące okoliczności powodują u czytelnika mnóstwo nieudanych prób rozwiązania tej...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-20
Twórczość Harlana Cobena zawsze wywiera na mnie ogromne wrażenie. Jego potężna wyobraźnia i niesamowita umiejętność złożenia wielu zagmatwanych wątków w jedną logiczną całość budzą we mnie podziw. Swoim stylem i pomysłowością Coben sprawia, że jego książki pochłania się w ekspresowym tempie a napięcie nie pozwala oderwać się od lektury nawet na chwilę. Nie inaczej jest w przypadku najnowszej powieści autora pt. "O krok za daleko".
W tej powieści zagadki, tajemnice i pytania bez odpowiedzi są na porządku dziennym. Jest intrygująco i niepewnie. Tak naprawdę przez dość długi czas nie znamy żadnych konkretów dających podstawę do wysnucia trafnych wniosków - autor szczędzi czytelnikowi poszlak, stopniowo, ale w przemyślany sposób dozuje kolejne rewelacje, nie ma możliwości aby czytelnik zorientował się co tu tak naprawdę się wydarzyło i dlaczego. Mnogość bohaterów i skomplikowane, nieoczywiste powiązania między nimi budzą ogromne zainteresowanie a kolejne tropy jakie ujawnia autor absorbują i skupiają odbiorcę do tworzenia rozmaitych domysłów. Bohaterowie - jak na thriller przystało - dzielą się na tych dobrych i na tych złych. W tej kwestii też radzę być czujnym, bo nigdy nie wiadomo kto przed kim jakie skrywa tajemnice. Co tu właściwie jest prawdą dowiadujemy się dopiero w finale i pewnie nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że jest to finał co najmniej zaskakujący.
Najnowszy thriller Harlana Cobena dostarczył mi mnóstwo emocji, wśród których dominowała ekscytacja, ale i niedowierzanie, kiedy zachłannie przewracałam kartki i odkrywałam kolejne elementy tej zdumiewającej historii, w której nic nie jest przypadkowe, nawet tytuł. Oryginalna fabuła, nieprzewidywalność a przede wszystkim nurtujące niemalże przez całą lekturę pytanie - "co łączy wszystkich bohaterów i co wspólnego ma z tym Paige?" - sprawiają, że lektura mija w mgnieniu oka, zaś apetyt głodnego prawdy czytelnika zostaje w 100% zaspokojony. Emocje, dezorientacja, a także oczarowanie kunsztem pisarza pozostają w czytelniku jeszcze długo po zakończeniu lektury. Polecam nie tylko wiernym fanom autora, na pewno nikt nie będzie się nudził.
Twórczość Harlana Cobena zawsze wywiera na mnie ogromne wrażenie. Jego potężna wyobraźnia i niesamowita umiejętność złożenia wielu zagmatwanych wątków w jedną logiczną całość budzą we mnie podziw. Swoim stylem i pomysłowością Coben sprawia, że jego książki pochłania się w ekspresowym tempie a napięcie nie pozwala oderwać się od lektury nawet na chwilę. Nie inaczej jest w...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-07
Gdybym wcześniej wiedziała jakich wrażeń dostarczy mi ta książka, nie zwlekałabym z lekturą aż tyle czasu. Książki Elżbiety Rodzeń mają w sobie coś urzekającego i magicznego, ale ta powieść jest po prostu wyjątkowa. To nic, że trochę nierealna. To nic, że w rzeczywistości podobna historia prawdopodobnie nigdy się nie wydarzy. Właśnie to czyni ją tak niepowtarzalną.
Bohaterowie przeszli w życiu wiele. James jako mały chłopiec uległ wypadkowi, w którym stracił rodziców. Martyna od dziecka zmaga się z chorobą psychiczną, w wyniku której widzi chłopaka, który nie istnieje. Nawet się nie spodziewa jak bardzo zmieni się jej życie kiedy pozna Jamesa i odkryje, że wygląda identycznie jak chłopiec będący wytworem jej wyobraźni i przyczyną wszystkich zdrowotnych problemów...
"Chłopak, którego nie było" jest cudowną historią o sile przeznaczenia, o miłości, która zdarza się tylko raz. Wydawać by się mogło, że wszystko tu jest oczywiste i banalne jak w większości romansów, ale to tylko pozory. Kiedy sięgniecie po tę powieść szybko przekonacie się, że historia Martyny i Jamesa skrywa w sobie wiele tajemnic, które warto odkryć, by móc się zaskoczyć. Pozwólcie sobie doświadczyć tych niesamowitych emocji jakie niesie za sobą ta historia.
Gdybym wcześniej wiedziała jakich wrażeń dostarczy mi ta książka, nie zwlekałabym z lekturą aż tyle czasu. Książki Elżbiety Rodzeń mają w sobie coś urzekającego i magicznego, ale ta powieść jest po prostu wyjątkowa. To nic, że trochę nierealna. To nic, że w rzeczywistości podobna historia prawdopodobnie nigdy się nie wydarzy. Właśnie to czyni ją tak niepowtarzalną....
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-07
"Zawsze i wszędzie" to z pozoru banalny romans i tak też swoją sytuację określają sami bohaterowie. Ale z jego prostoty i przewidywalności płynie niejeden piękny i wartościowy przekaz. To historia, która mówi o tym, by przede wszystkim być sobą i kochać siebie, bo dopiero wtedy można prawdziwie pokochać drugiego człowieka. Losy Grace i Jacksona wzruszyły mnie do łez a pomimo przewidywalności autorce udało się mnie zaskoczyć pewnym zwrotem akcji. Co takiego wydarzyło się w życiu dwojga nieszczęśliwych ludzi i jak udało im się naprawić siebie nawzajem? Koniecznie przeczytajcie - ta historia zrobi z Waszym sercem coś, czego warto doświadczyć.
"Zawsze i wszędzie" to z pozoru banalny romans i tak też swoją sytuację określają sami bohaterowie. Ale z jego prostoty i przewidywalności płynie niejeden piękny i wartościowy przekaz. To historia, która mówi o tym, by przede wszystkim być sobą i kochać siebie, bo dopiero wtedy można prawdziwie pokochać drugiego człowieka. Losy Grace i Jacksona wzruszyły mnie do łez a...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-25
2018-11-25
W swojej najnowszej powieści Colleen Hoover ponownie postawiła na trudny temat. Czytając "Wszystkie nasze obietnice" odniosłam wrażenie, że pisarka obrała jakiś czas temu kierunek, którym zmierzając wybiera jakiś ważny życiowy problem i tworzy z niego cudo w postaci książki. Każda z jej ostatnich powieści poświęcona jest właśnie jakiemuś konkretnemu problemowi. W "It Ends With Us" stykamy się z przemocą domową, w "Without Merit" z depresją, a w "Wszystkich naszych obietnicach" z bezpłodnością. Problemy, jakich dotyka autorka i sposób, w jaki je opisuje, nadają książce ogromnej wartości i sprawiają, że zamiast słodkiego romansu otrzymujemy wycinek prawdziwego życia wraz z jego rzeczywistym słodko-gorzkim smakiem. Bo problem bezpłodności nie jest niestety czymś nierealnym, czymś, co nie dotyczy prawdziwych ludzi. Marzenie o dziecku dla wielu par na zawsze pozostanie tylko marzeniem.
Quinn i Graham poznali się w najgorszym okresie swojego życia - przyłapując swoich partnerów na zdradzie. Wspólne nieszczęście zbliża do siebie młodych ludzi, którzy szybko odkrywają w sobie bratnie dusze. Teraz, gdy Quinn i Graham są już małżeństwem, okazuje się, że wzajemna miłość i braterskość dusz nie wystarcza do pełni szczęścia. Pragnienie dziecka przyćmiewa uczucie między małżonkami, którzy coraz bardziej oddalają się od siebie. Czy zawartość tajemniczej drewnianej szkatułki rzeczywiście jest w stanie uleczyć wiszące na włosku małżeństwo? Czy Quinn definitywnie odepchnie od siebie męża, zwracając mu wolność i możliwość spełnienia się w roli ojca z inną kobietą?
Colleen Hoover przepięknie potrafi ubrać w słowa wszystkie możliwe emocje. Nie inaczej jest w przypadku historii opisanej w "Wszystkich naszych obietnicach". Dzięki temu czytelnik każdą cząstką siebie przeżywa to, co bohaterowie. Quinn i Graham to wspaniali ludzie, których dotknęło wielkie nieszczęście. Niemożność posiadania dziecka zarówno biologicznego, jak i adoptowanego wywarła zły wpływ na ich małżeństwo. Małżonkowie oddalają się od siebie, ich rozmowy są coraz rzadsze i coraz mniej szczere. Ich życie sprowadza się do udawania, że wszystko jest dobrze, choć tak naprawdę nie jest, bo każde z nich musi samo sobie radzić z wewnętrznymi rozterkami. Choć zachowanie bohaterów nie zawsze zasługuje na pochwałę (częściej wręcz na potępienie) to wydaje mi się, że nie należy ich oceniać w kontekście tego, jakie wzbudzają w czytelniku uczucia. Postępowania Quinn i Grahama nie powinny osądzać osoby, które same nie znalazły się w ich sytuacji. To tak, jakbyśmy oceniali prawdziwych ludzi...
Książka traktuje o małżeńskiej miłości i potrzebie macierzyństwa, a Colleen Hoover pięknie opisała pełną emocji walkę między jednym a drugim aspektem, trzymając czytelnika w niepewności co do finału historii, szczęśliwego i nieszczęśliwego zarazem. Colleen Hoover z niezwykłą łatwością opisuje to, czego wielu z nas nie potrafi sobie wyobrazić, czy nawet sensownie poukładać w głowie. Nie wiem, jak autorka to robi, że jej książki, pomimo ciężaru prawdziwości i emocji, czyta się z taką lekkością. W tej książce wzrusza dosłownie wszystko, a apogeum wzruszenia zostaje osiągnięte wraz z otwarciem tajemniczej szkatułki. Wtedy już nie sposób powstrzymać łez.
"Wszystkie nasze obietnice" powinien przeczytać każdy. To niesamowita, wartościowa powieść, która zarówno odbiera nadzieję i ją daje. Łamie serca i je leczy. Pomimo chłodnej relacji między bohaterami bije z niej dużo ciepła. Powieść otwiera oczy na to, jak ważna w małżeństwie jest wzajemna szczerość - nawet jeśli bolesna, zawsze lepsza niż udawanie, że wszystko jest dobrze. Przede wszystkim zaś historia Quinn i Grahama dobitnie uświadamia, że w MAŁŻEŃSTWIE najważniejszymi osobami są mąż i żona, a kwestie dotyczące macierzyństwa nie mają prawa przyćmiewać więzi między małżonkami.
W swojej najnowszej powieści Colleen Hoover ponownie postawiła na trudny temat. Czytając "Wszystkie nasze obietnice" odniosłam wrażenie, że pisarka obrała jakiś czas temu kierunek, którym zmierzając wybiera jakiś ważny życiowy problem i tworzy z niego cudo w postaci książki. Każda z jej ostatnich powieści poświęcona jest właśnie jakiemuś konkretnemu problemowi. W "It...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11
2018-09-01
"Lokatorka" JP Delaney to jeden z tych debiutów, które dają nadzieję, że oto na rynku wydawniczym pojawił się kolejny autor, po którego twórczość czytelnicy będą sięgać w ciemno. Zafascynowana klimatem debiutanckiego thrillera nie wahałam się ani przez moment kiedy pojawiła się szansa, by przeczytać "W żywe oczy" - kolejną powieść w dorobku autora, ale co ciekawe - bazującą na innej powieści wydanej przez tegoż pisarza, lecz pod innym nazwiskiem. Po przeczytaniu tej mącącej w głowie historii mogę stwierdzić, że różni się ona od "Lokatorki" pod wieloma względami, ale w jednej kwestii nic się nie zmieniło - autor wie, jak przyprawić czytelnika o dreszcze.
"W żywe oczy" to thriller psychologiczny, z wszystkimi cechami towarzyszącymi temu gatunkowi. Autor wiele uwagi poświęca przede wszystkim bohaterom, ich psychice i zachowaniu. Claire jest aktorką, która całą sobą angażuje się w powierzane jej role. Czasem można odnieść wrażenie, że ma wiele osobowości i widzi świat takim, jakim chce widzieć postać, w którą akurat się wciela. Aktorstwo to jej sposób na życie - dzięki swoim umiejętnościom może pracować dla kancelarii prawnej specjalizującej się w rozwodach, a jej zadaniem jest udowodnienie niewierności zdradzających małżonków. Jednym z takich podejrzanych niewiernych mężów, którego Claire ma za zadanie zdemaskować jest Patrick Fogler - jedyny jak do tej pory mężczyzna, który nie uległ jej urokowi. Następnego dnia okazuje się, że żona Patricka została zamordowana.
Kto i dlaczego zabił Stellę Fogler?
Co z tym wszystkim ma wspólnego Charles Baudelaire - francuski poeta i jego wiersze?
Jak wspomniałam, JP Delaney położył nacisk na ukazanie portretów psychologicznych głównych bohaterów. Nie odkrywa jednak przed czytelnikiem wszystkiego od razu i choć pewne wnioski nasuwają się dość szybko, to w finale okazuje się, że były one błędne. Historię poznajemy tylko z punktu widzenia Claire, będącej narratorką powieści, a przy tym aktorką cierpiącą na urojenia. To dodaje całej historii pewnej niejednoznaczności. Nie wiadomo do końca kto jest naprawdę sobą, a kto znakomitym aktorem. Czy to, co widzimy to tylko doskonała iluzja, czy po prostu takie są fakty.
Natomiast niewyjaśnione morderstwo Stelli nie jest w tym wszystkim najważniejsze, lecz pozostaje tłem dla czegoś innego, czegoś bardziej intrygującego - dla wierszy Baudelaire'a, ociekających erotyzmem a przy tym jakże brutalnych. JP Delaney tak interesująco przytacza postać francuskiego poety, że sama autentycznie zaciekawiłam się jego osobą i po lekturze sięgnęłam do internetu, by móc bliżej przyjrzeć się Baudelaire'owi.
Styl JP Delaney pozostaje niezmienny - lekki, niespieszny, lecz wzbudzający niepokój i zaintrygowanie. Akcja nie pędzi szalonym tempem, a mimo to kartki same przelatują przez palce. Dopracowana w każdym calu fabuła zasługuje na uznanie, a podjęte przez pisarza kwestie takie jak BDSM, zaburzenia urojeniowe czy też nawiązania do wierszy poety wyklętego dodają książce bardziej tajemniczego i intrygującego klimatu.
"W żywe oczy" to thriller, który w którym poezja Charlesa Baudelaire'a przeplata się z brutalnymi morderstwami. To właśnie na wzór "Kwiatów zła" tajemniczy morderca zabija swoje ofiary. Dzięki nieoczywistości jaka emanuje z tej historii czytelnikowi cały czas towarzyszą emocje, wśród których dominuje niepokój i zaintrygowanie. Mi towarzyszyło naprzemiennie przerażenie i fascynacja - przerażenie tym, co fascynowało Claire, a fascynacja tym, jak autor to wszystko wymyślił i ubrał w słowa. Czytając tę powieść z zapartym tchem, dopiero w finale zorientowałam się, że JP Delaney zrobił mi wodę z mózgu, bo pojawiające się w trakcie historii zwroty akcji to pikuś w porównaniu z tym, co czeka na nas w finale. Ostrzegam, że książka mocno uzależnia.
"Lokatorka" JP Delaney to jeden z tych debiutów, które dają nadzieję, że oto na rynku wydawniczym pojawił się kolejny autor, po którego twórczość czytelnicy będą sięgać w ciemno. Zafascynowana klimatem debiutanckiego thrillera nie wahałam się ani przez moment kiedy pojawiła się szansa, by przeczytać "W żywe oczy" - kolejną powieść w dorobku autora, ale co ciekawe - bazującą...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-11
Madeline Green, była policjantka ucieka przed własnymi demonami do Paryża. W stolicy Francji szuka spokoju i wytchnienia po bolesnych wydarzeniach z przeszłości i nieudanej próbie samobójczej. Kiedy trafia do wynajętego domu należącego niegdyś do słynnego artysty Seana Lorenza, okazuje się, że budynek wynajął również ktoś inny - przeżywający kryzys twórczy dramatopisarz Gaspard Coutances. Początkową wzajemną niechęć szybko zastępuje wspólne zaintrygowanie życiem zmarłego malarza, jego zamordowanym synem Julianem oraz tajemniczym zaginięciem ostatnich obrazów artysty. Madeline i Gaspard rozpoczynają poszukiwania zaginionych dzieł, odkrywając przy tym kolejne szokujące fakty o porwaniu żony Seana - Penelope i ich syna.
Paryż. Miasto niezwykle romantyczne, klimatyczne i urokliwe. Jak żadne inne nadaje się do roli tła dla historii, w której sztuka przeplata się z wielką miłością i jeszcze większą tragedią. Jednak Paryż z powieści Musso jest inny - hałaśliwy, deszczowy, pogrążony w strajkach, wręcz przygnębiający. A mimo to nadal można wyczuć jego specyficzny, francuski, czarujący klimat.
Miłość, tragedia, sztuka, Paryż - to połączenie wyszło pisarzowi wyśmienicie. "Apartament w Paryżu" ujmuje przede wszystkim malowniczym światem sztuki. Autor sprawnie operuje słowem, tworząc cudowne opisy dzieł, wzbudzając zachwyt nawet czymś tak prozaicznym jak nazwy pigmentów. Jednak to wszystko stanowi jedynie piękną otoczkę dla dramatu jaki rozegrał się w życiu Seana Lorenza. Tragiczna historia artysty, jego wielkiej miłości i muzy - Penelope oraz ich zamordowanego syna pachnie tajemnicą. Wiele w niej niewyjaśnionych do końca spraw i wątpliwości związanych z tym, co wydarzyło się wówczas, gdy Penelope i Julian zostali porwani. Więziona, torturowana kobieta i jej synek, okrutnie zadźgany nożem na oczach matki - komu i dlaczego zależało na tym, by pozbawić małe dziecko życia a jego rodziców skazać na nieustanne cierpienie? Tego za wszelką cenę pragnie dowiedzieć się Gaspard, który wciąga Madeline w śledztwo, podczas którego na brak zwrotów akcji nie będziemy narzekać. Wiele intrygujących kwestii dotyczy zwłaszcza ostatnich dni życia artysty. Co malarz odkrył tuż przed swoją śmiercią? Czego szukał w Nowym Jorku - mieście, które zapoczątkowało jego upadek?
Drobnym mankamentem tej historii jest to, że z czasem można przewidzieć jaki będzie finał sprawy zabójstwa małego Juliana. Jednak wszystkie okoliczności, które do tego finału prowadzą, nadrabiają swoją tajemniczością i nieprzewidywalnością. Nie przeszkadza tak bardzo to, że domyślamy się, co zastaniemy na końcu, bo nie wiemy co do tego doprowadziło. A to właśnie frapuje i zdumiewa w tej historii najbardziej.
"Apartament w Paryżu" to powieść, którą czyta się błyskawicznie. Zachwyca zagadkami, nieprzeciętnymi bohaterami, fascynującym światem sztuki i rodzinną tragedią. Tym razem autor oszczędził czytelnikowi fantastyki, która charakteryzuje wiele jego dzieł, wzbogacając tę historię o zupełnie inny, ciekawszy i ambitniejszy rodzaj magii - magię sztuki. Zaś ciekawe, dopracowane i absorbujące wątki kryminalne u Musso to akurat nic nowego. "Apartament w Paryżu" dostarczył mi przyjemnej rozrywki, a i na wzruszenie znalazło się trochę miejsca. Choć to kryminał, to jednak ma w sobie coś kojącego - tak właśnie oddziałuje na czytelnika wszechobecna sztuka. Polecam jak najbardziej.
Madeline Green, była policjantka ucieka przed własnymi demonami do Paryża. W stolicy Francji szuka spokoju i wytchnienia po bolesnych wydarzeniach z przeszłości i nieudanej próbie samobójczej. Kiedy trafia do wynajętego domu należącego niegdyś do słynnego artysty Seana Lorenza, okazuje się, że budynek wynajął również ktoś inny - przeżywający kryzys twórczy dramatopisarz...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-15
Vivian Moore pracuje jako analityczka CIA. W pracy, która jest jednocześnie jej pasją, zajmuje się kontrwywiadem i zgłębia problem uśpionych rosyjskich agentów na terenie USA. Nowy opracowany przez nią program umożliwia dotarcie do komputera jednego z podejrzanych - Jurija Jakowa. Pewnego dnia odkrywa w nim folder ze zdjęciami pięciu uśpionych rosyjskich agentów, a wśród nich portret jej męża, Matta. Szokujące odkrycie uruchomi lawinę niebezpiecznych wydarzeń, od których nie ma odwrotu.
Dawno nie miałam okazji czytać czegoś równie frapującego jak "Muszę to wiedzieć". Od razu uprzedzam, że dla tej książki trzeba zarezerwować sobie czas, bo przy niej człowiek zapomina o wszystkich obowiązkach. Wielka szkoda, że to jedyna książka Karen Cleveland, bo po tym, co wydarzyło się w "Muszę to wiedzieć", mam ogromny apetyt na więcej.
W swoim bestsellerze autorka odkrywa przed czytelnikiem intrygujący świat CIA, w którym prawda miesza się z kłamstwem, a każdy może ufać tylko sobie. Skupiając się na kwestii kontrwywiadu i działalności rosyjskich szpiegów pisarka dostarczyła czytelnikowi czegoś nowego i świeżego. Wśród tylu jednakowych historii z owładniętą psychozą bohaterką w roli głównej, tutaj mamy silną, ambitną kobietę, wzorową żonę i matkę, której życie zmienia się w ułamku sekundy, za sprawą jednego zdjęcia w nieodpowiednim miejscu. To, do czego Vivian tak usilnie dążyła, okazało się jej przekleństwem. O ileż łatwiejsze i bezpieczniejsze było życie w niewiedzy...
Wewnętrzne rozterki kobiety, troska o dobro dzieci, ale też i dobro ojczyzny nie są w żaden sposób przesadzone, a z jej poglądami w wielu kwestiach niejedna z nas by się zgodziła. Autorka szeroko i bardzo przekonująco uzewnętrznia mający tu miejsce konflikt ról - wewnętrzną walkę Vivian pomiędzy rolą agentki CIA, która ślubowała wierność ojczyźnie a rolą zwykłej żony i matki, która chce jak najlepiej dla swoich dzieci. W całej sprawie niczego nie ułatwia Matt i jego wersja wydarzeń. Mąż nawet nie zaprzecza, lecz otwarcie przyznaje się Vivian do tego, kim naprawdę jest i zapoznaje ją ze swoją historią.
Decyzja, którą podejmuje Vivian po szokującym odkryciu niesie za sobą szereg niebezpiecznych konsekwencji. O tym, czy bohaterka postąpiła słusznie, czy kierowała nią naiwność, czytelnik przekonuje się dopiero w finale, do którego prowadzi wiele kłamstw, intryg, tajemnic i zdumiewających zwrotów akcji. Kto w tej historii naprawdę gra fair, a kto idealnie kłamie? Co jest oczywiste, a co tylko takie się wydaje? Na jakie niebezpieczeństwa narazi siebie i całą rodzinę Vivian swoimi decyzjami? I do jakiego finału doprowadzą wszystkie podjęte kroki?
"Muszę to wiedzieć" to thriller na wysokim poziomie. Karen Cleveland postawiła poprzeczkę wysoko nie tylko sobie, ale i innym autorom, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki na książkowym rynku. Takie thrillery jak ten po prostu chce się czytać i robi się to z wielką przyjemnością i autentycznym zaintrygowaniem. Lekkość pióra, ciekawe intrygi, częste zwroty akcji i trzymająca w napięciu fabuła z nieoczywistymi bohaterami to jedne z wielu atutów tej książki. Do tego sprytna, przemyślana historia i zakończenie, którego nie można być pewnym do samego końca. Czy jeszcze was nie przekonałam?
Vivian Moore pracuje jako analityczka CIA. W pracy, która jest jednocześnie jej pasją, zajmuje się kontrwywiadem i zgłębia problem uśpionych rosyjskich agentów na terenie USA. Nowy opracowany przez nią program umożliwia dotarcie do komputera jednego z podejrzanych - Jurija Jakowa. Pewnego dnia odkrywa w nim folder ze zdjęciami pięciu uśpionych rosyjskich agentów, a wśród...
więcej mniej Pokaż mimo to
Maggie poznajemy u kresu jej życia. Choć słynna pani fotograf nie skończyła jeszcze 40 lat, jej dni są policzone. Rak zabija ją dzień po dniu. W ostatnich tygodniach życia Maggie poddaje się wspomnieniom i odbywa ostatnią ze swoich życiowych podróży - podróż do przeszłości, do roku 1996r., w którym zaczęło się wszystko to, co sprawiło, że Maggie już nigdy nie była tą samą osobą.
Historia Maggie jest niesamowita. Równie piękna, co smutna. Odkrywanie przeszłości młodej kobiety - wówczas nastolatki - jej dramatycznych losów, nieplanowanej ciąży, trudnych wyborów, doświadczenie prawdziwej miłości, ale też jej relacje z rodzicami czy ciotką Lindą wprawiają czytelnika w melancholię, niekiedy przygnębiają, ale zawsze pozostawiają w zainteresowaniu. Wydarzenia z Ocracoke z pewnością nie tylko dla głównej bohaterki pozostają niezapomniane, bo czytelnik mimowolnie też do nich wraca podczas wykonywania zwykłych codziennych czynności. Ta książka ma w sobie magię, jaką zbudować może tylko Nicholas Sparks, a jakiej dawno nawet u niego nie spotkałam.
Swoją najnowszą powieścią mistrz romansów dostarczył mi takich wzruszeń, jakich dawno nie czułam. Takie książki zawsze ocenia się najtrudniej, bo ciężko słowami oddać ich wyjątkowość. "Jedno życzenie" takie właśnie jest - wyjątkowe - i najlepiej samemu się o tym przekonać.
"Jedno życzenie" to subtelnie napisana, nastrojowa, pełna uczuć i emocji powieść o życiu i miłości. Życie Maggie dobiega końca, a co z miłością? Czy przed śmiercią uda się spełnić jej jedno życzenie? Finał wbrew pozorom wcale nie jest taki przewidywalny, jakby się mogło wydawać. A czy można go nazwać szczęśliwym? Tu już każdy niech zdecyduje sam...
Maggie poznajemy u kresu jej życia. Choć słynna pani fotograf nie skończyła jeszcze 40 lat, jej dni są policzone. Rak zabija ją dzień po dniu. W ostatnich tygodniach życia Maggie poddaje się wspomnieniom i odbywa ostatnią ze swoich życiowych podróży - podróż do przeszłości, do roku 1996r., w którym zaczęło się wszystko to, co sprawiło, że Maggie już nigdy nie była tą samą...
więcej Pokaż mimo to